Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
czwartek, 28 marca 2024

longpixel
longpixel

Nasi tu byli

arrow kminek
18:22:49 - 28.03.2024
arrow gorzolnik
18:21:18 - 28.03.2024
arrow maria.j.nie
18:20:07 - 28.03.2024
arrow grzesio
18:18:09 - 28.03.2024
arrow ksztaj
18:17:19 - 28.03.2024
arrow Bibi
18:16:34 - 28.03.2024
arrow Steamroller_Fly
18:16:07 - 28.03.2024
arrow kazal
18:15:12 - 28.03.2024
arrow Kapelus
18:14:10 - 28.03.2024
arrow Zn_Leon
18:13:47 - 28.03.2024
arrow michalmilewski
18:12:45 - 28.03.2024
arrow Jan.Ejzert
18:11:54 - 28.03.2024
arrow achajter
18:10:36 - 28.03.2024
arrow JohnC
18:10:18 - 28.03.2024
arrow Paulus
18:07:34 - 28.03.2024
arrow Małgorzata_Kulwieć
18:07:24 - 28.03.2024
arrow Bialas_Malgorzata
18:06:56 - 28.03.2024
arrow Micha_Gaca
18:06:22 - 28.03.2024
arrow Marynicz_Marcin
18:04:10 - 28.03.2024
arrow Stachu_Stanisław
18:03:00 - 28.03.2024
arrow pacakm
18:02:15 - 28.03.2024
arrow ryszardgarncarek
18:00:29 - 28.03.2024
arrow Katarzyna_GT
17:59:12 - 28.03.2024
arrow Jędrzejszyn_Iwona
17:57:24 - 28.03.2024
arrow swigut
17:54:15 - 28.03.2024
arrow Nagórski_Bogusław
17:54:14 - 28.03.2024
arrow badur
17:53:36 - 28.03.2024
arrow qwer06
17:52:51 - 28.03.2024
arrow pstrzel
17:52:49 - 28.03.2024
arrow Kaczmarek_Aneta
17:51:34 - 28.03.2024
Członkowie i sympatycy

Jedna baba drugiej babie.
Dodano: piątek, 19 lutego 2016 - 16:53 Autor: JerzyGrzegorz
InneZadzwonił telefon. W słuchawce usłyszałem znajomy głos. Ucieszyłem się, gdyż zazwyczaj telefon od znajomego, wróżył postępy w moich genealogicznych zmaganiach. Dzisiaj jednak, po krótkim przywitaniu, mój rozmówca zaskoczył mnie pytaniem;
– „Jurek, wiesz która z pań Krośnickich była lekarką w szpitalu? Pytam, bo trwa zaciekła dyskusja między moimi rodzicami… Okazuje się, że moja matka zna lepiej rodzinę ojca, niż on sam?” -
Przeleciałem szybko w myślach. W XVII wieku przy kościele w Lekowie, w parafii z której pochodzi ród „moich” Krośnickich, powstał szpital przykościelny. Ale… był to raczej przytułek dla kilku miejscowych starców, niż szpital w dzisiejszym słowa znaczeniu. Z resztą - XVII, XVIII wiek - za wcześnie na kobiety lekarki. Być może później któraś z moich prababek Krośnickich była w Krośnicach „babą do ratowania rodzących się”, ale i w tym wypadku co najwyżej przeszła tylko szkolenie w udzielaniu chrztu w razie takiej potrzeby. Rodzony brat mojej ojczystej babki miał narzeczoną, która pracowała w Szpitalu Wolskim. Ale ona była tam pielęgniarką, nie lekarką. Ona też odpada. Sorry! – powiedziałem głośno – Nie wiem! Nie słyszałem! Nie pomogę!

Pytanie nie dawało mi jednak spokoju. Może nie trzeba tak daleko szukać? Może niedawno któraś z „moich krewnych” złożyła Przyrzeczenie Lekarskie? Wpisałem pytanie w wyszukiwarkę Google. Wygenerowała kilka pań Krośnickich – w tym lekarzy i doktorów o niekoniecznie medycznych specjalnościach. O którą chodzi? Nie mam pojęcia. Być może kiedyś się dowiem. Pod warunkiem, że nie było to tylko babskie gadanie, matki mojego znajomego.

Babskie gadanie. Powiedzenie to, musiał wymyślić facet lub jakaś złośliwa baba. Ma kilka znaczeń - od palnięcia jednego głupiego słowa, do potoku mądrych słów. Wyrażenie to sugeruje, że w odróżnieniu od babskiego gadania, jest też męskie gadanie – krótkie, zwięzłe, rzeczowe, na temat. Zastanawiające jest to, że rzadko kiedy kobieta o swojej interlokutorce powie, że tamta uprawia taki styl mowy. Ubliżyła by całemu babskiemu rodowi. Wyjątkiem są feministki, które uważają, że baba zawsze powinna mieć jaja i jadą równo po jajnikach. Facet facetowi, owszem wygarnie babską gadkę. Nie tak dawno i mnie Kolega Julian chciał udowodnić, że moje rozstanie z genealodzy.pl to tylko pic na wodę, takie babskie gadanie. Jego zdaniem, z genealogią nie tak łatwo zerwać.
Na ten temat, mam jednak swój punkt widzenia. www.genealodzy-kielce.pl/vademecum-jak-skoczy/

Babskie gadanie jest tylko powiedzeniem, cokolwiek by nie oznaczało, to właśnie babskie gadanie przyczyniło się do tego, że zająłem się genealogią.

Moja warszawska babcia - matka mojego ojca – była z domu Krośnicka. Babka była osobą małomówną i skrytą. Taką ją zapamiętałem. Nie przypominam sobie by wspominała coś o sobie i swojej rodzinie. Jej wojenne przeżycia pozostawiły na niej trwały ślad. Zwłaszcza końcówka wojny – Powstanie Warszawskie, Rzeź Woli, Ravensbruck, Dachau - dały jej popalić i odcisnęły na niej trwałe piętno. Pewnie dlatego zazwyczaj siedziała w kąciku pokoju lub kuchni z nierozłącznym szydełkiem i zestawem różnokolorowej wełny, nici i kordonków. Spod babczynych rąk wychodziły koronkarskie arcydzieła od makroskali; obrusów, serwet, firan, po małe ozdobniki damskich sukien, kołnierzyki, rękawiczki, koronkowe wykończenia chusteczek do nosa… Pamiętam, że z niektórych serwetek babka robiła ozdobne koszyczki. Utwardzała je przez zanurzanie w gorącym lukrze a potem suszyła. Do wyprofilowania odpowiednich kształtów, służyły jej różnego rodzaju formy. Zazwyczaj były to naczynia znajdujące się w kuchennym zestawie. Przypominam sobie także, robione przez nią wyszywane i haftowane narzutki na podgłówki. Część z takich tkanin ojciec oprawiał w drewniane ramki. Wisiały za szkłem na ścianach. Nie robiła tego dla zarobku. Wszystko rozdała po rodzinie. Cieszyła się, gdy jej rękodzieła stanowiły element wystroju naszych mieszkań.

O rodzinie ojca po kądzieli – o Krośnickich, Długokęckich, Zdziarskich, nie dowiedziałem się od mojej Babki. Ojciec, śladem swej matki, też niewiele na ich temat mówił. Raz wspomniał coś o szlacheckich korzeniach swoich matecznych dziadków. O herbie. O rodowej posiadłości w Krośnicach, wsi leżącej między Ciechanowem a Mławą. Napomknął, że w pobliżu Krośnic jest kilka wsi zaczynających się na literę K. Długo szukałem na mapie i nie znalazłem nic co zaczynało się na literę „K”. „Zadupie” – pomyślałem i na długie lata zapomniałem o mazowieckiej „ojcowiźnie”. Herbem babki też nie mogłem się chwalić. Wśród jedynie słusznej drogi wytyczonej przez Partię, pochodzenie szlacheckie nie wpisywało się w żaden układ. Wśród moich rówieśników, też było passe. Traktowane bardziej jako sztachetctwo niż szlachectwo.

Swoje pierwsze genealogiczne kroki stawiałem pod okiem mojej matki. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz usłyszałem od niej o Krośnickich. Musiało to być dawno. Bardzo dawno. Dzisiaj mogę powiedzieć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że było to podczas rodzinnych spotkań, oraz towarzyszącemu tym wizytom przeglądaniu rodzinnych albumów. Komentarze mojej matki, ożywiały zatrzymany na zdjęciach obraz. Sprawiała ona, że czas fiksował, cofał się, lub w ogóle się nie liczył. Odnosiłem wrażenie, że osoby które odeszły, dołączą zaraz do rodzinnego grona. Tak. Matka była w tym dobra. By z jej seansów nic mi nie umknęło i na stałe zapisało się w mej pamięci, matka kontynuowała moją edukację przy okazji niektórych czynności domowych. Ot, choćby sprzątaniu lub praniu. Nie, nie narzekam. Ja nie prałem – pralka prała, ale… Po każdym domowym praniu przychodził czas na prasowanie. Znakiem, że edukacja zaraz się zacznie było kropienie wyschniętej na pieprz pościeli. Jakby nie można było zadbać o wcześniejsze ściągnięcie prania ze sznurków. Zdjęcia go w chwili, gdy pozostało w nim na tyle wilgoci, by można go było od ręki prasować. Miałbym święty spokój i czas dla siebie, a tak skazany byłem na wy-cią-ga-nie i słuchanie. Jakby tego było mało - w wolnych chwilach matka robiła na drutach. Kupowała wełnę, sadzała mnie naprzeciwko siebie, kazała rozłożyć ręce w geście jak kapłan do „Ojcze nasz”. Na tak wyciągnięte ręce zakładała mi motek wełny, a sama zwijała rozwijaną nić w kłębek i oczywiście nawijała. Zabawa dla kota, nie dla dorastającego mężczyzny. O przymierzaniu robótek nie wspomnę. Do dziś tego nie lubię. Oczywiście buntowałem się. Znałem swoje prawa, lecz wtedy matka przypominała mi o moich obowiązkach. Na ojca nie mogłem liczyć. Zawsze wyczuwał pismo nosem. Czuł wtedy potrzebę odwiedzenia swojej matki, zapomniał czegoś z pracy, szedł coś załatwić… Ot! Solidarność plemników.

Tak panowie. Powiem szczerze. Nasze niewiasty znają nas i nasze rodziny lepiej od nas. Wystarczy tylko wysłuchać, co mają do powiedzenia o swych teściowych, o naszym rodzie i w ogóle o męskiej rasie. Niedawno moja żona dzwoniąc do swojej koleżanki, użyła o mnie takiej wzmianki; - „Nie ćpa, nie pali, nie pije, nie zdradza mnie i nie bije, nie lubi piwa i piłki nożnej, oddaje się modlitwie nabożnej… „ - Tu wywód żony rżenie przerwało – „To chyba go sparaliżowało! Bo ja znam Jurka z innej strony!” - Mam przechlapane teraz u żony i uspakajam moją wybrankę, że nie bzykałem jej koleżankę. Kilka miesięcy kajam się, psia mać! I nauczyłem się nieźle kłamać.

Tylko w piosence biesiadnej jedna baba drugiej babie może zaaplikować grabie. Babskie gadanie to nie kłótnia kobiet zakończona wyzwiskami i rękoczynami. Zmieniły się obyczaje. Na świecie jest coraz więcej dam i co za tym idzie jest mniej pyskatych bab. Złośliwi mówią, że gminne i podmiejskie inwektywy przeniosły się na Wiejską, a w babskim gadaniu prym teraz wiodą faceci. Niech mówią. Ja wiem swoje - od babskiego gadania nie stronię, bo od niego gorsze są ciche dni i… grobowa cisza.
Jerzy Wnukbauma


Autor Komentarze
Komentarze
SympatykSympatyk



____________
Od: Lip 02, 2006 Posty: 4360
Napisano:Lut 19, 2016 - 17:00
Skomentuj ten artykuł w tym wątku
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Jol_Kla
SympatykSympatyk



____________
Od: Sty 09, 2009 Posty: 441
Napisano:Lut 19, 2016 - 20:17
Smile
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Warakomski
SympatykSympatyk



____________
Od: Lut 29, 2012 Posty: 928
Napisano:Lut 19, 2016 - 22:02
Powiem coś co koresponduje z Twoim artykułem, czyli o praniu, babskim gadaniu maglu i genealogii. Otóż jak to onegdaj z praniem bywało opowieści może być tysiąc i jeden. Najogólniej rzecz biorąc prało się, krochmaliło i suszyło w domu. Następnie mieszczki, służące szły, jechały do magla i tu dopiero zaczynało się babskie gadanie, oczywiście o genealogii najczęściej. A to o tym kto z kim miał dziecko, a to kto był czyim dziadkiem, albo kto po kim i co odziedziczył. Oczywiście były też tematy inne, np. o modzie, czyli o tej spod czwartego co to się znów wypindrzyła. Wychodziły z magla z głową pełną najświeższych genealogicznych i modowych opowieści. Szkoda że dzisiaj nie ma tych ze wszech miar pożytecznych „instytucji”, a są telefony.

Poniżej nieco do poczytania nie tylko o maglu. Na zdjęciu jest tylko magiel domowy, ręczny z okresu międzywojennego.
http://www.korzeniesiekierek.pl/historia_zapomniane_magiel.html
Krzysztof
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 1.451485 sekund(y)