Genealodzy.PL Genealogia

Nasze drzewa, Programy genealogiczne, Monografie o rodzinach - Ankieta - ile osób liczy wasze drzewo genealogiczne?

Tomek1973 - 24-04-2009 - 23:46
Temat postu: Ankieta - ile osób liczy wasze drzewo genealogiczne?
Nie liczy się ilość, ale jakość. Genealogicznym stachanowcom mówimy stanowcze: nie! Jednak dobrze czasem porównać rozmiary by wiedzieć, jaka jest tak zwana średnia krajowa.
Ile więc nazwisk liczą Wasze: drzewa genalogiczne i wywody przodków razem wzięte?

Fronczak_Waldemar - 25-04-2009 - 00:35
Temat postu:
Temat "chodził" już kilka razy po forach, podobnie jak pytania o najwcześniejszego przodka.
Mówiąc prawdę, to od strony metodologicznej, porównywanie ilości osób w wywodzie z ilością osób w drzewie, nie bardzo ma sens.
Ilość osób w wywodzie zależy w dużej mierze od stopnia zachowanych dokumentów i naszej dociekliwości badawczej, zaś ilość osób w drzewie, w znacznym stopniu od dzietności naszych przodków.
Robienie "mixu" i podawanie łącznej ilości osób w bazach lub bazie (ja mam np. kilkanaście baz dla różnych gałęzi) nie ma waloru poznawczego.
Znam przypadki, gdzie do baz, zwanych nie wiedzieć dlaczego "drzewami rodowymi", wpisywane są nazwiska nie tylko krewnych, ale i powinowatych oraz krewnych tychże powinowatych itd. W efekcie mamy do czynienia bardziej ze spisem powszechnym kilku wsi lub zgoła kilku powiatów.
Ja to osobiście nazywam "herodowe popisanie świata" Smile
W takich bazach ludzie posiadają po kilkanaście tysięcy i więcej osób. Światowi rekordziści mają miliony, ale pytam: co z tego wynika dla badacza historii rodziny?
Tomku, jeśli już mamy porównywać uzyskiwane wyniki, to bardziej celowe jest zapytanie o ilość osób w wywodzie.
To nam powinno pokazać, jak daleko i z jaką szczegółowością jesteśmy w stanie odkryć naszych bezpośrednich przodków.
Czasami na odnalezienie jednego przodka potrzeba więcej czasu niż na ustalenie 100 krewniaków.
Aby wyjaśnić, że zrobienie pełnego wywodu przodków np. dla 8 pokoleń nie jest tak łatwy, jak wpisanie kilku tysięcy osób powiązanych ze sobą więzami pokrewieństwa i powinowactwa, podam tu krótkie wyjaśnienie.

Jeśli chcemy zrobić pełne zestawienie przodków dla osoby urodzonej w 1980 roku, to licząc średnio 30 lat na pokolenie, musimy się cofnąć do końca XVIII wieku o 8 pokoleń. To wynik przeciętnie uzyskiwany przez genealogów amatorów, ale zazwyczaj w zakresie tylko kilku linii.
W ostatnim pokoleniu mamy 128 przodków, a razem w całym wywodzie 255 osób.
Ustalenie tych wszystkich 255 osób, to w większości przypadków zadanie bardzo trudne!!!

Spytaj osoby, które mają w bazach po kilka tysięcy osób, do którego pokolenia mają pełen wywód? Pełen, to jest taki, w którym nie brakuje ani jednego przodka. Zazwyczaj będzie to kilka pokoleń. Dalej są już tylko luźne gałązki, które "strzelają" samotnie w przeszłość.

Tak postawione pytanie powinno dać odpowiedź na to, jak daleko można w sposób kompletny, w naszych warunkach (na zachodzie archiwa nie były tak zniszczone i ograbione), odtworzyć historię przeciętnej rodziny.

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
Botev - 25-04-2009 - 02:41
Temat postu:
Tak dla potwiedzenia tego, o czym pisze Waldemar: ja mam prawie 4,5 tys. osób w drzewie. Pełen wywód na razie tylko do pokolenia prapradziadków włącznie, czyli 4 pokolenia wstecz (dotyczy wywodu przodków mojej przybranej siostry, bo ja mam z jednej strony przodków za granicą i trudno mi ich szukać, ale to inna historia Wink).
Tomek1973 - 25-04-2009 - 08:53
Temat postu:
Panie Waldemarze - proszę mi wierzyć - nie przypisuję tej ankiecie żadnych walorów naukowych. To, co pan pisze to szczera prawda - dla niektórych osób zatarła się różnica między drzewem genealogicznym a spisem powszechnym. Ja w swoich zbiorach mam tylko 4 rodowody /nazwiska dziadków/ i wywód przodków. Dzięki temu zajmuje się badaniem historii ludzi, z którymi czuję autentyczną wieź emocjonalną. Robienie drzewa genealogicznego i umieszczanie w nim tysięcy nazwisk nigdy nie było moim celem. Granicę, poza którą kończy sie Człowiek, a zaczyna statystyka, nakreśliłem sobie bardzo precyzyjnie. Napisałem też wyraźnie, że jestem wrogiem genealogicznej stachanowszczyzny.
Nawet proponowane przez pana porównanie liczby osób w wywodzie przodków jest bardzo złudne. Przecież kazda rodzina ma inna historię i czasem dotarcie do nazwiska pradziadka jest większym wyczynem niż odnalezienie pokrewieństwa z Mieszkiem I. Na przykład moja prababcia nosiła nazwisko po matce, a ojciec figurował jako "nieznany". Sprawa beznadziejna? Oczywiście nie dla mnie. Dałem mojej prawie dziewięćdziesięcioletniej babci dwa kielichy, fachowo ją "przesłuchałem" i wygadała sie, kto był ojcem jej teściowej... - za tę manipulację trafię pewnie do piekła.
Ale...
Ale...
Ale czy do wszystkiego trzeba podchodzić z metodologicznym zadęciem? Czy po prostu nie można czasem z przymrużeniem oka kliknąć jednego z okienek w ankiecie? Przecież wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, jakich odpowiedzi będzie najwięcej.

pozdrawiam serdecznie - tomek
donata - 25-04-2009 - 09:26
Temat postu:
Panie Tomku, może odbiegnę trochę od tematu ankiety, ale nawiążę do jednego z wątków, który Pan poruszył.
Otóż ja też mam bliskiego przodka, bo ojca mojej mamy, który był dzieckiem panieńskim. W akcie urodzenia - "ojciec nieznany".
Tylko ja już dawno nie mam komu kielicha postawić, by czegoś się dowiedzieć, bo dziadek mój rodził się w 1892 roku, zaś z jego dziesięciorga dzieci żyje tylko jeden syn, który na ten temat nic nie wie.
"O tym się w domu nie mówiło."
Ponieważ zaś moja babcia pochodziła z Górnego Śląska, dziadek zaś
z Poznańskiego, los ich złączył w Westfalii, wrócili do Polski na Plebiscyt, byłam zbyt młoda, gdy jeszcze żyli by pytać ich o przodków.
Wiem, że tutaj nie posunę się ani o krok.
Z racji zaś ich wielodzietności, ta gałąź rodzinna jest w moim drzewku bardzo rozłożysta.
I jak tu porównywać ilość osób w drzewie?

Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Donata Pająk
Sroczyński_Włodzimierz - 25-04-2009 - 09:41
Temat postu:
Zero (0). Smile
Jedną gałąź rodziny nie ja opracowywałem więc dane dotyczące kilkuset osób nie są "moje".
Drugą - sytuacja prawie jak wyżej..
A to co kiedyś zacząłem robić (i przerwałem) to notatki, dokumenty o dwudziestu, trzydziestu osobach bez formy drzewa czy też wywodu.
Pozdrawiam
Fronczak_Waldemar - 25-04-2009 - 09:48
Temat postu:
Szanowny Tomaszu,
bardzo ciekawą metodę zastosowałeś w stosunku do babci Laughing
Do piekła raczej nie trafisz, wszak babcia "zeznała dobrowolnie" Laughing

Podzielam Twoje spostrzeżenia dotyczące różnicy pomiędzy genealogią, a statystyką. Mam bardzo podobne podejście.
Na istotę czynnika emocjonalnego zwracał kiedyś uwagę prof. Dworzaczek.

Masz rację, że również moja propozycja ma istotne wady. W moim osobistym wywodzie mam lukę już na poziomie 7 pokolenia, chociaż inne gałęzie idą znacznie dalej.

Dla wielu osób, których przodkowie pochodzili od niektórych rodzin szlacheckich, zrobienie wywodu do Mieszka I lub dalej, nie powinno nastręczać wielkich problemów. (Oczywiście nie mówię tu o cudownych miejscach w sieci, gdzie za pewną opłatą możemy taki wywód sobie zamówić Laughing )
Mam na myśli min. skorzystanie z tablic opracowanych przez Rafała Prinke i Andrzeja Sikorskiego i opublikowanych w pracy :Królewska krew" ze znamiennym podtytułem "Polscy potomkowie Piastów i innych dynastii panujących".
Jest też w sieci sporo zachodnich baz danych, które również pokazują podobne powiązania, ale niestety zawierają błędy, które wielokroć znajdowałem z Adasiem Pszczółkowskim, gdy braliśmy na warsztat wybrane rody.
Oczywiście takie wywodzenie przodków, to trochę inna genealogia. Bardziej przypomina pracę na gotowych bazach danych, a efekty przypominają książkę telefoniczną Smile
Robiłem kilka takich wywodów znanych polskich osobistości, docierając bez trudu do czasów wczesnego chrześcijaństwa.
Jednak w większości przypadków, gdy brakuje połączeń z "furtkami" do baz danych, wywody kończą się na legendarnych postaciach opisanych w herbarzach.
Ba, często bywa, że już w XIX wieku trafiamy na takie matactwa związane z wywodami przed Heroldią KP, że tylko dzięki przypadkowi możemy ustalić prawdziwą historię danej rodziny lub pozostawić mityczną wersję, w którą rodzina będzie dalej wierzyć.
Z doświadczenia wiem, że rodziny którym przedstawia się ewidentne fałszerstwo, jakiego dopuszczali się ich przodkowie w wywodach szlacheckich, nie przyjmuje tego do wiadomości Smile
No tak, ale odjechałem od tematu Laughing
Podsumowując więc całość, zgadzam się z Tobą, że również podawanie ilości osób w wywodzie ma pewne wady, bo jak zaznaczyłem, gdy trafimy na osobę pochodzącą od dynastii panującej, to ma ona w swoim wywodzie kilkaset osób, mimo, że sama nie musiała spędzić nawet godziny w archiwum.
Jednak mimo to, właśnie ilość osób w wywodzie daje nieco lepszy obraz naszej pracy genealogicznej, w odróżnieniu od dokonywania spisu powszechnego "szerokiej rodziny", jak to niektórzy nazywają, w obrębie XX i XIX wieku.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
Tomek1973 - 25-04-2009 - 09:51
Temat postu:
Pani Donato,
dlatego też nie przywiązuję nadmiernego znaczenia do tej ankiety. Genealogia to nie wyścig na 100 metrów. W tej ankiecie nie ma przecież żadnych wartości ocennych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że czyjeś drzewo jest "lepsze" bo jest na nim wiecej przodków...

Tematy będące tabu w domach naszych przodków nie budzą dziś naszego zgorszenia. Dziwimy się troszkę naszym dziadkom czy rodzicom, że nie wszystko chcieli nam powiedzieć. Dla nas ma to wyłacznie walor poznawczy - dla nich mogło byc czymś żenującym i wstydliwym. Ale z drugiej strony... w zyciu każdego z nas znalazłoby się zapewne kilka spraw, o którch za żadne skarby nie mielibyśmy ochoty powiedzieć naszym wnukom:)

Panie Włodzimierzu, nie wpadłem na to, żeby zrobić kategorię "zero osób w drzewie". Zawstydził mnie pan okrutnie Very Happy Very Happy Very Happy

pozdrawiam serdecznie - tomek
Tomek1973 - 25-04-2009 - 09:56
Temat postu:
Panie Waldemarze - wychodzi na to, że jedyna metodą mogącą określić to, czy ktoś jest dobrym genealogiem, byłoby zorganizowanie zawodów, w których zawodnicy mieliby "na czas" stworzyć drzewo genealogiczne dla tego samego probanta.
W tym wypadku jestem pewien dwóch rzeczy:
1. to wyjątkowo idiotyczne
2. zapewne znalazłaby się telewizja, która chciałaby to pokazać

pozdrawiam serdecznie - tomek
Sroczyński_Włodzimierz - 25-04-2009 - 09:58
Temat postu:
aaa to o to chodzi:)
ja się nie czuję (jeszcze?) genealogiem więc trudno mi byloby określić dobrym czy złym
Krystyna_Urbanowicz - 25-04-2009 - 09:59
Temat postu:
Dla mnie przede wszystkim liczy się jak fakt odnalezienia kolejnego przodka o istnieniu ,którego nie miałam pojęcia.Przy okazji tez wielu nowych rzeczy sie uczę.Moja mama powiedziała mi ,że jej tesciowa /moja babcia/"dziwnie mówiła".Wczoraj w internecie znalazłam informacje o gwarze mieszkańców Puszczy Białej i zagadka "dziwnego "mówienia się wyjaśniła.
Ja jeszcze jestem na początku tej drogi.




Pozdrawiam Krystyna
Tomek1973 - 25-04-2009 - 10:01
Temat postu:
Poruszył pan ciekawy temat:
co to znaczy być "dobrym" lub "złym" genealogiem?
Fronczak_Waldemar - 25-04-2009 - 10:08
Temat postu:
Na pytanie "co znaczy być dobrym genealogiem", nie znajduję odpowiedzi.

Jeśli chodzi o pomysł na zawody, to swego czasu, złożyłem taki projekt w TV i mimo, że idiotyczny, to jakoś nie może się doczekać akceptacji Smile Smile Smile
Miał za to parę zalet, ale to osobna historia.

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
Tomek1973 - 25-04-2009 - 10:28
Temat postu:
Przyznam szczerze, że rozbawiła mnie wizja genealogów w szortach i z numerami startowymi na piersiach biegających od archiwum do archiwum i z mocną zadyszką przeglądających metrykalia Very Happy

A troszkę poważniej.
Wydaje mi się, że problem z genealogią nie leży w jej małej popularności, ale w przepisach i infrastrukturze instytucji i urzedów nieprzystosowanych do tej formy aktywności społecznej.

pozdrawiam - tomek
Fronczak_Waldemar - 25-04-2009 - 11:16
Temat postu:
Takie współzawodniczące teamy w ciekawy sposób przybliżają archeologię np. na Discovery, a konkurencyjność nie oznacza pracy na tym samym materiale.
Co do Twojej diagnozy, to jest trafna. Zważ jednak, że właśnie popularność i co za tym idzie, nacisk społeczny, wymusi zmiany w skostniałej infrastrukturze i przepisach.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
Tomek1973 - 25-04-2009 - 11:51
Temat postu:
Idąc do archiwum i prosząc o materiały potrzebne mi do badań genealogicznych, czuję odium lekceważenia, a czasem i niechęci. Jestem "gorszym" uzytkownikiem zasobów archiwalnych, niż ci, którzy piszą prace magisterskie czy przeglądają hipoteki. Jestem namolnym petentem brukającym swoimi zachciankami powagę państwowego urzędu. Być moze wynika to z moich osobistych przymiotów lub ze specyfiki instytucji z którymi się stykam, ale często te badania kosztują mnie więcej zdrowia, niż powinny.
Genealog, to w gruncie rzeczy egoista, ponieważ jego badania ukierunkowane są na grupę ludzi powiązaną tylko w stopniem pokrewieństwa. Tylko promil takich badań ma walor pracy naukowej, więc dla szeroko pojętego państwa są one nieistotne. A skoro są sprawą prywatną, to po co je wspierać czy im pomagać?

Doszło do pewnego nieporozumienia: czym innym jest formuła rozrywkowa pokazująca współzawodnictwo w poszukiwaniach genealogicznych, a czym innym próba obiektywnego stwierdzenia, który genealog jest "lepszy". Przyzna pan, że w tym drugim przypadku zawodnicy musieliby pracować na tym samym zagadnieniem. I właśnie tę drugą mozliwość uważam za idiotyczną Smile

pozdrawiam - tomek
Genowefa - 25-04-2009 - 16:24
Temat postu:
Wydaje mi się, że problem z genealogią nie leży w jej małej popularności, ale w przepisach i infrastrukturze instytucji i urzedów nieprzystosowanych do tej formy aktywności społecznej.-cytuję.

Otóż to! Jeżeli pojawisz się osobiście, z chęcią ,by poszperać w księgach, to u USC powiedzą-nie wolno, w parafii-wszystko zależy od humoru księdza, w archiwum-wszystko zależy od zasobności portfela.Dobrze, że są jeszcze dusze życzliwe i omijają rafy przepisów i zakazów. Dzięki im za życzliwość, bo mozolnie, ale stale rośnie moje drzewo. Bożena
Fronczak_Waldemar - 25-04-2009 - 16:56
Temat postu:
Trafnie ujęłaś, Genowefo, sytuację genealoga amatora, ale z jednym stwierdzeniem nie mogę się zgodzić:
Cytat:
w archiwum-wszystko zależy od zasobności portfela.

W archiwach państwowych nikt nie pobiera opłat od poszukiwań własnych.
Chyba, że masz na myśli robienie kserokopii zapisów dotyczących krewnych. To wtedy zgoda! Masz rację.
Tyle tylko, że nie jest to konieczne dla prowadzenia badań genealogicznych. Aby opisać i udokumentować wydarzenia z przeszłości nie musimy przecież kopiować zasobów archiwalnych.
Jeśli jednak się na to decydujemy, to wówczas trzeba przyjąć jakąś strategię działania, aby nie zabrnąć w ślepą uliczkę.
Każdy wybiera własną drogę i trudno tu mówić o "jedynie słusznej metodzie".
Osobiście nie jestem fanatykiem dokumentów i nie robię hurtowych kserokopii zapisów dotyczących "krewnych i znajomych Królika". Ograniczam się do dokładnego opisania źródła i spisania istotnych informacji.
Robię zdjęcia lub kserokopie wyjątkowych dokumentów, opisujących kluczowe wydarzenia dla historii rodziny. Przy reszcie podaję przypisy i cytuję co istotniejsze fragmenty.
W ten sposób unikam setek papierów, teczek, skorowidzów i oczywiście wydatków.
Do opracowań książkowych i tak trzeba z umiarem dobrać ikonografię i pokazać jedynie najważniejsze z dokumentów lub zdjęć.
Można oczywiście postawić sobie za cel gromadzenie wszystkiego, ale wtedy stajemy przed problemem opracowania tysięcy fiszek, kserokopii, zdjęć, notatek i dokumentów, nagrań i pamiątek, a to już zadanie dla zawodowego archiwisty lub muzealnika.
Już kiedyś wpadłem w taką pułapkę i musiałem podjąć decyzję: co dalej z tym robić?
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
cristovoro - 29-04-2009 - 20:55
Temat postu:
Panie Waldemarze!`Co do wielkości drzew ma pan słuszną rację i w pełni się z panem zgadzam.
Choć w swoim mam ponad 1700 osób,mnie interesuje aby jak najdalej iść śladami przodków.Stało się to już niestety bardzo kłopotliwe,ale wcale mnie to nie zraża.Szukam i będę szukał dopóki starczy mi sił i czasu.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof.
Lipnik.F.Turas - 03-05-2009 - 11:19
Temat postu:
Fronczak_Waldemar napisał:
Na pytanie "co znaczy być dobrym genealogiem", nie znajduję odpowiedzi.

Jeśli chodzi o pomysł na zawody, to swego czasu, złożyłem taki projekt w TV i mimo, że idiotyczny, to jakoś nie może się doczekać akceptacji Smile Smile Smile
Miał za to parę zalet, ale to osobna historia.

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak

.............................................
Dziwi mnie ta wypowiedź Waldku w Twoich ustach.
Dobry genealog to wszak rzetelny genealog.
czyli taki który odszukuje i weryfikuje mity rodzinne.
Mozolnie z uporem poszukuje przodków i podaje tylko sprawdzone
dane.
Choćby tak nie miłe jak ojciec NN.
A ilość osób w drzewie? no cóż to pytanie co to jest drzewo.
A co to jest baza danych o rodzinach i ich powiązaniach
i pokrewieństwach .
..................................
Co do zawodów przyznam że mam mieszane uczucia z własnej historii
Nie wyobrażam sobie wyścigów w przeszukiwaniu archiwów obozów koncentracyjnych To jednak budzi mój sprzeciw a z takimi wypadkami w Polsce musiał by się spotkać uczestnik zawodów.
Może to dobre na zachodzie ale oni mają inną historię.
Wyścigi o poszukiwaniu zesłańców na sybir? obozów ? łagrów?
Panowie to naprawdę nic miłego jak doszperacie się do takich danych.
..............................................................
Janek
Fturas
Fronczak_Waldemar - 03-05-2009 - 21:40
Temat postu:
Janku,
Czy musisz brać wszystko tak na poważnie?
Tomek wywołał temat, jako swego rodzaju zabawę, a Ty wyciągasz jakieś martyrologiczne argumenty. Jeszcze trochę, a obowiązkowym strojem genealoga amatora będzie według Ciebie czarny garnitur Very Happy

A swoją drogą, to radzę, abyś przeczytał z uwagą całą dyskusję, nim wstrzelisz się w temat.

Nie bardzo wiem, która część mojej wypowiedzi tak Ciebie bulwersuje?
Tomasz zaproponował, aby ludzie pochwalili się ilością osób w swoich drzewach, zaś ja przedstawiłem nieco zmodyfikowaną wersję zabawy polegającą na podaniu ilości osób w swoich wywodach. Argumentacji nie będę powtarzał, bo można ją przeczytać powyżej.

Zaś co się tyczy „zawodów” (celowo użyłem tu cudzysłowu), to pozwól, że nie będę zdradzał szczegółów swojego pomysłu, ale odeślę Cię do dalszej swojej wypowiedzi w której rzucam na to nieco światła.

Dałem tam przykład, doskonałych programów emitowanych na Discovery, których koncepcja opiera się na swoistej rywalizacji, ale materia jest ze wszech miar poważna, bo dotyczy min. archeologii. Nie widzę tu absolutnie niczego zdrożnego, aby przybliżać historię rodzin, rozbudzać pasję i zamiłowanie do własnej, małej ojczyzny stosując atrakcyjną formę przekazu.

Janku, wiesz, że Ciebie lubię, ale to nie powód, abym przez palce patrzył na każdą Twoją wypowiedź, w której przekręcasz moje słowa i opacznie tłumaczysz innym moje intencje.
A na przyszłość, zalecam więcej luzu i uśmiechu. To co robimy, to także pyszna zabawa.
W tej właśnie konwencji napisał Tomasz i w tej konwencji dołączyli się i inni.

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
Lipnik.F.Turas - 03-05-2009 - 22:53
Temat postu:
Waldku podałem cytat i odniosłem się do niego.
Choć przeczytałem cały wątek to jednak odniosłem się tylko to jednej z Twoich wypowiedzi.
Podtrzymuję jednak spostrzeżenie że poszukujemy zmarłych przodków
I nie dla wszystkich genealogia to tylko zabawa .
Są osoby które jednak poszukują śladów po przodkach i zapewniam Cię.
Od lat że jak czytam księgi zgonów że wymiera ojciec, matka i 13 dzieciaków na cholerę to mi wcale nie jest do śmiechu.
Nikomu nie zabraniam chichotu nad zapisami w księgach zgonów i może dla innych to świetna zabawa.
Niestety dla mnie nie. A co do garniturów to oczywiście przesada wystarczą białe rękawiczki aby nie pobrudzić ksiąg swoim potem.
Janek
FTuras
Fronczak_Waldemar - 04-05-2009 - 00:03
Temat postu:
Janku,
Chyba naprawdę źle odczytujesz nasze intencje. Nikt nie kwestionuje faktu, że odkrywając historię naszych rodzin, stykamy się niejednokrotnie z dramatycznymi zdarzeniami, a akty zgonu są tak samo przypisane do naszych badań, jak śmierć jest przypisana do narodzin.
Nie jest to powód, aby uderzać w tak minorowe tony i traktować nasze hobby, jak permanentną żałobę.

Losy naszych przodków nie składają się wyłącznie ze zgonów, ale także z narodzin, ślubów i tysięcy spraw, jakimi człowiek zajmuje się pomiędzy dwoma etapami: narodzinami i śmiercią.
Gdyby wszystkie wydarzenia z przeszłości traktować ze śmiertelną powagą, tylko dlatego, że główni bohaterowie już nie żyją, to by nie powstała połowa literatury światowej.
Żadna komedia, satyra, nic co by niosło ze sobą radosne tony.

Twój świat, Janku, jest bardzo ponury.

Zastanawiam się też, jak możesz oceniać coś, czego nie widziałeś? Program edukacyjny z elementami współzawodnictwa, o którym wspominałem, uważasz za „chichot nad zapisami w księdze zgonów”. No wybacz!!!
A może tak traktujesz ankietę umieszczoną przez Tomka?

Na zakończenie dodam tylko, że w swoich postach „machlaczysz, jak u nas nawozami”.
Napisałeś, że odniosłeś się tylko do zacytowanej mojej wypowiedzi, a tymczasem pytasz o drzewo i bazę danych, których w owym cytacie nie ma, za to było w innych moich listach.

Nie przekręcaj chociaż swoich własnych wypowiedzi. A jeszcze lepiej czytaj całość i nie wyrywaj cytatów z kontekstu.

Osobiście uważam, że masz prawo do bardzo osobistego, emocjonalnego odbioru genealogii, ale nie oznacza to, że wszyscy muszą podzielać Twoje zdanie. Dla dużej części jest to wspaniała przygoda, hobby, zabawa. Jest to pouczająca wyprawa w przeszłość.

Sam obok nurtu amatorskiego, prowadzę poważniejsze badania historyczne, ale nie widzę powodu dla którego nie mogę się uśmiechać do swoich przodków Smile

Myślę, że na tym zakończę wyjaśnienia tych kwestii, bo nic więcej tu już nie mam do dodania Smile Smile Smile

Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
MAZale - 08-05-2009 - 10:37
Temat postu:
Proszę wybaczyć, że wtrącę się do Panów dyskusji. Wydaje mi się, że trudno będzie znaleźć kompromis w tak indywidualnej kwestii, jaką jest w istocie rzeczy odpowiedź na pytanie: "czemu właściwie zajmuję się genealogią i po co?". Prawdopodobnie każdy z użytkowników tego portalu ma własną odpowiedź na to pytanie.
Wydaje mi się, że nawet w przypadku jednej osoby może to ewoluować w czasie. Pamiętam swoją motywację i cele, jakie sobie stawiałem, kiedy kilkanaście lat temu mój stryj namówił mnie do spisania "historii rodziny". Dziś wyglądają one zupełnie inaczej:)
Czy można porównywać jabłka z pomarańczami?
Dla mnie genealogia jest wszystkim po trochu: i wspaniałą zabawą i odkrywaniem często dramatycznych losów moich przodków i wspaniałą wycieczką w czasie. Może właśnie dlatego ma w sobie tyle uroku.
Pozdrawiam
Michał
Genowefa - 08-05-2009 - 22:28
Temat postu:
Swego czasu Pan FTuras nie zrozumiał mnie i bardzo mnie uraził: myślałam, że tylko ja jestem taka wrażliwa na wypowiedzi tego Pana. Tymczasem widzę, że Pan FTuras taki już jest z natury i trzeba sobie "odpuścić" i przełknąć te pouczania.
Pozdrawiam Bożena
Lipnik.F.Turas - 10-05-2009 - 08:46
Temat postu:
Waldku . Odnoszę wrażenie że się obraziłeś za moje uwagi.
Ale wiesz że ja od lat wkładam kij w mrowisko.
Nie mam wątpliwości że przyświeca Ci cel -popularyzacja genealogi .
I to był tylko taki drobny prysznic że można i inaczej ocenić pomysł.
..............................................................
I jednak zastanowić się wspólnie czy takie pomysły nie przyniosą odwrotnego skutku.
Widzę że mamy kilka ciekawych wypowiedzi polemizujące z moim poglądem
Nieco smutnego podejścia do genealogi.
Być może wynika to właśnie z tego że po latach intensywnych poszukiwań dotarłem do dziesiątków
dokumentów obozowych po dziadku.
Jeśli kogoś uraziłem swoimi humorami bez uśmiechu to przepraszam
............................................................
Oczywiście genealogia to wspaniały sposób na spędzenie czasu i pożyteczny
dla odtworzenia historii Polski
................................................
Janek
Fturas
mjolam - 13-05-2009 - 14:55
Temat postu:
Witam wszystkich!
Mysle, ze zle trafilam. Myslalam, ze tak jak mowi tutul, o ankiecie.
Nie rozumiem jak to sie moglo stac. Napewno jestem roztargniona i pomylilam temat.

Buziaki dla wszystkich,
Mariola
tomaszi - 05-11-2010 - 13:01
Temat postu:
ha!! jak się bawić - to na całego... Wink
Po kilkunastu latach świetnej zabawy bo nadal mam duuuużą frajdę z poszukiwania - mam w swojej bazie ok. 3000 krewnych i powinowatych (choć kiedyś kusiło mnie budowanie bazy krewnych krewnych i dziś pewnie bym konkurował z bazami Mormonów Wink na szczęście dałem spokój) zaś wywód moich bezpośrednich przodków liczy dziś 450 osób... http://dabrowski.esimple.pl/flashy/grea ... iewer.html
czy to dużo? nie wiem - wiem jedno to wciąga!!! i na pewno nie o ilość tu chodzi!!!
moim zdaniem cała frajda w pogoni za uciekąjącym "króliczkiem" w coraz bardziej gęstym i ciemniejszym lesie Wink
czego szczerze wszystkim życzę Wink

z ukłonami,

Tomasz M.Dąbrowski
Bettina - 05-11-2010 - 13:38
Temat postu:
Witam,
U mnie 1098. I po kilku latach "wstrzemięźliwości genealogicznej" powracam do gry...Ku mojemu zaskoczeniu, ceny w archiwach dramatycznie spadły. To z pewnością ten list do Min. Kultury zadziałał sprzed lat. Mam rację?
Pozdrawiam pozytywnie zakręconych
Beata Wink
joanna23 - 05-11-2010 - 14:07
Temat postu:
Ha...to chyba tylko ja mam tak na oko - około 50 osób jak nie mniej... Sad
ale wcale mnie to nie zraża;
zresztą jak tu kogoś odnależć - większość dokumentów w archiwach na Białorusi albo została spalona w czasie wojny. Crying or Very sad
Śmiech_Michał - 05-11-2010 - 14:09
Temat postu:
Witam!

Przyznam, iż trochę pogubiłem się w pierwotnym zamyślę autora. Ja pod terminem liczba osób zawartych w drzewie genealogicznym rozumiem przodków wraz z ich potomkami. W moim "drzewie" znajdują się tylko i wyłącznie osoby z którymi łączą mnie wspólne więzy krwi, choćby i bardzo odległe. Nie ma w nim innych osób, za wyjątkiem małżonków osób ze mną spokrewnionych.

Obecnie w moim drzewie jest 694 osób i czekam na kolejne 50 aktów zamówionych w archiwum.

Pozdrawiam Michał
Tomek1973 - 05-11-2010 - 14:22
Temat postu:
Panie Michale,
definicje drzewa genealogicznego, rodowodu i wywodu przodków, są znane od dość dawna i - co najważniejsze - bardzo precyzyjne. Nawet wyjaśnienie tych znajdujące się w wikipedii nie pozostawiają wątpliwości, "co autor miał na myśli".

http://pl.wikipedia.org/wiki/Drzewo_genealogiczne
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tablica_pr ... Ahnentafel

tomek
Beikon - 05-11-2010 - 23:54
Temat postu:
216 osób o potwierdzonym pokrewieństwie, dojdzie kilkanaście które są w trakcie ustaleń.

Darek
Alan_Jakman - 06-11-2010 - 09:44
Temat postu:
380 osób + 30 osób spowinowaconych Smile
czacharowski_gdynia - 06-11-2010 - 10:58
Temat postu:
675 osób.
Michał.
Kajkowski_bogdan - 06-11-2010 - 11:28
Temat postu:
1100
kotik7 - 06-11-2010 - 11:31
Temat postu:
aktualnie na drzewie wisi 631 osób
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits