Genealodzy.PL Genealogia

Integracja Środowiska i współpraca - Dokąd zmierzamy?

Lipnik.F.Turas - 11-04-2008 - 21:29
Temat postu:
Młochowski_Jacek napisał:
Czytam Witka i nie rozumiem jego argumentacji. Czy rzeczywiście normalni ludzie obawiają się tu zaglądać i czują się nieswojo. To co ostatni się zdarzyło mocno zachwiało moją determinacją do integracji Środowiska. Wcześniej nie dopuszczałem myśli, że można integracji nie chcieć. Sądziłem że to raczej obojętność wobec tematu niż niechęć. Teraz zaczynam nabierać wątpliwości czy aby ta słuszna droga jest dla Środowiska ważna, czy też tylko mi się tak zdawało. Być może Środowisko nasze woli dezintegrację? Tylko jak duża część? Czy jest to kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt procent? A może wyciąganie ludzi na nowe forum ma tej integracji służyć, tylko ja czegoś nie rozumiem. Trzeba to jakoś zweryfikować i obrać właściwy kierunek.

Integrować po co Genealogia polska oddycha wieloma płucami.
Genealogów =genetyczne spostrzeżenia o przodkach -przyszłość XXI
wieku ale i wypowiedzi tradycjonalistów NP Waldek i Staś P.
Jest nas wielu wspaniałych ludzi z którymi spieram ? się od lat .
Nie. Ja się nie spieram z nimi . Ja ich prowokuje do wspaniałych mądrych wypowiedzi w temacie.
Żywe forum na stronie Genealdzy .pl to foru wielowątkowe .
Żywe forum ma białą ?i czarną ? strone .
A użytkownicy czytający posty oceniają co jest czym i co absorbuja i do czego im bliżej I tym był wielki ? Genpol. Tomka
Jan
fturas
Nowik_Andrzej - 11-04-2008 - 22:07
Temat postu:
Młochowski_Jacek napisał:
Wcześniej nie dopuszczałem myśli, że można integracji nie chcieć. (...) Sądziłem że to raczej obojętność wobec tematu niż niechęć. Teraz zaczynam nabierać wątpliwości czy aby ta słuszna droga jest dla Środowiska ważna, czy też tylko mi się tak zdawało. Być może Środowisko nasze woli dezintegrację? Tylko jak duża część? Czy jest to kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt procent?


Można chcieć integracji lub nie, każdy jest wolny; wolność się jednak wtedy kończy, kiedy chodzi o poszukiwania: przy braku integracji środowiska większość źródeł genealogicznych dla większości badaczy pozostanie niedostępna. I już.

Andrzej Nowik
Edward_Wojtakowski - 12-04-2008 - 00:59
Temat postu:
przeski napisał:
; Skąd się bierze niechęć tak ogromnej ilości ludzi do samej idei istnienia centralnej organizacji genealogów amatorów? Pytanie te wraca jak bumerang..
Przemek


Polska ma bardzo niski wskaźnik obywateli zrzeszonych w organizacjach pozarządowych. W Europie Zachodniej ludzie zrzeszają się, aby wspólnie razem coś zrobić dla swego kraju, regionu, gminy czy wioski. W Polsce ludzie zadają pytanie "jakie osiagnę materialne korzyści jeżeli przystąpię do danego stowarzyszenia". Mieszkańcy nowego osiedla będą narzekali jaka zła droga, jak na dziurach niszczą się im samochody, ale nie skrzykną się, nie wezmą łopat i tych dziur nie zasypią. Trzeba zmienić mentalność Polaków. Polacy mieszkają w Europie, ale ciągle jeszcze nie są Europejczykami.

Może istnieć równolegle kilka forów, ale każde z nich winno się specjalizować w określonych tematach np: potomkowie braci czeskich. potomkowie menonitów, osadnictwo olęderskie, cmentarze wojskowe itd. Lista forów i tematów winna być zamieszczona na witrynach PTG i towarzystw regionalnych.

pozdrawiam
Edward (członek kilku towarzystw genealogicznych)
Młochowski_Jacek - 12-04-2008 - 10:50
Temat postu:
fturas napisał:
Integrować po co Genealogia polska oddycha wieloma płucami.

Właśnie o takim podejściu pisałem. Zastanawiam się ilu ludzi rozumie to co napisał Andrzej:
Nowik_Andrzej napisał:
Można chcieć integracji lub nie, każdy jest wolny; wolność się jednak wtedy kończy, kiedy chodzi o poszukiwania: przy braku integracji środowiska większość źródeł genealogicznych dla większości badaczy pozostanie niedostępna. I już.
a ilu podziela zdanie Fturasa i uważa, że było źle narzekaliśmy na NICH, teraz manna spadnie z nieba, a jeśli nie spadnie to będziemy narzekać na NICH. Ostatecznie jak manna nie spadnie to będziemy mieli przechlapane po równo, a to jest najważniejsze. Akceptujemy krzywdy które spadają na wszystkich po równo traktując dezorganizację jako wolność. Brak perspektywicznego spojrzenia powoduje, że za stan rzeczy obwiniamy ICH podczas gdy przyczyna tkwi w NAS samych.
Nie ma ICH, to my stworzyliśmy fantom na którą chcemy zrzucić odpowiedzialność za zły stan rzeczy, który jest skutkiem naszego błogiego snu. Musimy spojrzeć przed siebie i zastanowić się czego chcemy. Opinia Edwarda Wojtakowskiego potwierdza moje spostrzeżenia. Po którejś stronie należałoby się opowiedzieć. Jest jeszcze trzecia strona, niewielka liczebnie ale silna i zdeterminowana. Są to ludzie którzy czerpią lub chcieliby czerpać korzyści z utrudnionego dostępu do metrykaliów, bo może to być dobry interes lub sposób na życie. Ci wolą abyśmy spali dalej.
Dlatego właśnie szukam wsparcia w Środowisku i nawołuję do zrzeszania się oraz przystępowania do TG. Wszyscy musimy być świadomi co nam da integracja i pilnować by postawione cele zostały realizowane.
sj_sj - 12-04-2008 - 11:12
Temat postu:
Młochowski_Jacek napisał:
Jest jeszcze trzecia strona, niewielka liczebnie ale silna i zdeterminowana. Są to ludzie którzy czerpią lub chcieliby czerpać korzyści z utrudnionego dostępu do metrykaliów, bo może to być dobry interes lub sposób na życie. Ci wolą abyśmy spali dalej.
Dlatego właśnie szukam wsparcia w Środowisku i nawołuję do zrzeszania się oraz przystępowania do TG. Wszyscy musimy być świadomi co nam da integracja i pilnować by postawione cele zostały realizowane.



Całkowicie się z tym zdaniem zgadzam. Takie było również niestety na niekorzyść genealogów niezrzeszonych zarządzenie biskupa diecezji siedleckiej KIERNIKOWSKIEGO, w którym zakazuje proboszczom i osobom odpowiedzialnym za księgi metrykalne udostępniania ich w związku z działaniem komercyjnym podmiotów - osobom trzecim. W moim regionie nie ma towarzystwa genealogicznego. Tam gdzie studiuje jest tylko Lubelskie, ale mało mam dla niego do zaoferowania.

Jakie zostają możliwości? Jak się nie ma znajomości? Wydaje mi się, że już tylko wziąć laptopa, pokazać co się społecznie juz zrobilo i liczyć na miękkie serce proboszcza.

Sebastian Jędrych
radicalman - 12-04-2008 - 12:11
Temat postu:
Młochowski_Jacek napisał:

Są to ludzie którzy czerpią lub chcieliby czerpać korzyści z utrudnionego dostępu do metrykaliów, bo może to być dobry interes lub sposób na życie. Ci wolą abyśmy spali dalej.
Dlatego właśnie szukam wsparcia w Środowisku i nawołuję do zrzeszania się oraz przystępowania do TG. Wszyscy musimy być świadomi co nam da integracja i pilnować by postawione cele zostały realizowane.


Jacku- czyżbyś uważał, że siłą która nie pozwala zintegrować genealogów amatorów są ci, którzy "czerpią korzyści"? To ta garstka zawodowców jątrzy i utrudnia? Czy piekarz ma być piętnowany, za to że za chleb bierze pieniądze - przecież to niegodne skoro są w Polsce głodne dzieci. Jeżeli ktoś ma umiejętności i wiedzę (np. skończył archiwistykę) to niech świadczy swoje usługi. Jeżeli ma klientów którzy mu za to płacą- nic nikomu do tego!

Wydaje mi się, że problem jest jednak gdzie indziej. Ludzie nie koniecznie muszą czuć się członkami jakiejś organizacji (jedynie słusznej partii) - co niekoniecznie oznacza, że nie popierają jej działań. Być może składki, deklaracje czy udział w ogólnych projektach nie jest pragnieniem ich serca.

Dla wielu ludzi genealogia amatorska - to jest dłubanie w historii własnej rodziny: powolne i czasami trudne. Amatorzy potrzebują swojej wzajemnej pomocy- i taką rolę pełnił dla nich Genpol. Chcą mieć miejsce w którym ktoś im pomoże z łaciną czy rosyjskim, gdzie poznają etymologię nazwiska "Bawół", gdzie mogą poprostu pogadać. I dla nich nie ważne są auspicja - czy to Tomek Nitsch, czy PTG, czy TGCP.

Ty Jacku myślisz globalnie- jak tu zrobić, żeby wszystkim genealogom amatorom było łatwiej (ot choćby zaatakować zbyt wysokie ceny w Archiwach). Z efektów wszyscy pewnie są zadowoleni, ale nie każdy musi chcieć się dać wciągnąć w wir działania na rzecz ogółu... To wymaga poświęcenia czasu a często i pieniędzy. Starasz się coś zrobić a ludzie przechodzą mimo... To musi być przykre.

Myślę, że warto mierzyć siły na zamiary, bo matematyka jest tu nieubłagana.

Pozdrawiam,
Radosław Zań
"nieamator" genealogii Śląska (głównie Dolnego)
Młochowski_Jacek - 12-04-2008 - 13:29
Temat postu:
radicalman napisał:
Jacku- czyżbyś uważał, że siłą która nie pozwala zintegrować genealogów amatorów są ci, którzy "czerpią korzyści"? To ta garstka zawodowców jątrzy i utrudnia? Czy piekarz ma być piętnowany, za to że za chleb bierze pieniądze - przecież to niegodne skoro są w Polsce głodne dzieci. Jeżeli ktoś ma umiejętności i wiedzę (np. skończył archiwistykę) to niech świadczy swoje usługi. Jeżeli ma klientów którzy mu za to płacą- nic genealogom amatorom do tego! Chyba jest naturalne, że będzie pilnował swojego interesu. A PTG i amatorzy niech pilnują swojego.

Nie mam nic przeciw osobom którzy żyją z genealogii. Uważam, że są potrzebni i mają swoje miejsce w Środowisku. Jeśli rzetelnie wykonują dla ludzi usługi i otrzymują za to wynagrodzenie chwała im za to! Jeśli działają dla dobra ludzi, będę ich chwalił jak tego piekarza który piecze chleb.
Jeśli natomiast świadomie utrudniają dostęp do źródła by cena wody nie spadła to już inna sprawa. To spekulacja, która nie przynosi korzyści ogółowi. To nieuczciwa konkurencja. Takim praktykom trzeba przeciwdziałać. To właśnie ta trzecia grupa o której pisałem. Żeby było jasne, nigdy nie miałem za złe Mormonom, że robią bardzo dobrą robotę, udostępniając mikrofilmy poszukiwaczom. Mogę mieć za złe jeśli ktoś zgromadzi zasoby i nie udostępni ich w wystarczającym stopniu, aby żyć z kwerend. Samo prowadzenie kwerend jest dobre, ale ograniczanie innych dróg pozyskania informacji, aby utrzymać ich wysoką cenę jest praktyką nieuczciwą.
Nowik_Andrzej - 12-04-2008 - 13:35
Temat postu:
radicalman napisał:

Mam nadzieję, że godnym nagany jest również Archiwum Kościelne w mieście na K. za to że nawet diabła do ksiąg nie dopuszcza, bo każda kwerenda a nawet informacja o zasobie to określone profity.
"nieamator" genealogii Śląska (głównie Dolnego)


I co można załatwić taką prowokacyjną wypowiedzią? Jeszcze bardziej zrazić pracowników archiwum do genealogów (bo niby firmy komercyjne i tak dobrze sobie tam radzą)?

A może lepiej porozmawiać o współpracy, zaoferować pomoc, zastanowić się, jak można zaradzić ewentualnym przykrym wydarzeniom z przeszłości (jak niszczenie archiwaliów przez użytkowników).

Andrzej Nowik
radicalman - 12-04-2008 - 14:35
Temat postu:
Nowik_Andrzej napisał:

I co można załatwić taką prowokacyjną wypowiedzią? Jeszcze bardziej zrazić pracowników archiwum do genealogów (bo niby firmy komercyjne i tak dobrze sobie tam radzą)?

No właśnie firmy mają tak samo trudno jak amatorzy - w czym jesteśmy lepsi? Chciałbym wierzyć w to, że ograniczenia są podyktowane ochroną zbiorów. Za zbyt cięty język przepraszam!
Nowik_Andrzej napisał:
A może lepiej porozmawiać o współpracy, zaoferować pomoc, zastanowić się, jak można zaradzić ewentualnym przykrym wydarzeniom z przeszłości (jak niszczenie archiwaliów przez użytkowników).

Jestem za!

Pozdrawiam,
Radosław Zań

PS - Andrzeju- wyedytowałem swój post- jeżeli mógłbyś wyedytować mój cytat (dla dobra ogółu) - byłbym wdzięczny.
Feltynowska_Grażyna - 12-04-2008 - 14:54
Temat postu:
Witam, chciałabym się tu odnieść gównie do wypowiedzi Radosława. Działania, które spokojnie i skutecznie prowadzi Jacek sprawiają, że wszystkim genealogom łatwiej, nie tylko amatorom, jak napisałeś, lecz i genealogom zawodowym również. Przecież jeśli genealog zawodowy dysponujący pełnomocnictwem swego klienta otrzyma zamiast zupełnego odpisu aktu z USC tańszą kserokopię, również na tym skorzysta. Wiele innych projektów prowadzonych teraz lub w przyszłości przez PolTG może być korzystnych dla osób zajmujących się genealogią zarobkowo. Nic w tym złego. Jednak niektórzy z zawodowców wolą, by kłódki na drzwiach do treści zapisów metrykalnych były jak najgrubsze z przyczyny starej jak świat: dobra trudno dostępne osiągają wyższe ceny. W mojej ocenie są to raczej ci słabsi zawodowcy, bo ci najlepsi zawsze będą mieli co robić.
Sugerując porównanie PolTG do jedynie słusznej partii chyba nie jesteś do końca fair. Akurat PolTG jest otwarte na wspólne działania z innymi towarzystwami.
Marzy mi się, by wspólny interes pozwolił jednak przełamać dotychczasowe opory przed integracją.
Dołaczę tu pewną opowiastkę:
Dawno temu, przed wiekami, za górami, rzekami osiedlali się w miejscu otoczonym puszczami ludzie z różnych stron, będący wiernymi różnych wyznań, mówiący różnymi językami. Przeor dominikanów zbudował synagogę i podobno wkraczał do niej u boku rabina wnoszącego święte księgi. Wspólnym interesem był rozwój miasta. Tym miastem były Sejny.
Radosławie, możliwe jest, że niektórzy przedstawiciele Kościoła Katolickiego utrudniają dostęp do ksiąg, lecz są i tacy, którzy go ułatwiają.
Tak, jak byłam oburzona występami Fturasa, które słusznie wylądowały na wysypisku, jestem teraz nieco zdegustowana przywołaniem przykładu akurat takiego archiwum kościelnego, które broni dostępu do ksiąg, gdy inne archiwum kościelne właśnie zaczyna publikację ksiąg w internecie. Lepiej i skuteczniej jest chyba spokojnie przekonywać, niż ganić.
W końcu zadziwia mnie jakiś brak równowagi gdy czytam, że naturalne jest, że genealog zawodowiec będzie pilnował swojego interesu, a PTG i amatorzy niech pilnują swojego. Przecież wielu genealogów zawodowych lub częściowo zawodowych wypowiadających się w sprawach PTG łącznie z Tobą robi to po to, by mieć wpływ na genealogiczną rzeczywistość.
Tak jak drażnią mnie oburzone okrzyki amatorów tam, gdy mowa o pieniądzach i zarobku, tak samo denerwuje mnie wpływanie przez zawodowców niekoniecznie jak Ty występujących jawnie na kształtowanie się postaw amatorów. Jedne i drugie z lekka nieprawdziwe. Orzekanie z góry, że forum PolTG będzie lub nie będzie się do czegoś nadawało jest chyba niewłaściwe i nie mówię tu o stronie technicznej. Sama się zapisałam na Forgen, jednocześnie wiele z przeczytanych wypowiedzi zachęcających do udziału w nim dlatego, że forum na PolTG jest stworzone do innych celów budzi moje wątpliwości.
Jeśli przed powstaniem PolTG byłam za powstawaniem towarzystw genealogicznych ogólnopolskich, regionalnych i innych, byleby tylko powstawały, tak teraz nie jestem przeciwna powstawaniu nowych forów (to byłoby naprawdę głupie), lecz jeżę się na niektóre z prezentowanych argumentów towarzyszących zaprosinom na nowe forum.
Jestem przekonana, że wspólny interes możemy w końcu dostrzec i zacząć przełamywać bariery.
P.S. Radosławie, jeśli z powodu jakichś nieprzewidzianych okoliczności przyjdzie mi skorzystać z usług zawodowca, zapukam do Ciebie.
pozdrawiam serdecznie
Fronczak_Waldemar - 12-04-2008 - 15:42
Temat postu:
Grażynko!
Poczułem się częściowo wywołany do odpowiedzi. Gdy pisałem o tym, że portal genealodzy.pl " był utworzony z myślą o innych zadaniach". miałem na myśli pierwotną sytuację w momencie jego powstawania.
Przecież w momencie, gdy powstawali "Genealodzy" funkcjonował w najlepsze Genpol. Założenia portalu Genealodzy, pomyślane były głównie, jako portal Polskiego Towarzystwa Genealogicznego, jako narzędzie realizacji jego zadań statutowych. Nikt wówczas nie miał zamiaru robienia konkurencji dla Genpolu, który grupował ludzi zafascynowanych poszukiwaniami genealogicznymi, ale stanowiących też grupę przyjaciół.
To były dwa odrębne miejsca, mające ze sobą wiele wspólnego. Inne jednak były charaktery obu portali, bo musiały być inne. Przynajmniej formalnie. Genpol był starszy i silniejszy. Byli tam ludzie, którzy przeszli z pl.soc genealogia, z Polgenu, Genotype, ale także dużo nowych, dla których był to pierwszy genealogiczny dom.
W momencie gdy współistniały oba portale, wszyscy wiedzieli, że Genpol jest miejscem bardziej ogólnym, grupującym szerokie kręgi amatorów, a Genealodzy są mniejszym środowiskiem, gdzie dużo miejsca poświęca się na sprawy dotyczące integracji środowiska, funkcjonowania PTG i współpracy z towarzystwami regionalnymi. To było całkiem naturalne, bo w końcu to portal organizacji.
Oba portale współpracowały ze sobą, uznając swoją odrębność i autonomię, ale widząc też wspólne kierunki działań.
Oczywiście w praktyce wiele tematów i wątków się powielało na obu forach, ale na to już nikt wpływu nie miał.
Ludzie i tu i tu, byli ci sami, ale na Genpolu było ich znacznie więcej.
Powiem nawet, że była tam większość, która z jakichś powodów, nie czuła potrzeby przynależności do towarzystw.
I właśnie dla tych ludzi, po zamknięciu Genpolu, zawalił się wirtualny dom.
Czy wszyscy Ci ludzie przeszliby do Genealogów? Być może. Osobiście wątpię. Pomyśleliśmy, że jedynym rozwiązaniem, będzie stworzenia im nowego miejsca, gdzie mogą się przenieść prawie całą grupą.
To miejsce musiało być neutralne, bez etykiety osoby prywatnej, czy towarzystwa. Tylko wówczas mogli się poczuć wszyscy, że są u siebie w domu. Dlatego uważałem, że dla tej osieroconej grupy osób, w której i ja się znalazłem, najlepszym rozwiązaniem będzie nowe forum. Żadne inne z etykietą i utartymi schematami do tego celu się nie nadawało.
Zrobiliśmy być może "opakowanie zastępcze" i niedorobiony produkt, jak to padło już na tym forum. Ale oddaliśmy do dyspozycji całej Rodziny Genpolowej, nowy, pusty dom, który po swojemu umeblują.
W moim odczuciu nie dopuściliśmy do rozsypania koralików z tego pięknego naszyjnika, jakim byli uczestnicy forum na Genpolu.
To miejsce i ludzie przyjaźni dla "genealogów.pl", bo tworzą go również uczestnicy tego portalu, członkowie PTG i towarzystw regionalnych.
I nie mam wątpliwości, że Forgen będzie poligonem doświadczalnym genealogów amatorów, z których część zasili szeregi towarzystw, w tym PTG, część dalej będzie wolnymi strzelcami, a część zmieni zainteresowania, ale na ich miejsce przyjdą nowi.
Tym optymistycznym akcentem kończę
Pozdrawiam Grażynko serdecznie i mam nadzieję, że chociaż trochę wytłumaczyłem swoją motywację i punkt widzenia.
Waldek Fronczak
Młochowski_Jacek - 12-04-2008 - 15:59
Temat postu:
Dodam tutaj, że tytuł wątku dokąd zmierzamy nie ma nic wspólnego z forami dyskusyjnymi a dotyczy wielokrotnie poruszanej kwestii: jednoczyć się dla realizacji wspólnych działań czy cieszyć się z tego co z nieba spadnie?. Możemy beztroskę nazwać niezależnością i nawet się nią szczycić.
Feltynowska_Grażyna - 12-04-2008 - 17:39
Temat postu:
Waldku, nie Ciebie wywoływałam do odpowiedzi, a raczej osoby, które wypowiadały się z okazji powstania w Forgenu akcentując odmienności, ja bym wolała kłaść akcenty na wspólne cele i interesy.
Może temat forów nie ma wiele wspólnego z tytułem niniejszego wątku, jednak moim zdaniem trochę ma. Tak czy inaczej przepraszam za bałagan, którego tu trochę wprowadziłam.
pozdrawiam serdecznie
Młochowski_Jacek - 12-04-2008 - 19:15
Temat postu:
Grażynko, nie wprowadziłaś bałaganu. Forum jest o tego, żeby dyskutować a Twój post jest jak najbardziej związany z tematem tego wątku.
Goś_Edmund - 12-04-2008 - 20:19
Temat postu:
Witaj Jacku!
Właśnie dokąd zmierzamy???? Odpowiedź powinna brzmieć w świetlaną przyszłość genealogii tzn. ogólnej dostepności metrykalii, spisów ludności i innnych wiadomości, które mogą być cennym źródłem dla poszukiwaczy swych korzeni. Ale narazie to utopia, a może się mylę.???? Część z nas próbuje coś wykonać wzbogacając przez to materiały źródłowe dostepne w internecie(indeksacje, spisy nazwisk, itp.). Gdy rozmawialiśmy ostatnio o członkowstwie w wielu Towarzystwach, wyraziłem się wtedy ( to moje osobiste zdanie), że jeżeli należeć to i aktywnie( na ile pozwalają inne zajęcia życiowe) działać uczestnicząc w przedsiewzięciach danego Towarzystwa.Ja tak czynię będąc członkiem ŚTG z siedzibą we Wrocławiu. Dlatego odpowiedziałem nie, za przynależnością do PolTG. Co nie znaczy, że jestem przeciwnikiem PolTG.!!!! Ale myślę, że już za chwilę pojawi sie konieczność mówienia "jednym głosem" wszystkich regionalnych Towarzystw. Są nawet pierwiosnki: spotkanie integracyjne Towarzystw Centralnej Polski ( jak dobrze zapamiętałem nazwę roboczą). Bo i sprawy dotyczą wszystkich członków poszczególnych TG i wszyscy chcą ułatwień na drodze poszukiwań genealogicznych. A "zawodowi genealodzy" - niech sobie żyją i pracują, nie przeceniajmy Ich siły, które mogły by zatrzymać nasze dążenie do źródeł. Tyle moich dywagacji.
Edek
Młochowski_Jacek - 12-04-2008 - 21:05
Temat postu:
Goś_Edmund napisał:
Witaj Jacku!
Właśnie dokąd zmierzamy???? Odpowiedź powinna brzmieć w świetlaną przyszłość genealogii tzn. ogólnej dostepności metrykalii, spisów ludności i innnych wiadomości, które mogą być cennym źródłem dla poszukiwaczy swych korzeni. Ale narazie to utopia, a może się mylę.????

Na szczęście nie jest to utopia. To realne możliwości. Problem polega na tym, czy my jesteśmy gotowi na to by wziąć sprawy w swoje ręce. Wiele osób chce uczestniczyć w tworzeniu świetlanej przyszłości, i istnieją po temu warunki ale duża część Środowiska w ogóle nie zauważa tematu. Owszem, cieszą się jak pojawią się możliwości uzyskania kserokopii i jak spadną ceny, ucieszą się gdy w archiwach wolno będzie fotografować własnym sprzętem, ale nie chcą sie angażować poprzestając na korzystaniu. I to jest smutne. Jeśli chcemy metrykalii on line w internecie i jeśli dostaniemy je na złotej tacy to ktoś musi je zindeksować. Konieczność mówienia jednym głosem TG istnieje i w tej sprawie doszliśmy do porozumienia. Zajrzyj tutaj. 10 TG już się porozumiało w tej sprawie. Teraz pojawi się konieczność wspólnej pracy. Świetlana przyszłość sama nie przyjdzie, musimy do niej dojść. Wiadomo którędy, trzeba tylko chcieć.
Goś_Edmund - 12-04-2008 - 21:18
Temat postu:
Tak to jest, gdy moda na konsumpcyjny tryb życia. Jak najwięcej "dla mnie", przy najmniejszej własnej pracy. To musi przewałkować się w sterowanym do pewnej chwili społeczeństwie, które zachłysnęło się wolnością i demokracją. Powinienem napisać dwa ostatnie wyrazy w cydzysłowiu, gdyż wielu nawet nie rozumie o co biega. Niestety ja nie znam recepty na nasze genealogiczne bolączki, ale gdy mogę pomagam. Miejmy nadzieje, że przyjdą złote lata.
Nowik_Andrzej - 12-04-2008 - 21:40
Temat postu:
Jeszcze jeden argument za integracją środowiska, brutalny i według mnie najsilniejszy:

w Polsce nadal trwa proces niszczenia archiwaliów należących do dziedzictwa narodowego.

Po zniszczeniach II wojny światowej cenne archiwalia były masowo niszczone w PRL, skala tego barbarzyństwa nie jest jeszcze dobrze znana, niszczono akta również po 1989 r. i proces ten, chociaż ostatnio znacznie spowolniony, trwa nadal.

Indywidualne działania stosunkowo niewiele mogą pomóc. Potrzeba działania WSPÓLNEGO i rozwiązań całościowych w skali Polski tego problemu.

Może to, co piszę, dla wielu wyda się abstrakcją, ale gdyby sobie uświadomili, że właśnie w czasie, gdy z wysiłkiem prowadzą poszukiwania, cieszą się zdobytą każdą informacją, ktoś pali w piecu zdjęciami ich pradziadków, oddaje na przemiał ich spisane wspomnienia sprzed I wojny światowej, wyrzuca na śmietnik dokumenty dotyczące ich losów podczas powstania warszawskiego, inaczej mógłby się ustosunkować do prowadzonej tu dyskusji. Nie piszę o rzeczach wyssanych z palca, lecz mam na myśli konkretne przykłady dzisiejszego barbarzyństwa, pomimo powtarzanych jak frazes deklaracjach o ochronie dziedzictwa narodowego.

Andrzej Nowik
LenkaW - 12-04-2008 - 22:44
Temat postu:
Andrzeju,
na te bolączki pozostaje tylko ROZWIJAĆ ZAINTERESOWANIA
i EDUKOWAĆ! Taką rolę spełniał program o poszukiwaniu swoich korzeni, który przemknął (bezpowrotnie?) przez TVP. Robią to szkoły, robi Archiwum Państwowe w Częstochowie organizując konkursy dla młodzieży. W czasie "Dni z Nauką" w Szczecinie w naszej Książnicy były bardzo ciekawe, inspirujace spotkania, zachęcające młodzież do gromadzenia wspomnień, pamiątek, zdjęć. Praca u podstaw, własny przykład. Uff, ale mi wyszło.
Pozdrawiam
Helena
Wanda_Knobloch - 12-04-2008 - 23:21
Temat postu:
Diałalność towarzystw genealogicznych opiera się na bezpłatnej pracy wolontariuszy, ale są też koszty finansowe: wynajem dobrego szybkiego serwera bez reklam, zakup licencjowanych programów do redagowania i administrowania witryną, zakup książek do biblioteczki stowarzyszenia, wydawanie genealogicznego periodyku, nagrody w konkursach organizowanych dla młodzieży itd. Siedziba małego towarzystwa może się mieścić w mieszkaniu prywatnym prezesa (o ile się zgodzi współmałżonek), ale większe stowarzyszenie musi wynająć lokal na swoją działalność, najlepiej wspólnie z innymi stowarzyszeniami prowadzącymi działność kulturalną. Symboliczne składki członków (30-60 zł rocznie) z trudem wystarczają na opłacenie niezbędnych wydatków. Jeżeli chcemy korzystać z dorobku stowarzyszeń, zdecydujmy się na wpłacenie składki do PTG lub jednego z towarzystw regionalnych. Towarzystwa udostępniają nam na swych witrynach mnóstwo pożyteczych informacji i genealogicznych baz danych. Zastanówmy się, ile musielibyśmy stracić czasu i wydać pieniędzy na samodzielne zdobycie tych informacji, i nie żałujmy tych kilkudziesięciu złotych rocznie na składki członkowskie.

Wanda
http://praulo.worsten.org
Feltynowska_Grażyna - 12-04-2008 - 23:23
Temat postu:
Chciałabym odpowiedzić w dwóch słowach, w czym się nie zgadzam z Edkiem, a mianowicie z jego opinią że jeżeli należeć to i aktywnie działać. Pamiętam krótką rozmowę na ten temat w realu, lecz wówczas nie było czasu ani warunków do dłuższej dyskusji. Moim zdaniem przynależność organizacyjna potwierdzona opłacaniem skromnych przecież składek jest już sama w sobie przejawem aktywności. Oczywiście można być bardziej aktywnym w miarę możliwości, uzdolnień, czasu itp. Takie pozornie dość bierne członkostwo jest kropelką, która drąży skałę. Irytuje mnie spotykane niekiedy utożsamianie braku przynależności z niezależnością. Czy posiadaczowi pracowniczego ogródka działkowego, który poza opłacaniem składek działa tylko na niwie swoich trzystu metrów kwadratowych ktoś zarzuci brak niezależności? lub brak aktywności? Albo członkowi związku pszczelarzy posiadającemu tylko pięć uli? A jednak organizacje te mają coś do powiedzenia. Owszem, trzeba dostosować się do przyjętej przez większość normy, choć indywidualnie może być to nam nie na rękę, lecz ma to zwykle głebszy sens. Nawet takie członkostwo w wymiarze minimum pozwala mieć wpływ na bieg spraw. Dlatego nie mówię "albo wszystko, albo nic", nie obwiniam się też z powodu małej aktywności pozostając jednocześnie wdzięczna tym koleżankom i kolegom, którzy robią dużo więcej ode mnie. I staram się, by genealogia pozostawała dla mnie wciąż źródłem przyjemności, czego sobie i Wam wszystkim życzę
przeski - 13-04-2008 - 00:09
Temat postu:
Aktywni członkowie to zawsze zdecydowana miejszość w jakiejkolwiek organizacji społecznej. Można tylko pomarzyć aby wszyscy byli aktywni i chętni do wspólnych działań. Nie ma tak dobrze i nie będzie.
"Taka jest prawda i innej być nie może" jak mawiała jedena z legend panny "S".
Organizacja ma szanse przetrwania i rozwoju gdy znajdzie się odpowiednia grupa aktywistów chcących coś dla rozwoju tej organizacji robić.
Problem z PolTG jest, że taka grupa jeszcze sią nie wytworzyła.
Nic tu straconego, ciągle jesteśmy młodą organizacją i wszystko może się zdarzyć i zmienić na lepsze
Pisałem już wielokrotnie więc napiszę jeszcze raz.
Sam Jacek nie stanie się "lokomotywą". Nie ma siły, to jest poza prawami fizyki.
Potrzeba jest kilkanaście osób z pośród członków PolTG, którzy zgodzili by "się na poświącenie ekstra czasu dla organizacji. Tylko i aż tylu.
Prezes nie może i nie powinien być administratorem strony.
Dobre prezesowanie zabiera wystarczająco ilość czasu. Administrowanie strony może i powinien robić ktoś inny.
Proszę, mamy już zajęcie dla jednego aktywisty znającego się na rzeczy.
Gdy sią znajdą chętni to wtedy można pomyśleć o jakimś skromnym planie działania. Bardzo skromnym.
Wtedy można myśleć o propagowaniu Towarzystwa poza tzw "Srodowiskiem". Można pomyśleć o kilku innym projektach.
To jest warunek wstępny. Muszą się znaleźć chętni do pracy.
Mamy tu pytanie związane z tematem; jak to się dzieje, że niektóre towarzystwa genealogiczne mają status org i dla czego PolTG takiego nie posiada?
Przemek
Fronczak_Waldemar - 13-04-2008 - 02:20
Temat postu:
To pocieszające, że tak wiele osób odczuwa podobnie jak ja, potrzebę integracji środowiska. Szczególnie teraz gdy rysują się przed nami naprawdę poważne możliwości, gdy stoimy o krok, od konkretnych ustaleń z instytucjami centralnymi z NDAP na czele, głosy takie jak Przemka, Grażyny, Andrzeja Nowika i innych są bardzo cenne.
Niedawno dzięki Wiktorowi Tyburskiemu, udało się przetrzeć wiele ważnych szlaków. Do pracy stawiła się grupa "robotników" ze środowiska genealogicznego: Nitsch, Młochowski, Tyburski, Nowik i ja.
Prezes robił później za człowieka orkiestrę i jak słusznie zauważył Przemo, powinien być odciążony z kilku absorbujących czasowo spraw.
Andrzej Nowik od tego momentu siedzi cały czas w archiwum i ustala tysiące spraw. Ale to jest niestety jedynie kilka osób. Na szczęście gotowość wyraziła już następna grupa z Towarzystw regionalnych.
Jeszcze nie tak dawno na kilku forach, przy okazji uruchomienia przez Diecezję Tarnowską ksiąg on-line, mówiłem o swoich obawach o możliwość zebrania przez nas odpowiedniej liczby ludzi, do czekającej nas indeksacji ksiąg. Mówiłem to na podstawie zarówno własnych doświadczeń w realizacji znacznie mniejszych projektów, ale także na podstawie dotychczasowego stopnia integracji środowiska. Trudno jest zebrać chętnych i przekonać ich do wspólnego działania. Jest to trudne, ale nie niemożliwe.
Przemek pisze, że podstawą są chętni do pracy. Tak, oczywiście. Właśnie to starałem się uświadomić na Genpolu i tutaj, jak również w innych dyskusjach. Niestety nie wszyscy to rozumieją i istotnie spotykałem się z krytyką takiego stanowiska. Trudno, nie wszystkich można zadowolić.
Do indeksacji potrzebować będziemy sporej ilości chętnych. Jest to możliwe jedynie wówczas gdy nastąpi ścisła współpraca wszystkich towarzystw. To praktycznie mamy już zagwarantowane. Niebawem w Łodzi gościć będziemy przedstawicieli większości towarzystw regionalnych w tej właśnie sprawie.
Napisałem w jednym z postów, że "Naszą podstawową siłą jest energia ludzi, dziesiątków genealogów, którą musimy wyzwolić."
Podtrzymuję to zdanie. Wiele razy daliśmy wyraz takiej siły. Liczę, że stopniowo uświadomimy to innym. To zadanie edukacyjne, a nie administracyjne. Tego nie da się zadekretować i wprowadzić "ukazem".
W rozmowie z Jackiem Młochowskim, mówiłem dzisiaj, ze nie możemy przypominać domokrążców, czy agentów ubezpieczeniowych, przed którymi ludzie zamykają drzwi. Nie może być tak, że każde nasze pojawienie się na forum, będzie zapalało lampkę ostrzegawczą i słychać będzie szepty: "o znowu przyszli i będą namawiać by wstąpić do PTG".
Ten proces powinien odbywać się poprzez przyciąganie przykładami i działaniem, poprzez ukazywanie istoty integracji, tak jak robi to Przemek i inni w tym wątku. Andrzej Nowik pokazuje, o co walczymy. To jest też bardzo ważne, aby uświadomić to innym.
Jestem optymistą. Mamy naprawdę wspaniałych ludzi i piszę to nie tylko o tych zrzeszonych, ale również o tych niezrzeszonych. Nie wszyscy bedą nosili legitymacje towarzystw, ale z pewnością większość z nich pomoże, gdy będzie widziała konkretny cel i sens.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak
przeski - 15-05-2008 - 21:50
Temat postu:
Odnawiam ten wątek bo myślę, że pytanie w nim zawarte jest bradzo ważne.
Spotkanie z NDAP mamy już za sobą.
Wiemy, że trzech ludzi z naszego żrodowiska będzie brała udział w przyszłych, roboczych kontaktach z decydentami.
W międzyczasie środowisko czyli my genalodzy może zrobić parę rzeczy, które mogą wpłynąć pozytywnie na rozwój współprycy z NDAP.
Jest taki temat na Forum PTG pt Genealogia w mediach
Zazwyczaj ktoś donosi o jakimś artykule dot. genealogii, który ukazał się w prasie czy też o audycji w radiu.
Przyszedł chyba czas aby srodowisko genealogów zaczęło być aktywne w mediach.
Digitalizacja zasobów archiwalnych na świecie, u sąsiadów i w Polsce może być tematem ciekawego artykułu.
Po zakazie Mormonom dalszego mikrofilmowania ksiąg metrykalnych przez Watykan wytworzyła się nowa sytuacja
Musimy być bardziej aktywni. Taka kampaniia ze strony środowiska genealogów na rzecz digizalizaji zsobów
archiwalnych w Polsce może zdecydować o przyszłych poczynaniach NDAP w tym zakresie.
Przemek
Sroczyński_Włodzimierz - 27-09-2012 - 00:43
Temat postu:
a tak sobie podbiłem historyczny
niezupełnie przypadkowo:)

może warto z perspektywy kilku lat przeczytać, dopisać po przetrawieniu
Zatoka - 27-09-2012 - 01:19
Temat postu:
Przeczytałem i łza mi się zakręciła w oku. Tak było jeszcze cztery lata temu. Spokój, rzeczowość, a dziś…. Szkoda gadać. Wszyscy widzimy jak jest.
Dziękuję Ci za przypomnienie tego tematu.

Pozdrawiam

Janusz
Avalon77 - 27-09-2012 - 12:32
Temat postu:
Janusz, zawsze na początku tworzenia czegoś nowego wydaje się, że jest idealnie. Wola współpracy z różnych stron i teraz występuje, tylko problemem jest wola słuchania się siebie nawzajem, niebrażania, wypracowywania konsensusu. To,że się spieramy jest normalne, ważna jest forma/ język, ale też konsekwencje tych sporów - czy da się je przekuć na konstruktywne działania. Ale w tym rola Zarządu...

Szkoda, że Waldek już się tak nie udziela jak kiedyś. Wiele wartościowych osób "odeszło". Wielka strata dla PTG.

Pozdr
A.
Wszystkie czasy w strefie GMT - 12 Godzin
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits