Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
niedziela, 23 marca 2025

longpixel


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
wolenski_pipisOffline
Temat postu: Drobna szlachta – kilka cytatów V.  PostWysłany: 27-02-2021 - 13:56
Sympatyk


Dołączył: 05-04-2011
Posty: 343

Status: Offline
Fenomen drobnej szlachty w Galicji polegał nie tylko na tym, że zamieszkiwała ona na zwartych obszarach osadniczych, przypominających skupiska drobnoszlacheckie na Mazowszu. Ważne jest również to, że w wielu rejonach istniały bardzo duże zaścianki szlachty wolnej oraz równie duże zaścianki szlachty czynszowej.

W tym miejscu należy jeszcze dodać, że o specyfice drobnej szlachty galicyjskiej świadczyło także to, że zaścianki były rozlokowane w różnych typach własności. Na przykład gniazda szlachty wolnej w rejonie podkarpackim znajdowały się głównie na obszarze dóbr kameralnych (dawnych królewszczyzn). Mieszkająca w nich szlachta posiadała dziedziczne gospodarstwa, ale najczęściej miały one o wiele mniejszą powierzchnię od znajdujących się w tej samej wsi gospodarstw chłopskich. W rejonie podolskim zaścianki znajdowały się najczęściej w dużych kompleksach majątkowych należących do galicyjskich ziemian. Osadzona w nich szlachta czynszowa w zamian za czynsz uprawiała gospodarstwa równe chłopskim zagrodom. Były też wsie, w których obok folwarku znajdowały się pomniejsze cząstki szlacheckie.

Jak wynika z materiałów źródłowych, ziemiaństwo zajmowało nieprzychylne stanowisko wobec swych biedniejszych współbraci. Przede wszystkim właściciele ziemscy starali się manifestować swoją wyższość wobec drobnej szlachty. Dla bogatej szlachty biedny, nieposiadający ziemi „szaraczek” – jeśli nie mógł się stać poplecznikiem głosującym na sejmiku zgodnie z wolą swego opiekuna – już nie mógł być kompanem. Zaborca austriacki zniósł bowiem sejmiki, a czasy równości szlacheckiej dawno minęły. Mówimy tu o dostrzegalnym w warunkach porozbiorowych dystansie – lub w najlepszym razie obojętności – w relacjach sąsiedzkich i towarzyskich. Trudno jednak było zachować taką postawę w sytuacji, gdy zagrody drobnoszlacheckie sąsiadowały z ziemiańskimi folwarkami. Wtedy najczęściej dochodziło do konfliktów. Miały one różne podłoże, ale zwykle chodziło o powiększenie majątku. Zamożny szlachcic, który niejednokrotnie wywodził się z tego samego lub sąsiedniego zaścianka, starał się powiększyć swój majątek kosztem niezamożnych współbraci. Mechanizm działania w takich wypadkach był podobny: biedniejszy szlachcic, nie mogąc utrzymać rodziny lub sprostać obciążeniom podatkowym, pożyczał od bogatszego sąsiada pieniądze pod zastaw małych kawałków ziemi lub sprzedawał przysłowiowe „fortuny”. W takiej sytuacji ów „szaraczek” działał świadomie i godził się na uszczuplenie rodowego majątku. Zdarzały się jednak przypadki – i to wcale nieodosobnione – że inicjatywa leżała po stronie zamożniejszego sąsiada, który wszelkimi dostępnymi metodami, w tym również przemocą, dążył do powiększenia swojej posiadłości. W takich wypadkach dochodziło do bardzo drastycznych i długotrwałych konfliktów. Szlachta zagrodowa, czując się zagrożona w swoim posiadaniu, broniła się przed tą agresją wszelkimi dostępnymi środkami. Na porządku dziennym były wtedy wzajemne oskarżenia o szkody wyrządzane na polach, o zaoranie „dwóch skib” czy wypasanie bydła na polach. Bogatszy szlachcic często posuwał się natomiast do przemocy, organizując między innymi zbrojne zajazdy. Jako przykład tego typu konfliktów można przywołać długotrwały spór między rodzinami Baczyńskich i Sozańskich. Baczyńscy, pieczętujący się herbem Sas, mieszkali w leżącej na lewym brzegu Dniestru wsi Baczyna w cyrkule samborskim. Na przeciwległym brzegu Dniestru leżała wieś Sozań, w której oprócz gospodarstw szlachty wolnej sporą cząstkę posiadała rodzina Sozańskich. Konflikt między Baczyńskimi a rodziną Sozańskich rozpoczął się w latach 90. XVIII wieku. Jak wynika z materiałów źródłowych, uboga szlachta baczyńska nie była w stanie opłacać podatków, nie mówiąc już o utrzymaniu rodzin. Fakt ten starał się wykorzystać Michał Sozański, właściciel części Sozani, który wykupił kilka mniejszych działek w Baczynie, a następnie zaczął przejmować niektóre grunty należące do całej gminy szlacheckiej. Zgromadziwszy w swych rękach największą cząstkę w Baczynie, uzyskał prawa dominialne, zbudował we wsi pierwszą karczmę, przejmując tym sposobem prawo propinacji, zabronił miejscowej szlachcie połowu ryb w Dniestrze, a także zajął niektóre działki należące do szlachty. Działania te wywołały sprzeciw mieszkańców zaścianka i doszło do wieloletniego sporu. Pierwsze czynności prawne podjęto w 1796 roku. Rok później urząd cyrkularny w Samborze przeprowadził wizję lokalną szkód, jakie w lesie należącym do M. Sozańskiego miał wyrządzić jeden z mieszkańców Baczyny – Tomasz Kotłowicz Baczyński. W 1798 roku cała gmina szlachecka w Baczynie oskarżyła z kolei Sozańskiego, zarzucając mu między innymi, że bezprawnie zabronił połowu ryb w Dniestrze, zajął niektóre grunty oraz zniszczył uprawy i sprzęty gospodarskie. Później obie strony konfliktu wzajemne oskarżały się o zajęcie ziemi, niszczenie upraw i zbrojne najścia. Jeśli władze administracyjne wydały jakąś decyzję, strona, która nie zgadzała się z orzeczeniem, pisała odwołania. Doszło nawet do tego, że w 1806 roku sprawa trafiła do Kancelarii Nadwornej i cesarza Franciszka I. Nie przyniosło to jednak rozstrzygnięcia. W 1815 roku konflikt wszedł w nową fazę – tym razem Tomasz i Marianna Kotłowiczowie Baczyńscy, a później Aleksander Kotłowicz Baczyński pozwali przed lwowskie Forum Nobilium Adama Sozańskiego, syna i spadkobiercę wspomnianego wyżej Michała, domagając się zwrotu czwartej części roli o nazwie Kropiwniszczyzna. W 1817 roku sąd wydał wyrok, nakazując Adamowi Sozańskiemu zwrot spornego gruntu oraz wypłacenie odszkodowania za bezprawne używanie. Od tego wyroku Sozański jednak się odwołał. Skutek był taki, że w 1818 roku Trybunał Apelacyjny we Lwowie uchylił wyrok Forum Nobilium. Dalszy bieg sprawy nie jest znany, ale wiadomo, że w 1840 roku ponownie wróciła ona do Forum Nobilium. Wówczas to przesłuchano kilku świadków mających potwierdzić prawa Baczyńskich do części Kropiwniszczyzny. Przy tej okazji ujawnione zostały zdarzenia sprzed blisko 50 lat, które rzuciły nowe światło na sprawę. Jeden ze świadków, 75-letni Jan Leszkowicz Tereszko Baczyński, zeznał, co następuje: Będzie temu lat 50, gdy śp. Michał Sozański wpadłszy z ludźmi w dość dużej ilości i z furami ze wsi Czepel na pola do Tomasza i Marianny Kotłowiczów Baczyńskich należne i przez nich używane – i zboże tamże w półkopkach znajdujące się zabierać i do Sozani zawieźć kazał. Byłem naocznym tego świadkiem, jak ludzie P. Michała Sozańskiego w czasie tego napadu zboże różnego gatunku Kotłowiczów Baczyńskich własne, jako i ogrodowiznę, pozabierali, a płoty, któremi osiadek Tomasza Kotłowicza Baczyńskiego był ogrodzony, porozrywali, a na którym to osiadku teraz folwark P. Adama Sozańskiego znajduje się. Widziałem na własne oczy, jak przy tym napadzie Tomasz i Marianna Kotłowicze Baczyńscy wzbraniali się zabierać im zboża ich własnego z pól, przez nich używanych i posiadanych, różnego gatunku, ale będąc bitemi, przemocy ulec musieli. Widziałem, i to na własne oczy, jak tegoż samego roku, ale nieco później, zabierali ludzie Pana Michała Sozańskiego kapustę z pola w miejscu pod Wisznikami zwanym – małżonków Kotłowiczów własną, a gdy Marianna Kotłowiczowa Baczyńska zabieraniu temu opierała się, dworzanin P. Michała Sozańskiego, niejaki Mehalicki, bijąc ją – korale na szyi jej rozerwał. Ostatecznie w 1841 roku sąd uznał wiarygodność świadków oraz autentyczność przedłożonych dokumentów i nakazał A. Sozańskiemu zwrócenie bezprawnie zajętego gruntu. Od powyższej decyzji Sozański odwołał się ponownie, lecz Trybunał Apelacyjny utrzymał wyrok pierwszej instancji. Okazuje się jednak, że konflikt między Baczyńskimi i Sozańskimi wcale się nie zakończył, a nawet przeciągnął się na trzecie pokolenie. Świadczy o tym zapis, jaki znalazł się w kontrakcie kupna-sprzedaży części wsi Baczyna, zawartym w 1865 roku pomiędzy Antonim Sozańskim, synem Adama i wnukiem Michała Sozańskiego, a Maciejem Štreciem: Dworskie pola wsi Sozani, położone nad Dniestrem, są przez tę rzekę łupane i szutrem zasypywane, przez co uformowała się przestrzeń, czyli Ryń, leżąca między austerią, zwaną Wychadowowka, a Górą Baczyńską. O część tej Ryni jest spór prowizjonalny między szlachtą Baczyńską a Antonim Sozańskim. Kupujący Maciej Štreć obowiązuje się żadnego udziału w tym sporze nie brać i uznaje całą Ryń (za) własność W. Antoniego Sozańskiego. Konflikty zdarzały się nie tylko między szlachtą wolną a ziemiaństwem, lecz także między posesorami majątków a szlachtą czynszową. W tym wypadku spory były jeszcze ostrzejsze. Wynikało to z faktu, że zwierzchność gruntowa z reguły ledwo tolerowała szlachtę czynszową. Mało tego, uważała ją za ludność bezpodstawnie uprzywilejowaną, przy tym bardzo zuchwałą, sprawiającą wiele kłopotów i przynoszącą dziedzicowi same straty. Doskonałym przykładem jest tu konflikt między szlachtą czynszową mieszkającą w Obertynie a dziedzicem tego miasteczka hrabią Janem Skarbkiem. W 1785 roku pełnomocnik dziedzica Jan Żórawski skierował do urzędu cyrkularnego w Stanisławowie notę o następującej treści: Każdemu z dziedziców w dobrach swoich podług własnego pomysłu intratę powiększyć jest wolno, arendowany zaś, czyli wyraźniej mówiąc, czynszowy szlachcic, tego podatku ledwie część trzecią daje, ile chłop z podobnego gruntu kalkulując czyni. Do tego rzeczeni szlachta ustawicznie z chłopami o spasanie sianożęci i zboża kłócą się i w tej mierze jurysdykcji dworskiej uprzykrzają się, dla załatwienia których kłótni umyślnie państwo oficjalistę kilkaset złotych kosztującego trzymać musi. Taż jednak szlachta przez wygórowanie swojej zuchwałości powodować się jurysdykcji nie chce, tylko domaga się, żeby ich jako szlachtę do trybunału pozywać. Są tudzież najwyższe rozporządzenia, by od robienia 12 dni szarwarków nikt wolnym nie był, i te szarwarki do reparacji dróg publicznych, sadzenia drzew przy traktach, do młynów, mostów, grobel etc., obracane być powinny; a i tych tutejsza szlachta odbywać wzbrania się, więc dominium u prześwietnej doprasza się komisji szlachtę ową nieposłuszną do odrabiania 12 dni szarwarków (...) ponaglić rozkazem i nakazać, żeby zawsze bez żadnej sprzeczki (...) wychodzili i odrobili.

W 1785 roku pełnomocnik dziedzica Jan Żórawski skierował do urzędu cyrkularnego w Stanisławowie notę o następującej treści: Każdemu z dziedziców w dobrach swoich podług własnego pomysłu intratę powiększyć jest wolno, arendowany zaś, czyli wyraźniej mówiąc, czynszowy szlachcic, tego podatku ledwie część trzecią daje, ile chłop z podobnego gruntu kalkulując czyni. Do tego rzeczeni szlachta ustawicznie z chłopami o spasanie sianożęci i zboża kłócą się i w tej mierze jurysdykcji dworskiej uprzykrzają się, dla załatwienia których kłótni umyślnie państwo oficjalistę kilkaset złotych kosztującego trzymać musi. Taż jednak szlachta przez wygórowanie swojej zuchwałości powodować się jurysdykcji nie chce, tylko domaga się, żeby ich jako szlachtę do trybunału pozywać. Są tudzież najwyższe rozporządzenia, by od robienia 12 dni szarwarków nikt wolnym nie był, i te szarwarki do reparacji dróg publicznych, sadzenia drzew przy traktach, do młynów, mostów, grobel etc., obracane być powinny; a i tych tutejsza szlachta odbywać wzbrania się, więc dominium u prześwietnej doprasza się komisji szlachtę ową nieposłuszną do odrabiania 12 dni szarwarków (...) ponaglić rozkazem i nakazać, żeby zawsze bez żadnej sprzeczki (...) wychodzili i odrobili.

Wydźwięk cytowanego dokumentu jest jednoznaczny: dominium chciało traktować szlachtę czynszową na równi z chłopami, dlatego nie uznawało jej szlacheckich praw. Z przytoczonych wyżej przykładów jasno wynika, że zarówno władze administracyjne, jak i ziemianie mieli nad wyraz niechętny stosunek do drobnej szlachty. Mało tego, można zauważyć, że biedoty szlacheckiej nie uznawano już za pełnoprawnych członków stanu. Pod koniec XVIII i w pierwszej połowie XIX wieku szlachtę nieposiadającą poddanych i własnoręcznie uprawiającą ziemię (obojętnie: dziedziczną czy dzierżawioną) chętniej umieszczano wśród poddanych zobowiązanych do pańszczyzny niż wśród uprzywilejowanego stanu szlacheckiego. Zmiana nastawienia ziemiaństwa i administracji bez wątpienia świadczy o tym, że pozycja
społeczna drobnej szlachty uległa zmianie. Pozbawiona części praw szlacheckich, porównywana do chłopów i nietolerowana przez sporą część ziemiaństwa drobna szlachta zachowała jednak wiele cech świadczących
o przynależności do stanu uprzywilejowanego. Przede wszystkim niektórzy
członkowie tej społeczności mieli udokumentowane szlachectwo. Zauważył to nawet namiestnik Galicji hrabia Agenor Gołuchowski, który w 1857 roku przekazał mieszkańcom zaścianka we wspomnianym wyżej Berezowie egzemplarz świeżo wydanego Pocztu szlachty galicyjskiej i bukowińskiej. Ekspediujący przesyłkę sekretarz Wydziału Stanów January Skarżyński w liście napisanym w imieniu Gołuchowskiego podnosił zasługi przodków szlachty berezowskiej: Ich dziadowie nabytego zasługami odległych przodków szlachectwa godnymi się okazywali niezłomną wiernością dla prawowitych monarchów, tudzież stałą gotowością do ponoszenia ciężarów i pełnienia posług publicznych, poczytując to sobie za obowiązek należeć do pierwszych, gdzie tylko chodziło o przyczynienie się do dobra pospolitego; mieli bowiem to na własnym doświadczeniu oparte przekonanie, że od ogólnego dobra nieodłączne jest dobro osobiste i pomyślność ich zagród szlacheckich.

Niebagatelne znaczenie w kultywowaniu tradycji szlacheckich miał sam herb. Stare dokumenty, nadania królewskie, certyfikaty szlachectwa przechowywano jak największą świętość. Szlachcic zagrodowy mógł mieszkać w kurnej chacie z klepiskiem zamiast podłogi, cierpieć wszelkie niewygody, ale dumny był z tego, że posiadał klejnot, który choć nie błyszczał, to zawsze przypominał o dawnej świetności. Bogusław Longschamps de Berier, opisujący w swoich wspomnieniach zaścianek we wsi Żupań, odnotował: „W Żupaniu siedzieli sami Turzańscy. Chłopy wielkie jak jodły i buki, o rękach jak maczugi, pozornie powolni i ociężali. Razem z przywilejami, schowanymi jak największy skarb na dnie skrzyni, przechowywali polską wiarę i mowę, i miłość ojczyzny”. Podobne odczucia miał Antoni Schneider, który w swoich notatkach na temat zaścianka w Baczynie zaznaczył: „Nieraz człowiek prosty do herbu przyjęty, nawet nazwiska klejnotu swego nazwać nie umiał, ale mimo to pysznił się z niego, wiedząc o tem, że będąc ozdobiony herbem, został synem koronnym”. W świadomości szlachty zagrodowej i czynszowej herb odgrywał rolę jednego z najważniejszych elementów pozwalających odróżnić się od chłopów. Biedni szaraczkowie gospodarujący na kilkumorgowych zagonach, własnych lub dzierżawionych, nie mieli bowiem innego sposobu na zamanifestowanie swej przynależności do stanu szlacheckiego. Przechowywanie dokumentów poświadczających herb, a nawet samo wspomnienie o nim, przypięcie do pasa choćby nawet kija przypominało chłopskiemu otoczeniu, że ma do czynienia ze szlachtą. Już w XX wieku fakt ten bardzo wyraźnie podkreślał Ferdynand Ossendowski, który pisał, że chociaż już pod koniec XVIII wieku „ten i ów z Ilnickich, Matkowskich, czy Wysoczańskich – pracując przy pługu, kroczył po bruździe bosy i o szlacheckim jego prawie, krwi i honorze świadczył kord – na pasie rzemiennym wiszący.

Okazuje się jednak, że i w wypadku szlachty niewylegitymowanej, której wcale nie było tak mało, stosowano różne zwroty i określenia podkreślające jej przynależność do warstwy uprzywilejowanej. Na przykład w inwentarzach gruntowych szlachtę czynszową wyróżniano następująco: „panowie szlachta, którzy temi czasy już czynsz gotowemi pieniędzmi płacą” lub „panowie szlachta chałupnicy”. Ten ostatni zwrot zasługuje na szczególną uwagę. Mamy tu bowiem do czynienia z niezwykłym połączeniem dwóch, przeciwstawnych przecież światów: szlacheckiego – „panowie szlachta” i chłopskiego – „chałupnicy”. Podkreślanie na każdym kroku przynależności do stanu szlacheckiego, tak częste w życiu zdeklasowanej szlachty, stanowiło także formę obrony przed wtopieniem się w ludność chłopską. Przecież zubożała szlachta wolna, do której należały „fortuny” o powierzchni mniejszej niż jedna morga, lub szlachta czynszowa, uprawiająca ziemię odpowiadającą wielkością gospodarstwom kmiecym, zagrodniczym czy chałupniczym, w sensie materialnym niczym nie różniła się od chłopów. Mało tego, była od nich uboższa. Zrównanie w prawach z chłopami, co dokonało się w drugiej połowie XVIII i pierwszej połowie XIX wieku, oznaczało faktyczną deklasację. Środowiska najbardziej zagrożone wypchnięciem poza granice stanu podjęły więc walkę w obronie dotychczasowej pozycji. Polegała ona na zdecydowanym odcięciu się od ludności chłopskiej. Przejawiało się to głównie kultywowaniem przeszłości, ciągłym odwoływaniem się do szlacheckiego rodowodu, odrębnym ubiorem i sposobem bycia. Absolutnie niedopuszczalne było również zawieranie związków małżeńskich z chłopkami. Postawy takie dało się zauważyć już w drugiej połowie XIX wieku. Autor notki zamieszczonej w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich tak charakteryzował szlachtę mieszkającą w Komarnikach w Samborszczyźnie: Szlachcic mówi do chłopa, choć starszego wiekiem i majętniejszego „ty”, a chłop choć zamożny, mówi do szlachcica „wy”. Chłopi wołają swe dzieci niezmiennymi imionami chrzestnymi, np. Iwan, Wasyl, Ałeksandr, Teodor (albo Fedor) itd.; szlachta, przeciwnie, chcąc się odróżnić od chłopów, zmienia te imiona na Jasio, Wasio, Fedio, Łesio itd. Chłop jest skłonniejszy do pijaństwa aniżeli szlachcic, chłopianki mniej dbają o cześć niż szlachcianki. Za to znowu chłopi pracowitsi, solidniejsi i zgodniejsi. Zdarza się niekiedy, że w jednej chacie mieszkają dwie, trzy, albo i cztery rodziny, i nie toczą z sobą sporów; u szlachty zaś żonaty syn nie może mieszkać wraz z ojcem i przez rok jeden. Chłop jest niedowierzający, podejrzliwy, ale otwarty; szlachcic słodki w oczy, ale przy tem podstępny, samolubny, chciwy honorów, do procesów bardzo pochopny. Antagonizm między szlachtą a chłopami znaczny; najwybitniej okazuje się on wówczas, gdy chłopianka idzie za szlachcica, lub szlachcianka za chłopa, co się jednak rzadko kiedy zdarza.

[Krzysztof Ślusarek - Drobna szlachta w Galicji – problem tożsamości społecznej, w Zeszyty naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego
Prace Historyczne 144, z. 2 (2017), str. 387, 389-394, 396, 397].

Pozdrawiam Marek Woliński
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Brozek_OskarOffline
Temat postu: Drobna szlachta – kilka cytatów V.  PostWysłany: 27-02-2021 - 17:31
Zasłużony
Członek PTG


Dołączył: 28-04-2011
Posty: 562
Skąd: Wrocław\Jędrzejów
Status: Offline
Jak każdy Pana post, i ten przeczytałem z wielką uwagą. Przytoczył Pan historyka z mojego Jędrzejowa, którego publikacje przeglądałem, ale tej, jakże ciekawej, nie znałem. Dziękujemy i prosimy o jak więcej. Smile

Pozdrawiam serdecznie
Oskar Brożek

_________________
Szukam Domaszewicz, Łosowski, Leszczyłowski, Łomanowski, Betlewicz, Pawłowski i Nowicki z terenów dawnego województwa Nowogródzkiego, konkretniej okolic Lachowicz, Zubielewicz, Baranowicz, Nieświeża, Klecka, Krzywoszyna, Niedźwiedzicy, Słucka
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
wolenski_pipisOffline
Temat postu: Drobna szlachta – kilka cytatów V.  PostWysłany: 28-02-2021 - 11:54
Sympatyk


Dołączył: 05-04-2011
Posty: 343

Status: Offline
Materiału na ten temat mam jeszcze sporo, i w miarę wolnego czasu powstaną kolejne „odcinki”. Temat ubożenia szlachty jest tak stary jak ta warstwa społeczna, a przykładów posiadam wiele i wciąż odkrywam nowe. Dziękuję za ciepłe słowa skierowane pod moim adresem.

Pozdrawiam Marek Woliński
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:     
Skocz do:  
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2025 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt: Zarzad PTG :: Administrator
Strona wygenerowana w czasie 0.280826 sekund(y)