|
|
|
Publikować indeksy czy metryki? |
Dodano: poniedziałek, 01 marca 2010 - 18:28 Autor: Pieniążek_Stanisław |
(Artykuł dyskusyjny)
Rozmawiamy i piszemy o fotografowaniu i umieszczaniu ksiąg metrykalnych w Internecie. Wiele ksiąg parafialnych jest już sfotografowanych i zindeksowanych a indeksy są publicznie dostępne. Maleńka ilość metryk z warszawskich parafii pokazała się już na stronie Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.
Co lepiej robić?
- czy starać się sukcesywnie fotografować metryki i umieszczać je na stronach tak by były publicznie dostępne?
- czy lepiej fotografować księgi i zamieszczać tylko w necie ich indeksy.
Za pierwszą opcją przemawia, jak mówią jej zwolennicy, powszechny dostęp do archiwaliów itd. Jakie są plusy i minusy tej opcji:
- Na pewno plusem to , że nie wychodząc z domu w słotny dzień, nie przemieszczając się setki kilometrów po kraju będziemy mogli przeglądać sobie księgi w ciepłym mieszkanku, przy kawce czy czymś lepszym. Szczególnie nasi rodacy, zza wielkiej wody nie musieli by ponosić często dużych kosztów, zlecając poszukiwania firmom genealogicznym.
Jednak są i minusy. Czas, gdzie trzeba dziesiątków lat by sfotografować dziesiątki, setki milionów metryk. Sfotografowanie, indeksacja oraz utrzymanie serwerów to są ogromne koszta. Najważniejszy jeszcze jest dostęp do ksiąg i zgoda dysponentów na upublicznianie takowych. Czy uda się załatwić to tak by wszyscy „władcy ksiąg” pozwolili na ich digitalizację i zamianę na „obrazki internetowe”? Kto pokryje koszta ogromnego przecież przedsięwzięcia? Czy jakaś organizacja, fundacja czy może państwo lub Unia? Skąd weźmie się kupę ludzi i sprzętu (drogiego) by to wykonywać? Czy udostępniać to potem wszystkim za darmo? Czy za darmo tylko tym co włożyli jakiś wymierny wkład w ten projekt a reszcie czyli tym „jednodniowym genealogom” kazać płacić za dostęp do tychże metryk?
Opcja druga czyli fotografowanie ksiąg w poszczególnych Archiwach Diecezjalnych i Państwowych. Dotychczas tylko trzy Diecezje zgodziły się na fotografowanie ksiąg metrykalnych w ich archiwach. Kończy się fotografowanie kompletne drugiego już Archiwum. Indeksy wolno jednak sukcesywnie są wykonywane przez wolontariuszy.
Samo fotografowanie wykonuje kilka osób. Można by powiedzieć, że wykonuje jedna osoba i od czasu do czasu gdzieś tam ktoś inny coś sfotografuje. Idzie to do przodu. Rosną już pierwsze miliony indeksów. Są jednak Diecezje, które jak dotychczas w żaden sposób nie chcą wyrazić zgody na wejście fotografów-genealogów do ich archiwów. Co zrobić by się zgodzili. Czym ich przekonać? Koszta opcji drugiej są o wiele niższe. Większość sfotografowanych ksiąg jest wykonywana przez pasjonatów społecznie za swoje pieniądze i w swoim czasie wolnym. Własnym wkładem finansowym i kosztem częstych rozłąk z rodziną. Ostatnio na skutek akcji PolTG minimalnie jednak jest to jakoś dofinansowywane przez ofiarodawców. Same indeksy nie zajmują aż tak dużo miejsca na serwerach, chociaż jak twierdzą zarządzający serwerami jest to znaczące ich obciążenie. Co będzie gdy na serwerze trzeba będzie zmieścić dziesiątki czy setki milionów indeksów? Czy nie zwariują?
Czy podawanie „na tacy” wszystkiego poszukiwaczom nie zmniejszy zainteresowania genealogią? Nie będzie przecież poszukiwaczy tylko bracze. Nie będzie tej żyłki podniecenia gdy odnajduje się od dawna poszukiwanego zaginionego gdzieś tam przodka.
Nie jestem przeciwnikiem jednej lub drugiej opcji.
Bardzo więc proszę nie wieszać na mnie psów ani nie wyzywać od oszołomów, mądrali, którzy nie chcieli by nic ludziom udostępniać. Temat powstał tylko jako temat dyskusyjny i proszę o rzeczową dyskusję.
Staszek Pieniążek
|
|
Autor |
Komentarze
|
Komentarze
Sympatyk
____________
Od: Lip 02, 2006
Posty: 4365
|
Napisano:Mar 01, 2010 - 18:29
|
|
|
|
|
Młochowski_Jacek
Członek Honorowy
____________
Od: Cze 20, 2006
Posty: 1725
skąd:Radom
|
Napisano:Mar 01, 2010 - 19:05
|
|
Przed digitalizacją zasobów nie ma odwrotu. Era komputeryzacji wszystkiego rozpoczęła się kilkadziesiąt lat temu i raczej się nie zakończy. Pytanie stawianie w ten sposób jest pytaniem retorycznym. Na 100% nie ma od tego odwrotu. Możemy się jedynie zastanawiać nad tempem procesu istotnym z naszej perspektywy, bo nasze wnuki na pewno będą miały zdigitalizowane wszystko co obecnie jest dostępne w formie materialnej. Czas pokaże jak wpłynie to na rozwój genealogii, bo nasz wpływ na kierunek rozwoju jest niewielki. Możemy go przyspieszyć o kilka czy kilkanaście lat i to wszystko. Kijem Wisły nie zawrócimy.
Dla mnie istotniejszym jest pytanie czy zdigitalizowane zasoby dostępne będą bez ograniczeń finansowych, czy też staną się źródłem dochodów dla różnej maści przedsiębiorców, lub fundacji przy dotychczasowych dysponentach, którzy pod hasłami ułatwień dla ludzi, ochrony ksiąg i podobnymi zechcą zdobyć kontrolę nad dystrybucją informacji w celach czysto komercyjnych. Innymi słowy pytanie brzmi: Czy w przyszłości dostęp do dokumentów historycznych ma być bezpłatny tak jak obecnie bezpłatny jest wstęp do archiwum i przeglądanie ksiąg, czy też przy cichej akceptacji społeczeństwa dojdzie do komercjalizacji dostępu do zasobów archiwalnych.
Dlatego ważne jest byśmy rozpoczęli i prowadzili digitalizację zasobów (udostępnianie foto oraz indeksów) w sposób niekomercyjny, tak jak robimy to w projektach Geneteka i Metryki, które pozostaną dostępne dla wszystkich bezpłatnie.
|
_________________ Pozdrawiam serdecznie
Jacek Młochowski
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz
Członek PTG
____________
Od: Paź 09, 2008
Posty: 31713
skąd:Warszawa
|
Napisano:Mar 01, 2010 - 19:45
|
|
a kto stoi przed taką ostra alternatywą? Tzn nie widzę sytuacji "albo" "albo" Wręcz odwrotnie! Ja bym podjął się obrony tezy warunkiem koniecznym sprawnej (dostępność źródeł), szybkiej (równoległość), poprawnej (weryfikowalność wyników) etc indeksacji jest digitalizacja i "bezpłatne" rozpowszechnienie wyników!
Podejmuje się uczestnictwa w każdej grupie robocze (qusipanelu) który ten problem będzie podważał, badał, rozstrząsał.
Staszku! Nie ma takiej alternatywy to albo to! Jest wręcz inne pytanie Jak (i czy!) indeksować jeśli materiał źródłowy jest niedostępny! Jak weryfikować wtedy wyniki? etc
Zagadnienie "czy robić to czy tamto" nie istnieje:) Inne zasoby są przy tym wykorzystywane, inne procedury, inne umiejętności. Nie każdy indeksujący może digitalizować i publikować, nie każdy kopiujący może indeksować. Te zbiory są "prawie rozłączne"! Nie czyńmy założenia "nie mamy środków na publikację" więc nie opublikujemy. Każdy z dysponentów zasobów (na początek powiedzmy w ilości do 300 000 aktów), który nie ma "zasobów" na publikację proszony jest o kontakt pod indexwawaww@gmail.com -wystarczy że wyrazi zgodę na publikację i wykorzystanie przez każdego i problem niewystarczających budżetów na publikację sam zniknię Do kilkunastu takich zgłoszeń włącznie.
Pozdrawiam serdecznie
|
_________________ Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module=MailUsers&op=main&touname=Sroczy%F1ski_W%B3odzimierz
|
|
|
|
Kaczmarek_Aneta
Sympatyk
____________
Od: Lut 09, 2007
Posty: 6181
skąd:Warszawa/Piaseczno
|
Napisano:Mar 02, 2010 - 15:21
|
|
Wywołany przez Staszka temat jest wielowątkowy i porusza kilka istotnych problemów związanych z digitalizacją / indeksacją metryk. Tak jak, rzeczywiście - komputeryzacja i cyfrowe opracowanie zasobów archiwalnych staje się zjawiskiem powszechnym, raczej nieuniknionym, tak samo umieszczenie tysięcy, czy nawet milionów metryk w sieci, z punktu widzenia odbiorców nie zawsze załatwia sprawę (nieczytelność, język obcy). Abstrahując już od kosztów związanych z utrzymaniem serwerów (nie znam się na tym), myślę, że równie istotnym problemem jest sprawa opracowania zdigitalizowanych już materiałów. Z jednej strony pojawia się pytanie o zasoby ludzkie – dość uszczuplone w stosunku do potrzeb, a z drugiej strony pytanie o miarodajność opracowanych indeksów – jak rzetelnie zostały sporządzone ? W oparciu o jakie źródła – końcowe skorowidze czy akta ? Wedle jakich kryteriów ? Czy i w jaki sposób indeksy te były weryfikowane przez osoby trzecie ? Temat, jak widać, rzeka...
Czy podanie „na tacy” wszystkiego poszukiwaczom nie zmniejszy zainteresowania genealogią ? Myślę, że na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi udzielić się nie da. To wszystko zależy od samego podejścia do tej nauki czy hobby (jak kto woli) – jedni poszukują nazwisk i dat do drzewa, innych interesują bardziej źródla niemetrykalne, a odnalezione nazwisko i data są tylko kolejnym impulsem do zgłębiania tematu. Gdyby mnie zadano to pytanie, z pewnością odpowiedziałabym na nie przecząco.
Pozdrawiam serdecznie
Aneta
|
|
|
|
|
Kliknij aby przejść do komentarzy na forum
|
|
|
|