|
|
|
Autor |
Wiadomość |
bezkropki |
|
Temat postu: Adopcja przed wojną procedury
Wysłany: 14-01-2019 - 10:35
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 153
Status: Offline
|
|
Rozpoznaję pewien problem i potrzebuję podbudowy teoretycznej, żebym wiedziała gdzie i jak szukać konkretów. Pytanie brzmi: jak się odbywały adopcje przed wojną, jaki był tryb, procedura, jak to wyglądało "w praniu" - czy ktoś z Was zna jakieś źródła, które by mi pomogły odpowiedzieć sobie na te pytania?
Z grubsza chodzi chyba o zakres lat ok. 1929-1933 i albo okolice Warszawy, albo b. zabór pruski. Rodzina nieźle sytuowana, nie mogli mieć dzieci biologicznych, więc "przygarnęli" powiedzmy, że Antosia i sobie go wychowywali tego "przybranego" syna. "Przygarnęli' i "przybranego" to z przekazu ustnego w rodzinie. Nikt nie wie nic więcej. Ja genealogii tego syna robić nie będę, interesuje mnie OGÓLNIE ówczesna praktyka - jak to było? jak to w praktyce przeważnie wyglądało? Szli do sierocińca i wybierali sobie sierotę do przygarnięcia? Szli do sądu? Do MOPS, do proboszcza po świadectwo moralności? Przedstawiali zaświadczenie o zarobkach???
Częste to w ogóle było przed wojną?
Z góry dziękuję. |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
Bozenna |
|
Temat postu: Adopcja przed wojną procedury
Wysłany: 14-01-2019 - 10:43
|
|
Dołączył: 07-08-2006
Posty: 2434
Skąd: Francja
Status: Offline
|
|
Anna,
Czy wiesz jakie nazwisko nosil "Antos"?
Przygarneli, zaadoptowali, zadeklarowali jako wlasne?
Dziecko urodzone w domu mozna bylo zaniesc do kosciola, zadeklarowac i ochrzcic jako wlasne.
Po takiej "adopcji" zaden dokument nie zostal.
Pozdrawiam,
Bozenna |
|
|
|
|
|
bezkropki |
|
Temat postu: Adopcja przed wojną procedury
Wysłany: 14-01-2019 - 11:59
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 153
Status: Offline
|
|
Dziękuję Bożenno za pokazanie jednego z możliwych scenariuszy. Mnie się jednak niejasno kojarzy, że ten Antoś był już trochę odchowany, jak go wzięli. To nie był noworodek/niemowlę, lecz dziecko ok. 2-4 lat (tak na oko ze zdjęć) i było to jakoś oficjalnie przeprowadzane, być może adopcja. Sęk w tym, że nie wiem jak wyglądała owa oficjalna droga (oraz praktyka dnia codziennego) przed wojną. Biorąc rzecz z innej strony - weźmy np. sieroty wojenne, które nie miały opiekunów. Takie dzieci były oddawane do domów dziecka? Istniały wtedy takie domy państwowe, czy może prowadziły je instytucje religijne?
Czy w przedwojennej praktyce była różnica między owym "przygarnęli, zaadoptowali"? (Możliwość, że "zadeklarowali" nie pasuje mi do przekazu). Dokąd taka pani miała/mogła "pójść i se wziąć" dziecko? Co potem/przedtem(?) załatwiali? - Ktoś zna jakąś lekturę/źródła, które by mi pomogły znaleźć odpowiedź na to pytanie? Ustawę o adopcji znalazłam z lipca 1939 r, a tu mamy czasy wcześniejsze. Przecież jakieś prawo to regulowało? |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
Krystyna.waw |
|
Temat postu:
Wysłany: 14-01-2019 - 17:25
|
|
Dołączył: 28-04-2016
Posty: 4913
Status: Offline
|
|
|
|
|
piotr_nojszewski |
|
Temat postu:
Wysłany: 14-01-2019 - 22:48
|
|
Dołączył: 21-04-2013
Posty: 1611
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
Z prac nad ustawa w 1939
"Zwracano ponadto uwagę na zawarte w przepisach zaborczych ograniczenia
w spadkobraniu po przysposabiających. Za szczególnie niekorzystne uznano
przepisy kodeksu cywilnego Królestwa Polskiego z 1825 r., które przewidywały,
że wolno było przysposobić dziecko dopiero po ukończeniu 50 lat przez przysposabiającego,
przy czym przysposobiony musiał mieć ukończonych lat 21. W tych
warunkach – zauważano – nawet tak bardzo częściowe związanie dziecka z przybranymi
rodzicami, jak przewidywała to instytucja przysposobienia na podstawie
kodeksów zaborczych (ABGB, BGB, Zwodu Praw), nie mogła na terenie byłej
Kongresówki mieć miejsca. Rezultatem tej sytuacji były – jak twierdzono – przestępstwa
fałszowania akt stanu cywilnego, których liczba w samej tylko Warszawie
wynosiła po kilkadziesiąt, a nawet 100 rocznie. Ponadto fałszowanie akt
stanu cywilnego mogło prowadzić do ich podważania, skutkiem czego zdarzały
się przypadki obalenia testamentu w związku z nieprawdziwym aktem stanu cywilnego.
„Nadmienić przy tym wypada, że niejednokrotnie osoby przybierające
sobie dzieci w drodze zeznania fałszywych danych przy sporządzeniu aktu stanu
cywilnego są następnie szantażowane przez rodziców dziecka” – pisali posłowie
wnioskodawcy w uzasadnieniu projektu.
Stan prawny obowiązujący w byłym Królestwie Polskim powodował, że część
rodziców zdeterminowanych adoptować dziecko zmieniało czasowo swe miejsce
zamieszkania, by móc następnie na podstawie art. 23 ustawy z dnia 2 sierpnia
1926 r. o prawie właściwym dla stosunków prywatnych wewnętrznych (prawo
prywatne międzydzielnicowe)11 zastosować prawo innego zaboru."
żródło: Piotr Fiedorczyk Uniwersytet w Białymstoku
Kilka uwag o genezie ustawy z dnia 13 lipca 1939 r.
o ułatwieniu przysposobienia małoletnich
http://yadda.icm.edu.pl/yadda/element/b ... 0171457765
Może to pomoże. To nie sa proste sprawy. |
_________________ pozdrawiam
Piotr
|
|
|
|
|
bezkropki |
|
Temat postu:
Wysłany: 15-01-2019 - 07:43
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 153
Status: Offline
|
|
piotr_nojszewski napisał:
Z prac nad ustawa w 1939
"To nie sa proste sprawy.
Ha! jakby były proste, to bym nie męczyła PT Forumowiczów.
W tym stanie rzeczy, jaki opisujesz, dochodzę do wniosku, że powinnam sprawdzić procedury adopcyjne na terenie b. zaboru pruskiego.
Pośrednio też potwierdza się internetowe twierdzenie, że adopcji przed wojną było mało.
Dzięki za pomoc! |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
kat_pas |
|
Temat postu:
Wysłany: 15-01-2019 - 08:23
|
|
Dołączył: 15-02-2011
Posty: 331
Status: Offline
|
|
Bardzo interesuje mnie ten temat.
W mojej rodzinie przed wojną i wcześniej pojawiły się dzieci"adoptowane"
Np. około 1913 roku w Nieborowie w rodzinie Piotra Chrzanowskiego pojawiła się dziewczynka Irena Dziemba ur. około 1911 w Szpitalu Dzieciątka Jezus z matki Zofii Dziemba ( aktu nie znalazłam)
Pojawił się również chłopiec, którego imienia i nazwiska nie znam.
Około 1930 moi dziadkowie Chrzanowscy mieszkający w Warszawie wzieli do siebie kilkunastoletnią dziewczynkę o imieniu Irena, która po wojnie jako mężatka znalazła się w Anglii.
Katarzyna |
_________________ Katarzyna
|
|
|
|
|
Maślanek_Joanna |
|
Temat postu:
Wysłany: 15-01-2019 - 17:09
|
|
Dołączył: 11-03-2014
Posty: 999
Status: Offline
|
|
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.
Piotrze napisałeś :
"przepisy kodeksu cywilnego Królestwa Polskiego z 1825 r., które przewidywały,
że wolno było przysposobić dziecko dopiero po ukończeniu 50 lat przez przysposabiającego,
przy czym przysposobiony musiał mieć ukończonych lat 21."
Czy to oznacza, że wg tych przepisów w ogóle nie było czegoś takiego jak adopcja dziecka?!
Być może to jest odpowiedź na nurtujące mnie od dawna pytanie dotyczące faktycznej (ale nie formalnej) adopcji mojej prababci:
Po kolei:
Moja 2prababcia Józefa Żerman w 1877 r. wyszła za Adama Pyłę i z tego małżeństwa urodziło się 2 dzieci. Kiedy Józefa była w ciąży z trzecim dzieckiem – jesienią 1884 – Adam umarł. Pogrobowiec płci żeńskiej - moja prababcia Stefania urodziła się w kwietniu 1885 roku. Tyle twardych faktów sprzed „adopcji”.
Stefania Pyła była wychowywana jako swoje dziecko (biologicznych nie mieli – podobno nie mogli, w 1885 roku byli 3 lata po ślubie) przez małżeństwo Karasińskich. Nie wiadomo dokładnie kiedy dziecko „przekazano” – opowieść rodzinna mówi, że jak była „malutka” co może oznaczać zarówno noworodka, jak i 2-letnie dziecko. Jej biologiczne rodzeństwo prawdopodobnie w ogóle o niej nie wiedziało/ nie pamiętało – przynajmniej tak można sądzić po tym, że ich wnuki nigdy nic nie słyszały o jakiejkolwiek trzeciej siostrze (dotarłam do nich i z nimi rozmawiałam).
Dla pełnego obrazu geografia: rodzina Józefy mieszkała w Goworowie na Mazowszu, Józefa i Adam cały okres małżeństwa mieszkali w Warszawie i tu umarł Adam, Stefania urodziła się w Goworowie (zapewne Józefa po śmierci męża wróciła do ojca), a Karasińscy byli z okolic Lublina, przy czym często bywali w Warszawie.
Biorąc pod uwagę, że rodzina Karasińskich była „z tradycjami”, szlachecka i w dodatku przyzwoicie wykształcona, a przy tym Stefania naprawdę była dla nich ukochaną córką (to wiadomo od niej samej) nieustająco zdumiewa mnie fakt, że formalnie jej nie adoptowali i nie dali swojego nazwiska. Wychodziła za mąż jako „Pyła” i wszędzie jako oficjalnych rodziców ma wpisanych Adama i Józefę z Żermanów Pyłów. Biorąc pod uwagę ówczesne realia adopcyjni rodzice mogli w ogóle ukryć przed nią fakt, że nie była ich biologicznym dzieckiem.
DLACZEGO jej nie adoptowali??? – czy odpowiedzią są te przepisy, o których wspomniał Piotr?
Pozdrawiam,
Joanna |
|
|
|
|
|
piotr_nojszewski |
|
Temat postu:
Wysłany: 15-01-2019 - 23:27
|
|
Dołączył: 21-04-2013
Posty: 1611
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
W KP i w II RP w dawnym zaborze rosyjskim moim zdaniem adopcji w obecnym rozumieniu nie dało sie przeprowadzić. Nie było możliwości prawnych. Polska nie była tu jakimś super wyjatkiem.
Przepisy francuskie były bardzo podobne i zmieniły sie dopiero w latach 20stych.
Takie możliwości dawało jednak prawo pruskie. konkretnie
Allgemeines Landrecht für die Preußischen Staaten z roku 1784
"Von der Annahme an Kindesstatt" §. 666. i następne 50 paragrafów.
Generalnie dało się adoptować dziecko i dać mu swoje nazwisko...
Potrzebna była umowa i zatwierdzenie przez sąd.
Chyba wklejanie całości nie ma sensu.
Nie śledziłem szczegółowej ewolucji tego przepisu ale z tego co wiem podobne regulacje zawierał Bürgerliche Gesetzbuch (BGB) z 1900 roku. I te właśnie przepisy działały w Polsce międzywojennej w dawnym zaborze pruskim.
Stąd adopcje przeprowadzone formalnie na terenie d. zaboru pruskiego powinny być do odnalezienia w aktach sądowych. W przypadku osób urodzonych w zaborze pruskim zapewne też w aktach stanu cywilnego choćby z powodu zmiany nazwiska. Ale to ostatnie to moja hipoteza. |
_________________ pozdrawiam
Piotr
|
|
|
|
|
bezkropki |
|
Temat postu:
Wysłany: 16-01-2019 - 09:06
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 153
Status: Offline
|
|
piotr_nojszewski napisał:
Potrzebna była umowa i zatwierdzenie przez sąd.
Chyba wklejanie całości nie ma sensu.
O! Dla mnie to ważne wskazanie.
Istotnie, wklejanie całości nie ma sensu, ale czy możesz jakoś przybliżyć rzecz całą? Tj. nie dokładna procedura, ale w zarysie?
Np. Co to za umowa? Z kim zawierana, tj. rozumiem, że przez rodziców adoptujących, ale z KIM? Z domem dziecka? Rodzicem biologicznym? Jakimś ówczesnym MOPS?
A dzieci to fizycznie skąd brali? Z biednej rodziny? Z przytułku?
Jak mniej więcej mogło to wyglądać? |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
TomekD |
|
Temat postu:
Wysłany: 16-01-2019 - 11:22
|
|
Dołączył: 01-05-2009
Posty: 79
Skąd: Poznań
Status: Offline
|
|
Anno,
Spróbuj u źródła:
Kodeks cywilny obowiązujący na ziemiach zachodnich Rzeczypospolitej Polskiej
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=103756
Tytuł 8 - Przysposobienie
od §1741
To w zasadzie Niemiecki Kodeks Cywilny (BGB). |
_________________ pozdrawiam,
Tomek
Odoliński, Odaliński, Oduliński - jeżeli spotkasz się z tymi nazwiskami gdziekolwiek napisz do mnie koniecznie...
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz |
|
Temat postu:
Wysłany: 17-01-2019 - 18:31
|
|
Dołączył: 09-10-2008
Posty: 34069
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
|
|
|
Sobczyńska_Katarzyna |
|
Temat postu:
Wysłany: 17-01-2019 - 20:49
|
|
Dołączył: 16-03-2014
Posty: 110
Status: Offline
|
|
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
do opiekowania się (w tym podejmowania decyzji w ograniczonym, ale w życiu codziennym wystarczającym zakresie) przysposobienie/adopcja nie była niezbędna
Tak było w przypadku mojego dziadka. Dziadek urodził się w 1918r. Jego matka zmarła kilka miesięcy po porodzie. Ponieważ jego ojciec miał pod opieką kilkoro starszych dzieci, nie był w stanie zająć się niemowlakiem. Pod opiekę wzięła go rodzona siostra matki. Ona i jej mąż nie mieli innych dzieci. Wychowali mojego dziadka, opiekowali się nim. Przejął po nich dosyć duży majątek na wsi. Podobno planowali oficjalną adopcję, ale wybuchła wojna i niczego nie załatwili. Dziadek miał nazwisko po biologicznych rodzicach.
Kasia |
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz |
|
Temat postu:
Wysłany: 17-01-2019 - 23:57
|
|
Dołączył: 09-10-2008
Posty: 34069
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
|
|
|
bezkropki |
|
Temat postu:
Wysłany: 18-01-2019 - 08:12
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 153
Status: Offline
|
|
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
do opiekowania się (w tym podejmowania decyzji w ograniczonym, ale w życiu codziennym wystarczającym zakresie) przysposobienie/adopcja nie była niezbędna
Ale jakimś cudem "moje" osoby zdaje się nadały dziecku własne nazwisko. Bezdzietne małżeństwo bardzo chciało mieć dziecko. No i skądś tego "Antosia" wytrzasnęli. |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|