Genealodzy.PL Genealogia
Ja i Genealogia, wymiana doświadczeń - Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Sroczyński_Włodzimierz - 20-04-2023 - 22:07
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Czy dzięki hobby zmieniliście podejście do wcześniej niekwestionowanych "prawd o historii"?
Jeśli tak, to co legło w gruzach lub się zarysowało?
I co było największym kruszycielem? Opracowania/ksiązki/kontakt z kopią dokumenty/ "pogłębiony wywiad"- rozmowa o "dawnych czasach"?
Kontakt z opiniami innych hobbystów?
Robert_Kostecki - 21-04-2023 - 00:21
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Kontaktując się z innymi hobbystami, bacznymi obserwatorami rzeczywistości, utwierdziłem się w przekonaniu, że zawsze jest kilka tzw. prawd. Co do prawd niekwestionowanych, to taką prawdą jest - nie zabijaj drugiego człowieka, jeżeli nie grozi on życiu innego człowieka. Na przykład przywódca źle rządzi, ale chce rządzić jak najdłużej. Z pokorą nie przyjmuje porażki i likwiduje fizycznie swoich potencjalnych konkurentów, a więc jest demonem, a nie aniołem. Ale część twierdzi, że prawda jest odwrotna. Jednak coraz więcej ludzi mówi - "Nie mam zdania" (takiej postawie był poświęcony jeden z odcinków "Kiepskich"). Osoby starszego pokolenia należące do grupy myślicieli twierdzą, że kiedyś łatwiej było zdefiniować prawdę niekwestionowaną. Obecnie pewne postawy naganne są nawet inaczej postrzegane w ramach tzw. zrównoważonego rozwoju społecznego, a tłumaczy się je odmienną wrażliwością emocjonalną. To jest prawdopodobnie skutek wieloletnich prelekcji egzaltowanych psycholożek!?
Autentyczny przykład genealogiczny z ostatniej chwili. Jeden z kuzynów umawia się z drugim, że ten po operacji pierwszego odbierze go samochodem i zawiezie do domu odległego o ponad 100 km. Sprawa jednak upada, ponieważ okazało się, że żona odbierającego umówiła się tego dnia z fotografem na tzw. zdjęciową sesję ciążową. Dla nie wtajemniczonych, są to zdjęcia do albumu rodzinnego, które nie mają nic wspólnego z badaniem medycznym, a stały się wręcz jakimś obowiązkiem rodzinnym. Żona wpada w histerię i stawia ultimatum swojemu mężowi. Jaki, nie trudno zgadnąć.
A więc, mamy tu sytuację, kiedy kuzyn, być może miał jedyną w życiu okazję zrobić dobry uczynek odbierając ze szpitala obolałego krewnego i to przed świętami dającymi nadzieję na odrodzenie. Z drugiej strony sesja zdjęciowa, którą można przełożyć lub nawet odmówić dla dobra sprawy wyższej. Gdzie leży prawda?
Łukaszek_Mlonek - 21-04-2023 - 02:19
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Mnie kontakt z kopiami dokumentów ze SzwA on-line (nie metryki) utwierdził i to zaskakująco mocno w historycznym micie.
Robercie, dla mnie prawda leży tam gdzie odwozi się kuzyna po operacji do domu.
Niestety jest obiegowa prawda mówiąca, że nie wolno odmawiać ciężarnej. Zdaje się, że na te sesje ciążowe u fotografa są niezłe kolejki i trudno byłoby zmienić termin - to tak na choć małe usprawiedliwienie tej nieszczęsnej żony.
Wybacz jej, wybaczenie jest błogosławieństwem dla wybaczającego.
Tadeusz_Wysocki - 21-04-2023 - 10:03
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Dla mnie świat cały zmienił się przede wszystkim po kontakcie z... genealogami i forum. Jeśli tam w górze ktoś notuje dobre zachowania, to ta niezwykle ludzka chęć dzielenia się z innymi swoją wiedzą, swoimi o przodkach przeżyciami, swoimi różnorodnymi historycznymi prawdami i emocjami, jest niezwykła - i to genealogów hobbystów od Tatr do Bałtyku, od Wschodu od Zachodu, poprzez Antwerpię, Paryż, wszystkie kontynenty, aż do końca Ziemskiej Kuli. I żegnamy tych dobrych ludzi forum, którzy do Nieba odeszli, ale widzę, że nadchodzą tu młodzi, nowi - i tak już to niezwykłe forum zostanie.
Serdecznie pozdrawiam,
_________________________________________
Tadeusz
i z tych genealogicznych przyjaźni www.narodowa.pl
9Majster - 21-04-2023 - 12:21
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Największy mit jaki genealogia moich przodków obaliła to pochodzenie od Słowian .
Moi przodkowie to osiedleńcy ze 100 stron Świata Europy osiedleni na tych ziemiach ,ale Słowianie jakoś nie obrodzili .
Czy tak ,czy siak nasi przodkowie -ludzie kultury pucharów lejkowatych czyli ery Megalitów to autochtoni spokojni rolnicy osiadli tu jakieś 7000 lat temu ,ale ze Słowianami nie mający wiele wspólnego .
Naukowcy ich ojczyznę lokują koło Danii .
No to pewnie potomkowie kultury magdaleńskiej a to 21.000 lat temu .
Pozdrawiam
Mariusz
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 18:48
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
"Nie ma źródeł" stosowane w wielu obszarach okazało się bezpodstawne, tzn musiałem skonfrontować się z dość mocno wbitym we mnie hasłem "niewiele możemy powiedzieć, bo nie ma na czym się oprzeć".
To na początek, może nie najważniejsze, ale z kategorii takich wbitych przekonań , które dawno temu uznawałem za bliskie prawdy.
MonikaNJ - 21-04-2023 - 19:19
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca. Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak. Podobne przypadki miałam w innych rejonach np. dwóch braci rodzonych wywodzących się z Bambrów- jeden w powstaniu wielkopolskim a drugi w armii pruskiej ( z wyboru). Kiedyś dla kogoś szukałam informacji do identyfikacji munduru KuK armii i przy okazji natrafiłam na publikację o dwóch braciach rodzonych: jeden duchowny unicki uważający się za Ukraińca, drugi oficer WP uważający się za Polaka.
Drugą nauką, którą wyniosłam z badań historii rodziny jest udowodnione dokumentami, relacjami świadków i opowiadaniami ; że człowiekiem przyzwoitym można być bez względu na wszystko. Nauczono mnie, że Niemcy to wrogowie a ja mam dokumenty, na to że niemiecki lotnik syn bauera wyciągnął z obozu śmierci brata mojej babci.
Uczono nas, że wszyscy Ukraińcy to zdrajcy i banderowcy; a ja wiem, że ukraińscy sąsiedzi uratowali przed rzezią stryjecznego dziadka i jego rodzinę.
I jeszcze jedno, moje hobby uzmysłowiło mi jak cudowna różnorodność jest we mnie, jak wiele nacji i jak wiele musiało się wydarzyć abym przyszła na świat- I to jest piękne!
Po namyśle postanowiłam dopisać, nie chciałam ale powinnam. Genealogia nauczyła mnie, że nic nie jest oczywiste. Mój dziadek przeżył kampanię wrześniową, powstanie warszawskie, obóz koncentracyjny i został zabity przez Polaków. Nie komunistów ale wyklętych, za co? za darmo. Po wojnie Warszawiacy nie mieli do czego wracać, ale aby im utrudnić powrót dostawali nakaz pracy. W miejscu gdzie skierowano moich dziadków był wielki problem z analfabetyzmem i każdy wykształcony człowiek na wagę złota. Nakaz obejmował bycie pisarzem do dyspozycji różnych urzędów. I tak któregoś dnia nakazem został pisarzem poborcy podatkowego. Było ich trzech: poborca, uzbrojony milicjant i mój dziadek z księgą i piórem. W jednym z domów natknęli się na wyklętych, zginął mój dziadek bezbronny , pozostali dwaj uciekli. A Teraz czytam na stronach IPN, że ów oddział wyklętych walczył z uzbrojonym oddziałem poborców podatkowych i milicji. Próbowałam sprostować i tyle, bez odzewu.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 19:34
Temat postu: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
To się różnimy - w obserwacjach i wnioskach niewiele (choć zauważalnie), za to fundamentalnie w zakresie co nam wciskano /próbowano wciskać.
MonikaNJ - 21-04-2023 - 20:13
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
To się różnimy - w obserwacjach i wnioskach niewiele (choć zauważalnie), za to fundamentalnie w zakresie co nam wciskano /próbowano wciskać.
że się różnimy to akurat dobrze, ale chciałabym zapytać o te fundamentalne różnice, ponieważ to bardzo interesujące.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 20:30
Temat postu:
Ty: "Nauczono mnie, że Niemcy to wrogowie, a ja mam dokumenty, na to że niemiecki lotnik "
Ja: Nie generalizuję "wszyscy niemieccy lotnicy to ludobójcy" ale parę zbrodni wojennych (bombardowanie celów cywilnych i w 1939 i później) na rodzinie członkowie Luftwaffe popełnili. Nie tylko z powietrza. Jako obowiązki służbowe, więc nie zmienię zdania o formacji i państwie na podstawie kilku zdarzeń z innego zakresu. I pytać Bundesarchive o zgodę na wykorzystanie zdjęć lotniczych przez L. wykonanych nie będę - choć rozumiem , że zastrzeżenie płynie z ciągłości:)
O ww. nie uczono mnie, nawet Wieluń nie był eksponowany, udział np "Fliegerhorst-Kommandantur Warschau-Okecie" w mordach też do mnie się nie przebił lata temu. Za moich czasów już był na tablicach pamięci "hitlerowski okupant" zmieniony z niemieckiego - już po Berii było:)
Ty: "Uczono nas, że wszyscy Ukraińcy to zdrajcy i banderowcy"
Ja: "Zdaję sobie sprawę, ze nie wszyscy byliśmy uczeni tego samego, więc nie wiem jak "nas", ale mnie nie uczono powyższego - raczej bliżej skrajności drugiej, typu "wielowiekowa walka narodowowyzwoleńcza i akty przemocy jako reakcja na ucisk"
btw: milicjant był uzbrojony:) poborca pewnie też
ale to nie już nie z zakresu "czego innego uczyli", to z tych zauważalnych różnić jak "większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak"
9Majster - 21-04-2023 - 20:33
Temat postu:
Pani Moniko
Zagadnienie narodowości zostało dobitnie i jednoznacznie wyjaśnione w słynnym filmie " Konopielka ".
............................... a wy nie POlacy ????
.................................nie my Taplarscy ....
To się nazywa Małe OJczyzny .....
....a nie podniosłe słowa .
Pozdrawiam
Mariusz
kaphis - 21-04-2023 - 20:43
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Witam
Obaliłem mit o przodkach szlacheckiego pochodzenia. Byli tylko parobkami na dworze.
Zweryfikowałem metryki wystawione przez jedną parafię podczas wojny. Z trzech Józefów urodzonych w 1846 roku osoba wypisująca wybrała kuzyna mojego przodka, który zmarł jako dziecko.
Dziadek nie walczył w Powstaniu Warszawskim.
Pozdrawiam Marek
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 20:46
Temat postu:
Nieprecyzyjnie się wyraziłem.
Miałem na myśli "mity masowe" stworzone edukacją systemową, otoczeniem, mediami dominującymi, popkulturą. Nie opowieści rodzinne.
MonikaNJ - 21-04-2023 - 21:00
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Ty: "Nauczono mnie, że Niemcy to wrogowie, a ja mam dokumenty, na to że niemiecki lotnik "
Ja: Nie generalizuję "wszyscy niemieccy lotnicy to ludobójcy" ale parę zbrodni wojennych (bombardowanie celów cywilnych i w 1939 i później) na rodzinie członkowie Luftwaffe popełnili. Nie tylko z powietrza. Jako obowiązki służbowe, więc nie zmienię zdania o formacji i państwie na podstawie kilku zdarzeń z innego zakresu. I pytać Bundesarchive o zgodę na wykorzystanie zdjęć lotniczych przez L. wykonanych nie będę - choć rozumiem , że zastrzeżenie płynie z ciągłości:)
O ww. nie uczono mnie, nawet Wieluń nie był eksponowany, udział np "Fliegerhorst-Kommandantur Warschau-Okecie" w mordach też do mnie się nie przebił lata temu. Za moich czasów już był na tablicach pamięci "hitlerowski okupant" zmieniony z niemieckiego - już po Berii było
Ty: "Uczono nas, że wszyscy Ukraińcy to zdrajcy i banderowcy"
Ja: "Zdaję sobie sprawę, ze nie wszyscy byliśmy uczeni tego samego, więc nie wiem jak "nas", ale mnie nie uczono powyższego - raczej bliżej skrajności drugiej, typu "wielowiekowa walka narodowowyzwoleńcza i akty przemocy jako reakcja na ucisk"
btw: milicjant był uzbrojony:) poborca pewnie też
ale to nie już nie z zakresu "czego innego uczyli", to z tych zauważalnych różnić jak "większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak"
ja również nie generalizuję ale omawiam przypadki potwierdzające, że człowiek czuje się tym kim chce się czuć i potrafi być przyzwoity. Może zaimek "nas" był niefortunny bo dotyczył dzieci w mojej rodzinie. W tej części Warszawy gdzie byli moi podczas Powstania, grasowała RONA utożsamiana z Ukraińcami (sic) i uratowało ich to, że Niemcy przyszli wysiedlać.
Zapytałam Ślązaków , zarówno po polskiej stronie jak i morawskiej : jest różnie ale większość w moim kręgu zainteresowania genealogicznego : goda po naszymu i jest Ślązak -koniec kropka.
Mnie również denerwuje poprawność polityczna nie mająca podstaw w historii - dla mnie Niemcy byli okupantami.
Dwóch ludzi to oddział? Może i tak , zabity nie był uzbrojony ani partyjny i nie uciekał - został zabity z zimną krwią.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 21:17
Temat postu:
Przypadków nie neguję. Podkreślam jedynie, że nie spotkałem się z wtłaczaną narracją, które mogłyby obalać. Tzn nie spotkałem się z twierdzeniami "wszyscy Niemcy" etc, które przypadek jednego (bez wnikania:) miałby obalić; takimi "mitami" na poziomie edukacji.
"Ukraińcy w Powstaniu" - jak najbardziej obecni (czasem , nawet w gazetach "UPA"!, a "własowcy" to w pewnym okresie nagminnie. Nie miałem styczności natomiast z "wszyscy Ukraińcy to banderowcy" czy nawet w łagodniejszym "większość". Z tym "wojna była i mścili się, co zrozumiałe, za np niszczenie cerkwi" - wielokrotnie. Przyprawione "no i akcja Wisła była" - przyporządkowana jakoby Polsce tzn że Polacy zdecydowali.
W hardcorowe regiony poszło Myślałem bardziej o takich "zastał drewnianą , zostawił murowaną" "bagna, odludne puszcze i pustkowia" "pożary miast co parę lat" "mało kto dożywał czterdziestki" etc:)
kaphis - 21-04-2023 - 21:22
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
@Monika
Zgadzam się z Tobą. Trzeba być sobą, najlepiej być człowiekiem. Sam mam w rodzinie różne historie. Syn prapradziadków wywodzących sie z Prus i Austro Węgier w 5. PLP. Mam krewnych którzy byli w Wehrmacht a ich brat na Bloku śmierci w Oświęcimiu lub w innej lini krewni w Stutowie.
@Włodzimierz
Nie zmienimy tego co już się stało. Popełnimy te same błędy? Co innego uczyliśmy się w szkołach bo na to pozwalał aktualny system, co innego uczyliśmy się w domu. Wiele kłamstw stało się już prawdą i nawet jak się przedstawia dowody inni nie chcą wierzyć
Pozdrawiam Marek
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 21:31
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Ale "inni" to inna płaszczyzna. Nie namawiam do "profetyzmów"- jeśli do czegoś, to do ułatwienia tego by każdy w sobie mógł prościej odkłamać - np poprzez publikację kopii etc ..no ew. korekt głoszonych twierdzeń
Do wielu rzeczy, źródeł bym nie sięgnął gdyby nie genealogia. Wracając pętlą do "mojego wtłoczenia" - żyłbym w przeświadczeniu, ze nie ma do czego sięgać ("nie zachowało się").
Niektóre twierdzenia "jak wszyscy wiemy" bez kontaktu z genealogią, bez zainteresowania historią rodziny pewnie bym zweryfikował po prostu żyjąc coś tam czytając, ale nie w tej skali. A i tak mnóstwo rzeczy pozostaje do wyczyszczenia by nie podchodzić do tematu "przecież wiem mniej więcej z ogólnej wiedzy jak to było".
Anna_Grazyna - 21-04-2023 - 21:33
Temat postu:
W moim przypadku obaliło mit, że dawniej ludzie żyli krótko.
To prawda w drzewie mam osoby (zwłaszcza kobiety), które umierały w wieku dwudziestu paru lat.
To prawda, że umierało dużo dzieci - mój pra pradziadek miał pięcioro rodzeństwa i w dorosłość wszedł tylko on i prawdopodobnie jego najmłodsza siostra.
Ale spotkałam akty osób, które żyły 90 lat, 80 lat 70 lat, a często między 50 kilka lat, a 60 kilka lat.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 21:45
Temat postu:
Były grupy zawodowe faktycznie niebyt długo żyjące (chyba, że to kolejny mit)..też niezbyt dobrze przebadane bo "brak źródeł" hehe:)
Bywa, że impulsem do badań są bardzo dziwne rzeczy - chętnie poczytałbym porządne opracowanie zawierające badania górników kruszcowych z dorzecza Odry (a propos rewelacji o rtęci w Odrze), w tym zgonów. Tam co najmniej parędziesiąt ton rtęci poszło w "złoto" i inne. A to dłuugo leży, więc że "dawno było i przez wieki" dla dzisiejszych skutków niepomijalne. A przy okazji można byłoby się czego dowiedzieć - nawet do Średniowiecza włącznie. I może poznać motywację migracyjną też "handlarzy miedzią" w XV wieku:)
MonikaNJ - 21-04-2023 - 21:56
Temat postu:
Cytat:
W hardcorowe regiony poszło
Myślałem bardziej o takich "zastał drewnianą , zostawił murowaną" "bagna, odludne puszcze i pustkowia" "pożary miast co parę lat" "mało kto dożywał czterdziestki" etc:)
No to nie łyknęłam intrygi
zatem na podstawie "moich" metryk wynika, że była większa niż się uważa świadomość rocznic ślubów, tych długoletnich(mam na myśli prostych ludzi).
Z umieralnością dzieci ciężka sprawa, w jednej rodzinie bardzo duża w innej wszystkie zdrowe w dorosłość weszły (20 szt.) W tym temacie jest jeszcze jeden mit o większej umieralności w mieście i dlatego kobiety jeździły na wieś rodzić(to akurat prawda). U mnie pół na pół. Przykład mojej chrzestnej; babcia rodziła w leśniczówce bo na wsi bezpieczniej niż w Warszawie a tam błonica:-(
kminek - 21-04-2023 - 22:00
Temat postu:
W księgach parafialnych podkarpackich i lubelskich wiosek długość życia jest mizerna. Umierało mnóstwo niemowląt, ale też dorosłych przez 50tką. Zgodziłabym się z teorią, że ludzie wtedy żyli bardzo krótko.
Odkryłam za to ciekawą rzecz. Niektóre rodziny były ze sobą dziwnie powiązane, zawsze żyły blisko siebie i co 2-3 pokolenia ludzie z tych dwóch rodzin się pobierali, czyli w obu rodzinach powtarzały się ciągle te same dwa nazwiska. Spotkałam się z jeszcze dziwniejszą sytuacją-na prośbę koleżanki prześledziłam jej drzewo genealogiczne, obaliłam jej jeden mit rodzinny, a przy okazji doszłam do wniosku, że nasi przodkowie prawdopodobnie znali się już w XVI wieku w całkiem innym rejonie Polski, a potem razem się przenieśli w jeszcze inny. Jedyny mit, jaki mi się obalił to to, że ludzie się wtedy nie przenosili i nie znali świata. Moja rodzina owszem, siedziała 200 lat w jednej wsi, ale inni się ciągle przenosili, co było widać po księgach-znikali z nich na zawsze.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 22:03
Temat postu:
O wyjazdach na połóg mnie nie uczono, to nabyte własnym wygrzebywaniem i trudne do udokumentowania, ale "u mnie statystycznie w XIX wieku" miałoby sens. Zdecydowanie większa umieralność noworodków w Warszawie (zapuszczone Stare Miasto) niż na wsi. Niemowląt też.
W ogóle "zdrowiej na wsi dzieci się chowają" :))) Do mitologii (nieobalonej w zakresie XIX wiek i wcześniej) sięgam. W XX wieku to już niekoniecznie...chociaż już Starego Miasta nie badałem - a mogłoby wyjść, że XX wiek na Starówkę nie dotarł, przynajmniej w tym zakresie
kaphis - 21-04-2023 - 22:16
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
W hardcorowe regiony poszło
Myślałem bardziej o takich "zastał drewnianą , zostawił murowaną" "bagna, odludne puszcze i pustkowia" "pożary miast co parę lat" "mało kto dożywał czterdziestki" etc:)
Zupełnie nieświadomie udowodniłem, że duplikaty tworzono wiele lat wczesniej jak oficjalnie się mówiło Zwrócił na to uwagę Janusz Wegner.
Wcześniej uważano, że duplikaty były tworzone dopiero po rozbiorach, a ja wyskoczyłem z rokiem 1766.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 22:18
Temat postu:
Wypisy masz na myśli? Czy faktycznie jednobrzmiące dwuegzemplarzowe księgi ASC?
kaphis - 21-04-2023 - 22:25
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Wypisy masz na myśli? Czy faktycznie jednobrzmiące dwuegzemplarzowe księgi ASC?
Księgi spisane w 2 jezykach, z nakładadającymi się na siebie latami. Księga po łacinie kończy się w 1767 roku podczas gdy księga po niemiecku zaczyna się 1765 i zawiera te same informacje.
Sroczyński_Włodzimierz - 21-04-2023 - 22:42
Temat postu:
To jednak nie to samo chyba co dwuegzmplarzowe księgi ASC. Raczej ws stosunku do nich używa się pojęć pieropwis/wtóropis unikat/duplikat .
Nie neguję wartości wprowadzenia tego do szerszego obiegu, ale wydaje się, że ani mit "z rozbiorami dwa egzemplarze" nie istniał, ani nie został obalony.
Rozpisz się w oddzielnym wątku:)
No..przed genealogią w ogóle nie miałem myśli by rozważać w ilu egzemplarzach zapis był i od kiedy, jeśli w ogóle był:)
Podwójne datowanie - tak , zdawałem sobie sprawę. To, że "u nas" gregoriański jak na standardy światowe wcześnie, w pierwszej fali - tak. To, że kalendarz kościelny ("płatne po Wielkanocy" etc) długo był. Jakieś relikty takiego określania czasu trwają tzn czasem łatwiej przypomnieć sobie nie dzień i miesiąc a "to było po ..") ale ez styczności z genealogią nie zaskoczyłyby mnie 3 egzemplarze czy cztery:)
Do dziś nie wiem czy "metrykalne" na określenie ksiąg to jest prawidłowe do wszystkich wyznaniowych
janusz59 - 21-04-2023 - 23:04
Temat postu:
Podważyło 3 mity . Dzięki temu, że nauczyłem się szukać dawnych dokumentów.
1. Pochodzenie od zabłąkanego żołnierza napoleońskiego kilku mniej lub bardziej znanych rodów .
2.Pochodzenie nazwy wsi Paryż (w gminie Żnin) - jakoby właściciel Guttry nazwał tak ją na cześć żony Francuzki. W obydwu przypadkach nazwisko/nazwa były już wcześniej.
3. Jakoby nazwiska chłopom nadali dopiero zaborcy. Księża w XVIII w. nagminnie używali samych imion rodziców przy chrztach oraz samych imion nowożeńców . Ale chrzestni oraz świadkowie ślubu mieli nazwiska jak najbardziej. Chyba to była oszczędność papieru i atramentu albo pomijanie rzeczy mniej istotnych ( bo jak Bartek z Kaśką brali ślub lub chrzcili dziecko , to wszyscy wiedzieli co to za jedni).
Pozdrawiam
Janusz
Lakiluk - 22-04-2023 - 00:53
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
MonikaNJ napisał:
Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca.
Co rozumiesz pod pojęciem urodzenia? Bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową
MonikaNJ napisał:
Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak.
To, że ktoś się czuje ślązakiem, nie wyklucza bycia Polakiem, nawet litwin Mickiewicz nie widział w tym sprzeczności pisząc, że „Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków”.
henryk22 - 22-04-2023 - 07:49
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Lakiluk napisał:
MonikaNJ napisał:
Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca.
Co rozumiesz pod pojęciem urodzenia? Bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową
MonikaNJ napisał:
Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak.
To, że ktoś się czuje ślązakiem, nie wyklucza bycia Polakiem, nawet litwin Mickiewicz nie widział w tym sprzeczności pisząc, że „Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków”.
Takie było zdanie Mickiewicza. Mieszkańcy Śląska myśleli inaczej. Jeszcze podczas ostatniego spisu powszechnego powrócił problem narodowości śląskiej. Wynikło to stąd, że jeszcze obecnie część Ślązaków nie chce być Polakami. Dawniej takich osób było znacznie więcej.
Henryk
Tadeusz_Wysocki - 22-04-2023 - 08:17
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
...
- Tato, a czym jest ta genealogia, nad którą siedzisz w dzień i w nocy?
- O Matko, to jest niezwykła kopalnia wiedzy o przeszłości, ale im głębiej kopię, tym bardziej "wiem, że nic nie wiem"!
...
Tadeusz
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 09:31
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
henryk22 napisał:
Mieszkańcy Śląska myśleli inaczej. Jeszcze podczas ostatniego spisu powszechnego powrócił problem narodowości śląskiej. Wynikło to stąd, że jeszcze obecnie część Ślązaków nie chce być Polakami. Dawniej takich osób było znacznie więcej.
Henryk
"wrócił problem" "myśleli"
to nie jest tożsame z "większość Ślązaków dziś" prawda?
I tu - w tej "większości dziś" - zauważalna różnica w obserwacjach, doświadczeniach. Nie w podejściu ideologicznych do kwestii "co to naród" "czy wystarczy deklaracja, czy trzeba coś więcej - np lojalności" etc - to inny poziom. Podstawowa rzecz - różnica w ocenie "co jest".
Zauważalnie myślę inaczej niż "dzisiejsza ludność Śląska w większości nie czuje się Polakami "
Lakiluk - 22-04-2023 - 11:25
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
henryk22 napisał:
Mieszkańcy Śląska myśleli inaczej.
W ich głowach nie byłem, ale wiem, że walczyli w powstaniach, które miały na celu przyłączenie do Polski.
henryk22 napisał:
Jeszcze podczas ostatniego spisu powszechnego powrócił problem narodowości śląskiej. Wynikło to stąd, że jeszcze obecnie część Ślązaków nie chce być Polakami.
Gdyby było można zaznaczyć w tym spisie inną płeć, to też można by było wyjść z fałszywym wnioskami.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 11:38
Temat postu:
Chyba nie do końca
W Spisie 2021 były gorzej sformułowane niż to:
Jaka jest Pana(i) narodowość?
(Przez narodowość należy rozumieć przynależność narodową lub etniczną – nie należy jej mylić z obywatelstwem)
polska
białoruska
czeska
karaimska
litewska
łemkowska
niemiecka
ormiańska
romska
rosyjska
słowacka
tatarska
ukraińska
żydowska
inna (podać jaka)
(słownik etnonimów z możliwością otwartego zapisu tekstowego)
wstępne wyniki ("informacja sygnalna")
https://stat.gov.pl/download/gfx/portal ... mowych.pdf
Marck57 - 22-04-2023 - 14:06
Temat postu:
Dzięki genealogii, zobaczyłam prawdziwy obraz dziedziczki. To nie pani spod znaku tamborka, migreny i fortepianu. Tak jak inne kobiety, bez względu na stan, obłożona liczną gromadką dzieci troszczy się o ich wychowanie i naukę. Czasami nie stroni od cięższych prac. Na starej fotografii rodzinnej widzę właścicielkę dużego majątku (brasławszczyzna), piękna i efektowna kobieta prowadzi życie towarzyskie na wielką, ziemiańską skalę. „Rano w kożuchu i w wysokich butach pracowała w oborze, potem konno w polu, a wieczorem – granda donna w salonie” (z pamiętnika). Małżonek zajmował się uprawą …kwiatów. Moja elegancka babcia (pocz. XX w.) też udzielała się w pracach polowych {fotografia z grabiami podczas sianokosów i z papieroskiem po robocie).
Mój podziw budzi dbałość o zachowywanie więzi rodzinnych. Bardzo dobrze widać to w metrykach (XIX w.), kiedy chrzestnymi lub świadkami ślubu są wcale nie tak już bliscy krewni, którzy przybyli na uroczystość z odległych miejsc „gościńcami pełnymi wybojów i barzo niedobrymi”. To dlatego odnajduję metryki w dziwnych miejscach, ale leżących na trasie przejazdu.
MonikaNJ - 22-04-2023 - 18:24
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Lakiluk napisał:
MonikaNJ napisał:
Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca.
Co rozumiesz pod pojęciem urodzenia? Bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową
MonikaNJ napisał:
Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak.
To, że ktoś się czuje ślązakiem, nie wyklucza bycia Polakiem, nawet litwin Mickiewicz nie widział w tym sprzeczności pisząc, że „Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków”.
rozumiem to co napisałam : człowiek się rodzi i z tym się nie dyskutuje. Fraza "bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową" to wybacz ale jest patetyczne. Oczywiście, że piszemy o ludziach urodzonych i to urodzonych w określonej rodzinie, kręgu kulturowym. Dałam przykłady ludzi urodzonych w tych samych rodzinach i utożsamiających się z różną przynależnością.
Przykłady : Bambrzy w Poznaniu -ludność napływowa z Saksonii , brali udział w Powstaniu Wielkopolskim (z wyjątkami) , nie podpisywali volkslisty (z wyjątkami) czuli się obywatelami polskim( w większości) i dlatego walczyli z Niemcami. Drugi przykład dotyczył braci urodzonych na Ukrainie ( kresach polskich) i jeden utożsamiał się z kulturą ukraińską a drugi z polską.
Pisząc o Ślązakach miałam na myśli nie cały Śląsk : Górny i Dolny ale Cieszyński- przedzielony granicą. Wywiad po dwóch stronach granicy udowodnił podział ze względu na wiarę i nie jest to tożsame z przynależnością "narodową" . Pragnienie bycia obywatelem danego Kraju nie jest równoznaczne z tożsamością.
Z punku genealogicznego w walkach o Zaolzie w 1919-20 roku część tej samej rodziny stanęła po stronie polskiej a część po czeskiej.
To, że ktoś walczył o bycie obywatelem danego Kraju nie znaczy, że wyrzekł się swojej tożsamości. Śląsk miał autonomię w II RP.
Nie wiem jak innym, ale mnie nie przeszkadza gdy ktoś czuje się Kaszubem ,Ślązakiem, itd. a jednocześnie obywatelem polskim.
P.S. pisanie z małej litery : Litwin, Ślązak jest łagodnie pisząc niegrzeczne.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 18:38
Temat postu:
Tak przy okazji: dwa dni temu się dowiedziałem, że 1 (jedna - dosłownie jedna) czynna uczestniczka środowiska Bambrów ma biologiczny związek /jest potomkiem Bambrów:) Dla jasności - nie jest jedyną swojej płci w tradycyjnym stroju występującą, ale jedyną, której przodkini taki strój nosiła.
Nie widziałem by "komuś przeszkadzało" (w tym wątku). Co innego pewnie, gdy zaczyna się dyskusja o korzystaniu z przywilejów dla mniejszości narodowych (progi wyborcze etc).
Nie doczytałem że "większość" dotyczyła mieszkańców Śląska Cieszyńskiego - to dużo zmienia. Tzn ja nie mam wyrobionego zdania w tym zakresie (niezależnie po której stronie granicy czy łącznie), może tak być. Inaczej postrzegałem samookreślenie się w większym regionie tj Śląsku ogólnie - stąd uwaga, że widzę to inaczej. Tzn zauważalna różnica wynikała , jak z powyższego widać, że o czym innym pisaliśmy:)
MonikaNJ - 22-04-2023 - 19:00
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Tak przy okazji: dwa dni temu się dowiedziałem, że 1 (jedna - dosłownie jedna) czynna uczestniczka środowiska Bambrów ma biologiczny związek /jest potomkiem Bambrów
Dla jasności - nie jest jedyną swojej płci w tradycyjnym stroju występującą, ale jedyną, której przodkini taki strój nosiła.
Nie widziałem by "komuś przeszkadzało" (w tym wątku). Co innego pewnie, gdy zaczyna się dyskusja o korzystaniu z przywilejów dla mniejszości narodowych (progi wyborcze etc).
Nie doczytałem że "większość" dotyczyła mieszkańców Śląska Cieszyńskiego - to dużo zmienia. Tzn ja nie mam wyrobionego zdania w tym zakresie (niezależnie po której stronie granicy czy łącznie), może tak być. Inaczej postrzegałem samookreślenie się w większym regionie tj Śląsku ogólnie - stąd uwaga, że widzę to inaczej. Tzn zauważalna różnica wynikała , jak z powyższego widać, że o czym innym pisaliśmy:)
zatem nie napisałam (choć mi się tak wydawało) dosłownie - wspomniałam, że moje spostrzeżenia i wywiad opieram na genealogii Śląska Cieszyńskiego ale widać niezbyt dosadnie to podkreśliłam.
Ja również jestem potomkiem Bambrów i jak pisałam z niewielkimi wyjątkami jest to społeczność, która utożsamiała się z nową Ojczyzną, moi przodkowie są przykładem.
Reasumując: jedno nie wyklucza drugiego; poczucie bycia Ślązakiem nie wyklucza chęci bycia obywatelem polskim. A w drugą stronę : to że czuję się Polką nie wyklucza, że mam przodków Bambrów, Kaszubów, Kurpiów, Żmudzinów, Olendrów, Ślązaków, Mazurów.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 19:17
Temat postu:
Nie widzę tego jako podsumowanie, to wpół drogi raczej. Obywatelstwo jest rzeczą oczywistą i bezdyskusyjną. Pytanie , które pewnie nie doczeka się podsumowującej odpowiedzi jest inne, na poziomie określania narodowości - czy można/należy "narodowość" dopuszczać jako wynik deklaracji i co z tego wynika (włącznie z rozłącznością zbiorów).
Jeśli przyjąć narodowość jako kategorię z natury rozłączną to postulat "narodowości śląskiej" będzie oznaczał wykluczenie z "narodowości polskiej". Poczucie "bycia Ślązakiem" analogicznie ..
i podobnie dla innych samo "poczucie bycie tzw księżakiem (wtedy Księżakiem), Mazowszaninem też wyeliminuje (z klucza narodowości samodefiniującej się i rozłącznej) bycia Polakiem? A deklaracje (samookreślenie) Polak-Żyd zniszczy.
Chyba, że uznamy równych i równiejszych.
Dlaczego to "rozłączne"i "tylko jedna narodowość" - patrz np pytania w NSP przytoczone powyżej - niby jest kategoria otwarta, w której "łączone" pewnie można byłoby wpisać, ale domyślnie, bez sztuczek technicznych - jedna.
Nie ma lekko, nie da rady tak podsumować "poczucie bycia" gdy zaczynamy i krążymy w temacie narodowość:)
Dla jasności: nie pisałem , że nie ma kobiet, potomków Bambrów. Jeno, że jedna jedyna w bamberskich strojach występująca to ponoć z krwi i kości w części - z Bambrów.
Zahaczyło o "trzeba się urodzić w konkretnej rodzinie" i bezpośrednio odnosząc się do przykładu przez Ciebie podanego - widać, że nie trzeba "się urodzić w konkretnej rodzinie" by uczestniczyć w tradycji, identyfikować się:)
MonikaNJ - 22-04-2023 - 19:42
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Nie widzę tego jako podsumowanie, to wpół drogi raczej. Obywatelstwo jest rzeczą oczywistą i bezdyskusyjną. Pytanie , które pewnie nie doczeka się podsumowującej odpowiedzi jest inne, na poziomie określania narodowości - czy można/należy "narodowość" dopuszczać jako wynik deklaracji i co z tego wynika (włącznie z rozłącznością zbiorów).
Jeśli przyjąć narodowość jako kategorię z natury rozłączną to postulat "narodowości śląskiej" będzie oznaczał wykluczenie z "narodowości polskiej". Poczucie "bycia Ślązakiem" analogicznie ..
i podobnie dla innych samo "poczucie bycie tzw księżakiem (wtedy Księżakiem), Mazowszaninem też wyeliminuje (z klucza narodowości samodefiniującej się i rozłącznej) bycia Polakiem? A deklaracje (samookreślenie) Polak-Żyd zniszczy.
Chyba, że uznamy równych i równiejszych.
Dlaczego to "rozłączne"i "tylko jedna narodowość" - patrz np pytania w NSP przytoczone powyżej - niby jest kategoria otwarta, w której "łączone" pewnie można byłoby wpisać, ale domyślnie, bez sztuczek technicznych - jedna.
Nie ma lekko, nie da rady tak podsumować "poczucie bycia" gdy zaczynamy i krążymy w temacie narodowość
Dla jasności: nie pisałem , że nie ma kobiet, potomków Bambrów. Jeno, że jedna jedyna w bamberskich strojach występująca to ponoć z krwi i kości w części - z Bambrów.
Zahaczyło o "trzeba się urodzić w konkretnej rodzinie" i bezpośrednio odnosząc się do przykładu przez Ciebie podanego - widać, że nie trzeba "się urodzić w konkretnej rodzinie" by uczestniczyć w tradycji, identyfikować się
Twoje prawo, możesz nie widzieć. Napisałam CHĘĆ bycia obywatelem (odnośnie opowiedzenia się po stronie polskiej lub czeskiej w 1919-20 roku w walkach o Zaolzie.)
Kurcze, czemu wykluczenie? - czy bycie Polakiem vel obywatelem polskim pochodzenia .... (tu wpisać co kto czuje) jest czymś gorszym , degradującym? Czy ktoś kto "goda po naszymu" lub w dialekcie kaszubskim
musi wyrzekać się swoich tradycji? Dlaczego ludzi kultywujących język (dialekt) , tradycje itp. wyrzucać po za nawias?
Bycie potomkiem jakiejś społeczności nie niesie obowiązku ubioru itp. to że jestem potomkiem Bambrów, Kaszubów, Kurpiów, Żmudzinów dowiedziałam się dzięki genealogii.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 20:00
Temat postu:
Nie wiem po co kolejną kategorię (obywatelstwa) włączasz.
Wykluczenie - z powodu jak wyżej starałem się wyłuszczyć.
Jeśli nie ma "podwójnej narodowości" to gdy określę się jak np Mazowszanin (z "narodowości"), to jestem wykluczony z narodowości polskiej. I tak samo nie będzie istniało Polak-Żyd (choć Polak-żyd owszem, ostanie się)
Nie można swobodnie przechodzić (jak próbujesz to robić) i mocno nie fair, że sugerujesz że ktoś tu imputuje "gorszość".
Nie, nie można w koncepcji rozłącznej narodowości , tj takiej w której narodowości to zbiory rozłączne, być Polakiem-Niemcem (a także Ślązak-Niemiec, Polak-Ormianin etc wykluczony) nie można skorzystać z braku progu wyborczego etc
Dla dobrego samopoczucia można "politycznie poprawnie" oczywiście zmienić definicję, język albo w ogóle zapomnieć o narodowości, albo sprowadzić ad absurdum (każdy określa narodowość jak chce włącznie do poziomi kwartału ulic, bloku, jednego pokoju)
Gorzej, że w Niemczech w ogóle nie można być członkiem mniejszości polskiej:)
To nie jest wymysł naszych czasów przecież. Być może próby wykorzystania "sprawy mniejszości" były tak obecne w świadomości, że dlatego tak dużo "miejscowych" było - nie z braku świadomości, a pełnej świadomości jak to samookreślenie, przez kogo , do jakich celów bywa używane. Nie wiem czy autor "Konopielki" miał doświadczenia w wyuczonym zawodzie, ale ankieterów "narodowościowych" traktować jak mierniczych może kazała głęboka mądrość:)
henryk22 - 22-04-2023 - 20:28
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Lakiluk napisał:
henryk22 napisał:
Mieszkańcy Śląska myśleli inaczej.
W ich głowach nie byłem, ale wiem, że walczyli w powstaniach, które miały na celu przyłączenie do Polski.
henryk22 napisał:
Jeszcze podczas ostatniego spisu powszechnego powrócił problem narodowości śląskiej. Wynikło to stąd, że jeszcze obecnie część Ślązaków nie chce być Polakami.
Gdyby było można zaznaczyć w tym spisie inną płeć, to też można by było wyjść z fałszywym wnioskami.
Nie trzeba być "w ich głowach", wystarczy posłuchać co mówią. Ślązaków trochę znam, bo długo tam pracowałem. Rzeczywiście często spotyka się takich, którzy głoszą, że są potomkami powstańców śląskich. Ale też spotyka się takich, którzy mówią "ja Polakiem nie jestem". Na pewno w powstaniach brała udział tylko mniejszość. Jaki pogląd miała większość nie wiadomo. Dziś już raczej przywykli, że są Polakami, bo w ostatnim spisie problem narodowości był w lokalnej prasie nagłośniony wyraźnie słabiej niż w poprzednim.
Henryk
MonikaNJ - 22-04-2023 - 20:56
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Nie wiem po co kolejną kategorię (obywatelstwa) włączasz.
Wykluczenie - z powodu jak wyżej starałem się wyłuszczyć.
Jeśli nie ma "podwójnej narodowości" to gdy określę się jak np Mazowszanin (z "narodowości"), to jestem wykluczony z narodowości polskiej. I tak samo nie będzie istniało Polak-Żyd (choć Polak-żyd owszem, ostanie się)
Nie można swobodnie przechodzić (jak próbujesz to robić) i mocno nie fair, że sugerujesz że ktoś tu imputuje "gorszość".
Nie, nie można w koncepcji rozłącznej narodowości , tj takiej w której narodowości to zbiory rozłączne, być Polakiem-Niemcem (a także Ślązak-Niemiec, Polak-Ormianin etc wykluczony) nie można skorzystać z braku progu wyborczego etc
Dla dobrego samopoczucia można "politycznie poprawnie" oczywiście zmienić definicję, język albo w ogóle zapomnieć o narodowości, albo sprowadzić ad absurdum (każdy określa narodowość jak chce włącznie do poziomi kwartału ulic, bloku, jednego pokoju)
Gorzej, że w Niemczech w ogóle nie można być członkiem mniejszości polskiej:)
To nie jest wymysł naszych czasów przecież. Być może próby wykorzystania "sprawy mniejszości" były tak obecne w świadomości, że dlatego tak dużo "miejscowych" było - nie z braku świadomości, a pełnej świadomości jak to samookreślenie, przez kogo , do jakich celów bywa używane. Nie wiem czy autor "Konopielki" miał doświadczenia w wyuczonym zawodzie, ale ankieterów "narodowościowych" traktować jak mierniczych może kazała głęboka mądrość
Jaką nową formę obywatelstwa? Powstańcy stworzyli nową formę obywatelstwa?
Wykluczenie jest z zasady czymś niedobrym. Co tu ma do rzeczy samopoczucie i poprawność polityczna? RP była o wieków multikulturowa, teraz niestety to się zmieniło i nie jest to dobra zmiana. Mazowsze stosunkowo późno weszło do Korony, a Mazurzy gdziekolwiek się osiedlali manifestowali swoją odrębność w zwyczajach- oczywiście piszę o czasach minionych; choć po II w.ś mój dziadek był świadkiem deklaracji współpracownika, a właściwie jej braku jako Polaka. Kto ty jesteś? Ja jo Mazur.
Wydawało mi się, że piszemy o Polsce a nie o Niemczech? Jest to jednak bardzo ciekawy obiekt badań, Oni są chyba najbardziej nietolerancyjni kto jest prawdziwy Niemiec a kto nie.
Tomasz_Lenczewski - 22-04-2023 - 21:08
Temat postu:
Wojna zniszczyła tą wielokulturowość, a nowa władza podkreślała, iż jesteśmy krajem jednolitym narodowościowo. Można nawet powiedzieć, źe władza ludowa „ukradła” program endecji. Wojna powodowała też to, że ludzie niekoniecznie akurat innego pochodzenia potrafili zaprzeć się polskości za cenę ratowania życia. Ot taki przykład centralnej Polski: „Jesteś Polakiem?” - „Nie jestem mariawitą”. A przecież ich biskup zginął z rąk niemieckich za przedwojenne bluźnierstwa przeciw Hitlerowi. Ale nowy przywódca Feldman był pragmatykiem. Stąd i takie rzeczy się zdarzały. Można nawet zaryzykować, że co drugi Volksdeutsch był realistą.
9Majster - 22-04-2023 - 21:35
Temat postu:
NO zupełnie się nie dziwię .
Narodowość jest sprawą intymną i nie władza ustala kto i jakiej jest narodowości ale człowiek .
Taką ma narodowość w jakiej się czuje .
Mamy takich wielkich Polaków ,którzy nigdy po polsku nie mówili i nie znali nawet tego języka , ba mało tego nawet nie przyznawali się do polskości .
Polskość to trudne określenie .
TYm bardziej po 200 latach zaborów.
Od końca I Wojny polska władza stara się stworzyć Wielką Narodową Genealogię Polaków --co idzie jak po grudzie a jedne Knoty zastępują inne a Norman Davies na tym robi majątek .
Ma na czym .
Polska to Boże igrzysko.
Pozdrawiam
Mariusz
Lakiluk - 22-04-2023 - 21:37
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
MonikaNJ napisał:
Fraza "bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową" to wybacz ale jest patetyczne.
Patetyczne?
To było prozaiczne, bo to był banał.
MonikaNJ napisał:
Oczywiście, że piszemy o ludziach urodzonych i to urodzonych w określonej rodzinie, kręgu kulturowym. Dałam przykłady ludzi urodzonych w tych samych rodzinach i utożsamiających się z różną przynależnością.
Przykłady : Bambrzy w Poznaniu -ludność napływowa z Saksonii , brali udział w Powstaniu Wielkopolskim (z wyjątkami) , nie podpisywali volkslisty (z wyjątkami) czuli się obywatelami polskim( w większości) i dlatego walczyli z Niemcami.
Czucie obywatelstwa jakiegoś państwa to już chyba dla mnie abstrakcyjny poziom samoświadomości, abym mógł to pojąć. Chylę czoła.
Skoro to nie sprawa urodzenia (środowiska), a "serca", to znaczy, że się tacy już urodzili?
Mimo własnych tradycji (jak sprzeciw wobec przemocy) wśród mennonitów, których pochodzenie przez wieki się zacierało, tuż przed wojną zyskiwała na popularności czystość rasowa, dominacja kulturowa, które były propagowane przez Niemców.
MonikaNJ napisał:
Drugi przykład dotyczył braci urodzonych na Ukrainie ( kresach polskich) i jeden utożsamiał się z kulturą ukraińską a drugi z polską.
Syn Polaka i Rusinki (nie mylić z Ukrainką) potrafił zamordować ojca, bo ten był Polakiem.
Czy w obu przypadkach to była kwestia "serca" czy środowiska w jakim żyli?
A może jeszcze coś innego, czego nie można spłycić do romantycznego wyobrażenia?
MonikaNJ napisał:
P.S. pisanie z małej litery : Litwin, Ślązak jest łagodnie pisząc niegrzeczne.
Niegrzeczne to jest zwracanie komuś uwagi odnośnie pisowni, a samemu nie stosować chociażby reguł dot. znaków interpunkcyjnych. Używanie rusycyzmów ("z małej litery") mogłoby być dzisiaj postrzegane także jako niegrzeczność.
Skoro tak bardzo podkreślasz, że jesteś tolerancyjna wobec osób innych tożsamości, to uszanuj moją tożsamość językową, która wyraża się przez odrębność językową, i nie doszukuj się w tym niegrzeczności.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 21:55
Temat postu:
o co chodzi z tym obywatelstwem?
jak się to pojęcie zjawiło w tej odnodze wątku? i co to "nowa forma obywatelstwa"? o co chodzi? po co się to pojawia? najwyraźniej rozmywa
Nie rozumiem co stoi za rozumowaniem "z zasady jest niedobrym"
Każda definicja, określenie granic jest wykluczające. Każde pojęcie jest wykluczające - to rozszerzanie zastosowania poza to zdefiniowane jest czymś rozmywającym, prowadzącym do nieporozumień a i często do "niedobrych" efektów.
Wielokulturowość to model najczęściej prowadzący do życia odrębnego. Szczególnie (a tak jest często) gdy choć jedna kultura jest "wykluczająca" - nie przewiduje włączenia. Ani elementów kultury, ani członków spoza. Próba stanowienia i egzekucji prawa cywilnego, uniwersalnego w takich odrębnych społecznościach musi wiązać się z łamaniem niezgodnych "uwarunkowań kulturowych" w jakimś zakresie. Przywileje dla grup w RP nie w pełni odpowiadały "postulatom", były kompromisem - pozwalającym na współistnieje ale jednak jakieś wspólne minimum było. Czasem wbrew składowym kulturom.
Gorzej albo lepiej to się udawało, ale model nie był tożsamy z dzisiejszym rozpowszechnionym rozumieniem "mulikulturowości".
Można dyskutować na ile jednak był to tygiel, tj nowe z wielu czynników. Jakiś model pośredni raczej - w dzisiejszych pojęciach (często przedstawianych jako tygiel vs multiq) się nie mieścił. Był dużo bardziej inkluzywny dla pewnych składowych i pozostawiał autonomiczność. Zbyt dużą - w dłuższym horyzoncie uderzającą w słabszą większość autonomicznych składowych. Tak sądzę.
Wydawało mi się, że to Ty wspomniałaś o obu stronach granicy, siłach powietrznych rzeszy etc:) ale OK , postaram się bez odniesień do zewnętrznego, dzisiejszego rozumienia pojęć "mniejszość narodowa". I bez takich prób spojrzenia "a jak to bywa inaczej, gdzie indziej". Ale dla jasności: nie poruszałem kwestii czy i jak obecnie państwo niemieckie decyduje o tym kto jest Niemcem - wspomniałem o negowaniu istnienia mniejszości polskiej w Niemczech, co sprowadza się do, "uznanie że żyją tacy na obszarze, ale nie wiąże się to z prawami mniejszości narodowej".
MonikaNJ - 22-04-2023 - 22:11
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Lakiluk napisał:
MonikaNJ napisał:
Fraza "bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodową" to wybacz ale jest patetyczne.
Patetyczne?
To było prozaiczne, bo to był banał.
MonikaNJ napisał:
Oczywiście, że piszemy o ludziach urodzonych i to urodzonych w określonej rodzinie, kręgu kulturowym. Dałam przykłady ludzi urodzonych w tych samych rodzinach i utożsamiających się z różną przynależnością.
Przykłady : Bambrzy w Poznaniu -ludność napływowa z Saksonii , brali udział w Powstaniu Wielkopolskim (z wyjątkami) , nie podpisywali volkslisty (z wyjątkami) czuli się obywatelami polskim( w większości) i dlatego walczyli z Niemcami.
Czucie obywatelstwa jakiegoś państwa to już chyba dla mnie abstrakcyjny poziom samoświadomości, abym mógł to pojąć. Chylę czoła.
Skoro to nie sprawa urodzenia (środowiska), a "serca", to znaczy, że się tacy już urodzili?
Mimo własnych tradycji (jak sprzeciw wobec przemocy) wśród mennonitów, których pochodzenie przez wieki się zacierało, tuż przed wojną zyskiwała na popularności czystość rasowa, dominacja kulturowa, które były propagowane przez Niemców.
MonikaNJ napisał:
Drugi przykład dotyczył braci urodzonych na Ukrainie ( kresach polskich) i jeden utożsamiał się z kulturą ukraińską a drugi z polską.
Syn Polaka i Rusinki (nie mylić z Ukrainką) potrafił zamordować ojca, bo ten był Polakiem.
Czy w obu przypadkach to była kwestia "serca" czy środowiska w jakim żyli?
A może jeszcze coś innego, czego nie można spłycić do romantycznego wyobrażenia?
MonikaNJ napisał:
P.S. pisanie z małej litery : Litwin, Ślązak jest łagodnie pisząc niegrzeczne.
Niegrzeczne to jest zwracanie komuś uwagi odnośnie pisowni, a samemu nie stosować chociażby reguł dot. znaków interpunkcyjnych. Używanie rusycyzmów ("z małej litery") mogłoby być dzisiaj postrzegane także jako niegrzeczność.
Skoro tak bardzo podkreślasz, że jesteś tolerancyjna wobec osób innych tożsamości, to uszanuj moją tożsamość językową, która wyraża się przez odrębność językową, i nie doszukuj się w tym niegrzeczności.
zatem twój banał wydał mi się podniośle napisany, co nie wyklucza że bez sensu z tematem.
Ktoś kto czuje się Polakiem nie znaczy, że musiał urodzić się w polskiej rodzinie. No ale to dla ciebie abstrakcja.
Co do rodziny z Ukrainy nie napisałam, że byli z mieszanej rodziny. Środowisko ma duży wpływ na świadomość i wybór, i nie ma to nic wspólnego z romantycznością.
Hahaha zrównywanie interpunkcji z pisaniem, z premedytacją małą literą tego, co powinno być pisane wielka literą!
Włodek,
No teraz, to ja się zdziwiłam , wydawało mi się, że zarzuciłeś mi wprowadzenie nowej formy obywatelstwa????
Wykluczenie jest według mnie wyrazem pejoratywnym, no ale mogę mieć inny pogląd na ten temat.
Nie będę się spierać - wielokulturowość, jest OK
Co do Ślązaków wspomniałam o Czechach i walkach o granicę - nawet w obrębie jednej rodziny.
Niemiecki lotnik był z Warmii i wyciągnął wuja z KL Pomiechowo na Mazowszu; choć to był wtedy rejon wcielony do Rzeszy.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 23:00
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
"Zarzuciłem " wprowadzenie obywatelstwa w dyskusję jako elementu zbędnego.
"Wykluczenie" - niestety, muszę to przyznać - od dłuższego czasu tak jest używane.
Bez określenia granic, kryteriów nie ma definiowania.
Może jest OK, ale mogę mieć zdanie, że współistnienie kultury karzącej śmiercią w państwie, które odrzuciło karę główną może rodzić problemy? Podobnie z małżeństwami sześciolatek i konsumpcją związku?
Mi specjalnie romskie batożenia żon nie przeszkadzało (Ok, batożenia nie widziałem -pobicia owszem) ale to dlatego, że czułem się zwolniony z reakcji ze względu na młody wiek
To także jest wielokulturowość w odróżnieniu od tygla - uznanie, że każdy system (wręcz cywilizacyjny) jest do zastosowania na tym samym terenie, w tym samym czasie.
Nie tylko kilak rodzajów knajpek na jednej ulicy.
Osiedlający się (osiedlani?) musieli uznać pewien wspólny mianownik, przyciąć w sobie pewne zachowania. Uznać "My tego tu nie robimy"..nie wiem "nie palimy czarownic?"
nawet ten co przybywał rządzić (przynajmniej nominalnie:) podpisywał "pacta conventa" - nie?
Tak, wiem że o Czechach, pomyślałem że można traktować i Czechy i Niemcy równoważnie jak o jednym państwie , to i o drugim:) ale nie wracajmy do tego fragmentu.
Był taki żart o tym jak skin małej dziewczynce życie uratował- przestał ją kopać. Chwała mu (jak i członkowi L-waffe), ale ...
MonikaNJ - 22-04-2023 - 23:31
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
"Zarzuciłem " wprowadzenie obywatelstwa w dyskusję jako elementu zbędnego.
"Wykluczenie" - niestety, muszę to przyznać - od dłuższego czasu tak jest używane.
Bez określenia granic, kryteriów nie ma definiowania.
Może jest OK, ale mogę mieć zdanie, że współistnienie kultury karzącej śmiercią w państwie, które odrzuciło karę główną może rodzić problemy? Podobnie z małżeństwami sześciolatek i konsumpcją związku?
Mi specjalnie romskie batożenia żon nie przeszkadzało (Ok, batożenia nie widziałem -pobicia owszem) ale to dlatego, że czułem się zwolniony z reakcji ze względu na młody wiek
To także jest wielokulturowość w odróżnieniu od tygla - uznanie, że każdy system (wręcz cywilizacyjny) jest do zastosowania na tym samym terenie, w tym samym czasie.
Nie tylko kilak rodzajów knajpek na jednej ulicy.
Osiedlający się (osiedlani?) musieli uznać pewien wspólny mianownik, przyciąć w sobie pewne zachowania. Uznać "My tego tu nie robimy"..nie wiem "nie palimy czarownic?"
nawet ten co przybywał rządzić (przynajmniej nominalnie:) podpisywał "pacta conventa" - nie?
Tak, wiem że o Czechach, pomyślałem że można traktować i Czechy i Niemcy równoważnie jak o jednym państwie , to i o drugim:) ale nie wracajmy do tego fragmentu.
Był taki żart o tym jak skin małej dziewczynce życie uratował- przestał ją kopać. Chwała mu (jak i członkowi L-waffe), ale ...
Aha! ok choć pewnie dla tamtych walczących nie było to zbędne, ale dość istotne, którego państwa będą obywatelami (nie będę dalej wprowadzać tego określenia).
Zgoda, wielokulturowość ale w ramach prawa(nie łamania prawa) polskiego. Zupełnie nie mam pojęcia o romskiej kulturze. To wstyd, ale na swoją obronę mam jedynie stwierdzenie, iż nie leży w kręgu historii mojej rodziny.
Postaram się tę ignorancję nadrobić.
Nie umniejszam zbrodni Niemców, tylko dlatego że jeden z nich zachował się przyzwoicie i uratował (ryzykując życie) Polaka. Takich przypadków w mojej rodzinie było kilka. Chciałam jedynie uzmysłowić, że oni też bywali przyzwoici, jak każdy człowiek jeśli może i chce.
Sroczyński_Włodzimierz - 22-04-2023 - 23:42
Temat postu:
aa...nie sądziłem, że nas oceniasz jako tych, którym można/należy uzmysławiać takie rzeczy - i jak poprzednio - serio "uczyli Cię, że wszyscy Niemcy to wrogowie"?
..a dookoła ..a dookoła sami dobrzy Niemcy to przed moim urodzeniem z Dudka, ale nie była to reakcja na wciskanie narracji o enerdówku etc ?
Narzucenie prawa obcego dla danej kultury, prawa wynikającego z innej to już nie jest takie "multi" - bo jest jakiś model dominujący (typu "jest nas więcej" "byliśmy tu pierwsi") który narzuca, któremu trzeba się podporządkować - choćby częściowo, nawet jeśli to "obce" jest sprzeczne.
W wersji lajtowej "świnki jemy, piesków nie jemy" ale już z "nie za bardzo z halal / koszernością w rzeźniach" może być trudno się pogodzić nie łamiąc kultury wymagającej takich procedur przy żywieniu.
Może być "nie sikamy do kominków, jemy widelcami" by pozostać w Europie:)
MonikaNJ - 23-04-2023 - 00:11
Temat postu:
Serio! uczyli mnie że wszyscy Niemcy to wrogowie. Matka tego uratowanego z obozu a babcia mojej mamy, przez trzy miesiące nie odzywała się do mojej rodzicielki, gdy ta pojechała na wycieczkę szkolną do Niemiec. Ta sama prababka "nakazała" uczyć mnie dwóch języków : niemieckiego i rosyjskiego, ponieważ język wrogów należy znać
Na szczęście młodsze pokolenia miały inne podejście. Nie mam pojęcia jak zareagowałaby na wiadomości, że jej przodkowie byli kolonistami niemieckimi
Nikogo nie oceniam w myśl radosnej maksymy : nie oburzaj się, nie oceniaj ale zrozum.
Pytałeś, więc odpowiedziałam co zburzyła genealogia w postrzeganiu wyuczonych mitów i stereotypów. Wiem, że o nieco inne tematy chodziło. Nie zrozumiałam zamysłu.
Nie wiem czy powinnam się wypowiadać , ponieważ nie jadam zwierząt- żadnych. Nie sądzę aby było narzucaniem czegoś co już istnieje (prawo) zanim pojawi się nowa kultura i ma tego świadomość, ale mogę się mylić.
Sroczyński_Włodzimierz - 23-04-2023 - 00:28
Temat postu:
OK, przyjmuję. Nawet nie w wersji "tak to zapamiętałaś" ale, że faktycznie tak Cię uczono.
Uznaję, że "niby blisko, ale daleko":) Tzn że mieliśmy inne doświadczenia.
Ale to
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... _-_02A.jpg
"HITLEROWCY' (nie wiem czy hitlerowcy czy nie Hitlerowcy:) nie "Niemcy" to wspólne doświadczenie?:) i jakoś tak sądzę, że to nei dla poszerzenia sprawców o nieniemiecką część
Ja nie mówię "to dobrze, że świnki jemy" - wręcz to był przykład na różne, tak samo (nie?)dopuszczalne? postrzeganie. Ale różne. Trudno..będzie mocniej "eutanazja i aborcja - tak, ale kara śmierci podczas wojny za zbrodnie wojenne - nie"
Albo inaczej - w obrębie jednej cywilizacji , "nie hodujemy kur w blokach, grilla na balkonie nie palimy, nie sikamy w bramach, śmieci do pojemników od razu, bez nocnego kompostowania na klatce schodowej ale dzień dobry/szczęść boże w windzie jest OK - niekoniecznie pełna anonimowość. A cisza nocna w rozsądnym wymiarze czy brak remontów w niedzielę to nie opresja religijna"
a gdzieś pośrodku głosowanie 25 letniej Polki w Wolnych Wyborach do Senatu czy 25 letniej Szwajcarki w Appenzell Innerrhoden w tym samym czasie...czy też "no taxation without representation" 17 latka w US kupującego coś w sklepie z podatkiem
To nie tak, że "wyższość , spójność etc" Chodzi o możliwość stosowania sprzecznych ze sobą, a czasem bardzo ważnych dla grup.
Wiesz do czego dążę. Są spójne systemy, zakaz kościołów w Arabii Saudyjskiej zgrzytał (patrząc z zewnątrz), ale zakaz sierocińców prowadzonych przez siostry zakonne niekoniecznie - skoro sierot nie ma, tzn że system lepszy chyba.
Nie tyle chodzi o wyższość (czasem to bardzo względne) ale o niemożność współistnienia w pełni, tj jeśli chcieć zachować 100% oryginalności. To nie jest wymysł, to są problemy przodków. I, jak się zdaje, model w I RP był w miarę udany, choć nie idealny. Ani tygiel, ani multikulti
Lakiluk - 23-04-2023 - 12:07
Temat postu: Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
MonikaNJ napisał:
zatem twój banał wydał mi się podniośle napisany, co nie wyklucza że bez sensu z tematem.
Bez sensu to było napisanie, że to patetyczne. Ewidentnie nie rozumiesz słów, których używasz.
MonikaNJ napisał:
Ktoś kto czuje się Polakiem nie znaczy, że musiał urodzić się w polskiej rodzinie. No ale to dla ciebie abstrakcja.
Bijesz teraz w chochoła, którego stworzyłaś.
MonikaNJ napisał:
Co do rodziny z Ukrainy nie napisałam, że byli z mieszanej rodziny. Środowisko ma duży wpływ na świadomość i wybór, i nie ma to nic wspólnego z romantycznością.
Ale wg ciebie to nie sprawa urodzenia, a "serca", więc sama sobie zaprzeczasz.
MonikaNJ napisał:
Hahaha zrównywanie interpunkcji z pisaniem, z premedytacją małą literą tego, co powinno być pisane wielka literą!
Twój ból jest lepszy niż mój
MonikaNJ - 24-04-2023 - 09:38
Temat postu:
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
Nie tyle chodzi o wyższość (czasem to bardzo względne) ale o niemożność współistnienia w pełni, tj jeśli chcieć zachować 100% oryginalności. To nie jest wymysł, to są problemy przodków. I, jak się zdaje, model w I RP był w miarę udany, choć nie idealny. Ani tygiel, ani multikulti
To dobre podsumowanie. Nie ma idealnych rozwiązań(mam tego świadomość); żeby współistnieć potrzebna jest "chęć" przynajmniej większości i jeszcze parę innych rzeczy- chociażby szacunek. Kłopoty często wynikają z niewiedzy lub strachu przed nieznanym. Dla przykładu, z tych mniej drastycznych: do frustracji mogą doprowadzić nawet pory posiłków i związane z tym godziny otwarcia restauracji w rejonach np. frankońskich.
Też uważam, że I RP była modelem w miarę udanym choć nieidealnym.
Jagiello_Michal - 24-04-2023 - 11:33
Temat postu:
Trochę mi szkoda, że tak ciekawy wątek szybko rozdrobnił się na wytykanie sobie błędów ortograficznych i drobne złośliwości.... Jaki mit w moim przypadku podważył kontakt z genealogią? Mit, że z podręczników do historii poznajemy Historię. Podręcznik uczy faktów, dat i ciągu przyczynowo-skutkowego na poziomie państwa. To nie przemawia do wyobraźni, nie budzi emocji. W szkole z podręcznika uczyłem się o bloku, administracji i kolejnych gospodarzach domu. Nic nie wiedziałem o zwykłych lokatorach, a przecież to oni byli i są materią Historii. Odkryłem ich, czytając tysiące metryk urodzin, chrztów, ślubów i zgonów pokoleń zwykłych ludzi. Każdy zapis metrykalny to było kilkadziesiąt lat życia jakiegoś człowieka, jego miłości, radości i smutków, ciężkiej pracy. To on tworzył Historię, dziedzictwo, które po nim zostało.
Cała moja rodzina wywodzi się z Wileńszczyzny. W poszukiwaniu przodków zanurzyłem się w tych wszystkich Popiszkach, Ejszyszkach, Kukawkach, Jagiełłowszyzyznach... i nagle inaczej przemówił do mnie "Pan Tadeusz", "Nad Niemnem", a i "Noce i dnie". Obrazek: w małym zaścianku pod Turgielami, niecała setka mieszkańców, w tej samej parafii mieszka rodzina o tym samym nazwisku. Różne są imiona rodziców dzieci, ale nie ma cudów - musieli być spokrewnieni. Tym bardziej, że nawzajem byli sobie świadkami na chrzcinach i ślubach. W podręcznikach czytam: "Po Powstaniu Listopadowym władze carskie wprowadziły wobec Polaków restrykcje i represje". W szkole nie zastanawiałem się, co to znaczy - wiadomo, zsyłali na Sybir. A metryki przemawiają do mnie po nazwisku - pierwsze dzieci w zaścianku w 1842 r. były dziećmi "urodzonych", a więc szlachty. Kolejne, w 1846 i 1848 - dziećmi "jednodworców", ludzi pozbawionych szlachectwa. Dziadek, urodzony w 1892 r., był już tylko synem "pracowitych" - chłopów. W pierwszej połowie XIX w. moi zaściankowcy mieli jeszcze kawałek ziemi i nawet służącą (jedną). Dziadek wyuczył się kowalstwa i ślusarstwa.
Grzebanie w metrykach pozwoliło mi zrozumieć Historię lepiej niż podręczniki. Zamarzyło mi się, żeby genealogia stała się przedmiotem szkolnym jako uzupełnienie lekcji historii.
Sroczyński_Włodzimierz - 24-04-2023 - 11:42
Temat postu:
Jestem dość krytyczny jeśli chodzi o zinstytualizowaną edukację (choć cenię szkoły, do których "chadzałem";) - wprowadzenie genealogii w większym zakresie niż jest obecna niesie ryzyka ubicia resztek zainteresowania - jak w przypadku wielu innych przedmiotów/dziedzin. W tym historii. Tzn jeśli w ramach obowiązku nauczania byłaby wprowadzana.
Spokojnie z rozdrabnianiem, zegar nie tyka, da się wrócić do meritum. Kontynuacja takich odnóg, dziczek w dość luźnych tematach - o ile mamy czas na wniknięcie co chcieliśmy napisać jest chyba bardziej pozytywna. Pozostawianie bez komentarza siałaby mitami:)
Jagiello_Michal - 24-04-2023 - 11:51
Temat postu:
Miałem na myśli raczej koła zainteresowań. Nikt oczywiście nie zmusi młodego człowieka do badań nad przeszłością swojej rodziny - ale można go przekonywać, że to ciekawe zajęcie. Sam zacząłem grzebać w przeszłości, bo mój Ojciec ubolewał, że znał tylko dziadków, a już pradziadkowie byli dla niego "czarną dziurą". Nadrobiłem w jego imieniu zaległości
MonikaNJ - 24-04-2023 - 12:05
Temat postu:
Z mojej strony nie było wytykania błędów ortograficzny (ponieważ sama je robię) choć oczywiście do tego zostało to sprowadzone. Napisanie małą literą : Litwin, Ślązak jest niegrzeczne tym bardziej, że w tym samym poście Polak zostało napisane wielką, więc to zamysł świadomy. I tyle.
Jagiello_Michal - 24-04-2023 - 12:43
Temat postu:
Bardzo zainteresowała mnie dyskusja o Ślązakach i kwestii polskości. Obrazek z lat minionych: jednostka wojskowa w Ciechanowie, rok 1975. Jeden z żołnierzy na tzw. zajęciach politycznych powiedział, że chociaż mówi po polsku i jest obywatelem Polski, to czuje się Ślązakiem i z takim Ciechanowem nie ma nic wspólnego. Dwaj politrucy zaczęli uczyć go polskości... Siedzieli na szczytach dwóch pagórków na poligonie, odległych od siebie o 200 metrów. Ganiali chłopaka tam i z powrotem w pełnym oporządzeniu (broń, plecak plus wszelkie wojskowe bambetle w plecaku) i w masce p-gaz. Na zmianę zadawali pytanie: "No co, czujecie się już Polakiem?" A ja miałem w pamięci opowiadanie mojej mamy z Wilna, jak w 1944 r. na progu domu dziadków zastała pięciu młodych ludzi w same bieliźnie. - "My są Ślązoki. My uciekli z wehrmachta" - usłyszała. Mama była sanitariuszką w 3 Wileńskiej Brygadzie AK u "Szczerbca", po kilku dniach przeprowadziła ich "do partyzantów". Przez te kilka dni ukrywali się w nieczynnej rurze wodociągowej razem z rodziną żydowską i trzema Rosjanami - jeńcami, zbiegłymi z niewoli niemieckiej. Cała dzielnica wiedziała o tych ukrywających się, wszyscy ich dokarmiali i nikt nie wydał... W tym Ciechanowie krew mnie zalała. Byłem plutonowym podchorążym, wziętym na rok do wojska po studiach w ramach Szkoły Oficerów Rezerwy. Dowodziłem plutonem. Chłopak był z mojego plutonu. Zrobiłem wściekłą awanturę politrukom, chociaż byli wyżsi stopniem. Człowiek nie może inaczej reagować na podłość.... Zagroziłem, że zamelduję o ich praktykach Jaruzelskiemu (akurat był w pułku, bo szykowała się wizyta Gierka na 9 Maja, Dzień Zwycięstwa). O dziwo wystraszyli się i odpuścili Ślązakowi. Rozmawiałem z nim potem - był wnukiem powstańca śląskiego, ale PO PROSTU CZUŁ SIĘ Ślązakiem, a dopiero potem Polakiem. Moja babcia, wilnianka, też przede wszystkim mówiła o sobie "ja zawsze była wileńska, tutejsza". Może wielką ojczyznę, Polskę, ma się w duszy, a tę małą, "tutejszą" w sercu? I nie ma w tym sprzeczności...
MonikaNJ - 24-04-2023 - 13:04
Temat postu:
Jagiello_Michal napisał:
Bardzo zainteresowała mnie dyskusja o Ślązakach i kwestii polskości. Obrazek z lat minionych: jednostka wojskowa w Ciechanowie, rok 1975. Jeden z żołnierzy na tzw. zajęciach politycznych powiedział, że chociaż mówi po polsku i jest obywatelem Polski, to czuje się Ślązakiem i z takim Ciechanowem nie ma nic wspólnego. Dwaj politrucy zaczęli uczyć go polskości... Siedzieli na szczytach dwóch pagórków na poligonie, odległych od siebie o 200 metrów. Ganiali chłopaka tam i z powrotem w pełnym oporządzeniu (broń, plecak plus wszelkie wojskowe bambetle w plecaku) i w masce p-gaz. Na zmianę zadawali pytanie: "No co, czujecie się już Polakiem?" A ja miałem w pamięci opowiadanie mojej mamy z Wilna, jak w 1944 r. na progu domu dziadków zastała pięciu młodych ludzi w same bieliźnie. - "My są Ślązoki. My uciekli z wehrmachta" - usłyszała. Mama była sanitariuszką w 3 Wileńskiej Brygadzie AK u "Szczerbca", po kilku dniach przeprowadziła ich "do partyzantów". Przez te kilka dni ukrywali się w nieczynnej rurze wodociągowej razem z rodziną żydowską i trzema Rosjanami - jeńcami, zbiegłymi z niewoli niemieckiej. Cała dzielnica wiedziała o tych ukrywających się, wszyscy ich dokarmiali i nikt nie wydał... W tym Ciechanowie krew mnie zalała. Byłem plutonowym podchorążym, wziętym na rok do wojska po studiach w ramach Szkoły Oficerów Rezerwy. Dowodziłem plutonem. Chłopak był z mojego plutonu. Zrobiłem wściekłą awanturę politrukom, chociaż byli wyżsi stopniem. Człowiek nie może inaczej reagować na podłość.... Zagroziłem, że zamelduję o ich praktykach Jaruzelskiemu (akurat był w pułku, bo szykowała się wizyta Gierka na 9 Maja, Dzień Zwycięstwa). O dziwo wystraszyli się i odpuścili Ślązakowi. Rozmawiałem z nim potem - był wnukiem powstańca śląskiego, ale PO PROSTU CZUŁ SIĘ Ślązakiem, a dopiero potem Polakiem. Moja babcia, wilnianka, też przede wszystkim mówiła o sobie "ja zawsze była wileńska, tutejsza". Może wielką ojczyznę, Polskę, ma się w duszy, a tę małą, "tutejszą" w sercu? I nie ma w tym sprzeczności...
Michale, dziękuję. Tym opowiadaniem (bardzo pięknym) opisałeś to co ja próbowałam przekazać ( i wyszło na to, że niezbyt udolnie) czego nauczyła mnie genealogia regionalna.
Sroczyński_Włodzimierz - 24-04-2023 - 13:11
Temat postu:
Ale jest fundamentalna (przyczepiło się:) różnica pomiędzy
"CZUŁ SIĘ Ślązakiem, a dopiero potem Polakiem", a
"ani Polak, ani Niemiec tylko Ślązak"
pomijając nawet "większość"
tzn tego doświadczenia, w którym nic nietypowego nie ma, tej relacji (jak prościej i szybciej wyjaśnić sytuację przymusowego wcielenia niż "Jesteśmy Ślązoki, ucieklimy z wermachta" zrozumiałego dla wszystkich) na argumenty "nie Polak bo Ślązak" wymienić nie można.
To są przecież zupełnie inne rzeczy.
Jagiello_Michal - 24-04-2023 - 13:35
Temat postu:
Myślę, że nie nam oceniać wybory innych. Każdy szuka swojej tożsamości sam, genealogia znakomicie w tym pomaga. Pozdrawiam
Sroczyński_Włodzimierz - 24-04-2023 - 13:43
Temat postu:
Nie sądzę by ktoś tu oceniał wybory dokonywane "na sobie". Podsuwany zestaw możliwych wyborów - owszem. I być może (choć trochę milcząco) skutki serwowania takich zestawów.
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Powered by
PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits