Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
piątek, 19 kwietnia 2024

longpixel


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Niewiadomski_RobertOffline
Temat postu:   PostWysłany: 06-09-2015 - 21:11
Sympatyk


Dołączył: 06-05-2013
Posty: 600
Skąd: New York City
Status: Offline
TJerzy napisał:
Forum miłe, ludzie na nim życzliwi, uczynni, kompetentni. Dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich. Wielu rzeczy się tu dowiedziałam – ale zajmowanie się moją genealogią mnie szalenie przygnębia.
Tak napisała Nina 2.

Nie przewidziała jednak, że są także między nimi mało tolerancyjni. Dlaczego tak się dzieje? Czy każdy musi się pasjonować genealogią i być dumnu z przodków, choć to nie jego zasługa ? Nina mogłaby być dumna ze swoich a nie jest. Ma do tego prawo i ja ją rozumiem. Jest kobietą inteligentną i skłonną do głębszych przemyśleń.Trochę zgorzkniałą. Wiek i choroba powodują,że osoby bardziej wrażliwe są mniej odporne na codzienne stresy. Mnie genealogia pomogła oderwać się od smutnej rzeczywistości. Ninę przygnębia. Badźmy bardziej tolerancyjni. Jedno, może trochę niepotrzebne, zdanie nie dyskwalifikuje osoby i tekstu, który jest napisany bardzo sprawnie i z lekką ironią.
@ Łukasz, podzielam Twoją opinię.
Nino 2, odezwij się na Forum ale nie po to, żeby się tłumaczyć.
Masz pewnie różne przemyślenia a piszesz świetnie. Chętnie poczytamy.
Pozdrawiam.Jurek.


Pani Nina sprowokowala ciekawa dyskusje. Wielu ludzi zareagawalo na jej post, bez atakowania. Po prostu podzielili sie swoja reakcka na przemyslenia Pani Niny, do ktorych, tak jak kazdy inny, ma ona prawo. Wielu innych takze podzielilo sie swoimi refleksjami bez szczegolnych odniesien do postu Niny. Owszem, w refleksji Niny byly fragmenty, ktore ktos mogl odebrac jako irytujace, ale nalezy pamietac, ze jesli sie cos pisze publicznie to trzeba sie liczyc z tym, ze ktos na to moze zareagowac w sposob niekoniecznie zgodny z naszymi oczekiwaniami. Nie nalezy tez oczekiwac, ze wszyscy tutaj na forum dopatrza sie, tak jak Pan Jurek, "lekkiej ironii." Jesli Pan Jurek tak to widzi to okay. Owszem, byly tu na forum proby polemiki z postem Pani Niny, ale nie dopatrzylem sie jednak jakiegos "dyskwalifikowania" jej osoby, a tym bardziej, "nietolerancji." Nie wiem, jak Pan Jurek definiuje sobie tolerancje, ale naprawde nie warto doszukiwac sie na sile problemow tam gdzie ich nie ma. Pozdrawiam, Robert
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Nina2Offline
Temat postu:   PostWysłany: 06-09-2015 - 22:41
Sympatyk


Dołączył: 20-07-2015
Posty: 18

Status: Offline
Dziękuję wszystkim, co się odezwali, próbując mnie pocieszyć. Pani Janino_Tomczyk, moja depresja wynikła prawdopodobnie po prostu ze stanu zdrowia. Z filozofii życiowej (nauki buddyjskich lamów tybetańskich) jestem zadowolona. W tej chwili upały minęły, zdrowie się poprawiło i depresja przeszła. Zostało zadowolenie z wykonania potrzebnej rodzinie roboty. A przy okazji wiele się tu nauczyłam.

Co do mojego niefortunnego wyrażenia, to powtórzyłam po prostu, co słyszałam w dzieciństwie. Nie myślałam, że ktoś się może poczuć urażony dzisiaj. Prawdopodobnie jest staroświeckie, co pozostawało w rodzinie od pokoleń "Pochodzimy ze Spisów" – mówiła z dumą mama, wskazując na portrety prababek. Widocznie była to jakaś znacząca rodzina w owym czasie.
Każda rodzina ma swoje powiedzonka czy cytaty. Jakieś "noblesse oblige" czy "Nie polezie orzeł w gówna" – to ostatnie to z "Wesela" Wyspiańskiego.

Ludzie tu piszą, że są dumni ze swoich przodków. Dlaczego ja nie mogę być dumna z moich? Czy genealogię traktujemy jak przepychanki dzieci szkolnych, kto ma lepsze Adidasy czy droższą komórkę? Bo takie odniosłam wrażenie. W czasach PRL-u chodziliśmy do szkoły w ujednoliconych fartuszkach czy mundurkach, dziś dzieci znów mogą szpanować.

Podzielałam pasje i radości genealogów, ze wzruszeniem np czytałam zeskanowaną metrykę babci. (Panie Julianie, część akt z Wołynia się zachowała i jest w AGAD – o czym z pewnością Pan już wiedział dawniej.) Rozumiem, pani Janino, że z pasją nawet w zaawansowanym wieku życie może być nadal pasjonujące. Lecz genealogia to pasja właściwie nieskończona: odszukawszy moich pradziadów zechcę zapytać o poprzednie pokolenie. Czy mam dotrzeć aż do Adama i Ewy, jak chcą Mormoni czy do pierwszej żyjącej komórki w praoceanie? Kiedy mam się zatrzymać? Bo życia zostało mi już niewiele i wg moich buddyjskich nauk, należy mi się zająć przygotowaniem do prawidłowej, świadomej śmierci (czy tam: "prawidłowego opuszczenia ciała"). Być może to mnie przygnębiało – że jeszcze niektórych danych mi brakuje.

Co chciałam jeszcze... Łucja ma rację, że kto z doskoku, chodzi mu o status społeczny. Przodek, którym można się pochwalić, będzie w rodzinie długo pamiętany, a o innym, co skończył niesławnie w w więzieniu czy powieszony – nawet się już dzieciom nie wspomni. O słynnych przodkach ludzie piszą wspomnienia. Innych prezmilczamy. Dotyczy to zarówno jednostek jak i rodzin czy całych narodów –chwalimy się osiągnięciami a np. zbrodnie wojenne przemilczamy. Ten sam mechanizm.

Przypuszczam, że o ten status społeczny chodzi zawsze.
Nie wiem, czy czytaliście Pielewina. On właśnie często porusza ten temat. Wiktor Olegowicz Pielewin, młody rosyjski pisarz, ich kandydat do Nobla, daje swoją twórczość na internecie w open access na własnym site http://www.pelevin.info/ (po rosyjsku). Pisze często z wyższego poziomu świadomości i jest to ostra satyra na ludzkość. W "Życiu owadów" (zostało przetłumaczone na polski) ludzie jak skarabeusze toczą przed sobą kule gówna. Jest to ich status społeczny – wyobrażony obraz siebie, z którym się utożsamiają, który wysyłają w świat i świat im go odbija. (U Pielewina dwa odbijające się zwierciadła.) Pierwsze garści g...na dziecko dostaje od rodziców – dlatego dzieciom, już wrażliwym na swój status społeczny, od którego zależy ich miejsce w społeczeństwie czy w grupie, tak ważne są modne dżinsy czy jakiś drogi gadżet. "Resztę musisz sam nazbierać" – poucza ojciec syna. I będzie to najważniejsza rzecz dla mężczyzny. Kobiety "mają inaczej" – one status społeczny uzyskają od męża, a ważniejsze dla nich miłość, dzieci, rodzina. Lecz mężczyzna (samiec – u wszystkich walczących o byt zwierzątek, nawet u jaszczurek) dostanie samiczkę tylko o równym statusie społecznym lub niższym. Kobiety są tu bardzo wrażliwe na status społeczny mężczyzny. Historie, jak głupi Jaś ożenił się z księżniczką – zdarzają się tylko w bajkach. Na ten status składają się, owszem, uroda, kultura, wykształcenie – lecz zaraz potem: kasa. I nawet nie dosłownie, ale choćby tylko jako możliwości utrzymania dzieci i rodziny. Dlatego luksusowy samochód jest celem marzeń młodzieńca a właściciel jachtu na Mediterranée, nawet stary, jest otoczony pięknymi modelkami (które oprócz urody nic nie mają).
Na to mi zwrócił uwagę Pielewin. Wprost pokazał palcem. To on porównuje dzisiejszą nachalną handlową reklamę do propagandy goebbelsowskiej czy czasów stalinizmu. Kto ma media – ma rząd dusz, o czym wiedzieliśmy już dawniej.

A w naszym wypadku? Owszem, jak i inni, "jestem dumna" z moich przodków. Lecz ci przodkowie już nie żyją, już dawno ich prochy rozsypały się w grobach. Ktoś tu napisał że pracą genealoga jest archeologia. Pozostało tylko wspomnienie, obraz, który dorzucam do mojej kuli g...wna, do mojego wyobrażenia o sobie. By mi podnieść samopoczucie? Poprawić samoświadomość? Niedługo przyjdzie mi wszelkie światowe wyobrażenia na własny temat pozostawić za sobą. ( U Pielewina w "Czapajew i pustka": odczepić od lokomotywy niepotrzebny wagon.)
Zabawne, że dawno nieżyjący przodkowie, których wspomnienie kształtuje część mojego obrazu dla świata, mogli oburzyć czy wpędzić w kompleksy innych – dzisiaj. "Przodków się nie wybiera" – ktoś napisał. Czy to moja wina, że ktoś nie panuje nad własnymi emocjami? Wg moich buddyjskich nauk zarówno duma, pycha, wywyższanie się jak i zawiść i kompleks niższości są niewłaściwymi, bo powodującymi cierpienie, stanami umysłu. A ja zawsze mam trzymać się spokojnie "w środku". (Buddyzm to "droga środka".) Zawsze znajdzie się ktoś głupszy i mądrzejszy ode mnie, lepiej czy gorzej urodzony, młodszy i starszy, biedniejszy i bogatszy... i tak ze wszystkimi cechami.

Pozdrawiam wszystkich. Przepraszam, że się tak rozgadałam. Dziękuję za życzliwość. Cieszę się, że znalazłam interesujących interlokutorów.
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wszeborowski_TomaszOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 13:35
Sympatyk


Dołączył: 10-02-2010
Posty: 59

Status: Offline
Teraz to mnie p. Nina załamała. Uświadamiając ile bezcennego czasu straciłem na budowanie drzewa genealogicznego (w którym nie ma ma ani jednego nawet biskupa czy księcia, przyznaję się bez bicia, więc odpada nawet szpanowanie tymże drzewem komukolwiek). Czasu, który mógłbym poświęcić na gromadzenie kasy na jacht w celu bycia otoczonym przez urodziwe modelki. I co ja teraz pocznę? A dodatku zamiast optymistycznego słońca za oknem deszcz i zimno.
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Krzysztof_WasylukOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 13:43
Sympatyk


Dołączył: 02-04-2008
Posty: 706

Status: Offline
Deszcz i zimno, to wbrew Twojej opinii bardzo optymistyczny wątek. Zamiast marzyć o jachtach i modelkach, które przy takiej pogodzie nie wzbudzają takich ekscytacji, można ze świętym spokojem pochylić się nad genealogią. Smile

Krzysztof

_________________
Krzysztof Wasyluk
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wszeborowski_TomaszOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 14:16
Sympatyk


Dołączył: 10-02-2010
Posty: 59

Status: Offline
Jak bym miał solidniejszą kulkę gnoju przed sobą, mógłbym sobie sobie sprawić jacht "na Mediterranée", gdzie wciąż panują przyjemne temperatury a dziewczyny nadal paradują w skąpych strojach. To co mi teraz zostało? Aby być "w środku"? Bo jestem po lekturze tego wątku mocno zaniepokojony, czy będę w środku, czy może guzik z tego i w następnym wcieleniu zostanę karnie zdegradowany - urodzę się myszą albo karakanem. I potem mnóstwo wcieleń odrabiania strat do stanu obecnego (zakładając naturalnie, że Homo sapiens to forma wartościowsza od karakana, ale nie jestem biegły w naukach buddyjskich, więc mogę się mylić).
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Nina2Offline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 16:50
Sympatyk


Dołączył: 20-07-2015
Posty: 18

Status: Offline
Przepraszam. Chyba powyższe napisałam jeszcze pod wpływem depresji. Ale rozśmieszyliście mnie i depresja przeszła, bardzo Wam dziękuję. (Śmiech to wspaniały środek na depresję.)
Gdy pochłodniało, po deszczach – zacznie się sezon na grzybki, nawet te magiczne, najmniejsze...
Żadne zajęcie wykonywane z pasją nie jest marnowaniem czasu ale doskonałą zabawą. I lepiej coś zrobić niż nic. "Pracowita pszczoła nie ma czasu na troski" (W.Blake w "Przysłowiach Piekieł") - o czym ja zapomniałam.
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Janina_Tomczyk
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 17:49
Nieaktywny


Dołączył: 10-12-2012
Posty: 1260

Witaj Nino

Jako niemal imienniczka ( mój pierwszy zięć mówił do mnie z wielką atencją NINO) i równolatka, starałam się zrozumieć dlaczego genealogia może być przyczyną depresji, ze strachu przed możliwością popadnięcia w ten stan, bo innych powodów do depresji mam i bez genealogii dostatecznie dużo. Na szczęście jestem zupełnie inną osobą i dzięki Bogu i Buddzie!
Na szczęście także każdy z nas ma swoją filozofię życiową i swoje poszukiwania sensu życia oraz przygotowania do odejścia z tego świata. Niedawno na Google+ jakaś pani ze Szwecji usilnie mnie przekonywała, że to co widzę na tym świecie to złudzenie i tego świata nie ma wcale, więc ta wizja świata jaką przedstawiła nam Pani za Pielewinem wcale mnie nie szokuje. Ja swoją kulę g.... toczę cały czas pod górę, a toto złośliwie ciągle mi spada na głowę, więc odejście z tego istniejącego, lub jak chcą inni nie istniejącego świata, nie wydaje mi się straszne.
Oczywiście nie musi Pani lubić tego dociekania przeszłości i ja to doskonale rozumiem. Cieszę się także z powrotu do zdrowia i dobrego samopoczucia po nadejściu zimna i deszczu, co dla innych ludzi jest powodem do wpadnięcia w depresję z powodu braku dostatecznej ilości energii słonecznej. Tak to wygląda po prostu, że jesteśmy inni i co inne nas cieszy i smuci.
Podobnie jak inni wyżej piszący dziękuję za wywołanie ciekawej dyskusji, która na szczęście nie przyciągnęła zbyt wielu złośliwców i z przyjemnością nareszcie coś na tym forum przeczytałam.

Pozdrawiam serdecznie i życzę zachowania dobrego humoru na gorące i zimne dni, aby osiągnąć ten upragniony, wyważony spokój.
Janina
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wojciechowicz_KrzysztofOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 17:51
Sympatyk


Dołączył: 09-04-2010
Posty: 400

Status: Offline
Czy koniecznie trzeba być dumnym ze swoich przodków? Byli takimi samymi ludzmi jak my, zdarzały się im skandale; czasem pozostawiali po sobie niezbyt chlubne wspomnienia, ale te właśnie słabostki czynią ich bliższymi, niż wyidealizowane wizerunki.
O mojej pra-pra-prababce Wiktorii Madalinskiej, Ambroży Grabowski taką niepochlebną przekazał anegdotę (zresztą myląc się co do jej daty ślubu):
[Antoni Madaliński]... osiadłszy po upadku i rozbiorze ojczyzny w domowem zaciszu, mimo znacznie już spóźnionego wieku ożenił się, pojąwszy za towarzyszkę osobę więcej domowemi cnotami niż naukowym wykształceniem zaleconą, która podobno była za pannę przy znaczniejszym dworze ; a umierając po kilku latach pożycia z nią, zostawił ją matką dwóch córek, które przed śmiercią polecił opiece ks. Izabeli z Flemingów Czartoryskiej, jenerałowej ziem podolskich.
Gdy już te dziewczęta z niemowlęctwa wyszły i nadszedł czas obmyślenia im jakiego wychowania, Madalińska przypomniała księżnej życzenie zmarłego ojca i obietnicę jej, poczem księżna kazała przywieźć córeczki te do Puław, tego jedynego wówczas przytułku staropolskich cnót, co też matka uskuteczniła.
Księżna, jak zwykle uprzejma, rodzinę tę przyjęła gościnnie i polecone jej opiece sieroty troskliwie pod swem okiem wychowywała. Razu jednego, gdy Madalińska córeczki swe odwiedziła, księżna oprowadzała ją po Świątyni Sybilli i domu gotyckim i pokazywała jej pamiątki po dawnych znakomitych Polakach oraz królach polskich; idąc koleją, wskazała jej marmurową urnę, w której ręka Stefana Czarneckiego, wojownika polskiego, złożona była. Gdy jej księżna imię tego walecznika wspomniała, rzekła na to w prostocie serca Madalińska: „Mościa księżno! ! złe nigdy nie ujdzie kary: pamiętam, kiedym w młodym wieku bywała na jarmarku w Łowiczu, jak on tam zawsze konie podkradał, aż mu przecie przyszło na koniec”. (Nieboga, nie słyszała zapewne o innym Czarnieckim). Księżna pomiarkowała, że gość jej niezbyt biegły w historyi, a skończywszy oprowadzanie i pokazywanie starożytności pospieszyła do księcia małżonka, który serdecznie się z erudycyi gościa i ambarasu księżnej ubawił.

Z kolei jedna z córek mojego innego 3xpradziadka Karola Emanuela Godziemba Głowińskiego, urodziła w 1819 roku syna (który zresztą wkrótce zmarł), w tydzień po swoim ślubie.
Inna znów prapraprabacia Franciszka Lubiatowska został ograbiona z posagu przez swego brata Kazimierza, który majatek rodzinny sprzedał i nie wypłacił należych jej 180,000 zlp (wtedy duża suma).
Prababcia Weronika Madalińska (wnuczka tej pierwszej), po urodzeniu mojej babci Heleny w 1863 roku, i po zaginięciu jej męża w powstaniu styczniowym, miała w 1865 roku nieślubną córkę (pod swym panieńskim nazwiskiem!).
Wiele takich skandalików można się doszukać grzebiąc w rodzinnych historiach; ale czy koniecznie przodkowie potrzebni są nam dla naszej chwały? Zresztą nienaturalnie wyglądaliby pozbawieni wszystkich wad!

Pozdrawiam
Krzysztof
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Sawicki_JulianOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 18:50
Sympatyk


Dołączył: 05-11-2009
Posty: 3424
Skąd: Ostrowiec Świętokrzyski
Status: Offline
Witam Nino, a właściwie Janino, czytałem gdzieś ze właśnie Pan Jezus jak miał 12 lat i poszedł z karawaną kupców do Indii i tam przebywał w Indiach, odwiedził grób praprzodka Sema. Miał swoich uczni i tam tez nauczał, miał także wrogów, wtedy skrył się w klasztorze u Buddy i tam pobierał nauki, przebywał tam do 26 roku życia, potem z karawaną kupców wrócił do Palestyny. Tylko czy to prawda, trzebaby znać życiorys Buddy i czy w tym czasie żył w Indiach ; pozdrawiam - Julian
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
cypla_piotrOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 19:20
Sympatyk


Dołączył: 19-11-2007
Posty: 46
Skąd: Warszawa
Status: Offline
Nina2 napisał:
Żadne zajęcie wykonywane z pasją nie jest marnowaniem czasu ale doskonałą zabawą. I lepiej coś zrobić niż nic. "Pracowita pszczoła nie ma czasu na troski" (W.Blake w "Przysłowiach Piekieł") - o czym ja zapomniałam.


Piękne słowa Pani Nino, tak dokładnie jest, a może raczej być powinno. Podziwiam Pani styl pisania i naprawdę lekką rękę. Przeczytałem oczywiście wszystko, nie tylko ostatni post. W niektórych słowach przypomina mi Pani moją śp. mamę - dzisiaj byłaby od Pani odrobinę starsza, i tak jak Pani potrafiła z polotem napisać o wszystkim. Moja mama ukończyła filologię polską i przypuszczam, że ten termin Pani również nie jest obcy.

Wracając do zasadniczego tematu... każde forum ma to do siebie, że jednym coś się podoba, innych to samo oburza, a jeszcze inni... no cóż, pragną wylać nagromadzoną żółć. Dlatego proszę się nie przejmować czymkolwiek, ani kimkolwiek. Większość ludzi jest tu jednak rozsądna i doskonale rozumie Pani przekaz. Faktycznie, każdy z nas prowadzi poszukiwania genealogiczne w jakimś celu, tylko nie każdy potrafi nazwać to po imieniu. Większość, do której ja się również niestety zaliczam, rozpoczyna poszukiwania z pobudek, delikatnie to ujmując, snobistycznych lub materialnych. Niektórzy, gdy nie odnajdą swoich "szlachetnie" urodzonych przodków lub nie zrealizują jakiegoś materialnego celu, porzucają genealogię na zawsze. Na szczęście, u większości z pierwotnie „niecnych” pobudek, rodzi się pasja, która pozostaje do końca życia. Czy się „wypadło sroce spod ogona”, czy się nie wypadło to kwestia wybitnie dyskusyjna. Tak naprawdę, to wszyscy wypadliśmy spod jednego ogona, tylko w międzyczasie nasze drogi rozeszły się w różnych kierunkach. Nie jest wstydem pochodzić z chłopskiej rodziny, jak również nie jest wstydem posiadać przodków, o których pisywano w annałach. W rodzinie, tak jak to już na tym forum napisano, nie ma lepszych lub gorszych przodków, bo wszyscy oni tak samo ubodzy ten padół opuścili. Zadaniem nas – tych co szukają, jest zachować ich pamięć. A Pani przecież starała się to uczynić…

Pozdrawiam, pozostając w nadziei, że jeszcze kiedyś będę miał zaszczyt wczytywać się w Pani słowa. Sprawiły mi one naprawdę dużą przyjemność.

_________________
Pozdrawiam
Piotr Paweł Cypla
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Sroczyński_WłodzimierzOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 19:56
Członek PTG


Dołączył: 09-10-2008
Posty: 31716
Skąd: Warszawa
Status: Offline
"Większość, do której ja się również niestety zaliczam, rozpoczyna poszukiwania z pobudek, delikatnie to ujmując, snobistycznych lub materialnych."
eee..chyba nie..ja zdecydowanie, ale to bardzo zdecydowanie - mam inne wrażenie
może opieram się na "nieaktualnych bodźcach" i faktycznie "teraz" większość...ale nie, też nie

inna rzecz w tym całym zamieszaniu jest chyba dość ważna "duma"..nie wszystkie zwyczaje, nie wszystko to co było staje się tradycją (czy też Tradycją), bo nie wszystko co było zasługuje na kontynuację. Nie zapominając o niczym (oczywiście teoretycznie, bo zawsze jakieś ubytki będąSmile to jednak mamy wybór z czego jesteśmy dumni, co przekażemy, co tradycją się stanie, o czym wspomnimy z pozytywnym komentarzem, co "ujawnimy pomimo wstydu" Oczywiście - według mnie, to moja opinia, niewiążąca.
Z jednej strony genealogia to nauka, z drugiej..od historyka też nikt nie wymaga (tzn nie jest to warunek konieczny, zeby efekt był naukowy) braku osobistego stosunku do badanych zagadnień - byle nie ukrywać czy nie fałszować
Ale zdanie, wybór "być dumnym" "nie być dumnym" z tego czy innego postępku przodków -mamy prawo:) Nie jesteśmy zmuszeni do bycia dumnym ze wszystkiego. Bez przesady:)

_________________
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
cypla_piotrOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 20:56
Sympatyk


Dołączył: 19-11-2007
Posty: 46
Skąd: Warszawa
Status: Offline
Oczywiście Panie Włodzimierzu, każdy ma pełne prawo być dumny z czego innego. Jeden będzie dumny z prapraprzodka owczarza (gdzieś przeczytałem taki komentarz) , a drugi z herbu np. Nowina. Ciekawe jednak, który z tych dwóch „dumnych inaczej” pierwszy i chętniej rozpocznie poszukiwania genealogiczne? Potomka owczarza interesować będzie zapewne jak duże stado owiec popędzał jego przodek, a ten drugi – dumny z herbu, pokocha genealogię zapewne z zmiłowania do tradycji lub Tradycji, jak to Pan był łaskaw zaznaczyć. Dlatego też uważam, że pobudki do zainteresowań genealogią nie zawsze są tak kryształowo czyste jak Pan twierdzi. Niektórzy (obawiam się już użyć sformułowania „większość”) dorabiają do swoich zainteresowań zbędną ideologię. Szukają, żeby coś konkretnego znaleźć, ale wszem i wobec twierdzą, że czynią to z miłości do przodków, których nawet nie znają. Osobiście zainteresowałem się genealogią z powodów snobistyczno-materialistycznych i nie wstydzę się tego, ani nie zamierzam tej smutnej prawdy ukrywać. Z czasem przerodziło się to w pasję, a pierwotne cele poszły w zapomnienie – i tego też się nie wstydzę. Nie „dorabiam” sobie korzeni i nie usuwam też tych „spróchniałych” lub lekko nadgnitych. Genealogia jako nauka pomocnicza historii powinna się opierać na prawdzie i tak też ją pojmuję. Natomiast złość mnie bierze, gdy czytuję wypociny ludzi, którzy na siłę pragną się uszlachetnić, a takich, nawet na tym zacnym portalu, jest naprawdę wielu. Potrafią wyszydzić wszystko i wszystkich byleby tylko wykazać siebie, jako tych odzianych w najbielszą biel…

_________________
Pozdrawiam
Piotr Paweł Cypla
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Sroczyński_WłodzimierzOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 21:08
Członek PTG


Dołączył: 09-10-2008
Posty: 31716
Skąd: Warszawa
Status: Offline
"drobne" korekty
a. nie twierdzę że zawsze są kryształowo czyste (w merkantylnych zresztą nie widzę "nieczystości", tyle że nie pomagam, jak ktoś chce np reprywatyzacyjnie to niech w koszta wliczy konsultacje w kancelariach 500zł/h:)

napisałem, że nie zgadzam się, że większość jest z przyczyn snobistycznych lub materialnych, co nie oznacza, że "twierdzę, że wszystkie są 'kryształowo' czyste

b. owczarz to nie gość co ma owce (patrz "Szatan z siódmej klasy", o opracowaniach Waldka Fronczaka wspominam teraz mimochodem:) ..skoro jesteśmy na forum o aspiracjach to korekta się należy

Nie wiem czy na siłę próbują się "uszlachcić dla snobizmu" ot miło by czasem móc skorzystać z "opasłych herbarzy" (szczególnie, gdy opracowane na podstawie już nieistniejących źródeł. Ja bardzie widzę tęsknotę nie za herbem , a za możliwością skorzystania z opracowań..taki sam pęd do przodków "wojskowych z kartoteką (niezależnie w jakiej armii służyli), urzędników etc
Wszystko co już zrobione przyciąga łatwością.
Ale może to i kwestia snobizmu..tak wkurza mnie to także (i osobiście mnie dotknęło ...chyba świadome zafałszowanie, gorzej bo słowo drukowane i ciężej skorygować:), ale przyczyn szukam właśnie w łatwości ścieżki, nie w snobowaniu się na szlachtę (w mniejszym stopniu mieszczan udokumentowanych..też się zdarzają wywody powołujące się na nazwiska bz związku, tyle że głęboko pociągnięte:)

pozdrawiam

_________________
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
cypla_piotrOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 21:20
Sympatyk


Dołączył: 19-11-2007
Posty: 46
Skąd: Warszawa
Status: Offline
i mądrego miło posłuchać - w tym przypadku poczytać. Dziękuję Panie Włodzimierzu za precyzyjne wyjaśnienie i korekty. Z powyższego wynika, że myślimy podobnie, ale wysławiamy to w różnych dialektach. Ale to przecież nie grzech... ważne żeby był dialog.

i drobna korekta do korekty.... nie napisałem, że "owczarz to gość co ma owce",a opracowanie Waldka Fronczaka faktycznie interesujące

_________________
Pozdrawiam
Piotr Paweł Cypla
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wojciechowicz_KrzysztofOffline
Temat postu:   PostWysłany: 07-09-2015 - 22:18
Sympatyk


Dołączył: 09-04-2010
Posty: 400

Status: Offline
Jeśli istnieje teraz tendencja do podciagania się do pochodzenia szlacheckiego, to winę za to ponosi przede wszystkim system peerelowski, który usiłował ideologicznie ‘sproletaryzować’ wszystkie klasy.
Symbolem tego proletariatu stały się masy robotników, dążących świtem na sygnał syreny do fabryk, ubranych w brudne watowane kufajki; lub równie brudnych chłopów, pozbawionych oparcia w ziemi i zmuszonych do szukania pracy w mieście.
Jedni i drudzy szukali dróg wejścia do tzw. inteligencji pracującej, co zresztą kłóciło się z proletariackim charakterem nowego państwa. Jako wychowany w tamtych czasach, pamiętam przepaść, jaka dzieliła tych proletariuszy od ‘inteligencji pracującej’, do której też należały niedobitki ‘szlachty’. Przepaść ta dzieliła nawet nas, uczniów liceum, od uczni szkół zawodowych. Praca fizyczna uważana była za poniżającą. Moi rodzice zawsze potrafili znaleźć wspólny język z chłopami i robotnikami, ale już młode pokolenie, wychowane w duchu ‘proletariackim’, utożsamiało pracę fizyczną z degradacją w szeregi brudnych ‘roboli’, bo innych wtedy nie było.
A przecież nie zawsze tak było. Cały ruch socjalistyczny, z Piłsudskim na czele, wylągł się w szeregach zubożałej szlachty i ona też zasilała warstwę robotników, rzemieślników i chłopów. Nie istniały żadne różnice genetyczne między tymi warstwami. Z tych ‘niższych’ warstw wychodziły całe pokolenia uczonych, polityków, profesjonalistów, nawet kapitalistów. Dopiero system komunistyczny potrafił zohydzić pojęcie proletariatu, równując wszystkich w dół.

Krzysztof
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:     
Skocz do:  
Wszystkie czasy w strefie GMT - 12 Godzin
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 0.872022 sekund(y)