|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Darek1965 |
|
Temat postu: Podróż i pobyt w USA -publikacje
Wysłany: 30-01-2010 - 17:30
|
|
Dołączył: 15-11-2009
Posty: 175
Status: Offline
|
|
Witajcie,
w odpowiedzi na zapytania o podróże naszych przodków (między innymi poborowych) do USA , zapytanie Beaty w wątku: „ …pradziadek w armii carskiej” oraz zapytania w innych tematach dotyczących dokumentów tożsamości – paszportów, niniejszym opracowaniem dzielę się wiedzą o podróży i pobycie przodków na terenie USA. Jak wynika z treści opracowania, podróż do USA w na przełomie XIX i XX wieku nie była związana z wcześniejszym uzyskaniem paszportu, na pewno dotyczyło to mieszkańców Ziemi Dobrzyńskiej.
W połowie XIX-wieku z terenu zaboru rosyjskiego, rozpoczęła się emigracja zarobkowa do USA, która w latach dziewięćdziesiątych przyjęła falę masowych wyjazdów chłopów za pracą. Uwłaszczenie chłopów w 1864r. nie rozwiązało problemów wsi dobrzyńskiej. Karłowate gospodarstwa nie były w stanie wyżywić wszystkich członków rodziny. Tak też najmłodsze pokolenie, wywodzące się z rodzin chłopów gospodarzy, ale nie dziedziczące ziemi szukało chleba za granicą.
Według oficjalnych danych statystycznych podawanych przez władze carskie w lata 80-tych XIX wieku z terenu guberni płockiej wyemigrowało około 4996 osób, z których ponad 4515 udało się do Stanów Zjednoczonych. Do roku 1888 najwięcej emigrantów dostarczyły powiaty: rypiński i lipnowski, wyprzedzając przasnyski, sierpecki, mławski, ciechanowski, płocki i płoński. Największy odsetek wśród osób opuszczających kraj stanowili chłopi, około 71 %, a potem Żydzi - 22,5 %. W latach 90-tych z terenów guberni płockiej do Ameryki Północnej wyemigrowało łącznie 7458 osób.
Za teren, na którym najwcześniej rozpoczęła się chłopska emigracja do Stanów Zjednoczonych, uważana jest gubernia płocka, w szczególności jej powiaty nadgraniczne nad Drwęcą, między Rosją i Prusami tj. Rypin i Lipno.
Rodziny mieszkające po obu stronach granicy, chodziły na jarmarki do Golubia, a znali również i Toruń. Istniał legalny tak zwany mały ruch graniczny, a „kartki przez granicę”, to jest przepustki, wydali wójtowie. Uzyskanie przepustki dawało mieszkańcowi zaboru rosyjskiego możliwość podróży poprzez Prusy do portów morskich w Bremie, Antwerpii czy Hamburgu, z których odpływały statki do Stanów Zjednoczonych bez konieczności, starania się o paszport zagraniczny, co było bardzo trudne dla prostego mieszkańca wsi dobrzyńskiej.
W rejonie przygranicznym praktycznie zawsze istniał nielegalny przewóz towarów umożliwiany przez przekupnych urzędników granicznych, na długo zanim zaczęła się nielegalna emigracja ludzi. Łapownictwo na granicy było powszechne. Łapówki brali sami wójtowie, żandarmi, naczelnicy urzędów pocztowych, celnicy czyli właściwie wszyscy urzędnicy lokalni, od których zależało czy mieszkańcy będą mogli przekroczyć nielegalnie granicę.
Istniały dwa szlaki wiodące do portów morskich. W pierwszym przypadku przejście graniczne - rzekę Drwęcę przekraczano na moście w Dobrzyniu i kierowano się wynajętą furmanką do Kowalewa Pomorskiego. Z Kowalewa już pociągiem dojeżdżano do Bydgoszczy. Omijano stację w Golubiu celem uniknięcia kontroli. Drugim szlakiem dotarcia do Bydgoszczy było przejście Drwęcy na moście w Lubiczu i stamtąd już wynajętą furmanką przyjeżdżano do dworca w Toruniu. Już dalej rozpoczynał się etap podróży koleją, przez Bydgoszcz i z przesiadką w Berlinie do portu w Bremie lub Hamburgu, w których nawet kilka dni oczekiwano na statek. Agencje przewozowe wybudowały w pobliżu portów baraki, które stanowiły swoistą poczekalnię. Rejsy za ocean odbywały się parowcami „statkami pośpiesznymi i pocztowymi”. Podróż „statkiem pośpiesznym” trwała od 4,5 do 6 dni, a „statkiem pocztowym od 6 do 8 dni.
Po przypłynięciu do Nowego Yorku emigrant przechodził procedurę emigracyjną, a następnie był odbierany przez członka rodziny, lub samodzielnie, po okazaniu pieniędzy na bilet, mógł ruszyć w podróż do miasta docelowego. Polscy wychodźcy przebywali przeważnie w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku, Buffalo, Detroit, Bostonie, Philadelphii i ośrodkach górniczych Pensylwanii.
W spisie ludności przeprowadzonym w Stanach Zjednoczonych w 1900 roku wśród 383 510 osób, które podały, że urodziły się w Polsce, wyodrębniono 154 424 osoby z zaboru rosyjskiego. Zamieszkiwały one przede wszystkim w Pensylwanii, Stanie New York, Illinois, Massachusetts, New Jersey, Connecticut i Ohio. W spisie przeprowadzonym natomiast w 1920 roku już 1 139 979 osób podało Polskę, jako kraj swego urodzenia.
W nowym kraju wiejscy emigranci wprzęgnięci zostali w nowy system zatrudnienia. Poddani zostali dyscyplinie fabrycznej. Musieli przystosować się do reguł obowiązujących w przemyśle, a szczególnie relacji szef-podwładny. W kraju, w swoich gospodarstwach, sami ustalali sobie godziny pracy, sami wydawali sobie polecenia, nie mieli przełożonych. Emigranci często tłumaczyli swoim rodzinom, że w Ameryce można wprawdzie zarobić, ale trzeba ciężko pracować. Odnosi się wrażenie, iż oni byli tym faktem zaskoczeni. Jest to zdumiewające, ponieważ w ojczystym kraju musieli bardzo ciężko pracować, w swoich niewielkich gospodarstwach rolnych, aby wyżywić rodzinę. Z listów wyłania się obraz dość klarowny: w kraju pracowało się ciężko, ale było się sobie panem. Dzień powszedni był ciężki, ale było wiele świąt. Praca była ciężka, jednak można było ją przerwać w dowolnym momencie i porozmawiać z sąsiadem. Natomiast inność pracy w amerykańskim przemyśle czyniła ją ciężką dla emigranta ze wsi dobrzyńskiej.
Najpierw wyjeżdżał dorosły mężczyzna, który po urządzeniu się w nowym miejscu sprowadzał rodzinę: żonę, dzieci, czasem dalszych krewnych. Długa rozłąka sprawiała, że w listach wyrażana była cała gama uczuć: tęsknota, zazdrość, czułość, zniecierpliwienie. Emigrant oczekiwał na listy od żony z wielką niecierpliwością. A listy często nie dochodziły:
Pittsburgh, 2 lutego, 1891 r.,
Józef Jagielski z Pittsburgha, Pa. do Franciszki Jagielskiej, Dulsk (lub Frankowo), pow. golubsko-dobrzyński.
Kochana żono,
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, donoszę ci kochana żono, że jestem zdrowy czego i tobie wras z dziećmi życzę, dobrego zdrowia i powodzenia od Pana Boga i donoszę ci, że pisałem list do ciebie, jusz minęło 11 tygodni i nie mam od ciebie żadnego odpisu i nie wiem co się znaczy, czy list nie doszedł czy mi nie odpisałaś i donieś mi czyś odebrała pieniędze, które ci pszysłałem 15 rubli, to mi zara odpisz czyś odebrała czy nie. I donieś mi jezeliś odebrała, a nie chcesz mi odpisać czyś się rozgniewała, czy o mię nie stoisz, bo ja tysz mogę się pogniewać i co ci powiedzie dobrego, bo w Ameryce dużo żonów można nabyć za małe pieniędze. Ja miałem ci szyfkarte wysłać, alie nie wyslie jasz mi list odpiszesz to ci szyfkarte wyslie i pszyjadziesz do mię razem z dziećmi i pozdrawiam kochana żono i kochane dzieci i pozdrawiam vstryja Jagelskiego [z] żonu i dziećmi i Rulskiego [z] żonu i dziećmi i pozdrawiam cału famieliju i znajomich sąsiadów i pozdrawiam siostrę Maryianne Jagelsku, i donieś mi czy muj brat powrucił z wojska i proszę o prentki odpis.
Korespondencja z rodzinami była utrudniona, dwa listy, zamieszczone wyżej, nigdy nie dotarły do adresatów. Cenzura rosyjska zatrzymała ich wiele, przeciwdziałając szerzącej się fali emigracji. Emigranci informowali w swoich listach rodziny jak uzyskać przepustki i jak wysoką łapówkę wręczyć wójtowi w przypadku odmowy wydania takiego dokumentu. W zatrzymanych listach opisywano dokładnie jak przejść tzw. zieloną granicę na Drwęcy i instruowano rodziny jak dotrzeć do USA.
Obecnie w Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy znajduje się tylko 300 listów, które ocalały z pożaru archiwum 1944r. w Powstaniu Warszawskim, z kilkudziesięciotysięcznego zbioru listów zabezpieczonych przez carską cenzurę, a przejętych w 1918 roku przez komórki odradzającego się państwa polskiego.
Z analizy informacji o powrotach wynika, że trwało to przeciętnie 2-3 lata. Większość wychodźców stanowili żonaci mężczyźni, wyjeżdżający bez żon. Dało się również zaobserwować zjawisko reemigracji. Polscy emigranci często kilkakrotnie wyjeżdżali do Ameryki Północnej, wykorzystując pieniądze zarobione za oceanem do polepszenia swego bytu w ojczyźnie.
Opracowanie na podstawie tekstów zawartych na stronie internetowej międzynarodowego projektu:
EMILE Emigrant Letter Stories – wersja z dnia 25.11.2009r.
To na razie tyle, czy macie inne ustalenia w przedmiotowym temacie?
Ciepło pozdrawiam, Darek. |
|
|
|
|
|
Dławichowski |
|
Temat postu:
Wysłany: 02-02-2010 - 13:53
|
|
Dołączył: 24-09-2006
Posty: 1038
Skąd: Koszalin
Status: Offline
|
|
Dzień dobry!
Warta jest przeczytania książka Małgorzaty Szejnert p.t"Wyspa klucz". Na 312 stronach opisuje losy emigrantów przypływajacych na wyspę Ellis Island - bramę do Ameryki. Można się wzruszyć. O czy wie:
Krzycho z Koszalina |
|
|
|
|
|
Darek1965 |
|
Temat postu:
Wysłany: 02-02-2010 - 18:04
|
|
Dołączył: 15-11-2009
Posty: 175
Status: Offline
|
|
Witajcie,
Krzysztofie, dziękuję za trafną podpowiedź, co w istotny sposób rozwija przedmiotowy temat.
Dla zainteresowanych, jeszcze przed przecztaniem książki-reportażu Małgorzaty Szejnert: "Wyspa klucz", polecam artykuł tej samej autorki zamieszczony w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej. Autorka, między innymi, opisuje nadzwyczajną nagorliwość amerykańskich urzędników, co doprowadziło do uznania około 50% emigrantów za chorych umysłowo.
Artykuł pt. "Amerykańska selekcja" z dnia 31.03.2009r.
Pozdrawiam, Darek |
|
|
|
|
|
Feltynowska_Grażyna |
|
Temat postu: O kłopotach emigrantki przybyłej do Nowego Jorku
Wysłany: 12-08-2011 - 18:52
|
|
Dołączył: 26-06-2006
Posty: 223
Status: Offline
|
|
Witam wszystkich, którzy chcieliby przyłączyć się do moich prób wyjaśnienia pewnej emigracyjnej historii, o której przeczytałam w prasie nowojorskiej po wpisaniu w wyszukiwarkę mojego rodowego nazwiska "Citkowska"
http://fultonhistory.com/Fulton.html
Nie znam niestety angielskiego, więc tylko z grubsza zrozumiałam ten opatrzony rysunkami reportaż, jak też mało czytelną notkę. Opowiada on o tym, że po przybyłą do Ameryki Marię (Mariannę?) Citkowską nie zgłosił się jej narzeczony Antoni Sedowski (przypuszczam, że Sadowski). Przepisałam, choć pewnie z błędami, ten angielski tekst:
THOUTHT HER LOVER'S ENVOYS IMPOSTORS AND TURNED THEM OFF
Marie Citkowska, a pretty girl of nineteen, arrived on the steamer Karlsruhe on Friday to meet Anton Sedowski, her betrothed.He had send the money for her passage and the expected to find him awalting her arrival. She was, however, doomed to dieuppoatment and landed at the Barge Office disconsolate. There dr. Zarenda, Agent of the Polish Society, took charge of her an escorted her to St. Joseph's Home, on Morris street.
Word was sent by wire and by mall announcing Marie's arrival to Anton Sedowski, at Stapleton, Richmond Borough, the adress he gave in the letter to Marie inclosing the money for ger passage. Her disappointment gave way to surprise later to find herself claimed by two separate and distinct Sedowskis, neither of them, however, her own beloved Anton.
"I am Sedowski," announced the first comer, and he was ushered into Marie's presence. Marie gazed at him long and searchingly, but falled to recognize her sweetheart. She had not seen him, it is true, for six years, since he had left her to come to America, but she was certain she would know him. Immediately after arrived a second man. "I am Sedowski," he said, but Marie would have none of him. he girl, believinh that she was being duped, wept hysterically.
Agent Zarenda took matters in his own hands then, and without waiting for an explanation turned both men into the street. Since then Marie has done nothing but sit with folded hands at the window of the Mission House waiting and wondering. At noon yesterday the two man called at St. Joseph's Home and again asked for Marie Citkowska. They were received by Dr. Dwoczak, the chaplain of the mission, who demanded an explanation.
"I am Sedowski, and so is this other man," explained one. "Only I am Frank and he is Peter. We are both Anton's brothers."
The minister now began to see some light in the hitherto puzzling mystery and sent for Marie. If was then discovered that Anton, her affianced, had been called out of town. While he was away Frank had received the telegram and Peter the letter addressed to Anton, and had at once hurried to receive her.
The brothers had telegraphed to Anton, who is in Philadelphia, and who will return to-day. They made arrangements for Marie to stay at St. Joseph's Home untill to-morrow, when the wedding will take place.
Moje próby, by odnaleźć potwierdzenie tej historii na stronach genealogicznych na razie spełzły na niczym. Jest co prawda Marianna Citkowska, lecz brała ona ślub z Andrzejem Chylewskim w 1880 r. w Chicago, a artykuł pochodzi z kwietnia 1898 r., więc raczej nie o nią chodzi. Zależy mi na odnalezieniu bohaterki w innych dokumentach tym bardziej, że nazwisko jest dość rzadko występujące i możliwe, że chodzi o osobę powiązaną rodzinnie. Niestety z mojej parafii metrykalia się nie zachowały i trudno mi potwierdzić jej istnienie "po naszej stronie".
Swoją drogą opisana historia sama w sobie warta jest uwagi dla tych z nas, którzy poszukują krewnych wśród emigrantów.
Czy dobrze zrozumiałam, że po narzeczoną zgłosili się kolejno dwaj bracia Franciszek i Piotr Sedowscy/Sadowscy, lecz panna zaprzeczyczyła kolejno tożsamości każdego z nich jako narzeczonego i dopiero po pewnym czasie powiedzieli, że chodzi zapewne o ich trzeciego brata Antoniego, który wyjechał do Filadelfii?
Czyżby deficyt rodaczek - kandydatek do małżeństwa był wówczas tak wielki?
Bardzo mi się to znalezisko podoba, zwłaszcza ilustracje, którymi jest opatrzone.
Dziękuję z góry za wypowiedzi w temacie i ewentualną pomoc.
GAFa |
|
|
|
|
|
kasiek |
|
Temat postu: O kłopotach emigrantki przybyłej do Nowego Jorku
Wysłany: 12-08-2011 - 18:59
|
|
Dołączył: 30-12-2010
Posty: 672
Status: Offline
|
|
troche nie tak, nie o deficyt chodzilo...
Anton nie mogl sie po narzeczona zglosic bo go nie bylo w domu, wyjechal do Philadelphia
telegram o przyjezdzie panny odebrali jego dwaj bracia i to oni zglosili sie "po odbior"; panna braci nie znala to i nie rozpoznala
Anton mial wrocic na nastepny dzien, wtedy rowniez mial sie odbyc slub |
_________________ Pozdrawiam,
kasiek
szukam:
Lange, Freundt, Schachtschneider, Wundersee, Lucius - Lodz, Tomaszow, Piotrkow i okolice
Broll, Kus, Pyka - Slask, opolskie
Stryczek, Zuchnicki - Krakow i okolice
|
|
|
|
|
Feltynowska_Grażyna |
|
Temat postu: O kłopotach emigrantki przybyłej do Nowego Jorku
Wysłany: 12-08-2011 - 19:07
|
|
Dołączył: 26-06-2006
Posty: 223
Status: Offline
|
|
Dziękuję,
rzeczywiście, chodzi raczej o deficyt znajomości angielskiego u mnie
pozdrawiam
GAFa |
|
|
|
|
|
kasiek |
|
Temat postu: O kłopotach emigrantki przybyłej do Nowego Jorku
Wysłany: 12-08-2011 - 19:39
|
|
Dołączył: 30-12-2010
Posty: 672
Status: Offline
|
|
|
_________________ Pozdrawiam,
kasiek
szukam:
Lange, Freundt, Schachtschneider, Wundersee, Lucius - Lodz, Tomaszow, Piotrkow i okolice
Broll, Kus, Pyka - Slask, opolskie
Stryczek, Zuchnicki - Krakow i okolice
|
|
|
|
|
Piórkowska_Ewa |
|
Temat postu: wyjazd do Ameryki w latach 1880-1900
Wysłany: 23-02-2012 - 07:39
|
|
Dołączył: 05-02-2012
Posty: 169
Status: Offline
|
|
Witam, jeden z moich przodków, syn chłopa, uwłaszczonego w 1864, raczej biedny wybrał się dwa razy w latach 1880-1900 do Ameryki zarobić, najpierw na spłatę rodzeństwa a potem na wykształcenie syna. Nie wiem skąd miał pieniądze na bilety (nic nam nie wiadomo o potencjalnym zastrzyku gotówki) i jakie formalności musiał spełnić aby wyjechać z kraju. Czy ktoś wie jak w tamtych latach można było wyjechać? Czy trzeba było posiadać coś w rodzaju paszportu, kto taki wydawał, gdzie może być jakiś ślad w dokumentach na ten temat. Ile w owych czasach mógł kosztować taki bilet- równoważność krowy, morgi ziemi? Jak z Polski się podróżowało wtedy do Ameryki. Teraz kilka konkretów terytorialnych, ów pradziad pochodził z wioski Osuchowa Nowa (dzisiaj), kiedyś to była Osuchowa lub Wilkowa, w parafii Poręba, powiat lub gmina Ostrów Mazowiecka. Ewa |
|
|
|
|
|
MariaŁopaciuk |
|
Temat postu: Re: wyjazd do Ameryki w latach 1880-1900
Wysłany: 23-02-2012 - 09:04
|
|
Dołączył: 10-11-2006
Posty: 405
Skąd: Gdańsk
Status: Offline
|
|
|
|
|
Dławichowski |
|
Temat postu: Re: wyjazd do Ameryki w latach 1880-1900
Wysłany: 23-02-2012 - 09:25
|
|
Dołączył: 24-09-2006
Posty: 1038
Skąd: Koszalin
Status: Offline
|
|
MarioŁko! W "wyspie klucz" nic nie ma o transporcia z miejsca zamieszkania do portu ekspedycji za ocean. Szejnertowa opisuje samą podróż statkiem i pobyt na wyspie. W chwili obecnej opisuję sto lat życia w wielkopolskim miasteczku z zaboru rosyjskiego 1812-1912. Jestem juz po powstaniu styczniowym i zbliżam się do opisywania warunków zmuszających do emigracji i proces samej emigracji. Szukam wspomnień, pamietników, rozpraw naukowych. czyli każdego śladu na bazie których to informacji wyrobie sobie stanowisko. Domyslam się, że sporo znajdę w bibliotekach cyfrowych. Także jak Ewa proszę o wskazówki. (Cesarza Ameryki jeszcze nie czytalem.) Dziękuje:
Krzycho z Koszalina |
_________________ O mnie:
http://www.dlawich.pl/
|
|
|
|
|
|
Temat postu:
Wysłany: 23-02-2012 - 10:04
|
|
Dołączył: 01-05-2008
Posty: 4860
|
|
Reklama - kartka pocztowa.
|
_________________ Pozdrawiam, Elżbieta Grabowska z d. Cibińska
moje parafie:Cierno Oksa Węgleszyn Nagłowice (świętokrzyskie)
i Wysocice Sieciechowice (małopolskie) okolice
|
|
|
|
|
ezoteryka |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-02-2012 - 11:02
|
|
Dołączył: 24-08-2011
Posty: 46
Status: Offline
|
|
Odpwiedzi na zadane pytania i nie tylko te mozna znależć w książkach: Pamietniki emigrantów praca zbiorowa oraz Chłop polski w Europie i Ameryce autorstwa Thomas Wiliam Isaac.
A tak na marginesie: mam rodzinę w Osuchowej
Maria |
|
|
|
|
|
Danecka |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-02-2012 - 13:43
|
|
Dołączył: 19-11-2009
Posty: 748
Status: Offline
|
|
Witam,
polecam stronę:
http://www.szpejankowski.eu/index.php/p ... cja/8.html
W internecie w roku 2009 na stronie EMILE Emigrant Letters Stories,niestety już nieistniejąca, można było uzyskać odpowiedzi na takie pytania jakie postawiła Ewa, a także poczytać listy przesyłane do rodziny przez emigrantów.
W czeskim wydaniu istnieje strona projektu EMILE:
http://www.czechfriends.org/immigration-projects
Dodam nast.informację,cytat:
"31.08.2005 r.
W dniu 30 sierpnia 2005 roku w Pracowni Naukowej w Archiwum Państwowym m.st. Warszawy odbyła sie uroczysta inauguracja strony internetowej projektu EMILE. Słowo wstępne na temat projektu oraz budowy strony wygłosił Dyrektor Ryszard Wojtkowski. Informacji na temat zawartości strony udzieliła Marta Jaszczyńska.
Informacje na temat zawartości strony udzieliła Marta Jaszczyńska.
Strona przygotowana została przez Martę Jaszczyńską i Damiana Wawrzyńskiego z Oddziału w Mławie. W trakcie prezentacji odbyła sie również konferencja prasowa. Sprawozdanie z uroczystości przygotowane zostało przez patrona medialnego TVP Polonia. W trakcie wypowiedzi dla dziennikarzy poruszone zostały kwestie znczenia emigracji z Europy do Ameryki z punktu widzenia zwykłego czlowieka oraz związki pomiędzy starą emigracją a dzisiejszą imigracją.
Adres internetowy strony: www.emigrantletters.com"
Szkoda, że nie istnieje już strona j.w. utworzona przez AP w Warszawie
pozdrawiam
Danuta |
|
|
|
|
|
Piórkowska_Ewa |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-02-2012 - 16:48
|
|
Dołączył: 05-02-2012
Posty: 169
Status: Offline
|
|
Dziękuję za powyższe informacje. ewa |
|
|
|
|
|
EwaH |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-02-2012 - 19:01
|
|
Dołączył: 02-06-2007
Posty: 84
Status: Offline
|
|
Krzysztofie, polecam "Cesarza Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji" Martina Pollacka. Znajdziesz w niej abecadło emigracji od 'a do z'. Parę cytatów:
"Podróż opłacali z góry. Rodziny z trudem uciułały pieniądze, sprzedając po kilka sztuk bydła, pole, łąkę, biorąc być może pożyczki u innych, bogatych chłopów, [...] - jednak za to liczy się duży procent, jest więc całkiem możliwe, że jako zapłatę dali agentowi kawałek ziemi" s.16
"Kiedy wieśniacy zdecydują się już na podróż (albo dadzą się na nią namówić), nierzadko muszą sprzedać cały swój dobytwk, aby zapłacić za bilet. Ale jakie to ma znaczenie, i tak wyjeżdżają, nie żal im wcale nędznej chałupy ani wąskich poletek! Często dom i pole kupuje od nich ten sam karczmarz lub agent, który namówił ich do wyjazdu. Tanio nabyty grunt pośrednik może sam wykorzystać albo odsprzedać z niezłym zyskiem." s. 106
"Tomasz Rapacz, polski chłop ze wsi Radzewka koło Nowego Targu, nigdy nie był w Ameryce, na sali sądowej odczytuje poruszający list od syna Ignacego, który do Stanów Zjednoczonych wyjeżdżał również przez Oświęcim. Ignacy przeklina ten dzień, kiedy zdecydował się na emigrację, i prosi ojca by mu wybaczył. Wbrew temu co obiecywali agenci, w Ameryce zaznał tylko niedostatku i biedy. Opisuje w szczegółach, jak go w Oświęcimiu dporowadzono do "żydowskiej kancelarii", gdzie musiał zapłacić za bilet na statek sto trzydzieści dziewięć guldenów i trzydzieści grajcarów. Potem w Hamburgu znowu żądano od niego pieniędzy, do Ameryki dotarł więc bez ani jednego halerza. Cierpi tam najgorszą biedę i z całego serca dziękuje Panu Bogu, że w ogóle jeszcze żyje.
"Powiedzcie wszystkim, którzy chcą jechać do Ameryki mój drogi Ojcze, żeby tego nie robili. Bo życie tutaj jest bardzo ciężkie. Najukochańszy Ojcze! Moje serce tęskni do ojczyzny. Boże, jakbym chciał być znowu w domu, żeby ucałować Twoją rękę". s.150.
Pozdrawiam
Ewa |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|