|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 09:08
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Zagrodnik (łac. hortulanus) – to chłop posiadający dom i gospodarstwo o obszarze nie większym niż 1/4 łana. Z racji posiadania skromnego kawałka ziemi, w odróżnieniu od kmieci, zagrodnicy nie byli w stanie wyżywić całej rodziny, z tej racji stawali się podstawową siłą najemną na wsi. Tak wygląda sprawa z definicji (Wikipedia), a jak było w rzeczywistości?! Czy wszyscy zagrodnicy byli chłopami odwiecznymi?
Pan Marek Woliński w I tomie swojego herbarza łukowskiego m.in. pisze - "W prezentowanym opracowaniu umieściłem też szlachtę zubożałą, zepchniętą do warstwy chłopskiej, która wszak szlachectwa nie utraciła, a jedynym jej "grzechem" było ubóstwo. Zwykle takie gałązki rodziny pomijane były w dotychczas wydanych herbarzach, a przecież żadna rodzina, nie tylko w ziemi łukowskiej, nie była wolna od tego problemu. Takie osoby przed nazwiskiem oznaczam przymiotnikiem "zubożały". Pojawiają się też osoby, które raz pisane są jako szlachcic, a innym razem jako chłop czy też honestus. Ukazujące się obecnie poradniki genealogiczne utrzymują, że przymiotnikiem honestus obdarzono rolnika z małego miasteczka lub rzemieślnika wiejskiego".
Co do ogrodnika był to zawód, najczęściej wykonywany przy dworze lub pałacu, a sam ogrodnik był zaliczany do służby dworskiej, tak jak garderobiana, lokaj, klucznik, itd. Osobiście spotkałem się z kilkoma przypadkami, gdzie osoby pochodzenia szlacheckiego pracowały przy dworach jako ogrodnicy (chociażby wątek na Forum o Odrowąż Pieniążkach). Jednak rzesza sług dworskich należała do szlachty tzw. "chodaczkowej", ponieważ nic już nie posiadała i chodziła po miejscowościach w poszukiwaniu chleba.
Moja krewna - Alojza Petronela Katarzyna Kostecka (*29.11.1830 Grabowie, powiat sieradzki), córka Antoniego Napoleona, posesora wsi Grabowie, będąc na służbie dworskiej w folwarku Dwórzec, parafia Okrzeja w guberni lubelskiej, 17.01.1858 r. w Okrzei poślubiła Andrzeja Plutę (*27.11.1837 Grabów Szlachecki, parafia Okrzeja), syna Grzegorza (*ok. 1802 Grabów Szlachecki), gospodarza i Marianny z domu Komor. Andrzej Pluta był wnukiem Wawrzyńca (*ok.1774 Grabów Szlachecki - zm. 26.11.1827 Grabów Szlachecki) i Katarzyny z domu Sowa; prawnukiem Jakuba (*15.07.1748 Grabów Szlachecki - zm. 16.11.1824 Grabów Szlachecki) i Marianny z domu Opcik, praprawnukiem Walentego i Barbary. Andrzej Pluta był ogrodniczkiem przy dworze w Dwórcu. Po ślubie małżonkowie Pluta wyjechali na Mazowsze, gdzie Andrzej Pluta dostał posadę ogrodnika u Jana Ordęgi herbu Łodzia w zespole pałacowym w miejscowości Wielgolas. Tu 10.04.1862 r. urodził się im syn Stanisław Michał Pluta (chrzest par. Latowicz, akt nr 103/1862), który zmarł 21.06.1862 r. (par. Latowicz, akt nr 91/1862). Podejrzewam, że chodzi tu o Plutów herbu Kuczaba, którzy pochodzili ze wsi Pluty w ziemi wiskiej na Mazowszu. Przed 1470 rokiem jeden z nich przeniósł się do ziemi drohickiej i kupił ziemię we wsi Koryciany, na której założył miejscowość o nazwie Paprotna Pluty. W XVII i XVIII wieku wielu z rodu Plutów opuściło stare gniazdo Pluty na Podlasiu. |
Ostatnio zmieniony przez Robert_Kostecki dnia 29-12-2017 - 13:30, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
jart |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 09:29
|
|
Dołączył: 03-06-2011
Posty: 1082
Status: Offline
|
|
mfisiak napisał:
A czy posiada ktoś wiedzę odnośnie związku z kategorią Ogrodnik/Zagrodnik a wywodzeniem się właśnie ze szlachty zagrodowej ?
Mnie się wydaje że zestawianie tych pojęć może być bezcelowe. Oczywiście, można było zostać zagrodnikiem posiadając przodków w warstwie która dziś określamy jako "szlachta zagrodowa", ale te kwestie w ogólności, wg. mnie zupełnie nie są powiązane (tym bardziej że nie przedstawiłeś kontekstu w oparciu o który pytasz).
Nie trzeba wywodzić się z Zakopanego żeby zakopywać.
A poważniej. nie jest niemożliwe, żeby kiedyś żył sobie gdzieś jakiś ubogi szlachcic, którego niewielki skrawek ziemi przez kilka pokoleń (powiedzmy 3) rozdrobnił się na powiedzmy kilkadziesiąt malutkich części, choćby drogą podziałów przy dziedziczeniu (a mamy jeszcze sprzedaż, zastawy itd.). Na takich skrawkach mieszkali potomkowie owego szlachcica żyjący z pracy rąk własnych, ale może nawet częściej najemnej bo ziemi własnej nie starczało aby wyżywić rodzinę. Być może część schłopiała samoistnie, części "mógł pomóc" zaborca. W końcu doszli do punktu w którym zaczęto ich określać ogrodnikami i tak już zostało.
Owszem, moim zdaniem taki związek jak w powyższym przypadku niemożliwy nie jest, ale trochę dużo w nim określeń :gdzieś, kiedyś, być może itp.
Polecam analizę nazewnictwa "stanów i warstw" społecznych w czasach minionych, jakkolwiek w wielu przypadkach nie wszystkie kwestie są do końca wyjaśnione, to można wyrobić sobie jako tako merytoryczny pogląd na sprawę. |
_________________ pozdrawiam
Artur
Poszukuję rodzin: Jastrzębski, Olbryś, Pskiet – par. Jasienica; Sitko/Sitek lub Młynarczyk, Pych – par. Długosiodło; Łaszcz, Świercz, Szczęsny, Ciach, Kapel – par. Wyszków; te nazwiska także w par. Jelonki
|
|
|
|
|
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 10:03
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Z tego wątku i innych zamieszczonych w historii Forum wynika, że pewne pojęcia przed wiekami jednoznacznie określające i umocowujące człowieka w danym stanie społecznym - w XVII, a na pewno XVIII wieku straciły swoje jednoznaczne pojęcie. |
|
|
|
|
|
marcin_kowal |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 10:31
|
|
Dołączył: 04-11-2017
Posty: 1480
Skąd: Tarnobrzeg
Status: Offline
|
|
To nie tak. Albo umawiamy się ze coś jest stałe albo przyjmujemy że może się zmieniać. Np kwestia deklasacji w zaborze rosyjskim w XIXw. Jeśli szlachectwo jest dane na zawsze, to żadne przepisy tego zmienić nie mogą.
Ale pozostaje kwestia wtedy przywilejów. Te w różnych epokach były rózne, zmienialy się w zależności od warunków społecznych, władcy itd. |
_________________ Marcin
______
https://genealogie-kresowe.pl
Digitalizacja - Księgi Metrykalne i Genealogie Szlacheckie
Zbiórka funduszy https://zrzutka.pl/8s38zh
|
|
|
|
|
mfisiak |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 10:40
|
|
Dołączył: 24-06-2016
Posty: 40
Status: Offline
|
|
jart napisał:
mfisiak napisał:
A czy posiada ktoś wiedzę odnośnie związku z kategorią Ogrodnik/Zagrodnik a wywodzeniem się właśnie ze szlachty zagrodowej ?
Mnie się wydaje że zestawianie tych pojęć może być bezcelowe. Oczywiście, można było zostać zagrodnikiem posiadając przodków w warstwie która dziś określamy jako "szlachta zagrodowa", ale te kwestie w ogólności, wg. mnie zupełnie nie są powiązane (tym bardziej że nie przedstawiłeś kontekstu w oparciu o który pytasz).
Nie trzeba wywodzić się z Zakopanego żeby zakopywać.
A poważniej. nie jest niemożliwe, żeby kiedyś żył sobie gdzieś jakiś ubogi szlachcic, którego niewielki skrawek ziemi przez kilka pokoleń (powiedzmy 3) rozdrobnił się na powiedzmy kilkadziesiąt malutkich części, choćby drogą podziałów przy dziedziczeniu (a mamy jeszcze sprzedaż, zastawy itd.). Na takich skrawkach mieszkali potomkowie owego szlachcica żyjący z pracy rąk własnych, ale może nawet częściej najemnej bo ziemi własnej nie starczało aby wyżywić rodzinę. Być może część schłopiała samoistnie, części "mógł pomóc" zaborca. W końcu doszli do punktu w którym zaczęto ich określać ogrodnikami i tak już zostało.
Owszem, moim zdaniem taki związek jak w powyższym przypadku niemożliwy nie jest, ale trochę dużo w nim określeń :gdzieś, kiedyś, być może itp.
Polecam analizę nazewnictwa "stanów i warstw" społecznych w czasach minionych, jakkolwiek w wielu przypadkach nie wszystkie kwestie są do końca wyjaśnione, to można wyrobić sobie jako tako merytoryczny pogląd na sprawę.
W moim drzewie genealogicznym występują 3 rodziny Ogrodników- 1 połowa XIX wieku, głównie ziemia sieradzka. Każda z tych rodzin posiadała nazwisko, które było również używane przez lokalną szlachtę. Prawdopodobnie to przypadek ale stąd pojawiło się moje pytanie. W przypadku rodziny Strzeleckich z Małynia równolegle szlachta z nazwiskiem Strzeleccy występowała we wsi obok- Magnusy. (z. sieradzka). Niestety w drzewie zatrzymałem się na osobie Marcina Strzeleckiego urodzonego pod koniec XVIII w. , który był Borowym, jego syn Szczepan Strzelecki występuje natomiast w aktach jako Ogrodnik [notabene w akcie zgonu (Dom Badań Piotrków Tryb.- kilka tygodni przed wybuchem powstania styczniowego) występuje jako Szczepan Strzelecki vel. Fryderyk Zieliński]
Pozdrawiam, |
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 12:44
|
|
Dołączył: 09-10-2008
Posty: 33792
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
Robert_Kostecki napisał:
Z tego wątku i innych zamieszczonych w historii Forum wynika, że pewne pojęcia przed wiekami jednoznacznie określające i umocowujące człowieka w danym stanie społecznym - w XVII, a na pewno XVIII wieku straciły swoje jednoznaczne pojęcie.
na razie "raczej wiemy", że nie posiadały cechy jednoznaczności
a czy ją straciły?
to trzeba mieć coś więcej niż przekonanie, że wcześniejszy okres był jednoznaczny;) |
_________________ Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
|
|
|
|
|
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 13:20
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Panie Włodzimierzu,
jako obserwator i logik zapewne Pan zauważył, że duża grupa genealogów amatorów na pewnym etapie swoich poszukiwań trafia na mur nie do przebicia. Myślę tu o tych badaczach, którzy wyzyskali już wszystkie dostępne źródła i nie są w stanie posunąć się dalej w ustaleniu historii swojej rodziny. A propos szlachty, to pomijając zakusy snobistyczne, poszukiwacze ci mogą mieć jednak jakieś przesłanki ku temu, żeby domniemywać, iż ich przodkowie byli szlachtą. Cóż im wobec tego pozostaje, oprócz hipotetycznych dociekań. O teorii w rozumieniu niezbitego dowodu nie mówimy, ale pozostaje jeszcze teza oparta na hipotezie, bo przecież trzeba jakoś pięknie rozpocząć sagę rodzinną.
Czy osiemdziesięcioletni dziad kościelny, który np. w 1768 roku przywędrował z odległych stron pod mury danej świątyni i prawił o szlachectwie swojego pradziada, mógł być brany poważnie?! |
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 13:28
|
|
Dołączył: 09-10-2008
Posty: 33792
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
Chodziło mi raczej o to, że z uwagi na omawiany przedmiot musieliśmy rozwinąć, a może nawet zanegować temat. Nie udało się ograniczyć do "tuż przed zaborami" lub "drugiej połowy XVIII wieku" (z pierwszego, otwierającego wątek posta)
Nie da rady bez odwołania do "wcześniej", sam - jak sądzę, na skutek rozwinięcia się dyskusji i argumentów - piszesz już i XVII a na pewno [całym] XVIII , czyli przesuwamy o 50-150 lat zagadnienie
Nie "źródła problemu" a clou
i być może nawet te 50-150 lat to mało
o tym piszę:) |
_________________ Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
|
|
|
|
|
Tomasz_Lenczewski |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-12-2017 - 15:39
|
|
Dołączył: 26-09-2010
Posty: 2024
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
Myślę, że na przestrzeni wieków istniała spora liczba osób (poza drobną szlachtą żyjącą w okolicach szlacheckich i naturalnie ulegającą deklasacji), którzy wzbogaciwszy się w różny sposób była za szlachtę uważana przez kilka pokoleń. Niektórzy zdołali to utrzymać i przeszli przez ucho legitymacji, inni polegli wcześniej z powodów pauperyzacji i ulegli deklasacji przed XIX w. Przyczyn stanu takiego należy szukać w naszym charakterze narodowym (żaden naród poza Hiszpanam [innego rodzaju]i nie posiada "Liber chamorum"), jak i w niechęci anachronicznej szlachty polskiej do zaprowadzenia przed 1795 metryk szlacheckich, co sprzyjało podszywaniu się pod szlachtę. Pamiętajmy, że przeszło połowa tzw. polskiej arystokracji, wliczając w nią tę prawdziwą europejską (ok. 16 rodzin) miała tytuły oparte na fałszywych świadectwach (choćby Braniccy, Rzewuscy czy potomkowie Szczęsnego Potockiego), ale prawnie zalegalizowanych długo później przez władze zaborcze. Pozdrawiam Tomasz |
|
|
|
|
|
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 03-01-2018 - 10:07
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Witam,
wyczytałem w artykule Z. Wojciechowskiej (Archeion, XCIX, 1998) dotyczącym spuścizny po Józefie Gabrielu Szaniawskim h. Junosza (ur. 16.03.1805 Gromadzice k/Wielunia - zm. 24.11.1879 Kalisz), archiwiście sieradzkim, później kaliskim, że wśród wspomnianych dokumentów przechowywanych w AP Poznań znajduje się zgoda wolnej dotąd osoby na poddaństwo w zamian za możliwość poślubienia czyjejś poddanej. To kolejny dowód na to, w jaki sposób być może zubożały szlachcic przeszedł do stanu włościańskiego. Swoją drogą, to co się nie robi dla miłości. |
|
|
|
|
|
m.szymanki |
|
Temat postu:
Wysłany: 03-01-2018 - 11:51
|
|
Dołączył: 12-12-2017
Posty: 41
Status: Offline
|
|
Witam Państwa,
Czytam ten wątek jako uzupełnienie wiedzy o rodzinie mojej małżonki (Wąsowscy, z okolic Wąsosz, k. Wieczfni (Mława / Ziemia Ciechanowska), dla których też trudno jest, oprócz legendy rodzinnej, ustalić szlachectwo
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątek, który się nie pojawił. W opracowaniu "MAZOWIECKA SZLACHTA W PODDAŃSTWIE PROBOSZCZÓW PŁOCKICH" W. Smoleńskiego pojawia się opis sytuacji, w których szlachciców chcących uciec" spod poddaństwa kleru i wrócić na łono Rzeczpospolitej parobcy kościelni najeżdżali w domach i rabowali szkatuły z papierami rodowymi. Tylko nielicznym póxniej udało się udowodnić szlachectwo. Zachęcam do lektury, niekoniecznie w kontekście akurat rabunku przez kler, ale ogólnie utraty dowodów i późniejszej niemożliwości udowodnienia pochodzenia. Takie rzeczy też się zdarzały i zapewne też należy je uwzględniać analizując historię rodzin.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
|
ultan |
|
Temat postu:
Wysłany: 27-04-2018 - 09:19
|
|
Dołączył: 23-02-2018
Posty: 9
Status: Offline
|
|
m.szymanki napisał:
Witam Państwa,
Czytam ten wątek jako uzupełnienie wiedzy o rodzinie mojej małżonki (Wąsowscy, z okolic Wąsosz, k. Wieczfni (Mława / Ziemia Ciechanowska), dla których też trudno jest, oprócz legendy rodzinnej, ustalić szlachectwo
Ależ jeżeli chodzi akurat o tych Wąsowskich herbu Bończa to dowodów na ich szlachectwo jest całkiem sporo choćby w postaci zachowanych XVII i XVIII wiecznych metryk z parafii we Wieczfni i Grzebsku dostępnych online na familysearch.
Przykładowa karta z 1690 r. parafii Grzebsk - występuje troje Wąsowskich i wszyscy są "nobilis"
http://i66.tinypic.com/s62n0o.jpg
Pozdrawiam
* Moderacja (c.k) Dla przypomnienia Regulamin:
4. Formułowanie treści wiadomości (postów).
o. Na tym Forum każdy post podpisujemy: imieniem, lub imieniem i nazwiskiem.
- Zasada ta będzie rygorystycznie przypominana przez Administratora i Moderatorów. Nieprzestrzeganie jej sankcjonowane będzie ostrzeżeniem. Jeżeli każdorazowe podpisywanie postu jest kłopotliwe, wtedy można ustawić automatyczny podpis, który jest widoczny pod każdym wysłanym postem. Instrukcja jak to zrobić |
|
|
|
|
|
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 02-08-2018 - 10:03
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Witajcie,
wydaje się, że właśnie udało się mi powiązać dwie rodziny Kosteckich, które na pozór nie były ze sobą związane genetycznie. Przedstawiciel jednej z tych rodzin ożenił się z wnuczką, a przedstawiciel drugiej z córką Ignacego Papiewskiego i Agnieszki Magnuskiej z Kozub. Pierwsza rodzina Kosteckich spauperyzowana już na przełomie XVIII/XIX wieku, a druga zachowująca (przynajmniej przez pewien czas) cechy szlachectwa:
1. Jan Kostecki (*ok.1752 – †03.02.1812 Łask) z pierwszego małżeństwa z Katarzyną miał syna Mikołaja (*ok.1787 Warta), a z drugiego małżeństwa z Franciszką Stanisławów miał córkę Agnieszkę (*19.01.1810 Łask). Zmarł w 1812 roku w Łasku jako dziad. Mikołaj był na służbie u szlachcica Wyganowskiego, później był pisany – kunsztu krawieckiego, a jeszcze później określany jako obywatel miasta Łask. Poślubił 15.01.1809 r. w Łasku Mariannę Tomaszewską, pannę lat 18 z parafii Marzenin, córkę Michała i Salomei z Osikowskich, zamieszkałych w Łasku. Miał z nią dzieci: Michała (*ok. 1808 Chełmno, pow. krasnostawski, woj. lubelskie), lokaja, który 09.02.1834 r. ożenił się z Magdaleną Biernacką; Ignacego Piotra (*05.07.1810 Łask – †14.02.1811 Łask ); Jana (*1818 – †25.08.1822 Łask ); Wilhelma (*1822 – †20.07.1822 Łask ); Andrzeja (*ok.1824 – †20.11.1825 Łask ); Konstancję (*10.02.1827 Łask – †26.01.1828 Łask ); Augusta Michała (*28.08.1829 Łask – †14.02.1830 Łask ); Maksymiliana (*20.10.1830 Łask – †23.10.1830 Łask). Mikołaj Kostecki 07.06.1837 r. w parafii Dłutów ponownie ożenił się. Jego żoną została Józefa (1 v. Antoni Jan Kobyłecki, †01.03.1835 Dłutów) Papiewska (*ok. 1807 Kozuby Szlachckie) herbu Gryf, córka Piotra i Agnieszki z Rzepeckich. Józefa Papiewska była wnuczką Ignacego i Agnieszki Magnuskiej z Kozub. Michał z Magdaleną Biernacką mieli dzieci: Łukasza (*14.10.1835 Stryków – †25.10.1835 Stryków ); Franciszkę Paulinę (*02.04.1837 Stryków); Franciszka (*1842 – †17.01.1843 Doleck). W Łasku mieszkała też Katarzyna Kostecka (*ok.1788), córka Stanisława, która poślubiła Michała Jaron.
2. Mikołaj Kostecki, „urodzony”, 21.02.1757 r. w kościele drużbińskim (Suchorzyn) poślubił „urodzoną” Teodorę Elżbietę Czyżewską (*Czartki, chrzest 14.09.1736 parafia Góra, pow. warcki), córkę Seweryna i Franciszki Kamockiej. Ich dziećmi byli: Marianna (* Suchorzyn, chrzest 06.06.1757 parafia Drużbin); Franciszka Teresa (* Suchorzyn, chrzest 06.05.1759 parafia Drużbin); Jan (* Suchorzyn, chrzest 25.05.1760 parafia Drużbin – †03.07.1761 Suchorzyn). Mikołaj 31.01.1763 r. w parafii Wierzchy (Iwonie), powiat poddębicki, poślubił Teresę Kunegundę z Pstrokońskich Jankowską (*ok.1725), wdowę po Józefie Jankowskim, córkę Kazimierza właściciela wsi Golków i Konstancji Gołembowskiej. Małżonkowie Kosteccy byli posesjonatami we wsi Bratków Dolny. Mieli dzieci: Elżbietę Mariannę (*ok. Iwonie, ochrzczona 20.11.1763 r. w parafii Wierzchy – †05.06.1836 Sieradz-Męka ); Katarzynę (*Iwonie, ochrzczona 21.11.1765 r. w parafii Wierzchy); Jakuba (*24.07.1768 Iwonie lub Rojków, ochrzczony 26.07.1768 r. w parafii Wierzchy – †05.09.1837 Sieradz-Męka ); Juliannę Konstancję (*11.02.1771 Iwonie, ochrzczona 14.02.1771 r. w parafii Wierzchy); Franciszka (*03.10.1773 Iwonie, ochrzczonego 10.10.1773 r. w parafii Wierzchy); Annę Kunegundę (*ok. 1778 Bratków Dolny, ochrzczona 27.07.1779 r. w parafii Bałdrzychów); Józefę (*1782 Rojków). Z nich: Elżbieta Marianna poślubiła Antoniego Jankowskiego; Jakub Kostecki, posesor we wsi Magnusy, później komornik we wsi Sucha, ożenił się: 1 v. z Marianną z Chudeckich (*ok.1777 – †14.07.1827 Magnusy, par. Małyń); 2 v. 15.09.1828 r. z Teklą Franciszą Rzepecką z domu Papiewską (*21.06.1773 Wsto, par. Marzenin), córką Ignacego i Agnieszki Magnuskiej. Anna Kunegunda Kostecka poślubiła: 1 v. Franciszka Gławicz (†1812); 2 v. 08.11.1814 r. „uczciwego” Antoniego Pawełczyńskiego. [Julianna?] Konstancja Kostecka († 12.06.1834 Bujny Szlacheckie ), 1 v. NN Wierzchleyski, 2 v. około 1803 roku poślubiła Rocha Otockiego (*ok. 1764 Nowa Wieś – † 26.08.1829 Politanice ), właściciela dóbr Dobięcin, powiat piotrkowski, parafia Bogdanów. Ich dziećmi byli następujący Otoccy: Helena (*ok. 1797 Bałucz, parafia Borszewice – †28.09.1841 Bujny Szlacheckie), 1 v. 25.11.1823 r. Antoni Kobyłecki, dziedzic części Ostrowa, 2 v. 20.02.1832 r. Paweł Miniszewski, posesor Chmielowa; Walenty Józef (*ok. 1805 Bałucz lub Gomolin – †15.11.1843 Korczów ), który 1 v. 10.06.1832 r. poślubił Joannę Magdalenę Polewską, 2 v. 18.05.1835 r. poślubił Petronelę Bogusławską; Józef (*ok. 1808 Bałucz – †), który 19.06.1832 roku poślubił Teresę Krąkowską, córkę Stanisława i Joanny Gliszczyńskiej; Maciej Franciszek Borgiasz (*21.02.1810 Bałucz – †). Konstancja Kostecka była komornicą i mieszkała przy córce Helenie Miniszewskiej we wsi Bujny Szlacheckie.
W takich przypadkach chciałoby się przeszukać odpowiednie księgi ziemskie i grodzkie, niestety nie każdego genealoga-amatora na to "stać". Kiedy w końcu stworzy się jakiś program zobowiązujący etatowych archiwistów i naukowców do zindeksowania zachowanych ksiąg ziemskich i grodzkich? Według mnie, po tylu latach, to już dawno ta praca powinna być zakończona, a tu ani widu, ani słychu, oprócz indywidualnych prób.
Pozdrawiam
Robert Kostecki |
|
|
|
|
|
MatjaszZeZboisk |
|
Temat postu:
Wysłany: 28-08-2021 - 10:26
|
|
Dołączył: 07-01-2021
Posty: 38
Status: Offline
|
|
Witam. Jeżeli ubogi szlachcic, a już tym bardziej zdeklasowany w XVIII-XIX wieku, przeprowadził się z kresów wschodnich do centralnej Polski w poszukiwaniu pracy, to przeważnie w metrykach zapisywano jego i jego potomków jako włościan (mieszkańców włości), albo mieszczan (mieszkańców miasta). W świetle ówczesnego prawa szlachcic, który nie piastuje żadnych urzędów, nie posiada władzy dominalnej nad żadnym miastem i okolicznymi włościami, nie posiada nawet dwóch czy trzech łanów rycerskich z których pełni służbę wojskową z dziada pradziada, a jedynie para się własnymi rękami rolnictwem, albo rzemiosłem w dobrach Małachowskiego, był jak dezerter wojskowy, nie był szlachcicem. Cóż takiemu można było wpisać do metryki jak nie włościanin albo mieszczanin? Szlachcic który stał się włościaninem albo mieszczaninem to jak żołnierz który stał się cywilem. Był jak ten Bohatyrowicz z "Nad Niemnem".
Trzeba sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie: Kim była drobna szlachta zagrodowa? Wielu ludzi pisze mity jakoby powstała ona z rozkładu wielkich majątków ziemskich. Otóż nie. Drobna szlachta zagrodowa była tworzona przez polskich królów i książąt dzielnicowych, którzy potrzebowali armii przy granicach swoich państw. Królowie i książęta zwalniali z danin i innych powinności całe przygraniczne wsie, a następnie tworzyli z tamtejszych kmieci rycerstwo. Tak więc zagrody kmiece stawały się zagrodami rycerskimi - szlacheckimi, a wieś kmieca stawała się wsią rycerską - zaściankiem szlacheckim. Drobną szlachtę tworzono też z mieszczaństwa. Jeżeli jakiś mieszczanin z bractwa kurkowego dzielnie bronił miasta to mógł otrzymać szlachectwo. Zarówno uszlachceni kmiecie jak i mieszczanie nie otrzymywali nowych nadań ziemskich, mogli oni dotychczasowe gospodarstwa posiadać na prawie rycerskim. Czasem otrzymywali skromne beneficja jak bojarzy, ale nigdy całych dóbr z miastami i wsiami. Także nie posiadali oni prawa do założenia wsi, albo miasta, nie mieli nigdy władzy zwierzchniej nad dobrami ziemskimi. Z resztą jak uszlachcony kmieć mógł założyć wieś na swoich 2 łanach? Żaden władca nie nadałby mu praw lokacyjnych. Mógł co najwyżej robić dalszą karierę w wojsku i starać się o zdobycie urzędu pańskiego nad dobrami ziemskimi, kluczami włości, albo iść w drugą stronę i znędznieć do reszty i znowu stać się zwykłym kmieciem.
Prawdziwą szlachtą były jedynie rody książęce i magnackie, reszta to szeregowcy w armii królewskiej tudzież prywatnej armii magnackiej. Największą liczbę stanowiła oczywiście szlachta zagrodowa czyli kmiecie z tytułami szlacheckimi czyli tak zwani wybrańcy. Poza tym określenie włościanin czy mieszczanin nie jest przypisane do osoby, a obecnej kondycji w jakiej się ona znajduje. Jeżeli daleki potomek drobnego rycerza osiadł w dobrach Zamoyskiego, objął gospodarstwo kmiece i obowiązki do niego przypisane to stawał się kmieciem. Jeśli przeprowadził się do miasta, ukończył egzamin na mistrza i otworzył warsztat to stawał się majstrem, mieszczaninem, przecież nie szlachcicem. Określenie pracowity nie oznacza kmiecia, a uczciciwy mieszczanina, bo labor. albo honest. oznaczało kondycję materialną, a nie stan. Kmieć który posiadał duże gospodarstwo, parobków i jeszcze stał się sołtysem albo landwójtem zobowiązanym do służby wojskowej, z przywilejami podobnymi do szlachty, nie był już określany jako pracowity i uczciwy, a podobnie jak szlachta, choć szlacheckiego tytułu "jeszcze" nie posiadał, ale drogę do niego miał już poniekąd otwartą. W metrykach pojawiają przecież ludzie pochodzenia szlacheckiego, którym dopisywano labor. albo honest. które rzekomo oznaczało kmiecia albo mieszczania.
Te wszystkie nazwiska na "kiewicz" czyli Adamkiewicz, Tomaszkiewicz, Matyjasewicz, Adruszkiewicz, pochodzą właśnie od tych kresowych ubogich szlachciców zagrodowych, uszlachconych kmieci. Magnat mógł mieć nazwisko od nazwy swoich dóbr, a ubogi szlachcic zagrodowy od imienia ojca, właściciela zagrody - jak był synem zagrodwego szlachcica Siemka to miał przezwisko Sienkiewicz. Natomiast wielu ludzi przekonanych o swoim szlacheckim pochodzeniu nie przyjmuje do świadomości że ich szlachetni przodkowie nie byli szlachtą od zawsze. Zanim się nią stali i otrzymali nobilitację musieli być częścią prostego ludu. Kto obowiązków szlachckich nie pełni ten szlachcicem nie jest. Kto obowiązków żołnierskich nie pełni ten żołnierzem nie jest - proste i logiczne, ale wielu ludziom się wydaje że szlachcicem to może być nawet kloszard, tak jakby szlachectwo nie było rycerskimi obowiązkiem i zawodem, a jedynie dziedziczeniem herbu i praw z których posiadania nie wynikają żadne obowiązki. Herb oznaczał min. oddział wojskowy i jego okrzyk, a nie ozdobę dla panicza który w ten sposób miał się wyróżniać od innych ludzi. Kmieć który stał się szlachcicem-rycerzem nie był już kmieciem, a szlachcic-rycerz który stał się kmieciem-rolnikiem, mieszczaninem-rzemieślnikiem albo parobkiem nie był już szlachcicem - tak niestety było i historia to pokazuje. Prawo było rygorystyczne i surowe. Nawet jeśli jakiś potomek zdekalsowanego szlachcica prywatnie określał się jako potomek szlachty, albo nawet szlachcic, a w metrykach był pisany jako włościanin, zagrodnik, rolnik, parobek, to to były już tylko jego własne majaczenia, bo w tym samym czasie świeżo uszlachcony mieszczanin mógł co najwyżej wybuchnąć śmiechem jak na niego spojrzał.
Tutaj ciekawy tekst:
„Dopóki szlachcic mógł utrzymać najdrobniejszą choćby f’ortunkę, póty trzymał się swojej szlacheckiej ambicyi, – skoro wypadki losowe lub nędza wygnały go z ostatniego kawałka ziemi, porzucał szlachectwo, szedł w służbę za parobka, a jego dzieci traciły wszelką pamięć dawnego pochodzenia. Mieszkając przez jakiś czas w okolicy, w której się jeszcze dosyć zaścianków utrzymało, widziałem tego liczne i codzienne prawie przykłady. Drobny szlachcic, żyjący w nędzy i ciemnocie, dopóki ma choć parę morgów własnej ziemi, zachowuje całą staroszlachecką ambicyę, która głosiła, że: „szlachcic na zagrodzie, równa się nawet wojewodzie”. Przyszedłszy do ostatniej nędzy, skoro już utrzymać swego kawałka roli nie może, wyprzedaje wszystko cokolwiek posiada, nie sieje, nie orze, wyprowadza ostatnie ziarno, ostatnią słomkę do ludzi, płot pali, dach ze stoły obdziera, i dopiero spuściznę swoją sprzedaje, zostawiając następcy tylko niebo i ziemię. Wówczas wynosi się gdzieś o parę mil na komorne, dopóki ostatnia potrzeba nie zmusi go wejść w służbę i tym sposobem nie przemieni go w chłopa. Nędza i ciemnota, w połączeniu ze szlachecką hardością, doprowadza biednych tych ludzi do zepsucia i występku, stosunkowo daleko częściej niż chłopów. Ogromna masa szlachty tym sposobem przeszła w chłopów i z niemi się pomięszała; są w kraju okolice, niegdyś zaludnione prawie wyłącznie zaściankami, jak okolice Czerska i Góry – Kalwaryi, w których dziś nawet nie posłyszy o zagonowym szlachcicu. Gdzież są resztki albo wspomnienia, jakie szlacheckość w pieśni albo tradycyach powinna była pozostawić? – Spuścizna, jeżeli jaka była, powinna była przejść do ludu wiejskiego, i rzeczywiście przeszła, jak tego dowodzą szlacheckie pieśni i melodye, tu i ówdzie pomiędzy ludem powtarzane. Żyją wreszcie szczątki ostatnie tego społeczeństwa, czekając rychłej zagłady – i możemy przekonać się naocznie, że takowe w domowem pożyciu, w obyczajach, niczem się nie różnią od chłopstwa, niczego się nie nauczyły, ani też – prócz szlacheckiej ambicyi – niczego z przeszłości nie zapamiętały . Ludność ta wraz ze zbiedniałą wieśniaczą, przyjmując obowiązki i służbę u zamożniejszych gospodarzy i rzemieślników, gdziekolwiek takowa się nastręczy, przenosi się częstokroć do miast, i tu niemały także dostarcza kontyngens proletaryatowi miejskiemu.”
* Sosiński Jan – masztalerz – 15 XI 1787r.
…Rodem jestem ze wsi Suchożebry, dóbr szlacheckich, z parafii suchożrebskiej, o półtorej mili od miasta Siedlec sytuowanej. Lat mam blisko 30, religii katolickiej, kondycyi szlacheckiej, bez żadnej profesyi. Rodzice w dziecinnym wieku mnie odumarli, za życia bawili się rolnictwem w własnej posesyi. Po śmierci rodziców udałem się do krewnych, a najprzód u pana Podniesińskiego do wszelkiej domowej posługi lat 4, potem u niejakiego Gałeckiego do takowychże usług lat 3
* Pawłowski Jan – wyrobnik, tracz – 12 III 1788r.
…rodem jestem z Podlasia, ze wsi Wólki spod Drohiczyna, lat mam może 20, katolik, kondycyi szlacheckiej, rzemiosła żadnego nie umiem. Tu, w Warszawie, wyrobnictwem bawie się. Rodzice moi przed lat kilku pomarli; żyli także z wyrobnictwa. Ja zaś z młodości sługiwałem u chłopów do roboty wiejskiej
* Wysocki Józef – młynarz, mularz – 6 X 1788r.
…Rodziłem się w Warszawie, lat rachuję sobie 30, młodzian, religii katolickiej, kondycyi szlacheckiej, profesyi młynarz i mularz. Rodzice jeszcze żyją, ojciec bawi się ciesielstwem, przy którym ja zostaję
* Szpakowski Franciszek – chajdaj – 7 X 1789r.
…Rodem jestem ze wsi Szpaków, religii katolickiej, lat mam 45. Rodzice moi już nie żyją, kondycyi ślacheckiej, profesyi kuśmierskiej. Od urodzenia mego do lat 15 byłem przy rodzicach, po tym udałem się do stryja, u którego byłem lat 12. Po tym służbami się zabawiałem u różnych gospodarzów rolniczych przez lat 11.
„Wszelakie domowe posługi”, „wyrobnictwo, ciesielstwo, kuśnierstwo.. – czasem tylko takie zajęcia mogła znaleźć szlachta „gołota” – czy to wstyd? – przecież jakoś trzeba było przeżyć następny dzień – dobrze, że nie były to czyny występne, którymi zresztą także i wtedy „zajmowało się” duże grono szlachty…
Była to droga tylko w jedną stronę, nie było już z niej powrotu…
Przecież dziecko wyrobnika nie mogło już być szlachtą z ugruntowaną pozycją, a wśród innych najemników nawet nie bardzo było można chwalić się swoim szlacheckim pochodzeniem, bo to zakrawałoby na ironie, a pewnie i śmiech współpracowników na „służbie” (pozwolę sobie na pewne porównanie: – po co mam się dzisiaj chwalić dyplomem inżyniera, jak i tak pracy nie mogę znaleźć?)
„…przejrzałem sporo metryk z XIX wieku […]. Cechuje je jedna prawidłowość – znika praktycznie z metryk określenie urodzony czy kmieć, a wszyscy zapisywani są jako rolnicy, komornicy czy różnej profesji rzemieślnicy. I tak ludzie noszący typowo szlacheckie nazwiska jak Czajkowski, Raczyński, Ligęza, Trepka, Sawicki, Kotarski, Lipieński, Molenda i wiele innych, zapisywani są jako rolnicy…”.
Trzeba również wziąć pod uwagę że potomkowie ubogich szlachciców zakładali dalsze i boczne linie swojego rodu, które się rozrastały oraz mogły i jak najbardziej zmieniały się w kmieci i włościan albo mieszczan, a dawny szlachecki założyciel rodu nie mial już na to wpływu jaką drogę wybiorą jego dalecy potomkowie.
Pozdrawiam Jakub. |
Ostatnio zmieniony przez MatjaszZeZboisk dnia 28-08-2021 - 12:49, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
Robert_Kostecki |
|
Temat postu:
Wysłany: 28-08-2021 - 12:10
|
|
Dołączył: 14-09-2015
Posty: 1779
Status: Offline
|
|
Ciekawy tekst, po części okrutnie prawdziwy, ale nie pozbawiony sarkazmu. Ciśnie się na usta powiedzenie, że "żadna praca nie hańbi". Jeżeli taki przedstawiciel drobnej szlachty, zachował w sobie to "coś", to mógł umrzeć godnie pod płotem jako żebrak. I tak, też bywało. Ale jeżeli zupełnie się spauperyzował, zatracając wszelkie poczucie honoru, etyki i moralności, to "pies z nim tańcował". W tym miejscu powtórzę słowa jednego ze zdeklasowanych Kosteckich: „Chociaż szczep nasz nie przeciążony świetną parantelą ni bogactwy, przecież nie był ostatni w usługach dla kraju i chęciach o jego dobro” lub: „Rzucony losem na najniższy szczebel w hierarchii społecznej, podniósł się własną godnością, stanął bardzo, bardzo wysoko. Umiał iść zwycięsko po drodze zasłanej tylu zawodami i nie uległ”.
Pozdrawiam
Robert |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|