|
|
|
Cukierek albo psikus. |
Dodano: środa, 30 października 2013 - 13:19 Autor: JerzyGrzegorz |
Ciepielów - wieś w województwie mazowieckim leżąca przy trasie Radom – Lipsko. Mój czas zatrzymał się w nim na II Wojnie Światowej. To przeniesienie w czasie zawdzięczam wspomnieniom mojej matki. Gdy odwiedzam Ciepielów raz w roku przed dniem Wszystkich Świętych, rzeczywistość zderza się z obrazem wspomnień snutych przez moją matkę. Traumatyczne wydarzenia II Wojny Światowej wyryły w pamięci mojej matki obrazy starego Ciepielowa, z lat okupacji. Matka dobrze zapamiętała wrzesień 1939 roku.
Miała wtedy dziewięć lat. Jej pamięć utrwaliła szczególnie 9 września. Dzień w którym Niemcy w pobliskim lesie pod Ciepielowem we wrześniu 1939 roku, wymordowali wziętych do niewoli jeńców wojennych. W matki wspomnieniach odżywał obraz smutnej i przepłakanej lekcji w 1942 roku, po tym jak nauczycielka oznajmiła dzieciom, że nie będzie już wśród nich, ich koleżanki spalonej żywcem wraz z całą rodziną, za ukrywanie i pomoc miejscowym Żydom.
Jednak najboleśniejszy dla matki okazał się mroźny, styczniowy dzień 1945 roku, gdy zostali ranni; jej ojciec i brat. Brat przeżył. Ojciec zmarł wkrótce od poniesionych ran i został tu pochowany. Babka z dziećmi wyprowadziła się z Ciepielowa. Pozostał samotny grób, z dala od rodziny.
Ostatnio, raz w roku przed dniem Wszystkich Świętych, odwiedzam grób mojego dziadka.
Jestem samozwańczym wykonawcą nigdzie nie zapisanej woli mojej matki i babki. Po śmierci babki i jej dzieci, nikt z młodszego pokolenia nie kwapi się zajrzeć do Ciepielowa i odwiedzić miejscowy cmentarz. Wszyscy rozsiani są po całej Polsce. W swoich miejscowościach odwiedzają nowe groby - swych najbliższych. Pewnie dlatego doszedłem do wniosku - jeśli nie ja i jeśli nie teraz, to kiedy? Z roku na rok nagrobek jest w coraz gorszym stanie. Czas nieubłagalnie robi swoje. Zakupiony kiedyś za wdowi grosz lastrykowy pomnik, zapadł się troszkę i przechylił się na jeden bok. W przykrywającej go płycie z każdym kolejnym rokiem pojawiało się coraz więcej i coraz szerszych spękań. Dwa lata temu postanowiłem coś z tym zrobić. Skończyło się na dobrych chęciach. Pewnie dlatego, że wymagania moje były niewygórowane. Jak najtaniej i bez zmiany koncepcji starego nagrobka.
W latach w których powstał pomnik panowała inna, dawno zapomniana już moda na tego typu nagrobki. Każda przeróbka czy ingerencja była by widoczna i psułaby koncepcję powojennego stylu pomnika. Wymiana zniszczonej płyty na starą niepopękaną płytę lastrykową pozyskaną z innego grobu, mnie zupełnie by wystarczyła. Stanęło na tym iż zdałem sobie sprawę, że nie jestem wymarzonym klientem dla miejscowych zakładów kamieniarskich. Dla właścicieli zakładów kamieniarskich, nie robota i nie pieniądz. Kamieniarze z mojej miejscowości też nie byli zainteresowani. To nie ich rejony. Co roku podczas powrotów z cmentarza w Ciepielowie, zastanawiałem się w jakim stanie zastanę nagrobek za rok. W domu zawsze zapominałem o remoncie. Ten stan zaczął robić się już cykliczny.
W tym roku wykorzystałem październikową, piękną, słoneczną pogodę i pojechałem do Ciepielowa. Na miejscu okazało się, że spełnił się jeden z moich najgorszych snów. Stało się. Katastrofa. Popękana płyta musiała zapaść się do środka. Później ktoś ułożył ją na prętach zbrojeniowych, powzmacniał a spękania pozacierał zaprawą cementową. Przez myśl przeszły mi siostry i brat. Jednak tą myśl szybko odrzuciłem. Wiedziałbym coś o tym. Upewniłem się dzwoniąc do nich z komórki. To nie oni. Spojrzałem po bokach i w górę. Wokoło spokój i cmentarna cisza. Niebo czyste. Nic nie świadczyło o przyczynie „katastrofy”. Wokół żadnego śladu. Ścięta brzoza daleko poza granicami cmentarza. Chciało mi się beczeć.
Usiadłem na ławce. Pogoda wymarzona. Poranna mgła dawno już opadła pozostawiając na trawie obfitą rosę zwiastującą ładną, słoneczną pogodę. Emocje opadły. Wrócił rozsądek. Jedyną przyczyną runięcia płyty musiał być jej zły stan. To ja do tego stanu dopuściłem. Nie zrobiłem nic. Odpuściłem sobie. Odwlekałem z zakupem nowej płyty. Na dodatek prześcigam się w domysłach i wmawiam sobie, że ktoś teraz zacierał ślady. Paranoja. Stało się. Powinienem być komuś wdzięczny, że zlitował się nad zapadliskiem. Wziął sprawy w swoje ręce i przed Dniem Wszystkich Świętych dokonał doraźnej naprawy.
Na cmentarzu, przy grobach zauważyłem małe grupki ludzi, zajęte sprzątaniem nagrobków. Sporo małych dzieci. Widać tylko ja przyjechałem jak VIP złożyć kwiaty przed pomnikiem, zapalić świeczkę, wsiąść do samochodu i mieć wszystko z głowy. Ciągły pośpiech, a przecież tu powinno być miejsce wyciszenia się i zadumy. Po powrocie czeka mnie inne szaleństwo. Przyjdą wnuki i muszę być przygotowany. Gdy mnie spytają – Cukierek albo psikus? – Wyciągnę, jak Asnyk dla swych wielbicielek, z kieszeni spodni słodki karmelek. Lecz coraz bardziej skłaniam się do odpowiedzi – „Oczywiście psikus! Karmelek po spacerze na cmentarz, a w przyszłym roku jedziecie ze mną do Ciepielowa”. Niech się uczą.
Jerzy Wnukbauma.
Przedruk ze strony genealodzy-kielce.pl
|
|
Autor |
Komentarze
|
Komentarze
Sympatyk
____________
Od: Lip 02, 2006
Posty: 4360
|
Napisano:Paź 30, 2013 - 13:24
|
|
|
|
|
MonikaNJ
Sympatyk
____________
Od: Lut 03, 2013
Posty: 1571
|
Napisano:Paź 30, 2013 - 18:10
|
|
Witam Jerzy, artykuł bardzo nostalgiczny i ładnie napisany(jak zwykle); obawiam się że niedługo założę Twój Fan Club. pozdrawiam monika
|
_________________ pozdrawiam monika
>Wanda>Feliksa>Anna>Józefa>Franciszka>Agnieszka>Helena>Agnieszka
|
|
|
|
Dławichowski
Członek PTG
____________
Od: Wrz 24, 2006
Posty: 1021
skąd:Koszalin
|
Napisano:Paź 30, 2013 - 18:59
|
|
Ja też się zapisuję. Krzycho z Koszalina
|
_________________ O mnie:
http://www.dlawich.pl/
|
|
|
|
labarnerie
Sympatyk
____________
Od: Mar 12, 2013
Posty: 339
skąd:Warszawa/Piaseczno
|
Napisano:Paź 30, 2013 - 19:22
|
|
Pięknie napisane ...melancholijnie ... wnuki proszę jak najszybciej zabrać do Ciepielowa i opowiadać, opowiadać ... choćby i po raz n-ty historie rodzinne ... a nuż coś w młodych główkach pozostanie na zawsze ...
|
_________________ Szukam aktu małżeństwa Mikołaja Tokarka syna Marcina i Katarzyny z Jadwigą Stelmach, lata ok. 1814 - 1826 (dzisiejsze woj. łódzkie lub wielkopolskie - najprawdopodobniej).
Serdecznie pozdrawiam
Kasia
http://kasiaurbanskaparanoje.blogspot.com
|
|
|
|
Kliknij aby przejść do komentarzy na forum
|
|
|
|