Genealodzy.PL Genealogia
Nasze drzewa, Programy genealogiczne, Monografie o rodzinach - Rodzinny skarb
Dławichowski - 15-12-2012 - 18:22
Temat postu: Rodzinny skarb
Dzień dobry!
6 grudnia telewizja gruchnęła super wieścią, że przy remoncie domu papieża Benedykta XVI znaleziono Jego kartkę z życzeniem do św. Mikołaja gdy miał mniej niz 10 lat. Boże! Jakbym tak znalazł coś takiego po moim pradziadku, lub dziadku, babci lub prababci!!!
Krzycho z Koszalina
Kolank0 - 15-12-2012 - 21:41
Temat postu:
Ja mam list prababci do mojej mamy, w którym wyraża radość z okazji narodzin kolejnego prawnuka - czyli mnie. Mam też kopię nagranej magnetofonem szpulowym imprezki z okazji 30-lecia małżeństwa moich dziadków. Mam też karkę wysłaną przez dziadka dzień-dwa przed śmiercią, w której informował, że w tygodniu wraca do domu. I i wrócił...
Piotr_Juszczyk - 15-12-2012 - 21:47
Temat postu:
1. Pamiętnik mojego pra...dziadka z ok. 1888 r. (piszący urodził się w 1815 r.)
2. Kronika strażacka z lat międzywojennych (inny pra.. był jednym z założycieli OSP w Wąchocku), cudem ocalała, oddana została na makulaturę ale cudem ją ocalono.
Myślę, że każdy jakby poszperał i miał odrobinę szczęścia to odnalazłby coś po swoich pra...
Ile jednak takich skarbów przepadło podczas sprzątań...
kotik7 - 15-12-2012 - 21:55
Temat postu:
Mój prapraprapradziadek zostawił mi pamiątkę, całkiem cenną, nie tylko dla mnie ale i innych genealogów. Niestety nie od razu zorientowałem się, że to rodzinna pamiątka, bo znalazłem ją w Archiwach.. A są to dwa tomy KLS z 1865 roku, spisane właśnie przez niego:)
Kuba
Małgorzata_Kulwieć - 15-12-2012 - 22:13
Temat postu:
Moje wszystkie pamiątki rodzinne zginęły w zawieruchach dziejowych. Najpierw jak mojego prapradziadka i jego synów wysiedlono po Powstaniu 1863r i skonfiskowano majątek przepadły i dokumenty i rzeczy materialne. Potem w 1920r w dom mojego dziadka we Włocławku trafił pocisk artyleryjski i zawalił większą część (nawet mam zdjęcie). No a potem spłonęły razem z Warszawą. Pierwszy raz w 1939r jak dom rozwaliła bomba, a drugi raz po Powstaniu.
Moja ciotka kiedy przyszła do Warszawy po wyzwoleniu przegrzebała ruiny spalonego domu i te zdjęcia i dokumenty, które odnalazła umieściła w niewielkim albumie, który ofiarowała swojemu ojcu (a mojemu dziadkowi).
I w tym albumie są najcenniejsze dla mnie - dwa zdjęcia moich pradziadków - Piotra i Rozalii zrobione około roku 1910.
Nie mam już szans na znalezienie czegokolwiek bo nie istnieje, niestety.
Pozdrawiam
Małgorzata
juras - 16-12-2012 - 01:41
Temat postu:
Witam .Posiadam trochę pamiątek po moich dziadkach,które bardzo cenię gdyż nie było mi dane znać ich osobiście /zmarli w latach 30 tych/.Najbardziej jednak wzruszam się czytając brudnopis pomiętnika pisanego do Działu historycznego Związku Sybiraków z aresztowania w Warszawie w chwili wybuchu I-szej wojny św. i pobycie w Orenburgu /Syberia/ w1914 . Część pamiętnika spisna jest przez babcię i opisuje okoliczności śmierci 7-miu polskich harcerzy w tym jej syna w rocznicę bitwy pod Grunwaldem 15 lipca podczas wycieczki.Utonęli w wodach Uralu ratując się nawzajem.
Kilka pożółkłych kartek a ile ludzkich cierpień. Dbajmy o pamiątki Pozdrawiam juras
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 04:22
Temat postu:
Mam bardzo niewiele pamiątek po przodkach z przyczyn bardzo podobnych do tych, o których powyżej wspomniała Małgorzata. U mojej cioci było jednak coś zupełnie szczególnego: mały pierścionek z wizerunkiem Matki Boskiej, który przysłał swojemu synkowi jego ojciec- powstaniec styczniowy niedługo przed swoją śmiercią. Ten synek to mój pradziadek, a równocześnie dziadek owej cioci. Niedawno dowiedziałam się, że ciocia samodzielnie podjęła decyzję o oddaniu tej pamiątki do muzem i zamiar swój urzeczywistniła, bo "tam jest jej miejsce". Szlachetne czy nieuprawnione? Mam mieszane uczucia, ale jakoś mi smutno... Jaka jest Wasza opinia?
Pozdrawiam-
Joanna
Piotr_Juszczyk - 16-12-2012 - 09:51
Temat postu:
Hmm, nie piszcie że nie odnajdziecie czegoś bo nie istnieje. Przecież zdjęcia Waszych przodków, dokumenty z nimi związane mogą być przechowywane jako skarby w innych rodzinach. Mało to zdjęć zbiorowych robiono? Mało to wzmianek o Kowalskim robi Nowak w swoim pamiętniku? Problemem jest dotarcie i odnalezienie dokumentów a nie to że one nie istnieją.
Jankowski_Kamil - 16-12-2012 - 10:36
Temat postu:
Ja po swoich przodkach nie mam wiele , aczkolwiek mam :
Dyplom ukończenia szkoły i uzyskania zawodu pradziadka ( roku 1945) i dziadka ( 1950-1955)
Zdjęcia prapradziadków z lat 1900-1910 ( aż 3 )
Duże zdjęcie pradziadka który dzielnie walczył w I i II Wojnie Światowej
Książeczkę wojskową wyżej wymienionego pradziadka
Książeczki ubezpieczeniowe/ religijne( I komunii Św.) , ulubione książki , medaliki, pierścionki po pradziadkach i prababciach
Pare obrazów z I Komunii Świętej.
A mojego ojca to mam świadectwa szkolne, wiele nagród, krzyży zasługi i dyplomów, bo dzielnie reprezentował miasto w stolicy województwa i kraju.
Mam jeszcze coś takiego jak Biblilche Belchichten ( Ausgabe C ) Juliusa Klinthardt'a ...z 1929 roku. Powiedzcie mi czy to mogło służyć jako książeczka? Czy swego rodzaju Pismo Święte ( widzę podzielone na części )
Poszedlem z ciekawości do antykwariatu a tam skupują za 4zł kilogram książek. Żal po prostu:)
Postanowiłem że zatrzymam to jako pamiątkę rodzinną, ale szczerze mówiąc do końca nie wiem po kim ona jest. Na pierwszej stronicy jest pieczątka z napisem : Siegel Der Evangel Kirche zu Hohensalza ( Hohensalza - Inowrocław)
Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam.
Sokrateska - 16-12-2012 - 10:59
Temat postu:
..
dpawlak - 16-12-2012 - 11:37
Temat postu:
JoannaL napisał:
Szlachetne czy nieuprawnione? Mam mieszane uczucia, ale jakoś mi smutno... Jaka jest Wasza opinia?
Szlachetne.
Rozumiem,że to wasz wspólny przodek, ale pierścionek nie został przekazany przez prapradziadka wszystkim spadkobiercom, a jednemu, jego synowi. Pradziadek przekazał babci, babcia jednemu z dzieci, a nie wszystkim. Właściwie dopiero ciocia przekazała go przyszłym pokoleniom na pamiątkę.
Właściwie jest to również uzasadnienie dlaczego uważam, że była do tego uprawniona.
Sawicki_Julian - 16-12-2012 - 11:52
Temat postu:
Witam, ja mam dzięki uprzejmości z rodziny zdjęcia ,najstarszego babcia mojej prababci ur. w 1814 r. zmarła w 1881 ,czyli zdjęcie z około 1880 roku. Mam tez kronikę rodzin ; Sawickich, Kudelskich i Stokowskich ( drzewko ), jest tego 35 stron z 1915 roku ze zdjęciami, tu jest zdjęcie z ok. 1905 r. stryjka Ignacego już staruszka z siwą broda ur. w ok..1833 roku , powstańców styczniowych wraz z rodziną i z wnukami. Z Archiwum w AP Sandomierz za 17 razem odwiedzin tego uprzejmego archiwum natrafiłem na testament 4 x pradziadków Sawickich z 1817 r. i tam są wymienione sześcioro dzieci z mężami lub żonami z miejscem ich zamieszkania. Od znajomego Marka z Ujazdka koło Staszowa dostałem całą historię kolejnych właścicieli tego majątku którą w 1823 r. zakupił Bonawentura z żona Agnieszka Kudelskich ; Sawiccy.
A skarb dziadka widziałem na własne oczy w 1955 roku mając 7 lat, byłem wtedy u dziadka z ojcem, dziadek pokazał jakiś papier pożółkły wielkości zeszytu i mówił do ojca mojego, masz dla syna ( czyli mnie ) to jest herb szlachecki, mam dwa egzemplarze to masz daję ci jeden. Ojciec nawet nie wziął do ręki tego, mówił - to nic dzisiaj nie warte, dziadek mówił swoje ,tam jest pieczęć króla i to zawsze ma wartość. Ja nic nie rozumiałem co to znaczyło, ale zapytałem wtedy dziadka za co król daje herby, dziadek powiedział ; za walki na wschodzie Sawickie dostali od króla herb. Po kilku latach pytałem ojca , jak to wygląda ten dziadka herb. Ojciec mówił ze to była podkowa w środku miecz i nad tym ucięta noga albo ręka, a nazywał się Nowina. Po 50 latach od 55 roku kiedy byłem już emeryturze, na cmentarzu 1 listopada kiedy tam można ( bez zaproszeń ) spotkać całą rodzinę z różnych stron Polski, zapytałem stryjka, czy według herbarzy o Sawickich z Podlasia to my skąd jesteśmy i czy ten herb co pokazywał mi dziadek w 55 r. to jest prawdziwy, stryjek mówił tak ; my z tymi z Podlasie to ta sama rodzina i herby były dwa, nikt tego nie chciał, jeden dał bratu Wiktorowi razem z flintą które to miał po ojcu, a mym pradziadku. Teraz czas się zmienia i ludzie się nie boją przyzwać do swego pochodzenia, a ja uparcie szukam tego co niby nikt nie widział ( herbów dziadka ) wśród żyjących, nadal drogami okrężnymi, chyba mi tak zejdzie do końca życia, oryginały nadań moich pradziadków ponoć są Archiwach w Rosji.
Ciszę się choć z tego ze mam dobrą pamięć Dzięki Bogu i spisuje wszystko w jedną całość jako książka z dokumentami, w tym ważniejsze metryki, akta z hipotek i zdjęcia, żeby nikt z towarzyszy nie zarzucił mi o fałszowaniu mego pochodzenia, dodam ze dzisiaj szlachetnym być, wystarczy mieć dobre serce. Ja budowałem sam jako murarz, majster i kierownik w jednej osobie, domy na dwie kondygnacje i inne duże budynki w gospodarstwie na wisach w rodzinie i nieraz nie dwa nie brałem zapłaty wcale, ( bała to praca we wszystkie urlopy moje ) albo o połowę mniej niż się należało, bo rodzina, czy ktoś może mi podać rękę z podobnym darem serca. A zawód mój po dziadku i ojcu wyuczony jako eksternista w zawodowce to kowal w którym pracowałem 18 lat, a przez kolejne 12 lat jako elektronik, w pracy w Hucie przy telefonach, a po pracy naprawa telewizorów, pozdrawiam - Julian
gienia - 16-12-2012 - 12:24
Temat postu:
Cześć. Moja mama miała zdjęcie swojej mamy, które zaniosła do fotografa, aby je sfotografował, lata 1970. Fotograf zaparł mojej mamie to zdjęcie. Moja mama rozpaczała, bo to była jedyna pamiątka po jej dawno zmarłej mamie. Inne pamiątki po moich dziadkach spalił w piecu szwagier mojej mamy. Moja mama chciała się starać o spadek po rodzicach,więc spalił wszystko, nawet stare mapy geodezyjne "Miałaś? Mosz gówno!!" - tak odparł jej szwagier. Spalił nawet medal mojego dziadka z wojny polsko-bolszewickiej, a mnie i moją mamę wyrzucił z domu. Byłyśmy bezdomne i bezimienne.
Gienia.
kotik7 - 16-12-2012 - 12:57
Temat postu:
Jeśli chodzi o zdjęcia, w mojej kolekcji jest całkiem dużo przedwojennych, a są tym cenniejsze, że robione na wsi i dla wiejskich rodzin. Są zdjęcia z proboszczem, z uroczystości, a także zwykłe rodzinne. Sięgają one początku XX wieku, przynajmniej wg. moich oszacowań. Między innymi mam ciekawe zdjęcie rosyjskiego Urzędu Gminy we Wróblewie, gdzie brat praprababci pracował. Uroku zdjęciu dodaje fakt, że musiałem się dość długo zastanawiać i zbierać informacje, by rozpoznać krewnego.
Mam również świadectwo ukończenia klasy szkoły elementarnej przez mojego pradziadka, z czerwca 1919 roku. Mam też odznaczenia wojskowe drugiego pradziadka i różne dokumenty. Niedawno IPN na mój wniosek przygotował o nim cały segregator dokumentów. Są też dość mroczne pamiątki-groby. Te, na które chodzimy, ale także te zapomniane, o których już nikt nie pamięta, które czasem wyłaniają się z gąszczu innych nagrobków na jednym z cmentarzy w rodzinnej wsi pradziadka.
Kuba
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 12:59
Temat postu:
Darku,
to nie takie proste. Przekazanie pamiątki odbyło się nie wskutek przemyślanego wyboru, a raczej z powodu skomplikowanych zawirowań dziejowych i rodzinnych (2 wojny, które rozproszyły i przetrzebiły rodzinę) - nieliczne pamiątki przekazywano tym dzieciom, które były najbliżej przekazującego, a zarazem na uboczu działań wojennych. Ponadto ciocia jest już nie najmłodsza i bezdzietna, ja natomiast mam synów i dla nich właśnie odtwarzam dzieje rodziny.
"Na pociechę" mam coś innego, bardzo szczególnego: kilka grubych zeszytów, które mój (nieżyjący już) wujek prowadził przez wiele lat, zapisując nieco informacji o rodzinie, ale przede wszystkim o wydarzeniach bieżących, ważnych dla Polski. Jest tam też wiele jego przemyśleń i retrospekcji z czasów przedwojennych, wojennych i powojennych, a całość ma formę "listów do Michała" (Michał to jego siostrzeniec, a mój syn), złożonych na moje ręce w przekonaniu, że zwykle człowiek zaczyna interesować się takimi rzeczami w średnim wieku albo jeszcze później. Miejscami są tam sprawy już przebrzmiałe, ale niektóre fragmenty są pasjonujące. Zastanawiamy się z Michałem, czy nie zrobić z tego jakiegoś użytku (np. wydawnictwa, bo i wydarzenia są ciekawe, i język bardzo ładny), ale sprawa wydaje się trudna z powodu ochrony danych osobowych. Chyba, żeby ktoś z "orłów" tego forum coś mi podpowiedział...
Pozdrawiam-
Joanna
dpawlak - 16-12-2012 - 13:37
Temat postu:
Jest proste, tylko ludzie za bardzo komplikują. Przecież żaden z przodków nie miał kryształowej kuli aby wiedzieć, że pierścionek ma trafić akurat do Ciebie, bo chyba tylko taką drogę uważałabyś za przemyślaną. Pobrzmiewa w tym takie typowe wśród polskich genealogów myślenie, że mój przodek jest tylko mój i nikogo innego. Twój pradziadek ma pewnie dziś ze stu żyjących potomków, każdy z nich równie dobrze mógłby twierdzić, że pierścionek powinien trafić do niego. Nie rób proszę z Cioci potwora, co innego gdybyś prosiła ją o przekazanie pamiątki jako zainteresowana historią rodu i mająca następców, a ona wyrzuciła by go na śmietnik czy przetopiła. Tak nawiasem mówiąc wiedziała o tym że chcesz mieć tą pamiątkę zanim przekazała ją muzeum?
Z tekstami i fotografiami jest prościej, można reprodukować i obdzielić kopiami wszystkich chętnych, co prawda oryginał też będzie tylko w jednej ręce i reszta może mieć żal że nie akurat w ich rękach.
Marynicz_Marcin - 16-12-2012 - 14:21
Temat postu:
Moja Babcia miała pliczek starych dokumentów.
Gdy zmarła w 2007r. (miałem zaledwie 11 lat) jeden z kuzynów zabrał je wszystkie i powiedział, że stworzy drzewo genealogiczne i prześle każdemu.
Minęło 5 lat od tego zdarzenia, kuzyn się wypiera, coby miał coś brać, a ja jako 17-latek, po 5 i pół letniej pracy nad historią rodziną mogę się pochwalić dość dobrym wynikiem, ale nie o to chodzi ... Wśród dokumentów mogły być takie, które były niepowtarzalne.. i rozwiązania zagadek, ale mam wrażenie, że tego już nie ma.
Wydaje mi się, że mogły tam być m.in. metryki chrztów/urodzeń i zgonów/pogrzebów moich trzech stryjów.
Jako dzieci, które nie dożyły nawet roku nie musiały wykorzystywać swoich metryk. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie i kiedy się urodzili (jak dotąd udało mi się ustalić jedną z czterech dat).
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 15:14
Temat postu:
Nie, Darku, mój pradziadek nie ma stu, a jedynie pięcioro żyjących potomków, chociaż miał sześcioro dzieci. Większość z nich nie przeżyła wojny ( w tym Katyń i Ravensbruck). Z żyjących potomków jest moja Mama i Ciocia (pokolenie osiemdziesięciolatków), a z młodszych - ja i moje dzieci. Chyba więc troszkę przesadziłeś z jasnowidzeniem ( a może to ja niepotrzebnie zabrałam głos w tym wątku). Ciocia nie jest potworem, tylko staruszką, a ja nie mam w sobie ani krzty zawiści, tylko trochę żalu.
Pozdrawiam-
Joanna
dpawlak - 16-12-2012 - 15:38
Temat postu:
Żal akurat rozumiem, każdy chciałby mieć pamiątki przodków na własność u siebie, a nie u kuzyna, czy za szybą w muzeum.
Co innego rozpatrywanie tego pod kątem, czy była uprawniona i czy zrobiła szlachetnie, bo tobie po latach ta decyzja się nie spodobała. Potrzebnie się odezwałaś, ale dopiero teraz piszesz o tym, że tak naprawdę to jedynie twoi synowie są pokoleniem mogącym mówić, że są potomkami pradziadka, jedynymi którzy mogą przekazać jego geny dalej w sztafecie pokoleń.
Z jasnowidzeniem jest tak zawsze, że się przesadza.
Pytałem też czy Ciocia przed przekazaniem wiedziała, że ktoś jest zainteresowany tą pamiątką?
Zerknij na post Juliana, który pisze, że jakiś dokument z herbem (akt legitymacji szlacheckiej?) dziadek przekazywał synom i nikt za bardzo nie był zainteresowany. Pamiątka po powstaniu styczniowym w PRL? A kogo to interesowało, było niewygodne, bo Rosjanie to bratni naród itp., a szczycenie się herbem w ustroju robotniczo-chłopskim, to jak urwanie się z Księżyca. Dziś tego aktu Julian szuka, a to własny jego ojciec gdzieś go zapodział, byłby stokrotnie szczęśliwszy gdyby odnalazł go chociaż w muzeum i po tysiąckroć gdyby znalazł gdzieś na strychu.
Sawicki_Julian - 16-12-2012 - 16:39
Temat postu:
Witam Darek, o tym i innym już myślałem, tak może być że szukam daleko tego co jest blisko, a w domu ojciec raczej go nie miał. Kiedyś może młodsze pokolenie może się nim pochwali ( kiedy mnie braknie ) ale co w zapiskach zostawię to już będzie lżej dopisać, poprawić jak ma się choć 7 pokoleń na sto procent. A że upadło szlachectwo to z Góry chyba pisane, za granicą Polski i w domu jest nadal ważne. Taki papier jak mówił dziadek ma zawsze trochę genealogii, przynajmniej by było wiadomo komu nadali takie pismo ( szlachectwo, herb ) z imienia i nazwiska, w którym roku to było i przez którego króla przybita pieczęć,to jest dla mnie ważne i wystarczyło by zdjęcie takiego dokumentu by do drzewka wciągnąć nowe - stare dane ; pozdrawiam - Julian
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 16:44
Temat postu:
Darku,
Ciocia nie wiedziała, że jestem zainteresowana, ponieważ... ja nie miałam pojęcia, że ona przechowuje coś takiego. Dowiedziałam się, gdy pierścionek był już w muzeum (konkretnie: Muzeum Wojska Polskiego). Natomiast moja rodzina nigdy-przenigdy nie myślała po PRL-owsku, lecz od pokoleń uczestniczyła we wszystkich zrywach wolnościowych i nawet owo nieszczęsne przekazanie pierścionka pewnie także było w oczach Cioci - jej maleńkim aktem patriotycznym.
Pozdrawiam-
Joanna
Slawinski_Jerzy - 16-12-2012 - 18:03
Temat postu:
Ja za najcenniejszą uważam korespondencję mojego pradziadka do prababci, którą wysyłał m.in. z frontu wojny polsko-bolszewickiej.
No i zdjęcie prapradziadka z 1883 roku:-)
pozdrawiam
Jurek
dpawlak - 16-12-2012 - 18:18
Temat postu:
JoannaL napisał:
pewnie także było w oczach Cioci - jej maleńkim aktem patriotycznym
To musisz się zdecydować, albo twierdzisz, że decyzja Cioci była nieprzemyślana albo była przemyślana i kierowała się pobudkami patriotycznymi. Fakt wolałabyś aby kierowała się względami rodzinnymi i to rozumiem ale nazywać takie posunięcie nieprzemyślanym?
Z czystej ciekawości zapytam, kiedy doszło do przekazania pierścienia do muzeum?
Pozdrawiam.
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 18:56
Temat postu:
Napisałam, że przekazywanie nielicznych pamiątek w rodzinie nie było przemyślane, tylko uwarunkowane losami ludzi i kraju - to była moja odpowiedź na zgrabny, ale nieprawdziwy schemacik, który ułoźyłeś w poście z 11.37 (że prapradziadek synowi, ten-babci, ona-jednemu z dzieci). To było zupełnie inaczej, nie tak logicznie, nie tak konsekwentnie. Następnie napisałam, że ze strony Cioci, która była ostatnią posiadaczką pierścionka, decyzja o przekazaniu go do muzem była pewnie aktem patriotycznym. Gdzie tu sprzeczność?
Dla zaspokojenia Twojej "czystej ciekawości" informuję, że przekazanie odbyło się kilka lat temu - bez wiedzy mojej Mamy (drugiej prawnuczki), mojej, moich synów. I tyle. Proponuję zakończyć tę wymianę zdań.
Pozdrawiam-
Joanna
dpawlak - 16-12-2012 - 19:53
Temat postu:
Prosiłaś o podzielenie się opiniami, więc to zrobiłem. Ponieważ druga strona nie miała tu możliwości głosu w sposób naturalny przyjąłem rolę obrony tej strony. Prawdziwe, czy nie prawdziwe schematy, to były hipotetyczne schematy, dyskusja była publiczna więc zależało mi aby nie tylko twojego przypadku dotyczyła. aby z niej wychodziły wnioski bardziej ogólne. Przecież twojej historii rodzinnej nie znam, tyle tylko ile przekazałaś i to stało się pretekstem do dyskusji o uprawnieniu i szlachetności czyjejś decyzji.
Tak jak dostosowałem się do twojej prośby z pierwszego postu, tak również dostosowuję się do prośby z ostatniego. Pięknie dziękuję za poświęcenia czasu.
Aha pytałaś o problemy prawne związane z wydaniem "Listów do Michała".
Polecam wątek https://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-21369.phtml
może się przyda, ochrona danych osobistych jest często przereklamowana nie każda informacja gdzie pada imię i nazwisko jest daną osobową, w końcu żadna gazeta by się nie mogła ukazać gdyby tak było, a taki Fakt to jeszcze lubuje się w podawaniu wieku "bohaterów" tak jakby to komuś do czegokolwiek było potrzebne. Miłej lektury.
Pozdrawiam.
Joanna_Lewicka - 16-12-2012 - 20:16
Temat postu:
Dziękuję za wątek. Poczytam sobie.
Pozdrawiam-
Joanna
vonklinkoff - 16-12-2012 - 20:21
Temat postu:
Marynicz_Marcin napisał:
Moja Babcia miała pliczek starych dokumentów.
Gdy zmarła w 2007r. (miałem zaledwie 11 lat) jeden z kuzynów zabrał je wszystkie i powiedział, że stworzy drzewo genealogiczne i prześle każdemu.
Minęło 5 lat od tego zdarzenia, kuzyn się wypiera, coby miał coś brać, a ja jako 17-latek, po 5 i pół letniej pracy nad historią rodziną mogę się pochwalić dość dobrym wynikiem, ale nie o to chodzi ... Wśród dokumentów mogły być takie, które były niepowtarzalne.. i rozwiązania zagadek, ale mam wrażenie, że tego już nie ma.
Wydaje mi się, że mogły tam być m.in. metryki chrztów/urodzeń i zgonów/pogrzebów moich trzech stryjów.
Jako dzieci, które nie dożyły nawet roku nie musiały wykorzystywać swoich metryk. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie i kiedy się urodzili (jak dotąd udało mi się ustalić jedną z czterech dat).
Kuzyn ma rodzicow? Podeslij drzewo, ktore zrobiles rodzicom, poczta tradycyjna, napisz piekny list i mimochodem napisz w tresci listu, ze drzewo byloby pelniejsze, gdybys mial dostep do dokumentow w posiadaniu ich syna. Zadnych wyrzutow, ot informacja.
Gwarantuje, ze w miesiac dostaniesz do niech dostep
Marynicz_Marcin - 16-12-2012 - 20:39
Temat postu:
vonklinkoff napisał:
Kuzyn ma rodzicow? Podeslij drzewo, ktore zrobiles rodzicom, poczta tradycyjna, napisz piekny list i mimochodem napisz w tresci listu, ze drzewo byloby pelniejsze, gdybys mial dostep do dokumentow w posiadaniu ich syna. Zadnych wyrzutow, ot informacja.
Gwarantuje, ze w miesiac dostaniesz do niech dostep
Mimo tego, że jesteśmy najbliższymi kuzynami (nie ma możliwości bliższej koligacji). Nasi rodzice byli rodzeństwem. Jednakże kuzyn pochodzi od najstarszej córki dziadków ja zaś od najmłodszego syna.
Gdy mój tata miał 4 lata, to na świat przyszedł jego siostrzeniec, więc byli w podobnym wieku.
Gdy ja się urodziłem, to mój kuzyn miał już dwójkę dzieci i sam miał 28 lat.
Teraz ma 45 lat, a ja 17. Gdyby był równo wiekowo lub trochę starszy, to te dokumenty nigdy nie trafiłyby w jego ręce..
Stanisław_Szwarc - 16-12-2012 - 20:44
Temat postu:
Moi rodzice poznali się w Siedlcach w czasie wojny, ale postanowili wziąć ślub po jej zakończeniu. Mama, niestety, była w Warszawie i w czasie powstania zwinęli ją do obozu. Ojciec sądził, że nie żyje. Mam jego list do mamy z sierpnia 1945, pisany gdy dowiedział się, że przeżyła. Jakieś takie dziwne kropki z rozmytego atramentu. Chyba płakał, jak to pisał. Ślub wzięli we wrześniu - bez zapowiedzi!
Ojciec był jedynym chrześcijańskim zegarmistrzem w Siedlcach i opiekował się zegarami biskupa siedleckiego. Biskup go znał i zaufał, że żadnych przeszkód małżeńskich nie ma.
Co do gromadzenia pamiątek - znam rodzinę, która umówiła się, że wszystkie oryginały dokumentów i zdjęć będą u jednego członka rodziny. Pozostali mają kopie.
Czasem takie pamiątki giną w dziwny sposób. Wiemy o dwóch przypadkach w rodzinie żony, że po śmierci seniora palono jego dokumenty i stare zdjęcia. Nie mam pojęcia, czy to był lokalny obyczaj (Kujawy), czy chęć ukrycia przeszłości (a domyślamy się, że było co ukrywać). Może ktoś słyszał o takim dziwnym zwyczaju?
Pozdrawiam
Staszek
Słomińska_Dominika - 16-12-2012 - 21:40
Temat postu:
Ech... Po moim dziadku pozostała cała skrzynka przedwojennych (takze jeszcze z zaborów) zdjęc... Moja kochana ciotka, najmłodsza siostra ojca spaliła je tak po prostu bo jej kąty zawalały ;/ dobrze, że dziadek częśc zapakował w kopertę z imieniem mojego ojca to udało mi się zacząc poszukiwania rodziny. Stryj ma jeszcze trochę zdjęć ale to mój ojciec, ze 20 lat młodszy interesował się koligacjami a tamtych fotek nie znał i trudno teraz ustalić kto na nich jest.
Odnośnie ciekawostek pokoleniowych p. Marcina w rodzinie mojego macierzystego dziadka najstarsze dziecko - rodzeństwo dziadka było z 1924 a najmłodsze z 1954 30 lat różnicy. W pokoleniu mojej matki najstarsze jest z 1948 a najmłodsze z 1989 - 41 lat różnicy. W moim pokoleniu najstarsze jest z 1967 a najmłodsze urodziło się w tym roku .
Najmłodsza ciotka ma 26 lat i całe życie przed nią, możliwe, że rozpiętość w moim pokoleniu wzrośnie do około 50-60 lat.. Niech mi ktoś powie jak my się mamy znać? 45 lat różnicy. Właściwie granice tak się pozacierały, że w większości jedziemy sobie po imieniu bo inaczej nie sposób.
Wracając do tematu mam zdjęcia jeszcze sprzed pierwszej wojny oraz zapiski odręczne mojego dziadka o jego rodzicach i pradziadkach. Zdjęcia, które ja posiadam są opisane odnośnie znajdujących się na nich osób. Właśnie od tego, od tych opisów rozpoczęło się moje doświadczenie z poznawaniem rodziny
Łucja - 16-12-2012 - 22:11
Temat postu:
To jak ginęły dokumenty, fotografie, słowem - papier, skłoniło mnie szybko, żeby się do "pamiątek" tego typu nie przywiązywać, tylko zbierać informacje i puszczać je w ruch, żeby zbierały dalej. Opowieści co gdzie i kiedy zginęło, zostało spalone, wyrzucone, podarte, tylko mnie złoszczą. Dla mnie najcenniejszą pamiątką - rodzinny skarb - jest więc metalowy głuszec, odznaka pradziadka, z bractwa kurkowego z Tarnowa, koniec XIX w., młoda zatem, ale metal daje nadzieję, że to nie zginie.
Wiąże się z tym głuszcem ciekawa historia, otóż ja nie wiedziałam, że to głuszec z bractwa kurkowego, napisu na odwrocie nie rozumiałam, nic tam nie było o głuszcu, myślałam, że to po prostu jakiś orzeł i tyle. Ale w pewnym momencie swojego życia zdarzyło mi się zobaczyć głuszca w naturze, obserwować na tokowisku, wspaniały spektakl. Zrobiłam zdjęcia i tak powoli, powoli zainteresowałam się co to są za "zwierzęta". Inaczej bym pewnie dalej myślała, że to orzeł, a naprawdę to nie pamiętam od kiedy wiem, że to głuszec. Acha, może jeszcze dość istotne, slajdy, które wówczas zrobiłam, te najlepsze, dałam do redakcji pewnego pisma, gdzie znajomy był redaktorem, powstał krótki tekścik z jednym zdjęciem, a moje slajdy .. wylądowały w koszu. Naprawdę! Boleśnie odczułam tę stratę, oj bardzo. Ale też jakby ta strata może mnie właśnie skłoniła, żeby się tematem bardziej zainteresować. Jest coś takiego, że jak czujemy, że coś zginęło, przepadło, spaliło się, rozebrali, to mamy większą motywację, żeby zgłębiać temat, drążyć. Mam na to wiele przykładów, że coś ginie materialnie, a "wychodzą" informacje, bo się przykładamy do szukania, żeby zrekompensować tę stratę. Ja za "skarb" uważam zatem informacje, w ten sposób można "skarb" powiększać i nie mieć żalu, że zginęło, spalili, wyrzucili, albo ktoś sobie przywłaszczył.
Łucja
MirosławaP - 16-12-2012 - 23:07
Temat postu:
Łucja napisała:
"Ja za "skarb" uważam zatem informacje, w ten sposób można "skarb" powiększać i nie mieć żalu, że zginęło, spalili, wyrzucili, albo ktoś sobie przywłaszczył"
Dokładnie tak. Ja mam np bardzo dziwaczny stosunek do fotografii. Wiele osób, robi zdjęcia, żeby urwalić daną chwilę, sytucję, osoby. Ja unikam tego, bo wydaje mi się, że to w pewnym sensie "wypaczy" moje wspomnienia, odczucia związane z daną chwilą lub osobą ... Dla mnie ważne są właśnie informacje, a wspomnienia mniej wprawdzie dokładne niz utrwalone na kliszy, ale moje własne, choć zmienione przez "filtr" mojej osobowości.
Odnadując moich przodków, staram się wyobrazić sobie ich środowisko, zwyczaje itp, i podobnie jak buduję drzewo genealogiczne, tak samo tworzę wokół nich przestrzeń, na podstawie faktów historycznych, dokumntów, pamiętników, powieści historycznych itp
pozdrawiam Mirosława
vonklinkoff - 17-12-2012 - 01:00
Temat postu:
Marynicz_Marcin napisał:
vonklinkoff napisał:
Kuzyn ma rodzicow? Podeslij drzewo, ktore zrobiles rodzicom, poczta tradycyjna, napisz piekny list i mimochodem napisz w tresci listu, ze drzewo byloby pelniejsze, gdybys mial dostep do dokumentow w posiadaniu ich syna. Zadnych wyrzutow, ot informacja.
Gwarantuje, ze w miesiac dostaniesz do niech dostep
Mimo tego, że jesteśmy najbliższymi kuzynami (nie ma możliwości bliższej koligacji). Nasi rodzice byli rodzeństwem. Jednakże kuzyn pochodzi od najstarszej córki dziadków ja zaś od najmłodszego syna.
Gdy mój tata miał 4 lata, to na świat przyszedł jego siostrzeniec, więc byli w podobnym wieku.
Gdy ja się urodziłem, to mój kuzyn miał już dwójkę dzieci i sam miał 28 lat.
Teraz ma 45 lat, a ja 17. Gdyby był równo wiekowo lub trochę starszy, to te dokumenty nigdy nie trafiłyby w jego ręce..
A zblizaja sie swieta. Wykorzystaj to jakos, popros swoich rodzicow, by zaprosili kuzyna, moze sam sie, hmmm... wpros jakos do kuzyna. W swieta wszysycy sa bardziej otwarci. Dasz rade!
Sroczyński_Włodzimierz - 23-02-2022 - 18:14
Temat postu:
A jak określacie zakres "rodzinny". Czy konkretny artefakt (bo o materialnych chciałem jednak), przedmiot musi być ściśle powiązany z rodziną?
Czy w w Waszych zbiorach ma szansę znaleźć się np autentyczna czapka gimnazjalisty z okresu i gimnazjum pradziadka (choć niekoniecznie jego), odznaka pułkowa (ale nie z munduru przodka) itd -czyli rzeczy związane z miejscem, czasem , środowiskiem ale bez "certyfikatu osobistego". Autentyk (nie kopia współczesna) narzędzia pracy, odznaki, dyplomu, medal - coś , czego przodek "używał" co do rodzaju, wyglądu tożsame, ale niekoniecznie ten konkretny egzemplarz.
Gdy z cechami indywidualnymi / charakterystyczne? Bo pewnie masówka typu "pióro z 1925,a babka piórem pisała - to do "rodzinnych" wrzucam" bez sensu, ale ta czapka z gimnazjum (jakaś , ale z tego właściwego z czasów)?
Co miałoby szansę uzyskać status godnego zachowania albo wręcz nabycia i troskliwego przechowania?
Badylarz - 23-02-2022 - 19:23
Temat postu:
Witam !
W związku z Powstaniem Warszawskim, ale również ubóstwem przodków, tych pamiątek rodzinnych jest niewiele. Ale skarbami dla mnie są:
1. Salaterka (powycierana i posklejana) praprababki (z oryginalną sygnaturą carskiej manufaktury).
2. Mankiety, które używał w biurze dziadek.
3. Gorset drugiej praprababki.
MonikaNJ - 23-02-2022 - 21:30
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
A jak określacie zakres "rodzinny". Czy konkretny artefakt (bo o materialnych chciałem jednak), przedmiot musi być ściśle powiązany z rodziną?
Czy w w Waszych zbiorach ma szansę znaleźć się np autentyczna czapka gimnazjalisty z okresu i gimnazjum pradziadka (choć niekoniecznie jego), odznaka pułkowa (ale nie z munduru przodka) itd -czyli rzeczy związane z miejscem, czasem , środowiskiem ale bez "certyfikatu osobistego". Autentyk (nie kopia współczesna) narzędzia pracy, odznaki, dyplomu, medal - coś , czego przodek "używał" co do rodzaju, wyglądu tożsame, ale niekoniecznie ten konkretny egzemplarz.
Gdy z cechami indywidualnymi / charakterystyczne? Bo pewnie masówka typu "pióro z 1925,a babka piórem pisała - to do "rodzinnych" wrzucam" bez sensu, ale ta czapka z gimnazjum (jakaś , ale z tego właściwego z czasów)?
Co miałoby szansę uzyskać status godnego zachowania albo wręcz nabycia i troskliwego przechowania?
fajny temat odgrzebałeś odpowiadając na pytanie: u mnie jak najbardziej
w zbiorach znajdują się odznaki, medale , szable, orzełki itp. nie należące do przodków ale identyczne z tymi jakie są na ich zdjęciach. Nie zawsze tak było, bo jednak to swego rodzaju namiastka ale będąc na targach i jarmarkach i widząc te przedmioty nie mogłam się opanować. Czy czapka gimnazjalisty? Nie zastanawiałam się, natomiast odznaka gimnazjum to na 100%.
Jeśli chodzi o temat główny to do najcenniejszych pamiątek zaliczam:
papierośnicę , fifkę (z odciskiem zębów) Pradziadka
puderniczkę Prababci
własnoręcznie napisane przepisy Praprababci
opisy zdjęć i same zdjęcia zostawione przez Dziadków i Pradziadków
oraz kilka przedmiotów użytkowych, które ocalały i były własnością kilku pokoleń.
Sroczyński_Włodzimierz - 24-02-2022 - 18:45
Temat postu:
czyli z tych bez zgodności co do egzemplarza, do tej pory:
militaria - zgodne z tym co na zdjęciu
odznaka gimnazjum (zgodna:)
MonikaNJ - 24-02-2022 - 22:05
Temat postu:
no tak, to pewnie w moim przypadku nie jest odkrywcze. Kilka razy udało mi się uratować- bo ktoś chciał stare śmieci wyrzucić. I tak się zaczęło, to co było zgodne z "moimi" zatrzymałam a resztę wymieniłam lub oddałam większym "wariatom" ode mnie. Później już szukałam takich "fantów". Odznakę gimnazjalną jeśli dorwę to na bank włączę do kolekcji (syn też poluje).
Ostatnio natrafiłam na temat na Odkrywca.pl , ktoś próbował identyfikować portret , który uratował ze śmietnika. Na portrecie był kapitan obserwator a prywatnie stryjeczny dziadek mojego męża. Niestety lub "stety" spóźniłam się; sprzedał do muzeum lotnictwa. Historycznie tam jego miejsce ale jako genealogowi ciężko na duszy, stryj zmarł bezpotomnie.
Krystyna.waw - 25-02-2022 - 14:12
Temat postu:
Tylko ściśle związane z rodziną.
Metalowe pudełko na tytoń, szkatułka, łuski karabinu.
A wszystko co może mieć wartość historyczną - wojskowa legitymacja, kordzik, zdjęcia itp. - oddaję do Centrum Weterana, muzeum.
pdanielak - 09-03-2022 - 09:34
Temat postu:
Zeszyt babci z przepisami z lat 1950-1967
Waga hakowa dziadka - produkcja przed 1920 w Rosji
Sierp prababci,
Maszyna do szycia Singer rocznik 1912.
Siekiera babci ktora zabila tyle kur ze jest praktycznie bordowa, metal jest ciemno bordowy.
Piotr
pen60 - 10-03-2022 - 17:57
Temat postu:
Witam,
Wszystkie osoby które posiadają i tak pieczołowicie gromadzą cenne dokumenty, przedmioty, książki, zapiski, i inne precjoza należy je gromkimi brawami nagrodzić. Ja też mam dość dużo tego rodzaju rzeczy, które pozwoliły mnie i mojej rodzinie zbliżyć się do tamtych dawnych lat.
Jestem za tym by o tym dużo pisać.
Pozdrawiam
Marek
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Powered by
PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits