Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
czwartek, 28 marca 2024

longpixel


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
jamiolkowski_jerzyOffline
Temat postu:   PostWysłany: 18-03-2020 - 15:05
Zasłużony
Sympatyk


Dołączył: 28-04-2010
Posty: 3129

Status: Offline
Zastrzegam że moja odpowiedź nie będzie miarodajna bo jak zwykle co region to mogło być inaczej ale intuicyjnie sądzę że owczarstwo to inna bardziej złożona dziedzina niż wypas bydła. Przepraszam,że się nieco rozpisze i pewnie przynudzę. Opieram się na własnych wspomnieniach z bardzo wczesnego dzieciństwa. W Białymstoku tuz po wojnie ludzie posiadali krowy. Przynajmniej w tej części Białegostoku, która była wielka wsią tj dzielnic Piaski. Słoboda i Nowe Miasto. Krowy były wypasane na terenie tuz obok lotniska na Krywlanach, nie na samym terenie lotniska ale na jego obrzeżach porośniętych wtedy tylko co najwyżej samosiejkami i zaroślami które współcześni obrońcy przyrody z czasem uznali za las wart ochrony niczym naturalny, przez co nie można byłolotniska powiększyć do rozmiarów normalnego pasażerskiego lotnika. Pamiętam krowy gnano ulicami min: Świerkową , Grabowa. moja Małą , Lubelską,i dalej innymi ulicami (których jak większości wymienionych już nie ma) do mniej więcej okolic dworca. Prawdopodobnie podobny system istniał w innych dzielnicach Białegostoku tych poza centrum. Wypasem trudnił się wynajęty pastuch. Szczegółów nie znam nie tylko z uwagi na swój wtedy wiek ale i to, że nie mieliśmy krowy ojciec hodował , podobnie jak wielu sąsiadów, tylko świniaka i króliki. Ale jako ciekawostkę pamiętam, że w pewnym czasie pastuchem była sąsiadka Staśka P.. co by wskazywało, że specjalnych kwalifikacji od pastucha nie wymagano
W tym przekonaniu utwierdza mnie własna .życiowa praktyka . Pasłem krowy ale to już na wiosce u wujka w czasie wakacji.. Tam początkowo- jak przez mgłę to pamiętam przez jakiś czas wynajmowano wioskowego pastucha ale później z tego zrezygnowano. I wprowadzono system kolejki na który już się załapałem. Kolejka polegała na tym ,że pasło się po kolei tyle dni ile miało się krów. W wakacje które zwykle całe spędzałem u wujka funkcja pastucha spadała na mnie i córkę wujka Marysię. O świtu (bo wtedy wyganiano krowy) do zmierzchu czas spędzaliśmy na wiejskim pastewniku. Był to teren od Biel po Bogusze, około czterech kilometrów długości i ok 300 z metrów szerokości. Zajecie nudne ale żadna filozofia. Naszym obowiązkiem było aby nie dopuścić krów w szkodę czyli uprawnych pół, które były po jednej stronie pastewnika oraz aby nie poszły one za rów (teraz wiem, że ten rów zwie się rzeczka Turośnianka). Tam piły wodę i trzeba było uważać aby nie poszły na cudza (innej wsi) stronę.
Rozpisałem się choć mam świadomość, że nie jest to wyczerpująca odpowiedź na konkretne pytanie jak to było w Bolimowie ale podejrzewam że był pastuch który wypasał bydło na miejskim pastwisku. Pewnie miał i inne, więcej obowiązków niż my małolaty ale nie sądzę aby wymagały one specjalnych kwalifikacji. Dla jasności raczej na pewno sam nie doił krów w południe. To (tak jak w moim wólczańskim przypadku) robiły właścicielki, które przychodziły na pastewnik z wiadrami. .Naszym obowiązkiem było tylko przygonić krowy na ten czas na pastewnik w okolice wsi. . .
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
mobuffOffline
Temat postu:   PostWysłany: 19-03-2020 - 00:26
Sympatyk


Dołączył: 01-03-2020
Posty: 69
Skąd: Warszawa
Status: Offline
Bardzo ciekawy temat. Przyznam się, że dopiero uczę się, rekonstruując przeszłość przodków. Jedna rodzina cały czas siedzi właściwie w jednej wsi mazowieckiej, druga przemieszcza się od dworu do dworu w okolicach Ciechanowa. Gdzieś tam pod koniec XVIII wieku jest jeszcze „właściciel ziemski", ale już jego synowie są „służącymi", często „kopczarzami". Podobno są dwa znaczenia „wyrabianie sadzy" oraz „osadnik na ziemi wykarczowanej". Którego z nich brać pod uwagę w XIX wieku? Przy okazji: do czego było to „wyrabianie sadzy"? W każdym razie też musiałam podumać nad tym przemieszczaniem się, żeby namierzyć niektórych członków, do dziś się z tym zmagam, bo nie wiem, czy ich „tam" nie ma, bo ja źle patrzę, oni się przenieśli, czy też nie ma wszystkich aktów. Mam wrażenie, że mogli się przenosić także, gdy w danym miejscu wyjątkowe żniwo zbierały choroby, czasem całe rodziny z jednej wsi umierają, to widać. Zatem: często uciekali. Żeby domyślić się dokąd, spisuję nazwiska świadków, chrzestnych, sprawdzam, czy mogą być z kimś z rodziny spokrewnieni i jak, bo - tak jak tu już wspomniano - często ktoś jechał dokądś, bo wiedział od konkretnego człowieka, że znajdzie na miejscu być może szansę na lepsze życie.

_________________
// Monika //
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
expatOffline
Temat postu:   PostWysłany: 19-03-2020 - 03:22
Sympatyk


Dołączył: 07-01-2020
Posty: 61
Skąd: Toronto, Kanada
Status: Offline
Dużo o kopczarzach i innych wiejskich grupach jest napisane w wydawnictwie zatytuowanym "Roczniki Gospodarstwa Krajowego".

https://jbc.bj.uj.edu.pl/Content/328776/zip/

Krzysztof
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:     
Skocz do:  
Wszystkie czasy w strefie GMT - 12 Godzin
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 0.943402 sekund(y)