Sekrety Rodzinne w TVP 1 - zmyłka w badaniach Paweł - 28-05-2007 - 16:27 Temat postu: zmyłka w badaniach
Witam
Mam takie pytania jako ciekawostkę w badaniach genealogicznych mianowicie
Podczas jednego z odcinków Sekretów Rodzinnych z panią Hanna Śleszyńską w rogli głównej zauważyłem że genealog badający historię rodu tej pani natknął się w podaniach metrykalnych na zapis sugrujący pochodzenie chłopsie tej pani, natopmiast szukając dalej w końcu okazało się że w jeszcze starszych aktach metrykalnych rodzina tej pani zapisana była jako szlachta.
Czy to w rzeczy samej możliwe czy postąpiono tak dla uzyskania efektu medialnego tzn aby wnieść troszkę emocji do programu.Fronczak_Waldemar - 28-05-2007 - 17:43 Temat postu:
Ponieważ zadałeś pytanie publicznie ale bezosobowo, a dotyczy to bezpośrednio mnie, gdyż to ja jestem owym genealogiem, pozwalam sobie odpowiedzieć.
Temat był już poruszany na forach. Na GenPolu dość szczegółowo omawiałem ten wątek, tak więc nie chcąc się powtarzać, ograniczę się tutaj do wypunktowania najistotniejszych spraw.
W przygotowaniach do programu uczestniczyli genealodzy amatorzy, także z tego forum, na którym zadajesz pytanie. Wszystkim nam zależało na rzetelności informacji. Materiały do odcinka zbierał Staszek Pieniążek i ja. Gdy w czasie dokumentacji terenowej znalazłem ową, jak to określasz "zmyłkę", poprosiłem o pomoc Łukasza Lubicz Łapińskiego ze Związku Szlachty Polskiej. Chyba nie muszę tu rekomendować wiarygodności tej organizacji w sprawach dotyczących szlachectwa?
Felietony w odcinku powstały wg mojego scenariusza, a ten napisało życie, czyli przebieg badań genealogicznych.
Właściwie, to wszystko było wyjaśnione w programie i nic więcej tu nie ma do dodania. Każdy kto uważnie oglądał odcinek i miał choć trochę do czynienia z księgami metrykalnymi, w lot pojął w czym tkwił problem.
To nie żadna dramaturgia, na którą nie byłoby zgody ani naszego środowiska, ani Związku Szlachty Polskiej, a zapisy w księgach kościelnych wyznaczyły niespodziewany zwrot akcji.
Aby nie ograniczać się tylko do stwierdzeń ogólnych, przypomnę o co chodziło. Podam to w kolejności odwrotnej, niźli miało to miejsce w programie, a to z tego względu, że łatwiej wówczas pojąć mechanizm.
Mazowsze Północne zamieszkiwała drobna szlachta, zasiedlająca setki zaścianków. To najczęściej szlachta odwieczna, której próżno szukać w nobilitacjach. Jej korzenie tkwią w czasach osadnictwa rycerskiego. Stopniowe rozradzanie się rodzin i rozdrobnienie ziemi doprowadziło do pauperyzacji.
Poziom życia wielu szlachciców niewiele różnił się od tego jaki był charakterystyczny dla włościan.
Zabytki kultury materialnej możemy obejrzeć min. w muzeum w Ciechanowcu.
Szlachta owa, w dużej części niepiśmienna, nie pamiętająca swoich herbów, miała wszak silne poczucie przynależności stanowej. Do czasów Heroldii w zapisach tak trydenckich, jak i późniejszych narracyjnych, sporządzanych w języku polskim, zawsze dopisywano "szlachta gospodarze". Siedzieli owi szlachcice na kawałkach wsi. 1/4 często 1/8 to był cały majątek.
Ten nikły stan posiadania i brak zasobów finansowych sprawił, że zdecydowana większość szlachty mazurskiej nie zdołała przeprowadzić wywodu szlachectwa przed Heroldią Królestwa Polskiego.
Równało się to z odebraniem przysługujących im praw. Odzwierciedleniem tego była zmiana w zapisach metrykalnych. Jeszcze w czasie trwania procesu legitymizacyjnego, pojawiają się zapisy określające: szlachta nielegitymowana, gospodarze cząstkowi, aby po kilku latach zmienić się na stałe w określenie "gospodarze".
Takie określenie, które było już powszechne w II poł XIX wieku nie pozwalało na odróżnienie, szlachcica, który w myśl przepisów carskich utracił prawo szlachectwa, od włościanina.
My, śledząc kolejne zapisy metrykalne, posuwając się od współczesności, początkowo natrafialiśmy wyłącznie na określenia typowe dla włościan. Nic więc nie wskazywało, że legenda rodzinna ma swoje potwierdzenie w dokumentach. Tak było aż do lat 30-tych XIX wieku, kiedy to po raz pierwszy pojawiły się zapisy świadczące, że mamy do czynienia z rodziną szlachecką.
Tak sprawa wyglądała w telegraficznym skrócie. Jak widzisz, nie ma tu miejsca na koloryzowanie, co ja nazywam wprost; fałszowaniem historii. Na takie coś zgody mojej by nie było.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar FronczakPaweł - 28-05-2007 - 19:49 Temat postu:
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, zwłaszcza że z mojego powodu musiał Pan kolejny raz wyjaśniać kulisy tego odcinka