Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
poniedziałek, 13 stycznia 2025

longpixel


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Andrzej_ŻakOffline
Temat postu: Coś do historii Szczekocin i okolic  PostWysłany: 17-07-2023 - 18:18
Sympatyk


Dołączył: 01-02-2014
Posty: 113

Status: Offline
Szukając informacji dotyczących dziejów naszych Przodków nie sposób pominąć szukania informacji o historii ziemi na której żyli. To co działo się bowiem i w Ojczyźnie naszej i na poszczególnych jej „skrawkach” niewątpliwie wpływało na jakość ich życia i, w co nie wątpię, także na ich stosunek do naszego wspólnego dobra jakim nasza Ojczyzna jest.
Pragnę udostępnić cząstkę wyników swojej kwerendy poświęconej dziejom części swoich Przodków oraz ziemi , na której żyli. Może komuś z Was poszukiwaczy się przyda. Ten fragment dotyczy okolic Szczekocin w połowie XIX wieku. Sporo uwagi w poszukiwaniach poświeciłem wydarzeniom z czasów Powstania Styczniowego. W zamiarze swoim traktuję to jako skromny przyczynek do poznania historii ziemi szczekocińskiej. A więc zapraszam do lektury. Zaznacza, że jest to tekst roboczy, pisany na gorąco. Mogą się pojawić jakieś „literówki” bądź inne mankamenty.
Czasy tamtejsze same w sobie były ciężkie. Lata 1846-1855 nazywane były później w literaturze, szczególnie medycznej, latami klęskowymi. Letnie niepogody, małe plony i głód oraz epidemie chorób zakaźnych były realnym zagrożeniem dla bytu. Szczególnie dotkliwe były epidemie cholery, falami przewalające się przez terytorium Królestwa Polskiego i sąsiedniej Galicji. Choroba ta po raz pierwszy przywleczona została na nasze ziemie w 1831 jakiś czas. Najcięższa była epidemia tej choroby w 1855 roku. W całym Królestwie Polski zmarło z powodu cholery około 39 tys. ludzi, przy czym połowa pochodziła z guberni lubelskiej. Graniczyła ona od południa z austriacką Galicją. Tam zmarło około 75 tys. ludzi . Choroba gdzie tylko się pojawiła budziła wśród ludzi wielką trwogę. Nie znano jeszcze wtedy dokładnych przyczyn cholery (dopiero pod koniec XIX wieku odkryto, że odpowiedzialna za nią jest bakteria nazwana przecinkowcem cholery). Jej rozprzestrzenianiu, podobnie jak w przypadku większości innych zaraz sprzyjała niska higiena wśród społeczeństwa. Najczęstszym źródłem zakażenia była zanieczyszczona woda, chociaż zarazić można było się również na inne sposoby . Także objawy tej choroby były różne i rzecz oczywista, zależały od indywidualnych cech odpornościowych osób zarażonych. Zawsze jednak były to biegunki prowadzące do szybkiego odwodnienia organizmu, gwałtowne skurcze mięśniowe, spadek tętna, osłabienie, spadek elastyczności skóry i zmiana jej barwy na szaro-marmurkową. Charakterystyczne są także: ochrypły głos oraz zmiany wyrazu twarzy. Grozę i przerażenie u innych ludzi budziły także objawy pośmiertne, które pojawiały się w przypadkach szybkiego postępu choroby i śmierci. Tak opisano to w pracy poświęconej cholerze, wydanej w Warszawie w 1892 roku :

Jeżeli śmierć nastąpiła szybko, to jest na wysokości napadu cholerycznego, ciało stygnie znacznie wolniej, niż przy innych chorobach; widziano też pośmiertne podnoszenie się ciepłoty ciała. W kilka jeszcze godzin (9) po śmierci mięśnie na tułowiu i kończynach są wstanie lekkiego fibrilarnego drżenia. Niekiedy występują silne kloniczne drgania, które mogą zmienić położenie kończyn, a nawet całego ciała i budzić podejrzenie życia.

Epidemia cholery w 1855 roku nie ominęła również ludności Szczekocin i okolic. Przeanalizowałem księgi zgonów w parafii Szczekociny z tamtych lat. Faktycznie, w 1855 roku śmiertelność była co najmniej dwukrotnie większa w porównaniu z latami sąsiednimi.

Myślę, ze wnioski z danych statystycznych zawartych w tabeli nasuwają się same. Zwrócę w tym miejscu tylko uwagę na proporcje zgonów w Bonowicach w stosunku do całej parafii. O ile dwóch latach poprzedzających epidemię i w roku następnych zgony w Bonowicach nie przekraczały 18% wszystkich zgonów w parafii o tyle w 1855 roku stanowiły prawie 25% w stosunku do całej parafii. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że zapewne nie wszystkie zgony wynikały z cholery. Wyraźnie jednak widać, że zaraza poczyniła spore spustoszenie wśród mieszkańców tej wsi. Analizując dokładnie metryki zgonów w 1855 roku zauważyłem, że największa śmiertelność w Bonowicach miała miejsce miedzy 21 sierpnia a 15 września. Zmarło wtedy aż 11 osób (z każdej kategorii wiekowej uwzględnionej w tabeli). Najpewniej był to okres największej fali epidemii. Co ciekawe, umarła wtedy jedynie dwójka dzieci w wieku do 10 lat. Przeglądając metryki, rzucił mi się w oczy jeszcze jeden szczegół. Otóż osoby, które zmarły w opisywanym czasie należały jedynie do paru tutejszych rodzin: Pasków (4 osoby), Bieńków (3 osoby), Lubasiów (2 osoby), Pałków (1 osoba) i Szewczyków (1 osoba). Myślę, że warto do tej analizy dołożyć jeszcze fakt, iż większość z dzieci zmarło w tym roku w okresie od 6 lutego do 9 maja (aż 9 dzieci). przypadku tej (a także innych zaraz) w pierwszej kolejności cierpią dzieci i osoby w podeszłym wieku, można wysnuwać wniosek, ze epidemia cholery na tym obszarze zaczęła się już w lutym.
Mój prapradziadek Stanisław miał wtedy 16 lat. Szczęśliwie przeżył ta zarazę. Czy chorował na tę chorobę ale przeszedł to łagodnie i ozdrowiał. Takie przypadki nie były wcale rzadkie. Wszystko zależało od indywidualnej odporności oraz ogólnej kondycji organizmu:

Zdrowienie w przypadkach lżejszych jest dość szybkie, zwłaszcza u osób silnych; u osłabionych przeciąga się znacznie wśród zaburzeń ze strony narządu pokarmowego, które mogą łatwo sprowadzić znaczne pogorszenie w razie wykroczeń w dyjecie i t. p. Niekiedy rozwija się niedokrewność, postępujące wyniszczenie, wiodące zwolna do śmierci.

A może zaraza ominęła go całkiem?. Ciężko teraz jednoznacznie na to odpowiedzieć Pięć lat później Stanisław ożenił się z Agnieszką Morawicką. Agnieszka Morawicka była równolatką Stanisława. Urodziła się w Bonowicach 15 stycznia 1839 roku w Bonowicach. Rodzicami byli Wojciech i Marianna Morawiccy . Nie będę więc w tym miejscu wdawał się w szczegóły dziejów tej rodziny, niemniej jednak parę informacji warto w tym miejscu podać. Wojciech Morawicki pochodził z Dzierzgowa. Marianna Morawicka była córką Antoniego i Katarzyny Barczyńskich z Kossowa. Po ślubie w 1825 roku Morawiccy przez jakiś czas pozostali w Kossowie. Około 1836 roku przywędrowali do Bonowic. Oprócz Agnieszki urodził się tutaj ich syn Franciszek (1836) oraz syn Józef (1841). Około 1844 roku na kilka lat (około 1844 - 1848) przenieśli się do Nawarzyc. Potem powrócili już na stałe do Bonowic. Tutaj już pozostali. W 1856 roku zmarł ich dwunastoletni syn Roman (świadkiem na pogrzebie był Andrzej Żak). Wydaje mi się, że Morawiccy nie mieli więcej synów, którzy mieszkali z nimi w Bonowicach (starsi pozostali w Nawarzycach). Z zapisu w metrykach (np. urodzenia córki Agnieszki) wynika, że Wojciech był zagrodnikiem. Na gospodarstwie potrzebne były więc męskie ręce do pomocy. Decyzja wydania córki za mąż za Stanisława wynikała zapewne z pewności, iż jest to porządny i robotny młodzianin. Znali go przecież od dziecka.
W 1860 roku Agnieszka urodziła syna Ignacego (mojego pradziadka). Trzy lata później, w 1863 roku urodziła córkę Katarzynę. Metryki jednak również nie znalazłem. Wiem to z metryki jej zgonu w 1873 roku.
Pierwsze lata małżeństwa Stanisława i Agnieszki Żaków zbiegły się z dramatycznymi wydarzeniami związanymi z Powstaniem Styczniowym. Niewątpliwie ten ważny epizod historii naszego kraju miał znaczący wpływ na los moich pradziadków, ich potomków oraz krewnych. Dlatego myślę, że warto poświęcić trochę miejsca na opisanie najważniejszych wydarzeń tamtego czasu. Skoncentruję się oczywiście jedynie na wydarzeniach, które rozgrywały się w okolicach Szczekocin. Oto najważniejsze fakty:
• Już na początku powstania, w styczniu 1863 roku, pojawił się w okolicach 30 osobowy oddział jazdy pod dowództwem Juliusza Wilhelma Dzianotta , który zajął skład soli w Szczekocinach.
• Kolejna znacząca obecność powstańców na ziemi szczekocińskiej miała miejsce 23 maja 1863 roku. Pojawiły się tutaj oddziały dowodzone przez Józefa Oxińskiego wycofujące się po przegranej bitwie pod Koniecpolem. Tak opisał to w swoich wspomnieniach :

Lżej tylko rannych uprowadzając z sobą przybyłem po paromilowym marszu do jakieiś wioski pod Szczekocinami leżącej, a będącej własnością niejakiego p. Brzozowskiego czy Bzowskiego, dokąd tegoż jeszcze wieczora i zbliżającą się nocą nadciągnęły pojedyńcze oddziały z boju wymykające się, jak i kawaleria z rotmistrzem Maliszewskim, ciesząca się pobiciem dragonów. Rankiem dnia następnego, to jest 26 maja 1863 roku, zrobiwszy przed wymarszem od niegościnnego i nieludzkiego gospodarza domu (co prawda bardzo surowo ukaranego) apel oddziału, przekonałem się z pewnym zdziwieniem, iż poza zabitymi i rannymi, którzy opuścili szeregi kilku zaledwie maruderów do apelu nie stanęło. Przypuszczałem z wytwarzającym się już wówczas pesymizmem, że to trzymanie się dośrodkowej kupy było wynikiem nieznajomości okolicy i samozachowawczych następstw stąd wypływających; może się myliłem, może ono wypływało z wytwarzającego się już wówczas życia żołnierskiego, bądź co bądź nie powtórzyło się uciekinierstwo połowy oddziału spod Rychłocic.

• Od lipca 1863 roku te i sąsiednie okolice były obszarem działania oddziałów powstańczych pod dowództwem legendarnego (myślę, że wcale nie przesadzam dodając to określenie) Zygmunta Chmieleńskiego. Wymienię tu tylko, moim zdaniem, najważniejsze, wyszukane przeze mnie w internetowych źródłach wydarzenia. Mam nadzieję jednak, że ten wątek historii naszej „małej Ojczyzny”. zainteresuje kogoś i pobudzi do wnikliwszych poszukiwań oraz analiz. Wiele jest źródeł wiedzy o tym okresie naszej historii. Ja zdecydowałem się opierać się głównie na dwóch: książce Stanisława Teofila Rybickiego „Zygmunt Chmieleński i działalność jego w powstaniu 1863 roku” wydanej w 1916 roku w Warszawie oraz doskonałej książce Zygmunta Napoleona Rzewuskiego „Wspomnieniach obozowych z roku 1863 i 1864” wydanej we Lwowie w 1883 roku.
14 sierpnia 1863 roku pod oddalonym o 6 km na południowy wschód od Szczekocin Obiechowem miała miejsce pierwsza większych w tych okolicach bitew oddziałów powstańczych z liczebniejszymi i znacznie lepiej uzbrojonymi wojskami rosyjskimi. Wobec przewagi Rosjan Chmieleński zdecydował się na typowy dla wojny partyzanckiej manewr uniku i wycofał się na północ w kierunku Lelowa. Oddziały prawdopodobnie przemieszczały się szlakami na zachód od Szczekocin, następnie przez Siedliska. Jest więc prawie pewnym, że po drodze przechodziły także przez Bonowice. Po niedługim czasie siły Chmieleńskiego zebrały się koło Lelowa. 18 sierpnia pod pobliską wsią Biała powstańcy stoczyli kolejny bój z ścigającymi ich wojskami zaborcy. Ponownie przewaga wroga spowodowała rozproszenie się oddziałów Chmieleńskiego. Na jakiś wycofali się na północ. Pod koniec sierpnia w lasach koło Białej Błotnej zakończyło się formowanie oddziału pod dowództwem przybyłego z Galicji Otto Esterhazego. Był to węgierski arystokrata „w sile wieku”, były oficer austriacki. Biała Błotna leży zaledwie 8 km na zachód od Grabca. Sformowany przez Esterhazego powstańczy oddział piechoty liczył nieco ponad 200, dobrze uzbrojonych ludzi. Pobyt w tych okolicach trwał jakiś czas więc powstańcy musieli skądś mieć zaopatrzenie. Raczej jest pewnym, że otrzymywali je od okolicznej ludności. I raczej nie odbywało się to z udziałem przemocy. Oddział ten połączył się z siłami Chmieleńskiego i pod koniec września brał udział w dużej bitwie pod Mełchowem (na północ od Lelowa). W bitwie tej poległ Otto Esterhazy. Ranny został także Adam Chmieliński (późniejszy słynny brat Albert, obecnie już włączony w panteon świętych katolickich). Po niestety przegranej bitwie pod Mełchowem rozproszone oddziały powstańcze wycofały się w rejon Gór Świętokrzyskich. Powróciły tu ponownie w drugiej połowie października tocząc po drodze liczne bitwy i potyczki z wojskami rosyjskimi. Wieczorem 21 października 1863 roku po stoczonej dziewięciogodzinnej walce pod Oksą powstańcy dotarli do Kossowa a następnie zatrzymały się obozem w pobliskim folwarku w Kwilinie. Folwark znajdował się na polanie, otoczonej lasami. Wcześniej do Kwiliny przybył z furgonami oraz zaopatrzeniem naczelnik wojenny województwa Krukowski. Zygmunt Chmieleński sądził, że wymęczone walkami oddziały rosyjskie nie będą na razie zapędzać się w te strony. Tym bardziej, że zwiad donosił iż skierowały się one w stronę Jędrzejowa. Tak wspominał te wydarzenia bezpośredni ich uczestnik – Zygmunt Napoleon Rzewuski h. Krzywda :

Przed samym już wieczorem dociągnęliśmy do małej wioseczki Kwlliny, o milkę drogi połoŹżonej od Oksy, tu zastaliśmy nasze furgony i do stu podwód, na których w dalszym pochodzie miała jechać nasza piechota. Podwody te stały długim szeregiem w nieŹszczególnym porządku, wzdłuż szerokiej dość droŹgi, ogrodzonej płotem. Wieś licząca do dwudziestu zaledwie chałup, położoną była trochę w oddaleniu i tylko kilka chat stało przy drodze, zaraz z samego początku od strony Oksy; tuż obok tej samej drogi, z drugiego jej końca stał mały dworek, a z wiorstę dalej poczynał się las. W dworku tym stanął Chmieliński kwaterą z małym swoim sztabem, piechota zajęła chaty wiejskie, a kawaleria szeregiem na drodze, weŹwnątrz ogrodzenia, przywiązawszy konie do płotu, połowę zaś szerokości tejże samej drogi zajmoŹwały podwody z furgonami, przyparte de przeciwŹległego płotu — słowem droga ta porządnie była zapchaną na całej swojej długości. W Kwilinie zastaliśmy już kotły zastawione na ogniskach, pomimo porządnego jednak głodu, który nam ściskał żołądki, tak byliśmy znużeni przód całonocnym marszem, następnie dziewięciogodzinną bitwą, najrozmaitszemi wrażeniami podczas tejże, a w końcu i milowym jeszcze marŹszem po bitwie, iż każdy rozkwaterowawszy się w przeznaczonym dla siebie miejscu, zapomniał o dokuczającym mu głodzie, a nie chcąc czekać na niegotowe jeszcze jedzenie, starał się ułożyć jak najprędzej na murawie głowę, która mu kamieniem na karku ciężyła.

Nikt nie przypuszczał, że dowodzący Rosjanami major Bendkowski otrzymawszy posiłki nagle zmieni kierunek marszu i skieruje się ku Kwilinie.. Jak się okazało doskonale znali rozlokowanie sił polskich. Informacje te uzyskali najpewniej od miejscowego rządcy Pawłowskiego, którego wieczorem Chmieleński wysłał na rekonesans do Oksy. Po drodze wpadł on jednak w ręce wroga i został zakłuty bagnetami. Prawdopodobnie wcześniej torturami moskale wymusili od nieszczęśnika informacje o rozmieszczeniu polskich żołnierzy. Około godziny pierwszej w nocy Rosjanie znienacka zaatakowali obóz powstańców. Na szczęście była wyjątkowo ciemna noc i nieprzyjacielski ostrzał nie był zbyt celny. Większości powstańcom udało się w takich warunkach ze wsi.. Poległo zaledwie kilkunastu powstańców. Część oddziału zebrała się w lesie i po parogodzinnym marszu dotarła w okolice Radkowa i Dzierzgowa (około 14 km na północny wschód od Szczekocin). Po paru tygodniach Chmieleński zebrał w tym rejonie całe rozproszone wcześniej oddziały oraz dodatkowo jeszcze nowych powstańców. W sumie udało mu się zgromadzić ponad 2000 ludzi, w tym kilkuset z kawalerii. Wynika z tego, że w okresie od końca października do prawie połowy listopada przynajmniej część z tych powstańców musiała gdzieś w okolicach się „zaszyć”. Jest całkiem prawdopodobne, że niektórzy mogli znaleźć schronienie w chałupach mieszkańców okolicznych wsi. Wiele źródeł (w tym pamiętnikarskich) wskazuje bowiem na to, że tutejsi włościanie byli przychylni powstańcom. A w każdym razie nie byli nastawieni wrogo. Oczekując na przybycie generała Józefa Hauke (ps. „Bosak”), który miał objąć dowództwo na całością wojsk powstańczych w województwach: krakowskim i sandomierskim. W tym czasie oddziały dowodzone jeszcze przez pułkownika Chmieleńskiego robiły liczne wypady i nękały nieprzyjaciela na obszarze między Szczekocinami, Jędrzejowem i Włoszczową. Około połowy listopada doszło do potyczki między powstańczą kawalerią a piechotą rosyjska między innymi pod Nakłem (zaledwie 5 km na północ od Bonowic). Wobec zasadzenia się wroga i silnego ostrzału powstańcy wycofali się. W drugiej połowie listopada większość wojsk Chmieleńskiego przeniosła się w rejon Gór Świętokrzyskich. Tu nastąpiło połączenie z siłami generała Haukego. Chmieleński pod jego zwierzchnictwem przejął dowodzenie nad kawalerią. Kolejny raz powstańcy zawitali w rejonie Szczekocin na początku grudnia. 4 grudnia pod Sprową doszło bitwy. Siłami polskimi dowodził już generał Hauke. Zygmunt Chmieleński dowodził kawalerią. Mimo jak zwykle przeważających sił nieprzyjaciela powstańcy nie ponieśli dużych strat i zdołali się wycofać na wschód. To była ostatnia obecność bohaterskiego dowódcy, pułkownika Zygmunta Chmieleńskiego w tych okolicach . Stanisław Teofil Rybicka tak określił jego działalność:

Znamienne było to, że po rozbiciu oddziałów Zygmunta Chmieleńskiego w poszczególnych bitwach i potyczkach przez z reguły przeważające liczebnie i przede wszystkim w uzbrojeniu wojska rosyjskie, dowódca ten po niedługim czasie pojawiał się na czele nowych często jeszcze liczniejszych oddziałów powstańczych. Jakąż musiał mieć ten człowiek charyzmę, która skupiała wokół niego zarówno rozproszonych wcześniej żołnierzy jak i zupełnie nowych ochotników.

• Ostatnie działania powstańcze w okolicach Szczekocin miały miejsce w styczniu 1864 roku. Przybyły tu powstańczy pod dowództwem rotmistrza Zygmunta Napoleona Rzewuskiego (ps. „Krzywda”). Tak opisał tamte wydarzenia w swoich wspomnieniach (cytuję fragmenty):

W Chlewskiej Woli nie byliśmy od czterech miesięcy, to jest od czasu, jak jeszcze pod osobistem dowództwem Chmielińskiego staliśmy Razem parę tygodni z rzędu, organizując się i ćwiŹcząc w mustrze i strzelaniu. Lud miejscowy, poŹmiędzy którym tyle czasu przepędziliśmy, patrzył na nas przychylnem okiem, nie doznawszy nigdy od powstańców żadnej krzywdy; to też gdy zjaŹwiliśmy się obecnie po tak długiej nieobecności, z prawdziwą radością nas powitał. Pomimo to jednak znalazł się jeden wyrzutek między nimi, urlopnik z wojska rosyjskiego, który, przebywszy długie lata w wojsku wroga, zdemoralizowany i wynarodowiony …… pobiegł do Szczekocin, mia-steczka milę drogi oddalonego od Cblewskiej Woli, dla zawiadomienia Moskali o naszej tutaj bytności. O postępku tym ohydnym uwiadomili mię miejscowi włościanie. … Załoga nieprzyjacielska w Szczekocinach skłaŹdała się z dwóch rot piechoty i sotni kozaków…….. Spodziewając się ataku samej tylko konnicy powziąłem zamiar zrobienia na nich zasadzki. ….. przez cztery blizko godziny staliśmy na stanowisku na próżno oczekując Moskali [23 stycznia, przyp. mój]. Wiedzieli w skutek donosu o mojej bytności w Chlewskiej Woli, byłem tak blizko nich, iż w pół godziny mogli być w moim obozie, byli naturalnie również dokładnie powiadomieni o siłach mego oddziału, dla czego zatem nie starali się zaatakować mnie? tego pojąć nie mogłem. Przez sześć blisko tygodni krążąc tam i na-powrót w jednej i tej samej okolicy, między rzeką Pilicą a traktem kielecko-krakowskim, tak zawziąŹłem na siebie Moskali, i chwili spokoju nie daŹwali mi; postanowiłem więc opuścić na jakiś czas te okolice,

Przytoczone przeze mnie wybrane przykłady zdarzeń zbrojnych podczas Powstania Styczniowego, jakie miały miejsce na południowo zachodnich krańcach Królestwa Polskiego wskazują, że ziemie te prawie cały czas jego trwania penetrowane były zarówno przez oddziały powstańcze, jak i liczniejsze oddziały zaborcy. Nie ulega więc wątpliwości co do tego, że tutejsi mieszkańcy mieli z nimi styczność. Na ogół ludność przychylnie traktowała Powstańców. Zresztą ci przebywając tu stosunkowo długo musieli mieć skądś zaopatrzenie w żywność lub bazy dla umieszczania chorych lub rannych. Również kawaleria powstańcza musiała, szczególnie zimą pozyskiwać po wsiach i dworach tutejszych pokarm dla koni. Nie mam wątpliwości więc co do tego, że i moi przodkowie w Bonowicach oraz w Grabcu nie raz zetknęli się z nimi bezpośrednio lub co najmniej byli świadkami zdarzeń z ich udziałem. W analizowanych przeze mnie licznych źródłach historycznych nie spotkałem się z informacjami o tym, że powstańcy stosowali przemoc wobec włościan . Co prawda pojawiały się gdzieniegdzie bandy podszywające się pod formacje powstańcze i rabujące po okolicach, ale te w miarę możliwości szybko były przez władze powstańcze karane i likwidowane (np. banda wójta Dowbora z Pilicy).
Pozdrawiam serdecznie
Andrzej Henryk Żak
 
 Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość  
Odpowiedz z cytatem Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:     
Skocz do:  
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Zobacz poprzedni temat Wersja gotowa do druku Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zobacz następny temat
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2025 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 0.323583 sekund(y)