Genealodzy.PL Genealogia

Poszukuję zasobów, informacji - Jak żyli nasi przodkowie

AdamKolacz - 21-01-2022 - 22:43
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Proszę o polecenie literatury, czyli książek/publikacji/opracowań na temat życia codziennego naszych chłopskich przodków na polskiej wsi na przestrzeni wieków XVII - XIX.

Jestem po lekturze książki "Pańszczyzna" Kamila Janickiego i chciałbym zgłębić ten temat z innego punktu widzenia.

Adam
tomas92 - 21-01-2022 - 23:57
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Trafiłem na ciekawy wpis na blogu będący krytyczną, acz merytoryczną, oceną wspomnianej książki, proszę:

https://sigillumauthenticum.blogspot.co ... ictwa.html

Tomek
Zofia_Brzeska - 22-01-2022 - 02:04
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Adamie, to może Cię zainteresować:

https://www.youtube.com/watch?v=pKb10JC ... uthenticum

Z. B.
Kaczmarek_Aneta - 22-01-2022 - 05:07
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Polecam:

Jan Słomka
B.WÓJT W DZIKOWIE
Pamiętniki włościanina - od pańszczyzny do dni dzisiejszych
http://www.linux.net.pl/~wkotwica/slomka/slomka.html

Pozdrawiam
Aneta
henryk22 - 22-01-2022 - 09:30
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Pamiętnik Słomki dotyczy jednak okresu schyłkowego w Galicji, gdy chłopi mieli już pewne prawa nadane przez władze austriackie. W Polsce przedrozbiorowej chłopi nie mieli żadnych praw i byli zdani na łaskę i niełaskę właścicieli. Nie należy przy tym mylić poddaństwa z pańszczyzną. W Księstwie Warszawskim poddaństwo zostało zniesione, chłop nadal odrabiał pańszczyznę, ale miał już prawo do opuszczenia wsi. Z dokumentów wynika, że chłopi z tej możliwości korzystali, spotyka się takich, którzy przenosili się kilka razy.

Henryk
Sroczyński_Włodzimierz - 22-01-2022 - 09:52
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
https://genealodzy.pl/PNphpBB2-search.phtml
Bibi - 22-01-2022 - 11:09
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
B. Baranowski. Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku.

Basia
Irena_Kaczmarek - 22-01-2022 - 11:13
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Taka ciekawostka ,dotycząca lat minionych, którą znalazłam w aktach Parafii Wójcin z r. 1805, woj.kujawsko-pomorskie, pow. mogileński. Dotyczy wykupienia się z poddaństwa Kazimierza Brzozowskiego w r.1723 - https://naforum.zapodaj.net/fe9110f87666.jpg.html

Pozdrawiam
Irena
MonikaNJ - 22-01-2022 - 12:01
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Polecam bardzo ciekawy tekst o dzieciństwie na wsi
http://ethnomuseum.pl/wp-content/upload ... eciami.pdf
MariaŁopaciuk - 22-01-2022 - 12:21
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
AdamKolacz napisał:
Proszę o polecenie literatury, czyli książek/publikacji/opracowań na temat życia codziennego
naszych chłopskich przodków na polskiej wsi na przestrzeni wieków XVII - XIX.


Kacper Pobłocki "Chamstwo"

„Hasłem naszym mizeria, okryciem nędza, napojem łzy”. Myśląc o historii niewolnictwa, niejednokrotnie nie pamiętamy o historii polskich chłopów i chłopek. Ale jak inaczej nazwać ich darmową pracę pod ciągłą groźbą kary cielesnej? Jedynie dzięki dokładnemu przyjrzeniu się tej przemilczanej historii możemy zrozumieć istotę strategii przetrwania w systemie pańszczyzny. Dopiero wtedy możemy również dostrzec nić łączącą niewolniczą pracę na polskim dworze ze służebną formą naszych współczesnych form zatrudnienia. Bo to nie rewolucja przemysłowa, tylko folwarczny przemysł okrucieństwa stanowił prolog do współczesności.
Antropolog Kacper Pobłocki w błyskotliwym i erudycyjnym Chamstwie rzuca nowe światło na zmitologizowaną opowieść o czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej. Nie boi się stawiać trudnych pytań dotyczących chłopskiego niewolnictwa, obrazowo ukazuje krwawą przemoc panów i odważnie kreśli historię polskiego patriarchatu, dowodząc, że w tym splocie klasowych podziałów, okrucieństwa i wyzysku zaklęta jest nasza „ojczyzna pańszczyzna”.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4948339/chamstwo

MariaŁ
Virg@ - 22-01-2022 - 12:22
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Ks. Władysław Sarna „Opis powiatu krośnieńskiego pod względem geograficzno-historycznym”,
Przemyśl 1898 (reprint: Krosno 2003).

Opis powiatu krośnieńskiego jest tytułem nazbyt skromnym. Bo to nie tylko opis, skoro Autor pomieścił w nim […] zwyczaje i obyczaje mieszkańców, zajęcia gospodarskie wieśniaków, stroje i rodzaje pożywienia i… Lista jest jeszcze długa. Bo ks. Sarna rejestrował wszystko, co otaczało ówczesnego człowieka tej krainy, od jego narodzin po śmierć.”

Książka dostępna w Internecie:
https://www.kbc.krosno.pl/dlibra/show-c ... 344?id=344

Łączę serdeczne pozdrowienia –
Lidia
Krzysztof29 - 22-01-2022 - 21:05
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Proszę pamiętać, że nie wszyscy chłopi żyli w majątkach prywatnych czyli szlacheckich. Część żyła w majątkach królewskich czyli jakbyśmy to powiedzieli dziś państwowych. Poza tym inni chłopi mieszkali w majątkach należących do kościoła rzymsko - katolickiego. Byli też chłopi służący w wojsku tzw. piechota wybraniecka, którzy mieszkali w wybraniectwach czyli częściach wsi królewskich, a ich wybraniectwa miały formę nadań i oni i ich potomkowie nie odrabiali żadnej pańszczyzny. Wybraniectwa miały w okolicach 20 ha więc rodzina chłopska mogła się na tym utrzymać. Tymczasem w obecnym dyskursie na temat "niewolnictwa" chłopskiego pisze się tak jakby 100% chłopów mieszkało we wsiach szlacheckich i podlegało bezwzględnej pańszczyźnie.
Pawłowski_Henryk - 22-01-2022 - 21:24
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Polecam Historię Ludową Polski Adama Leszczyńskiego. Książka Janickiego, czy inne, np Bękarty Pańszczyzny Rauschera, czy Chamstwo Pobłockiego, trochę rażą brakiem profesjonalizmu. Leszczyński jest zawodowym historykiem. W księżce chyba ponad 2000 przypisów i bogata bibliografia.
Co do lepszej doli rolników ( określenie chłop- zostało wprowadzone przez samą szlachtę w XVI wieku i było to celowe działanie mające na celu zastąpnie przez nią dawniejszej formy kmieć- to przykład nadania nowej nazwy która miała usprawiedliwiać stopniowo wprowadzane ograniczenia w prawach 80% ludności mieszkającej na terenie tzw. Rzeczpospolitej ) Chłop w językach słowiańskich oznaczał niewolnika)

Wracając do lepszej roli rolników np. w dobrach kościelnych które badam to akurat zwiększenie wymiaru pańszczyzny następowało tam wcześniej niż w dobrach szlacheckich a jej wymiar na podstawie inwentarzy nie różnil sie od dóbr szlacheckich.

Z ksiązki Leszczyńskiego warto wyłowić z bibliografii cytowane tam pamiętniki chłopskie od Kazimierza Deczyńskiego - najstarszy znany pamiętnik jeszcze z lat 30-tych XIX wieku poprzez kolejne.
To chyba najlesze źródło poznania życia większości polskiego społeczeństwa z pierszej ręki a nie przez filtr historyków do końca XX wieku zajmujących się historią Polski głownie z perspektywy kilku procent elit społeczenstwa

Co do królewszczyzny sie nie wypowiadam ale może ktos zgłębiał temat? (Ja dopiero zabiore sie za to za kilka lat Smile
Cieniek_Bogumil - 22-01-2022 - 23:35
Temat postu: Jak żyli nasi przodkowie
Ks. Sarna proboszcz z Szebni, napisał też "Opis powiatu jasielskiego" (1908).
Ta książka też jest dostępna w internecie: https://www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/publi ... anguage=en

Również jak ta dotycząca powiatu krośnieńskiego zawiera rozdziały dotyczące chociażby zwyczajów.

Bogumił Cieniek
henryk22 - 23-01-2022 - 10:09
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MatjaszZeZboisk napisał:
AdamKolacz napisał:
Proszę o polecenie literatury, czyli książek/publikacji/opracowań na temat życia codziennego naszych chłopskich przodków na polskiej wsi na przestrzeni wieków XVII - XIX.

Jestem po lekturze książki "Pańszczyzna" Kamila Janickiego i chciałbym zgłębić ten temat z innego punktu widzenia.

Adam



Zamiast czytać książki fantazy jakiegoś Janickiego, Leszczyńskiego, Pobłockiego, Ruszera, czy innych wykolejonych fantastów działających w Gazecie Wyborczej, Krytyce Politycznej czy innym OKOpress, polecam poczytać konkretne źródła takie jak księgi wiejskiej sądowe "gromadzkie" np. księga gromadzka wsi Siary https://szkicdomonografiisiar.pl/2018/0 ... siary/amp/ w której mieszkańcy wsi mówią swoim własnym głosem, odnotowane są różne sprawy, testamenty, transakcje domami i gruntami pomiędzy samymi kmieciami, zagrodnikami i innymi poddanymi, albo pomiędzy nimi, a panem wsi. Polecam też chociażby książkę na takich księgach bazującą np. "Chłopi i pieniądze na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych" dr. hab. Piotra Guzowskiego https://www.academia.edu/39124990/Ch%C5 ... 5%BCytnych - lepsze to niż jakieś emocjonalne wynurzenia i przesadne baśnie o "chłopo-niewolnikach" uciskanych przez feudalnych panów Nazguli i złego króla Saurona. Baśnie, które swym poziomem debilizmu drównują mitom o jakiejś Wielkiej Lechii. Oczywiście szacunek dla Tolkiena, nie chciałem go tutaj obrażać.


Ja natomiast polecam poradnik Anzelma Gostomskiego "Gospodarstwo" z 1588 r. Nie był to dziennikarz "Gazety Wyborczej", nie pisał też o Wielkiej Lechii. Oto trochę cytatów.

List trzeci
Kmieć naprzód posłuszeństwo panu powinien … Gdy nie posłucha, dom mu zamknąć: gdzie nie wynidzie, chłostę, cztery plagi przez gołe ciało, i znowu odrobić kazać.
Kmieć tak się ma jeden na drugiego doględać z pilnością, żeby wszyscy panu robili i ma opowiedzieć sąsiad przed urzędnikiem na sąsiada, gdzieby nie robił.
Kmieć kart ma nie grywać: a urzędnik ma tego dojźrzeć i karać, aby łotrostwa nie patrzyli.
Kmiecie, aby w miasteczkach przyległych na noc nie bywali, gdy na targ jeżdżą.
Kmiecia ubogiego próżnującego gdy zastanie urzędnik, ma mu kazać robić do dworu, choćby odrobił, aby go tym wciągał w robotę.
Kmiotkom ma urzędnik ukazać, jako się mają budować: a żadny nowego budowania nie ma stawić, aż z wiadomością jego.
Kmieć jeden u drugiego rolej nie ma kupować: który kupi, zboże niech straci i winę da: a on panu pieniądze da i winę też da, co sprzedał.
Kmieć do pana nie ma chodzić, aż się opowie włodarzowi, włodarz panu: dla tego, aby darmo nie czekał, abo żeby dwa razy nie chodził.
Kmieć, co u urzędnika rolej kupi, kiedy się pan tego dowie, cokolwiek z niej zebrał, by też i przez dziesięć lat, ma to panu wrócić i kmieć także panu ma zapłacić: albo kiedy urzędnik daje kmieciowi pańską rolą.
Kmieć, który się na zimę nie poprawi, o Bożym Narodzeniu, w nawiętszy mróz uczynić mu dziurkę taką, coby u sąsiada lata doczekał.
Włodarz i urzędnik nie ma tego czynić ani mówić: Wygnałem chłopy na robotę: - ale wczas z wieczora nakazać. A rano wstawszy, przez wieś idąc zawołać: Wychodź, wyjeżdżaj! – Który nie posłucha, zaraz karać.
List szesnasty
Włodarz, który załże, tego karać, a którego trzykroć skarawszy o łeż, czwarty raz na szubienicę.
Wymówkę słuszną od kmiecia, że nie może wyniść, przyjąć, a drugi raz doświadczywszy się nie tylko aby wiarę miał mieć, ale go zaraz na praszczęta puścić i kazać wszystkim chłopom po trzykroć zaciąć.

Henryk
saturnin - 23-01-2022 - 11:03
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Zapoznanym na tym forum, a przecież jakże znakomitym źródłem wiedzy o życiu dawnej wsi ( i nie tylko ) jest polska literatura XIX w. Warto wrócić do lektury Prusa, Sienkiewicza, Reymonta, Orzeszkowej, Adolfa Dygasińskiego, Kraszewskiego, Konopnickiej i wielu innych mniej znanych autorów, jak np. Klemens Junosza Szaniawski.
Wiem, że zaraz ktoś powie, iż była to literatura tendencyjna. Owszem - tendencyjna tym sensie, że propagowała określone idee, wartości i postawy. Ale autorzy odwoływali się do przykładów wziętych z życia, posługując się opisem na wskroś realistycznym, a nawet naturalistycznym. Zresztą, czy kiedykolwiek ktoś zaprzeczył realizmowi „Placówki”, „Szkiców węglem” czy ”Chłopów”?

Piotr
janusz59 - 23-01-2022 - 11:50
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
W czasach obecnych też są różne układy pracodawca-pracownik. Bicia raczej nie ma, ale wyzwiska , brak szacunku, szukanie jakiegokolwiek pretekstu do zabrania premii. A u innych spokój i szacunek. Ci pierwsi opowiadają w telewizji, że Polacy to same leniuchy i oszuści, i że nie można nikogo znaleźć do pracy. I ciągle poszukują pracowników. A ci drudzy mają stałą załogę i nikogo nie szukają , bo ludzie sami się do nich pchają.

Trzysta lat temu było podobnie , bo są ludzie i ludziska.

Pozdrawiam
Janusz
Maślanek_Joanna - 23-01-2022 - 12:00
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Januszu - masz absolutną rację: wszelkie generalizacje mają to do siebie, że pewne zjawiska "uśredniają" a bywało po prostu, jak napisałeś, RÓŻNIE.
Pozdrawiam,
Joanna
Virg@ - 23-01-2022 - 13:30
Temat postu:
MatjaszZeZboisk napisał:
Zamiast czytać książki fantazy jakiegoś Janickiego, Leszczyńskiego, Pobłockiego, Ruszera, czy innych ... działających w ... moderacja, polecam poczytać konkretne źródła...

Wybór źródeł do badań w tym względzie jest szeroki. Oprócz polecanych przez Ciebie sądowy ksiąg wiejskich, to np.: akta stanu cywilnego, parafialne księgi metrykalne, inwentarze folwarczne, księgi poborowe…
Istnieje też bogata literatura przedmiotu. Zapewne musiałeś zapoznać się z szeregiem książek dotyczących omawianej problematyki aby móc wyrobić sobie wyważoną opinię o niektórych z nich. Miło by było, abyś zamiast wymyślać autorom od „wykolejonych fantastów”, przytoczył najcenniejsze, w Twojej ocenie, pozycje.

Łączę serdeczne pozdrowienia –
Lidia
Tworkowski_Zbigniew - 23-01-2022 - 13:59
Temat postu:
Virg@ napisał:

Wybór źródeł do badań w tym względzie jest szeroki. Oprócz polecanych przez Ciebie sądowy ksiąg wiejskich, to np.: akta stanu cywilnego, parafialne księgi metrykalne, inwentarze folwarczne, księgi poborowe…
Istnieje też bogata literatura przedmiotu. Zapewne musiałeś zapoznać się z szeregiem książek dotyczących omawianej problematyki aby móc wyrobić sobie wyważoną opinię o niektórych z nich. Miło by było, abyś zamiast wymyślać autorom od „wykolejonych fantastów”, przytoczył najcenniejsze, w Twojej ocenie, pozycje.

Łączę serdeczne pozdrowienia –
Lidia

Właśnie mam wspomniane książki przed sobą. Patrzę na ich bibliografię, żaden z autorów nie sięgnął do "akta stanu cywilnego, parafialne księgi metrykalne, inwentarze folwarczne, księgi poborowe", nie sięgnął tez do wspomnianych przez MatjaszZeZboisk innych źródeł. To że, jakiekolwiek archiwum, to autorzy widzieli jedynie na zdjęciach, jest jasne. Najprościej powołać sie na wcześniejsza publikację. Łatwo, lekko i przyjemnie. Tak tworzy sie historię
henryk22 - 23-01-2022 - 16:28
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MatjaszZeZboisk napisał:

I cóż z tego? Jeden Gostomski wiosny nie czyni. Zamiast oklepanych źródeł lepiej poczytać instrukcje gospodarcze dóbr szlacheckich i magnackich Bohdana Baranowskiego. Tam są cytowane dziesiątki instrukcji gospodarczych pisanych przez różnych dziedziców dla ich rządców etc. i żaden z nich Gostomskiego nie przypominał. Wręcz przeciwnie, w instrukcjach tych min. dziedzice pisali, aby kmiecie i reszta gromady, byli szanowani. Natomiast kary takie czy inne nie są niczym odkrywczym. Były one surowe już średniowieczu i wcześniej. Zapewne zamożny kmieć łanowy, który pełnił swoje obowiązki jak trzeba nie był gnębiony i bity. I nie zmienia to faktu, że książki Janickiego, Leszczyńskiego etc. to w dużej mierze zideologizowane fantazy, a nie książki naukowe. W ogóle śmieszy mnie to "moralne oburzenie" na tamte czasy. Niebawem będzie "moralane oburzenie" na cywilizację Majów, bo nie znała ideologii oświecenia i świeckiej religii prawoczłowieczyzmu, która i tak jest zwykłą utopią i ocenianie przez jej pryzmat feudalizmu, to sekciarstwo w najczystszej postaci. To się niczym nie różni od oceniania kapitalizmu przez pryzmat marksizmu.

Niech pan wjedzie w link do księgi sądowej wsi Siary, który podałem w pierwszym komentarzu. Nie znajdzie pan tam żadnego "niewolnictwa" czy innych wymysłów, bo to jest tylko ideologia, mit i nic więcej. Stworzone przez oświeceniowców i powielane przez marksistowskich ideologów. Może warto zadać sobie przy okazji pytanie - jaki ustrój stworzyli marksiści/komuniści, który wciskają nam baśnie o chłopo-niewolnikach? Wolnościowy? 😂


Szanowny Kolego
Nie czytałem Janickiego, Leszczyńskiego etc. ani Gazety Wyborczej, nie jest mi to potrzebne, bo dobrze znam temat. O fatalnej sytuacji polskich chłopów pisali ludzie, którzy żyli w tamtych czasach. Wszystko to jest znane każdemu, kto naprawdę interesuje się historią Polski, jeżeli dla kogoś jest to „odkrycie”, to znaczy, że jest ignorantem. Wg Pana „jeden Gostomski wiosny nie czyni”, natomiast „wiosnę czyni” jedna wieś Siary. Pańska pisanina jest bardzo emocjonalna, pełna inwektyw i wyzwisk, natomiast innym zarzuca Pan „moralne oburzenie”. Zacytowałem Gostomskiego, bo akurat mam to pod ręką i jest to bardzo wymowne. Gostomski nie był dewiantem, jego książka zdobyła sobie uznanie szlachty i była wielokrotnie wznawiana. Nie wiemy jak chłopi byli naprawdę traktowani, bo do ksiąg grodzkich wpisywano tylko skargi na obcych, a nie na własnych panów. Niewiele też wynika z instrukcji, bo to tylko wyraz woli suwerennego właściciela, obowiązujący tylko jego poddanych i pracowników, natomiast nie wiążący dla samego właściciela, ani dla jego spadkobierców. Wiadomo natomiast, że polski chłop żadnych praw nie miał i zdany był na łaskę i niełaskę właściciela. Nie wiemy czy przeważała łaska czy niełaska, bo źródła są skąpe. Być może przeważała jakaś troska, tak jak chłop troszczy się o krowę. Nie zmienia to jednak faktu, że w przedrozbiorowej Polsce chłop był właściwie niewolnikiem, a Pańskie „moralne oburzenie”, na jakieś tam ideologie i mity, niczego tu nie zmieni.

Henryk
Janiszewska_Janka - 23-01-2022 - 16:41
Temat postu:
Przepraszam, już milczę
Czupryna01 - 23-01-2022 - 17:40
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MatjaszZeZboisk napisał:
janusz59 napisał:
W czasach obecnych też są różne układy pracodawca-pracownik. Bicia raczej nie ma, ale wyzwiska ,
(...)
Trzysta lat temu było podobnie , bo są ludzie i ludziska.
Pozdrawiam
Janusz

(...)
Nigdy nie uwolniono ludu od wpływu elit. Elity jedynie wymieniono. Nigdy nie zniesiono pańszczyzny, a jedynie zamieniono ją na odrobek opłacany w pieniądzu, podatkach, składkach i innych formach wyzysku. W ogóle każdy system podatkowy jest systemem przymusowej pracy czyli pańszczyzną. Można zmieniać nazwy, formy, ale wyzysk to nadal wyzysk. Nie sądzę też, aby zagrodnik, który odrabiał 52 dni pańszczyzny w roku w zamian za chatę, zagrodę i 5-6 ha gruntu, drewno na opał itd., zazdrościł Polakowi, który pracuje przez 162 dni w roku na utrzymanie partyjniaków i mieszka w wynajętej klitce w bloku.
(...)
Pozdrawiam. (Przepraszam, że tyle razy edytowałem. Z telefonu ciężko się pisze.)


Wydaje się, że ostatnią edycją pańszczyzny był folwark socjalistyczny o nazwie kołchoz.
Tu też nie wolno było go opuszczać bez zgody pana Dyrektora. W wersji light PRL-owski PGR. W obu przypadkach utrzymywano ludzi w quasi niewolniczej zależności i kiedy te folwarki zniknęły, ci ludzi okazali się kompletnie bezradni, żadna miarą nie przystosowani do samodzielnego życia na wsi i KONKLUZJA. Ciekawy jest współczesny opis tego, kto winny takiego stanu. Dla pisarzy o lewicowej wrażliwości w tym wątku wymienianych, najpierw winny był szlachcic - właściciel i często zarządzający ale już zupełnie odmiennie w przypadku PGR tu lewica wskazuje Balcerowicza, który tę ostatnią formę uzależnienia i nierówności zlikwidował.
Pzdr. Romuald
MonikaNJ - 23-01-2022 - 21:21
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MatjaszZeZboisk napisał:
henryk22 napisał:
MatjaszZeZboisk napisał:

I cóż z tego? Jeden Gostomski wiosny nie czyni. Zamiast oklepanych źródeł lepiej poczytać instrukcje gospodarcze dóbr szlacheckich i magnackich Bohdana Baranowskiego. Tam są cytowane dziesiątki instrukcji gospodarczych pisanych przez różnych dziedziców dla ich rządców etc. i żaden z nich Gostomskiego nie przypominał. Wręcz przeciwnie, w instrukcjach tych min. dziedzice pisali, aby kmiecie i reszta gromady, byli szanowani. Natomiast kary takie czy inne nie są niczym odkrywczym. Były one surowe już średniowieczu i wcześniej. Zapewne zamożny kmieć łanowy, który pełnił swoje obowiązki jak trzeba nie był gnębiony i bity. I nie zmienia to faktu, że książki Janickiego, Leszczyńskiego etc. to w dużej mierze zideologizowane fantazy, a nie książki naukowe. W ogóle śmieszy mnie to "moralne oburzenie" na tamte czasy. Niebawem będzie "moralane oburzenie" na cywilizację Majów, bo nie znała ideologii oświecenia i świeckiej religii prawoczłowieczyzmu, która i tak jest zwykłą utopią i ocenianie przez jej pryzmat feudalizmu, to sekciarstwo w najczystszej postaci. To się niczym nie różni od oceniania kapitalizmu przez pryzmat marksizmu.

Niech pan wjedzie w link do księgi sądowej wsi Siary, który podałem w pierwszym komentarzu. Nie znajdzie pan tam żadnego "niewolnictwa" czy innych wymysłów, bo to jest tylko ideologia, mit i nic więcej. Stworzone przez oświeceniowców i powielane przez marksistowskich ideologów. Może warto zadać sobie przy okazji pytanie - jaki ustrój stworzyli marksiści/komuniści, który wciskają nam baśnie o chłopo-niewolnikach? Wolnościowy? 😂


Szanowny Kolego
Nie czytałem Janickiego, Leszczyńskiego etc. ani Gazety Wyborczej, nie jest mi to potrzebne, bo dobrze znam temat. O fatalnej sytuacji polskich chłopów pisali ludzie, którzy żyli w tamtych czasach. Wszystko to jest znane każdemu, kto naprawdę interesuje się historią Polski, jeżeli dla kogoś jest to „odkrycie”, to znaczy, że jest ignorantem. Wg Pana „jeden Gostomski wiosny nie czyni”, natomiast „wiosnę czyni” jedna wieś Siary. Pańska pisanina jest bardzo emocjonalna, pełna inwektyw i wyzwisk, natomiast innym zarzuca Pan „moralne oburzenie”. Zacytowałem Gostomskiego, bo akurat mam to pod ręką i jest to bardzo wymowne. Gostomski nie był dewiantem, jego książka zdobyła sobie uznanie szlachty i była wielokrotnie wznawiana. Nie wiemy jak chłopi byli naprawdę traktowani, bo do ksiąg grodzkich wpisywano tylko skargi na obcych, a nie na własnych panów. Niewiele też wynika z instrukcji, bo to tylko wyraz woli suwerennego właściciela, obowiązujący tylko jego poddanych i pracowników, natomiast nie wiążący dla samego właściciela, ani dla jego spadkobierców. Wiadomo natomiast, że polski chłop żadnych praw nie miał i zdany był na łaskę i niełaskę właściciela. Nie wiemy czy przeważała łaska czy niełaska, bo źródła są skąpe. Być może przeważała jakaś troska, tak jak chłop troszczy się o krowę. Nie zmienia to jednak faktu, że w przedrozbiorowej Polsce chłop był właściwie niewolnikiem, a Pańskie „moralne oburzenie”, na jakieś tam ideologie i mity, niczego tu nie zmieni.

Henryk


Nie bądź jeszcze bardziej zabawny. To co sam piszesz to czysta ideologia i stek bzdur na poziomie mitów o Wielkiej Lechii. No żyli marnie np. po Potopie, a także w wyobraźni oświeceniowych fantastów. Nie jestem twoim "kolegą", a na twoje śmiszne ideologie odpowiem po prostu tekstem źrodłowym. Jedna wieś Siary wiosny nie czyni. Ok. Jednak takich wsi jak Siary były setki. To fajnie, że masz pod ręką Gostomskiego. Ja mam instrukcje gospodarcze zebrane przez Baranowskiego. Kmiecie i inni poddani mieli prawa - lokacyjne, zwyczajowe, gromadzkie, spadkowe itd.

"Gdy wakowało w Luborzycach jakieś gospodarstwo, osadzano je w sposób następujący, kandydat, którym mógł być kmieć czy komornik z tej lub innej wsi biskupiej, bądź to nawet poddany innego dziedzica, zjawiał się u księdza-ekonoma, względnie dzierżawcy wsi i prosił go o wyjednanie mu u biskupa jako dziedzica wsi, pozwolenia na objęcie roli. Otrzymawszy sankcyję biskupa, nowy obywatel budował chałupę, oborę, stajnię, sprawiał wreszcie naczynia gospodarskie i inwentarz tak do pracy swojej jako i pańskiej. Skoro dalej podjął się odprawować wszystkie powinności pańskie jako też płacić podatki koronne popadał z jednej strony w poddaństwo biskupie. Z drugiej zaś strony stawał się własnym, prawdziwym i doskonałym dziedzicem chałupy i innych rzeczy wiecznemi czasy wraz żoną i potomstwem ich. Wolno jest mu tą chałupę sprzedać, albo darować krewnym, jako własną pracę swoją na którą koszt swój własny łożył. O objęciu gospodarstwa zapisywano wobec urzędu dworskiego i gromadzkiego do ksiąg wiejskich na wieczną rzeczy pamiątkę. Posiadanie chałupy na własność na gruncie oddanym w dziedziczną używalność, sprawiało, że położenie poddanych luborzyckich zbliżało ich bardzo do położenia właścicieli ziemi. Luborzyczanie nie tylko gospodarstwa ustępują swym potomkom, ale zapisują je w testamentach, a nawet sprzedają i obciążają hipotecznie. Przy sprzedaży, długi ciążące na gospodarstwie, spłacano lub zostawiano na gruncie. Obywatele luborzyccy mieli prawo wypuszczać swoje place w wieloletnie dzierżawy, a zadarzało się, że kmieć-gospodarz pozwalał jakiemu komornikowi zbudować chałupę na swoim gruncie, oczywiście za opłatą..."

I ty mi piszesz, że nie mieli żadnych praw? Kto tu żyje w ideologicznej bańce? Sam siebie oszukujesz. Takich przykładów jak powyżej są setki. Wieś Siary czy powyższe Luborzyce nie są żadnym wyjątkiem. Takich wsi było multum i włościanie mieli w nich podobne prawa. Mogę tu cytować i cytować, ale nie ma sensu, bo i tak będziesz wrzucać na siłę jakieś swoje truizmy i emocjonalne wynurzenia, bo jesteś niestety jednym z wielu zideologizowanych ancymonów i taka jest po prostu prawda.

Pozdrawiam. Jakub.


Ten sam autor napisał "Walka chłopów kurpiowskich z feudalnym uciskiem" .
Dajesz przykład z Luborzycy wsi biskupiej, gdzie proboszcza wybierano z Kolegium Prawników UJ co wpłynęło na rozwój oświaty, a szkoła parafialna dla dzieci chłopskich działała od połowy XV wieku (interesował się nią nawet Hugo Kołłątaj). To raczej nie jest obiektywny przykład.
To że sytuacja inaczej wyglądała w biskupich ziemiach, królewszczyznach, że byli też wolni włościanie itd. zostało już tu napisane. Chodzi o los chłopów pańszczyźnianych we wsiach szlacheckich, który pewnie też się różnił w czasie i rejonie oraz zależał od tego czy był "ludzki pan". Instrukcje, prawa to jedno, ale czy były wszędzie jednakowo respektowane? śmiem wątpić. Świadczą o tym pamiętniki chłopów oraz co może jest niezwykłe ustne świadectwa; ponieważ był taki rejon gdzie poddaństwo i pańszczyzna uchowały się do lat 30-tych XX wieku a ostatni świadek jak to wyglądało zmarł w 2007 roku w wieku 104 lat.
MarianG - 23-01-2022 - 21:24
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Przeczytałem te ideologiczne wywody obu stron i chciałbym wtrącić swoje trzy grosze:
1. Jeżeli na wsi pańszczyźnianej było tak dobrze, to dlaczego chłopi przez całe pokolenia nie zmieniali miejsca zamieszkania? W spisach inwentarzowych wyszczególnione są produkty, które musieli przekazywać cyt z inwentarza wsi Rudniki z 1817r.:
" Paweł Plewa ma chałupę, oborę, stodołę, wóz, pług, radło, siekierę, kosę trawną, pare wołów, pare koni, krowę, swinię od dworu na załogę dane, których artykułów taxa znayduie się w Inwentarzu ninieyszym. Robi w tydzień ieden każdy zaciągu ręcznego dni siedem, gdy orze czworgiem bydła w dwóch ludzi dzień rachuie mu się dni ręcznych dwa, na dzień powinien wyorać ośm prętów szerokości, długości prętów trzydzieści każdy, pręt po łokci siedem i pół miary chełmińskiey rachuiąc gdy odbywa zaciąg parą bydła jakąkolwiek bądz robotę to iest drwa wozi, radli włóczy itd: rachuie mu się dzień ręczny ieden, również gdy młóci sieczkę, rznie, rąbie, siąg ieden lub jakieykolwiek iest użyty ręczno rachowany ma dzień ręczny ieden.
Oprócz powyższego zaciągu tygodniowego odbywa także tłukę w każdy tydzień, ieden dzień to iest od Sw Woyciecha do Sw Marcina w roku każdym.
Do gorzelni na stróżą wraz z Pięczniewinami za koleją chodzi.Piwa war cały z urąbaniem do niego drzewa, zawiezieniem i przywiezieniem, tudzież zmeleniem słodu we młynie robi za dni zaciągu ręcznego dwa.
Darmochy czyli bez żadnego porachowania u zaciągu i .....[nieczytelne] powyżey wymienioney odbywać ma na zawołanie, te powinności jako to: kartofle sadzić, te opelać, okopywać kapustę, sadzić tę okopywać, len i pszenicę pleć konopie wybierać len i konopie rwać, moczyć i otrzeć, kartofle wykopać, kapustę wyciąć obrać i posiekać i chmiel obierać do niego bez zaciągu należy. Trzodę pańską za koleją podczas lata paść, w czasie zimy oprzątać. Na stróżą przed wieczorem na całą noc aż do dnia rana drugiego wraz z innemi trzema z kolej chodzić, na stróży drzewo rąbać, posługi iakie mu od dworu są nakazane wypełniać i noc całą w mieyscu mu wskazanym pilnować powinien. Sadze wraz z innemi za koleją w sobote po dwóch we wszystkich kominach dworskich wycierać. Przędzenia przędzie sztukę iednę i obrabia oddając grubego łokci ośmnaście pacześnego łokci piętnaście płótna.
Oprócz powyższych powinności darmo czyli bez nadgrody owce płocze i strzyże oraz daie w naturze na Sw. Marcina roku każdego kapłonów wychowanych starych sztuk sześć, jay sztuk trzydzieści".
2. Po uwłaszczeniu chłopów w 1864 roku - wielu z nich nie było w stanie wyżyć z roli - więc młodzi uciekali do miasta do pracy w fabryce i tam dożywali "starości" (ok. 40 lat) i umierali - w warunkach dzisiaj niewyobrażalnych.
3. Warunki życia chłopów były nieludzkie, dzień pracy - od wschodu do zachodu słońca. Pracowali starcy i dzieci od najmłodszych lat. A wybrańcy posiadający latyfundia budowali pałace i kościoły. I to jest opisywane i przekazywane przez wielu ludzi.

Te wszystkie wywody nie mają nic wspólnego z ideologią prawicowa czy lewicową. Po prostu chłop był niewolnikiem, niekoniecznie takim jak w Ameryce, ale niewolnikiem. Oczywiście zawsze były wyjątki (tzw. ludzki pan), ale pałace te ludzki pan (szlachcic czy biskup) tez budował.

Marian
Pawłowski_Henryk - 24-01-2022 - 09:15
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Matjasz, a mógłbym zapytać o pana wykształcenie jako podstawę do oceny pracy dr hab. Adama Leszczyńskiego?
Bo łatkę fantazy czy uśmieszki można przypisać właściwie każdemu. Natomiast ośmiesza się ale niestety Pan w tej ocenie bo każdy historyk z uznaniem oceni dokładność akurat tej pracy z ponad 2000 przypisów i 30 stronami bibliografii.
Czy mógłby Pan chociaż w skrócie podać ilość przeczytanych przez Pana książek na ten temat?
Wyjdzie jedna strona?
henryk22 - 24-01-2022 - 16:38
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MonikaNJ napisał:
MatjaszZeZboisk napisał:
henryk22 napisał:
MatjaszZeZboisk napisał:

I cóż z tego? Jeden Gostomski wiosny nie czyni. Zamiast oklepanych źródeł lepiej poczytać instrukcje gospodarcze dóbr szlacheckich i magnackich Bohdana Baranowskiego. Tam są cytowane dziesiątki instrukcji gospodarczych pisanych przez różnych dziedziców dla ich rządców etc. i żaden z nich Gostomskiego nie przypominał. Wręcz przeciwnie, w instrukcjach tych min. dziedzice pisali, aby kmiecie i reszta gromady, byli szanowani. Natomiast kary takie czy inne nie są niczym odkrywczym. Były one surowe już średniowieczu i wcześniej. Zapewne zamożny kmieć łanowy, który pełnił swoje obowiązki jak trzeba nie był gnębiony i bity. I nie zmienia to faktu, że książki Janickiego, Leszczyńskiego etc. to w dużej mierze zideologizowane fantazy, a nie książki naukowe. W ogóle śmieszy mnie to "moralne oburzenie" na tamte czasy. Niebawem będzie "moralane oburzenie" na cywilizację Majów, bo nie znała ideologii oświecenia i świeckiej religii prawoczłowieczyzmu, która i tak jest zwykłą utopią i ocenianie przez jej pryzmat feudalizmu, to sekciarstwo w najczystszej postaci. To się niczym nie różni od oceniania kapitalizmu przez pryzmat marksizmu.

Niech pan wjedzie w link do księgi sądowej wsi Siary, który podałem w pierwszym komentarzu. Nie znajdzie pan tam żadnego "niewolnictwa" czy innych wymysłów, bo to jest tylko ideologia, mit i nic więcej. Stworzone przez oświeceniowców i powielane przez marksistowskich ideologów. Może warto zadać sobie przy okazji pytanie - jaki ustrój stworzyli marksiści/komuniści, który wciskają nam baśnie o chłopo-niewolnikach? Wolnościowy? 😂


Szanowny Kolego
Nie czytałem Janickiego, Leszczyńskiego etc. ani Gazety Wyborczej, nie jest mi to potrzebne, bo dobrze znam temat. O fatalnej sytuacji polskich chłopów pisali ludzie, którzy żyli w tamtych czasach. Wszystko to jest znane każdemu, kto naprawdę interesuje się historią Polski, jeżeli dla kogoś jest to „odkrycie”, to znaczy, że jest ignorantem. Wg Pana „jeden Gostomski wiosny nie czyni”, natomiast „wiosnę czyni” jedna wieś Siary. Pańska pisanina jest bardzo emocjonalna, pełna inwektyw i wyzwisk, natomiast innym zarzuca Pan „moralne oburzenie”. Zacytowałem Gostomskiego, bo akurat mam to pod ręką i jest to bardzo wymowne. Gostomski nie był dewiantem, jego książka zdobyła sobie uznanie szlachty i była wielokrotnie wznawiana. Nie wiemy jak chłopi byli naprawdę traktowani, bo do ksiąg grodzkich wpisywano tylko skargi na obcych, a nie na własnych panów. Niewiele też wynika z instrukcji, bo to tylko wyraz woli suwerennego właściciela, obowiązujący tylko jego poddanych i pracowników, natomiast nie wiążący dla samego właściciela, ani dla jego spadkobierców. Wiadomo natomiast, że polski chłop żadnych praw nie miał i zdany był na łaskę i niełaskę właściciela. Nie wiemy czy przeważała łaska czy niełaska, bo źródła są skąpe. Być może przeważała jakaś troska, tak jak chłop troszczy się o krowę. Nie zmienia to jednak faktu, że w przedrozbiorowej Polsce chłop był właściwie niewolnikiem, a Pańskie „moralne oburzenie”, na jakieś tam ideologie i mity, niczego tu nie zmieni.

Henryk


Nie bądź jeszcze bardziej zabawny. To co sam piszesz to czysta ideologia i stek bzdur na poziomie mitów o Wielkiej Lechii. No żyli marnie np. po Potopie, a także w wyobraźni oświeceniowych fantastów. Nie jestem twoim "kolegą", a na twoje śmiszne ideologie odpowiem po prostu tekstem źrodłowym. Jedna wieś Siary wiosny nie czyni. Ok. Jednak takich wsi jak Siary były setki. To fajnie, że masz pod ręką Gostomskiego. Ja mam instrukcje gospodarcze zebrane przez Baranowskiego. Kmiecie i inni poddani mieli prawa - lokacyjne, zwyczajowe, gromadzkie, spadkowe itd.

"Gdy wakowało w Luborzycach jakieś gospodarstwo, osadzano je w sposób następujący, kandydat, którym mógł być kmieć czy komornik z tej lub innej wsi biskupiej, bądź to nawet poddany innego dziedzica, zjawiał się u księdza-ekonoma, względnie dzierżawcy wsi i prosił go o wyjednanie mu u biskupa jako dziedzica wsi, pozwolenia na objęcie roli. Otrzymawszy sankcyję biskupa, nowy obywatel budował chałupę, oborę, stajnię, sprawiał wreszcie naczynia gospodarskie i inwentarz tak do pracy swojej jako i pańskiej. Skoro dalej podjął się odprawować wszystkie powinności pańskie jako też płacić podatki koronne popadał z jednej strony w poddaństwo biskupie. Z drugiej zaś strony stawał się własnym, prawdziwym i doskonałym dziedzicem chałupy i innych rzeczy wiecznemi czasy wraz żoną i potomstwem ich. Wolno jest mu tą chałupę sprzedać, albo darować krewnym, jako własną pracę swoją na którą koszt swój własny łożył. O objęciu gospodarstwa zapisywano wobec urzędu dworskiego i gromadzkiego do ksiąg wiejskich na wieczną rzeczy pamiątkę. Posiadanie chałupy na własność na gruncie oddanym w dziedziczną używalność, sprawiało, że położenie poddanych luborzyckich zbliżało ich bardzo do położenia właścicieli ziemi. Luborzyczanie nie tylko gospodarstwa ustępują swym potomkom, ale zapisują je w testamentach, a nawet sprzedają i obciążają hipotecznie. Przy sprzedaży, długi ciążące na gospodarstwie, spłacano lub zostawiano na gruncie. Obywatele luborzyccy mieli prawo wypuszczać swoje place w wieloletnie dzierżawy, a zadarzało się, że kmieć-gospodarz pozwalał jakiemu komornikowi zbudować chałupę na swoim gruncie, oczywiście za opłatą..."

I ty mi piszesz, że nie mieli żadnych praw? Kto tu żyje w ideologicznej bańce? Sam siebie oszukujesz. Takich przykładów jak powyżej są setki. Wieś Siary czy powyższe Luborzyce nie są żadnym wyjątkiem. Takich wsi było multum i włościanie mieli w nich podobne prawa. Mogę tu cytować i cytować, ale nie ma sensu, bo i tak będziesz wrzucać na siłę jakieś swoje truizmy i emocjonalne wynurzenia, bo jesteś niestety jednym z wielu zideologizowanych ancymonów i taka jest po prostu prawda.

Pozdrawiam. Jakub.


Ten sam autor napisał "Walka chłopów kurpiowskich z feudalnym uciskiem" .
Dajesz przykład z Luborzycy wsi biskupiej, gdzie proboszcza wybierano z Kolegium Prawników UJ co wpłynęło na rozwój oświaty, a szkoła parafialna dla dzieci chłopskich działała od połowy XV wieku (interesował się nią nawet Hugo Kołłątaj). To raczej nie jest obiektywny przykład.
To że sytuacja inaczej wyglądała w biskupich ziemiach, królewszczyznach, że byli też wolni włościanie itd. zostało już tu napisane. Chodzi o los chłopów pańszczyźnianych we wsiach szlacheckich, który pewnie też się różnił w czasie i rejonie oraz zależał od tego czy był "ludzki pan". Instrukcje, prawa to jedno, ale czy były wszędzie jednakowo respektowane? śmiem wątpić. Świadczą o tym pamiętniki chłopów oraz co może jest niezwykłe ustne świadectwa; ponieważ był taki rejon gdzie poddaństwo i pańszczyzna uchowały się do lat 30-tych XX wieku a ostatni świadek jak to wyglądało zmarł w 2007 roku w wieku 104 lat.


Szanowny Panie Jakubie
Nie wystarczy coś tam przeczytać w jednej czy dwu książkach, trzeba to jeszcze zrozumieć na tle epoki. Z faktu, że mieszkańcom wsi Siary i Luborzyce właściciel nadał jakieś prawa, nie wynika wcale, że tak było wszędzie i że wynikało to z prawa państwowego. Nie jest prawdą, że takich wsi było „multum”. W swoich poszukiwaniach na terenie, który mnie interesuje znalazłem tylko jedną miejscowość, gdzie były księgi. Była to akurat miejscowość nietypowa, bo było to tzw. miasto (obecnie wieś) będące własnością biskupstwa.W księgach tych rzeczywiście są transakcje sprzedaży nieruchomości. Natomiast nie znalazłem żadnej wzmianki by w okolicznych posiadłościach prywatnych były jakieś ksiegi. Tak więc księgi wiejskie to zjawisko wyjątkowe. Natomiast ogólnych opisów położenia chłopów jest sporo. Nie mam zamiaru pisać referatu na ten temat, bo wszystko to zostało już dawno opisane.

Podam tylko jeden przykład: „RELACYE NUNCYUSZÓW APOSTOLSKICH I INNYCH OSÓB O POLSCE” tom I, wyd. 1864 r., tłum. E. Rykaszewski (dostępne w bibliotekach cyfrowych)

Mamy tam takie zdania:
„Szlachta polska ma nieograniczoną władzę nad wieśniakami przywiedzionymi prawie do stanu niewoli.” (str. 65, relacja z 1557 r.)
„Dzieje się to bez wielkiego trudu i kosztu, bo na szlachtę polską pracują chłopi jak niewolnicy, i dostarczają jej wszystkiego.” (str. 98, rel. z 1560 r.)

Są też dłuższe opisy, najbardziej wymowny w dokumencie „Opis Polski przez Mons. Fulwiusza Ruggieri w roku 1565”, podaję cały akapit (str. 128-129):

Kmiecie uprawiają rolą, są poddanymi swych panów, którzy mają nad nimi prawo życia i śmierci, bez żadnej appelacyi do wyższego sądu. Własności gruntowej nie posiadają, wyjąwszy w niektórych dobrach duchownych, muszą pracować kilka dni na tydzień dla panów za kawał gruntu wyznaczonego na ich utrzymanie, resztę czasu obracają na uprawę onego. W dobrach duchownych stan ich jest lepszy równie jak w Prusiech, gdzie są piękne wioski, lecz gdzieindziej prowadzą po większej części życie nędzne, tak iż w środku najtęższej zimy zobaczysz kobiety bose i licho odziane brodzące po śniegu, w chatach nie mają innej izby prócz tej w której jest piec bez komina wywiedzionego na wierzch, i która dla tego pełna jest zawsze gęstego dymu. Często panowie każą ich zaladaco niemiłosiernie ćwiczyć, czasem nawet powiesić, a choć bez przyczyny zabiją, wolni są od wszelkiej kary za opłatą dziesięciu szkudów, gdy tymczasem za zabitego psa płaci się więcej. Tak ciężka niewola upodliła ich do tego stopnia, że gdy dostaną baty, co się im często zdarza, przychodzą podziękować za to panu, i śmiało powiedzieć można że nie masz na całym swiecie podlejszego niewolnika nad kmiecia polskiego. Nie mogą bez pozwolenia pana przenieść się do innej wsi, bo są przywiązani do skiby, zaczem idzie źe pan przedając wieś przedaje zarazem osiadłych w niej kmieci, którzy czasem wykupują się na wolność płacąc ośm szkudow od głowy. Gdyby który z nich oddalił się ze wsi bez pozwolenia pana, lub gdyby na pierwsze wezwanie nie wracał, chwytają go, zabijają w dyby i na śmierć prowadzą, jeżeli się nie opłaci.

Mniej emocji Panie Jakubie (bo słowo „kolega” jest dla Pana obraźliwe.

Henryk
bezkropki - 25-01-2022 - 10:07
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
MarianG napisał:

3. Warunki życia chłopów były nieludzkie, dzień pracy - od wschodu do zachodu słońca. Pracowali starcy i dzieci od najmłodszych lat. A wybrańcy posiadający latyfundia budowali pałace i kościoły. I to jest opisywane i przekazywane przez wielu ludzi.

Te wszystkie wywody nie mają nic wspólnego z ideologią prawicowa czy lewicową.

Fakt, to nie ma nic wspólnego z ideologią, bo to jest... prawda.
Nie mam pod ręką notatek, z pamięci odtworzę swoje wrażenie. Otóż, gdy w "swoim" AP przeglądałam akta pewnego zamku, w tym rachunki, rejestry powinności itp. sprawy ekonomiczne z XVII - XVIII w. to zwrócił moją uwagę zapis o obowiązku oddania przez chłopa panu na zamku iluś tam kur, jajek, utuczonych gęsi, pierza, płótna itd. Przeliczyłam i mi wyszło, że z ok. 400 m2 gruntu chłop oddawał tyle tych kur i reszty, że sam był na granicy biologicznego przeżycia. Po prostu jedna kura dla zamku więcej i by zmarli z głodu. Szczegółowe wyliczenia obejmujące ilość osób, zapotrzebowanie pokarmowe itd, odnoszące się do tego konkretnego przypadku (nie mam danych, by ten konkretny przypadek ekstrapolować na ogół) były w notatkach, a tych nie uczę się na pamięć. Jak będę miała chwilę, to artykuł o tym napiszę. W każdym razie istnieje UDOKUMENTOWANE jednostkowe świadectwo o przerażającej nędzy chłopów w danej wsi.
Pawłowski_Henryk - 26-01-2022 - 11:24
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
I jeszcze jedno pytanie do Matyjasza, w sumie nawet ciekawsze dla mnie?
Czy Pan w ogóle przeczytał Historię Ludową Polski Adama Leszczyńskiego?
Albo inne które Pan recenzuje? Jeżeli tak to proszę o wskazanie konkretnych tytułów.
MonikaNJ - 26-01-2022 - 12:18
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Henryku,
on Ci już nie odpowie na pytania.
https://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-104021.phtml
Pawłowski_Henryk - 26-01-2022 - 21:28
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
W sumie to odpowiedział że nie czytał Leszczyńskiego i innych których recenzuje. No nie wiem czy się podniosę po czymś takim na forum.
Na razie nie mam czasu ale w sumie to musze przeczytać uważnie wszystkie posty Jakuba (?) Żeby choć na chwilę spróbować wniknąć w jego umysł. Myślę że może to być niezapomniane doświadczenie.
a w sumie to czy ktos może mi wytłumaczyć dlaczego ten wątek z jednej strony jest otwarty a z drugiej strony jest zamknięty?
A może w ogóle otworzyć specjalną rubrykę w której każdy będzie mógł zrecenzować książki których nie czytał?
Krzysztof_Wasyluk - 27-01-2022 - 00:08
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Jak chcesz przeczytać jego posty, gdy znalazł się jakiś niewydarzony cenzor i wyciął wszystkie. Ślad pozostał tylko w cytowaniach.
Janiszewska_Janka - 27-01-2022 - 09:25
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Przepraszam, już milczę
pebro - 28-01-2022 - 08:11
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Życie codzienne znakomicie opisują pamiętniki. Jednak chłopi na ogół po pierwsze byli niepiśmienni po drugie nie mieli czasu na takie "fanaberie". Kilka pamiętników można znaleźć, przy czym są to pamiętniki chłopów, którym się powodziło i praktycznie z przełomów XIX/XX w. Poniżej kilka propozycji, pierwsze dwie dostępne za darmo:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura ... siejszych/
https://pl.wikisource.org/wiki/Pami%C4%99tniki_lekarzy (można poczytać jak wyglądało życie chłopów i ich zacofanie z punktu widzenia lekarzy)
Wścibski i wrazicki. Pamiętnik chłopa galicyjskiego - Walenty Kunysz
Kto przy Obrze temu dobrze - Tomasz Skorupka (wielkopolska)
Krótki życiorys pewnego żołnierza z wojny europejskiej. Zapiski domowe - Karol Omyła (chłop galicyjski wysłany na wojnę)
Pamiętnik matki - Marcjanna Fornalska (nieco przesiąknięte ideologią komunistyczną, ale można przeczytać)
Janiszewska_Janka - 28-01-2022 - 09:42
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Przepraszam, już milczę
Albin_Kożuchowski - 28-01-2022 - 13:00
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
http://katalog.nukat.edu.pl/lib/item?id ... heme=nukat
Andrzej_Żak - 28-01-2022 - 13:16
Temat postu:
Witam
Dorzucę cegiełkę do dyskusji o tym jak żyli nasi przodkowie.
To materiały dotyczące konkretnych wydarzeń, których opis znalazłem w Księgach Referendarii Koronnej (1) oraz księgach grodzkich krakowskich (3). Rzecz dotyczy sporu pomiędzy mieszkańcami wsi Rokitno, Bonowice, Grabiec i Kaszczor a konwentem klarysek krakowskich (wsie były własnością konwentu od 1257 roku) oraz Janem Podlewskim, administratorem tych dóbr. Wnioski na pewno każdemu nasuną się same.
Jako, że rzecz dotyczy historii powszechnie mniej znanej pozwolę sobie zamieścić trochę obszerniejszy opis. Mam przy tym nadzieję, ze może komuś okaże się to przydatnym.
Jan Podlewski (pisownia nazwiska w niektórych dokumentach jest inna: Podleski, Podleński) pochodził z Raciborowic niedaleko Krakowa. 19 lipca 1779 roku w kościele w Rokitnie zawarł związek małżeński z Józefą Strońską, córką Józefa Strońskiego administratora dóbr rokitnickich. Uczestniczyło w tej uroczystości kilku dostojników z Krakowa (….).Prawdopodobnie Podleski po teściu przejął funkcję administratora. Okazał się być bardzo okrutnym zarządcą. W ciągu prawie ośmiu lat swojego administrowania kluczem rokitnickim konwentu klarysek krakowskich wykazał się porywczością i okrucieństwem w stosunku do poddanych. Wymuszał na poddanych wykonywanie prac przekraczających wymiar tradycją ustalonej pańszczyzny. Siłą wymuszał posłuszeństwo. Za najmniejsze nawet przewinienie, a często również zupełnie niesłusznie, karał biciem. Z tego powodu wielu poddanych przypłaciło to zdrowiem a nawet życiem. W Księgach Grodzkich Krakowskich wykazanych jest ich z imienia i nazwiska kilkunastu. Między innymi:
„… Balcera Krawca że Syna swego znaleźć nie mógł [wzywanego zapewne przez zarządcę do jakiejś dodatkowej pracy] … Ślężyka za wystawienie stodółki, lubo za wiedzą Jaśnie Panny Ksieni, … Bielnickiego za upomnienie się o zapłatę od Roboty namiotu, Jacentego Buczaka za podniesienie w Lasku kilku gałązek od Śniegu upadłych, który pod czas mrozu był więziony, y osobno znowu karany, … Maychra Ziarna i Kazimierza Gila pod pretekstem nierychłego wyjeżdżania w drogę, lubo przed wschodem słońca wyjeżdżali, Bonawentura Ślęka o podniesienie Widły na drodze, wmówiwszy w niego że ukradł, który Człowiek tak ciężko był pobity, że bardzo długo chorował … Synów Ignacego Sikory o wegnanie na pastwisko, z których pierwszy do Niedziel kilku, a drugi aż do Roku chorował, …Pawełka o to, że Córki swej usznej ze Dworu znaleźć nie mógł, tak ciężko obić kazał y obił, że z tego pobicia, zaraz rozchorował się, do zdrowia przyjść niemógł, y niedługo umarł, Jana Sobalę tak bezprzyczynnie ukarał, że aż krwią spłynął, y opuchł, z czego zaraz rozchorował się, y w krótce umarł, Franciszka Wronę, gdy mu się pług nadpsuwał przy Oraczu, tak pobił y ukarał, że zaraz tenże Człowiek rozchorował się y krwią charchał, do zdrowia przyjść niemógł, y nareszcie umarł, Wawrzeńca, kazawszy przez Zagon położyć, tak mocno ukarał, że zaraz tego samego dnia tenże Człowiek rozchorował się y szóstego dnia umarł, a po śmierci krzyże i nogi posiniałe, y krew mu się dobywać miała … a tak że oczywiście utraty zdrowia tych ludzi, nie kto inny stał się przyczyną, tylko tenże I.Pan Podleski z czego wielu nawet z Mieszkańców Wiosek tutejszych, rozeyść się w inne tereny musiało, … „”
Wobec nasilającej się porywczości i złości Podleńskiego, mieszkańcy Gromad wsi w obawie przed jeszcze większymi represjami postanowili wybrać delegację aby ta udała się do właścicielek, Panien Franciszkanek, ze skargą i prośbą o oddalenie z majątku tego okrutnika. Delegowani przez gromady wyruszyli do Krakowa w okresie kiedy nie było zbyt wielu prac polowych. Mogło to być jesienią 1785 roku. Na spotkaniu z Ewą Chomentowską, ówczesna przeoryszą krakowskiego konwentu klarysek przedstawili jej swoje krzywdy i obawy. Ta przekazała włościanom Rezolucję, w której zobowiązywała się zaspokoić prośby mieszkańców wsi i nie dopuścić do dalszego pokrzywdzania ich przez administratora. Zbadanie sprawy oraz rozsądzenie sporu zleciła Komisarzowi Konwenckiemu. Delegacja wróciła do domów. Niestety, mimo obietnic sytuacja w stosunkach z Podleńskim nic się nie zmieniła. Nie wiadomo czy w ogóle była jakaś interwencja w tej sprawie. Jest przy tym bardzo prawdopodobne, że stosunki Podleńskiego z Konwentem oraz z samą Ksienią były przyjazne i jako zarządca spełniał oczekiwania klasztoru W każdym bądź razie wbrew oczekiwaniom mieszkańców, Podleński stał się jeszcze bardziej zawzięty. Wobec takiego obrotu spraw Gromady wszystkich czterech wsi postanowiły ponownie wysłać do Krakowa delegację, w skład której weszli wójtowie, zapewne też część przysiężnych oraz paru innych, obdarzonych autorytetem kmieci. W sumie trzynastu włościan. Tym razem spisano Suplikę, którą zamierzano złożyć na ręce ksieni. Delegacja tą sama drogą co poprzednio udała się krakowskiego grodu. Przypuszczam, że działo się to późną jesienią lub nawet zimą. Do klasztoru przy kościele Św. Andrzeja dotarli najprawdopodobniej przed południem. Tym razem jednak ksienia Chomentowska nie przyjęła poddanych od razu. Wprost przeciwnie upokorzyła ich karząc czekać przez wiele godzin przed klasztorną bramą. Dopiero wieczorem, gdy zrobiło się ciemno zawołano ich do lektorium. To było miejsce z przegroda oddzielająca nawę tego starego kościoła od prezbiterium dostępnego tylko dla duchownych i zakonnic. Ksienia zapytała o powód przybycia. Gdy wyznaczeni spośród siebie delegaci zaczęli opowiadać o swoich uciążliwościach zniecierpliwiona i rozzłoszczona zabroniła im dalej mówić. Mało tego, mocno ich zrugała i zagroziła ukaraniem całe wsie skąd pochodzili. Zaraz też, spisawszy wprzód swoją relację przywołała niejakiego Brzozowskiego, pisarza konwenckiego oraz pięciu parobków klasztornych. Nakazała wyprowadzić wszystkich chłopów na podwórzec klasztorny i tam ukarać każdego kilkudziesięcioma plagami. Jej rozkaz wykonano natychmiast. Zdezorientowani i zaskoczeni włościanie raczej nie stawiali oporu. Tym bardziej, że prawdopodobnie większość z nich miała już swoje lata. Wójt rokitnicki po pobiciu ukląkł na środku dziedzińca i głośno żalił się, że za porządne sprawowanie swojego urzędu taką oto niesprawiedliwą dostał „nagrodę”. Widząc to z okna ksienia jeszcze bardziej się rozsierdziła i nakazała parobkom ponownie ukarać plagami tegoż wójta. Pobity został również Franciszek Galiński, młynarz z Kaszczora, który tylko przyłączył się do delegacji, a przybył do klasztoru w prywatnej swojej sprawie. Mianowicie poskarżyć się chciał na dwór rokitnicki za odjęciu mu dopływu wody do młyna. Nawet nie był wysłuchany przez ksienię i potraktowany został jak pozostali. Wszystko działo się w ciemnościach, skąpo tylko rozjaśnianych przez palące się pochodnie. Ksienia, później podczas dochodzenia komisarskiego tłumaczyła się, że chłopi przybyli do klasztoru z hałasem i byli krnąbrni. Zamiast przekazać swoje skargi domagali się odpowiedzi i odgrażali się, że pójdą ze skargą za granicę. Wobec takiego zachowania zdenerwowała się i nakazała ukarać kilku krnąbrnych poddanych. Jednych po 10 a innych, bardziej aktywnych po 20 plag. Przypuszczam, że faktycznie przedstawiciele wsi byli podenerwowani i mogli kierować się emocjami. Nie byłoby to zbyt dziwnym po upokorzeniu tak długim oczekiwaniem na spotkanie.
Pobici chłopi wrócili do swoich domów. Na pewno byli rozżaleni, z poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy a jednocześnie oburzeni i wściekli na zakonnice za to co ich spotkało. Wyobrażam sobie podniecenie i gwar dyskusji jakie zapanowały wtedy we wsiach. Mieszkańcy musieli należeć do światłych i być dobrze zorganizowanymi. Postanowili nie odpuścić i iść ze swoimi krzywdami do Sądów Referendarii Koronnej. Wysłali swoich delegatów aż do Warszawy. Był wśród nich zapewne chłop-wójt Karol Selerski z Rokitna, którego mieszkańcy obrali swoim plenipotentem na czas trwania czynności sądowych. Już w dniu 6 lutego 1786 roku otrzymali glejt ochronny. Tak było wtedy w zwyczaju aby zabezpieczyć skarżących się przed zemstą i prześladowaniem przez oskarżanych przed rozpatrzeniem sprawy i wydaniem wyroku. Ciekawym jest jednak to, że glejt ów otrzymali od samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Treść tego dokumentu znalazłem w Księgach Grodzkich Krakowskich. Do Sądów Referendarskich Koronnych w Warszawie pozew Gromad wymienionych wsi wpłynął 7 czerwca 1786 roku. Pozew ten dotyczył nie tylko skargi na okrucieństwo podstarościego Podleńskiego i skargi na konwent PP Franciszkanek ale dodatkowo jeszcze innych spraw spornych. Chodziło tu między innymi o grunty bezprawnie zabrane przez dwór rokitnicki gromadom wsi Rokitno i Grabiec, wymiar pańszczyzny, obmiar gruntów i granice wsi. Rozpatrywano jednocześnie również pozwy dworów: rokitnickiego i bonowickego przeciwko gromadom, roszczenia plebana rokitnickiego Biernackiego w sprawie zbyt niskich dla plebanii danin i jeszcze inne sporne kwestie. W sumie wzajemne pozwy dotyczyły 10 kategorii spraw. Pierwszy wyrok zapadł w Warszawie w dniu 12 lipca 1786 roku. 27 września został oblatowany do Ksiąg Grodzkich w Krakowie. Rozstrzygnięcia nie były jednak satysfakcjonujące dla obu stron. Jedni komisarze wydali wyrok zaoczny niekorzystny dla gromad, drudzy niekorzystny dla klasztoru i administratorów. Nastąpiły apelacje gromad oraz klasztoru, których skutkiem było powtórne zbadanie spraw. W dniu 29 maja 1787 roku postanowieniem sądu referendarskiego odroczono wydany wcześniej wyrok. Po ponownej wizytacji gruntów gromad, weryfikacji dokumentów oraz wysłuchania stron Sąd Referendarii Koronnej w Warszawie, w dniu 9 czerwca 1788 roku ogłosił nowy wyrok. Jan Podleński został potraktowany jako uciążliwy administrator i nakazano oddalenie go z majątku konwentu. Jednak wyrok był w tej sprawie łagodniejszy dla klasztoru i administratora w porównaniu z poprzednim. Za nieludzkie obchodzenie się z poddanymi sąd skazał go na 6 tygodni wieży (zamiast jak w poprzednim wyroku na pół roku) oraz zapłacenie 1000 grzywien kary (o połowę mniej niż zasądzono wcześniej). Połowa miała być wypłacona gromadom Rokitna, Grabca, Bonowic i Kaszczora a połowa pobitym przez zarządcę lub z jego polecenia oraz rodzinom zmarłych z takiego pobicia. W mocy natomiast sąd utrzymał karę 500 grzywien, zasądzoną od klasztoru za pobicie przedstawicieli wsi przybyłych do przeoryszy Chomentowskiej ze skargą (w tym 50 grzywien dla młynarza ukaranego niewinnie). Ponadto sąd zasądził na rzecz gromad wypłatę przez konwent 4000 złotych polskich za przebory (czyli wcześniejsze, bezprawnie wymuszane przez administratorów nadmierne świadczenia pańszczyźniane, które gromady udowodniły) oraz koszty sądowe. W drugiej połowie XVIII wieku stosowano jeszcze grzywny jako jednostki płatnicze. 1 grzywna krakowska to 48 groszy. 1 złoty polski wtedy liczył 30 groszy. Według tych przeliczników kara, którą Jan Podleński miał w dniu 1 października 1788 roku (przed wejściem do wieży) wypłacić w Krakowie gromadom była równoważna 1600 złp. Wpłata konwentu to w przeliczeniu - 800 złp (2). Jaka była siła nabywcza ówczesnych pieniędzy?. W latach 1764-1795 za 2 złp pożna było kupić kopę jaj, za 3 złp - parę butów, za 1 złp – kosę, za 6 złp – garniec gorzałki (około 2,75 litra). Woźny dostawał 2 złp za tydzień pracy. W sumie mieszkańcy wszystkich czterech wsi otrzymali 6400 złp zadośćuczynienia. To dość spora suma. Sąd zarządził także, że po rozdzieleniu pieniędzy zgodnie z wyżej wspomnianymi wytycznymi oraz po spłaceniu długów zaciągniętych przez gromady na sprawy związane z procesem sądowym, pozostała ich cześć miała być przeznaczona na fundusz dla założenia magazynu zbożowego lub kasy pieniężnej gromadzkiej. Rozdział i pieczę nad tymi pieniędzmi sąd zlecił wójtowi rokitnickiemu i przysiężnym poszczególnych wsi. Pieniądze umieszczone miały być w skrzyni, do której jeden klucz miał mieć wójt rokitnicki a drugi klucz miał posiadać przysiężny z Grabca i Bonowic. Kasa miała być, zgodnie z wolą gromad oraz rozrządzeniem sądu egzekutorialnego komisarskiego, ulokowana albo u księdza rokitnickiego albo we dworze rokitnickim. Sąd zalecał również wprowadzenie corocznej składki od każdego mieszkańca celem pomnażania tej wspólnej kasy. Miały one służyć na wspomaganie gospodarzy zubożonych lub podupadłych wskutek różnych klęsk żywiołowych, na wspomożenie wdów i innych ubogich mieszkańców.

(1) Keckowa A., Pałucki Wł., Księgi Referendarii Koronnej z drugiej połowy XVIII wieku, Tom II (1781-1794), PAN Instytut Historii, Książka i Wiedza, 1957, str. 671-689
(2) https://forum.odkrywca.pl/topic/683850- ... -xix-wiek/ (dostęp z 06 maja 2020 r.)
(3) Księgi grodzkie krakowskie z lat 1786, 1787, 1788 (www.szukajwarchiwach.gov.pl – dostęp z 10.11.2021 r.)

Pozdrawiam serdecznie
Andrzej Żak
Janiszewska_Janka - 28-01-2022 - 14:26
Temat postu:
Przepraszam, już milczę
Pachliński_Paweł - 28-01-2022 - 20:44
Temat postu:
Janiszewska_Janka napisał:
Andrzeju,

Świetne opracowanie!
Zgodnie z opiniami historyków badających temat życia chłopów pańszczyźnianych, rejon Małopolski, Wielkopolski i Kujaw zaliczany był do bogatszych i zamieszkałych przez bardziej świadomych swych praw kmieci.
Znacznie gorzej było na terenach przedrozbiorowych województw: rawskiego, płockiego i mazowieckiego.
Jeszcze w latach 1945-1970 widziało się na terenach centralnych Polski skutki tego wielowiekowego zaniedbania. Wystarczyło pojechać z centrum na Północ i wkraczało się w inny świat domów murowanych i schludnych obejść gospodarczych, a pozostawiało chałupy kryte słomą, budowane z kamienia i gliny na zasadzie wspólnego budynku dla ludzi i zwierząt.
Niestety sądzę, że młodzi ludzie, którzy tego nie widzieli będą mieli wielkie trudności z wyobrażeniem sobie jak trudne było wówczas życie. Fascynują się średniowieczem na podstawie gier i mają całkowicie wypaczony ten obraz. W dodatku w imię wypaczonego pojęcia patriotyzmu nie chcą przyjąć do wiadomości informacji o wielkiej nędzy w jakiej musiały żyć ogromne rzesze społeczeństwa polskiego.
Rewolucje w Polsce i na świecie wybuchały zawsze z powodu nędzy i ostatecznej konieczności obrony przed dalszym bezczelnym wykorzystywaniem prostych ludzi, a nie z powodu ich dobrobytu.

Pozdrawiam serdecznie
Janka Janiszewska



Tak. Niestety, to prawda. Ja jeszcze pamiętam stojące w latach 80-tych takie chałupy-"glinianki" na pograniczu płocko-sierpeckim. A nawet i bliżej-ok. 10 km. od Płocka.

Nie będę już tu przytaczał opowiadań mojej śp. Babci.Nie pochodziła z biednej rodziny ale opowiadała, jak żyli ludzie przed rokiem 1939. Nawet Ci, którzy byli "dziedzicami"-to była często niewypłacalna "biedota". Majątek, np o pow. 60 ha, a drewniany dworek kryty strzechą. Na obiad szczaw, z którego wychodziły robaki. Można się z tego śmiać dzisiaj, ale i tak było... .

Mam jeszcze , tak na pamiątkę dwa weksle-kwity (a było ich dziesiątki, tylko w latach 80-tych gdzieś zaginęły). Moi krewni posiadali m. innymi dwie upaństwowione w 1945 roku lokomobile.W okolicach Płocka tymi lokomibilami były obrabiane duże majątki.Tylko że, te majątki były niewypłacalne. I te długi jednego roku były spłacane, kolejnego "odnawiały się".

Nieraz ciężko poznaje się historię Przodków... .Bo jak się z tego cieszyć, że np.jeden z Przodków w roku 1721 przyjmuje w poddaństwo człowieka. a już później, w latach 1729, 1751 sprzedaje zdaje się, że pojedynczych chłopów.Cociaż, może i z całą rodziną.... .

Wczoraj akurat przeczytałem "Nie- Boską komedię" Zygmunta Krasińskiego. Pod koniec lat 80-tych w pewnym środowisku wprowadziłem w użycie odwołanie do "Okopów św. Trójcy"-stąd mój sentyment do tego dramatu. Poza tym Przodkowie mojej Żony pochodzą spod Krasnego i mieli kontakt z hr. Krasińskimi.
Można powiedzieć, że czytając ten wątek można polecić przeczytanie tego dramatu.Krasiński, potomek wielkich rodów, ordynat, chyba zdawał sobie sprawę z balastu przeszłości. Polecam przeczytać.
Stanisławtoja - 28-01-2022 - 23:59
Temat postu:
Andrzej Zając (grom. Trzebusz, gm. Mrzeżyno) – posiadał gospodarstwo rolne o powierzchni 15 ha i nieokreślony bliżej w dokumentach inwentarz żywy. Na skup odstawił 40 q zboża, choć wymagano od niego 37 q. Jak zaznaczono w artykule relacjonującym jego późniejszy proces: „Szybko […] wzbogacił się na krzywdzie biednego chłopa i spekulacji, zatrudniając jednocześnie przez kilka lat jako siłę najemną dalekie kuzynki żony pozbawione rodziców, którym za ciężką pracę płacił jedynie wyżywieniem i przyodziewkiem”



„Grupa przyjechała wtedy tu na podwórze i chcieli, żeby oddać zboże. A myśmy już wcześniej sami oddali. Nawet metr ponad plan. Dużo ich było, ze dwudziestu. Męża zabrali do szopy, pobili go i kazali rów kopać […]. A drudzy plądrowali po domu i na strychu zobaczyli zboże. Było na wierzchu, bo my oddali, co należało, zostawili my zboże na paszę dla koni, krów i świniąt. Nie słuchali nas i wszystko […] wyzmiatali”

Według dokumentów, brygada przystąpiła do akcji, gdy na pytanie Majcherka, ile jeszcze zboża może sprzedać, Zając odpowiedział, że tylko od 3 do 5 q. Majcherek stwierdził, że rolnik winien odstawić znacznie więcej, po czym zarządził przeszukanie. Odbywało się ono w obecności całej rodziny gospodarza (jego żony Franciszki, matki i czternastoletniego syna, który właśnie wrócił ze szkoły). Prowadząc niejako rutynowe czynności, członkowie brygady rozbili piec (Samulewicz), porąbali podłogę (Mazurek, Samulewicz, Kondracki, Szarabajko), potłukli naczynia, uszkodzili siekierą ścianę, wylali mleko na podłogę i porozrzucali ubrania, a Majcherek, ponownie dając wyraz niechęci do religii, cisnął w „święty obrazek” kałamarzem z atramentem, który roztrzaskał się, brudząc ikonę. Ponadto, pragnąc upokorzyć chłopa, członkowie ZMP zmusili syna rolnika, aby namalował na obrusie karykaturę ojca i podpisał ją: „To kułak. Wróg Polski Ludowej”. Młodzi aktywiści początkowo sądzili, że ostrzeżony Zając zakopał zboże w ziemi. Przeszukano również maszyny rolnicze. Gospodarz na temat pierwszego etapu rewizji zeznał: „część ekipy rozdzieliła się i kilku z nich poszło do mieszkania, a kilku […] za szopę, gdzie były kopce z kartoflami. […] wziąłem widły i odrzuciłem nieco ziemi z kopca, pokazując, że są w nim ziemniaki. Jeden z ekipy wskazał mi dalsze miejsce i powiedział: »Tutaj odwalaj ziemię, skurwysynu kułaku«”. W trakcie poszukiwania zboża na polu Zając – jak twierdził – przez swą nieuwagę dźgnął Mazurka widłami w rękę, za co ten uderzył go pięścią w bok, a Majcherek kilkakrotnie kopnął. Następnie część brygady przeniosła się do pobliskiej szopy, gdzie znaleziono zboże. Wówczas Majcherek nakazał Zającowi kopać w pomieszczeniu dół, aby się przekonać, czy nie ma tam więcej ukrytego zboża. Początkowo zwracał się do rolnika kulturalnie, lecz z czasem stawał się opryskliwy, grożąc Zającowi: „Kop ty skurwysynie rów, a jak nie znajdziesz tu zboża, to cię zakopię w tym rowie”. Za przykładem zwierzchnika poszedł Szarabajko – stanął nad chłopem z siekierą i powiedział: „Kop skurwysynie rów, bo inaczej cię zabiję”. W tym samym czasie w domu Zająca znaleziono 46 dolarów. Franciszka Zając w rozmowie z Zbigniewem Kosiorowskim zaprzeczyła temu, stwierdzając: „Ale dolarów nie znaleziono, ino list od jego [Zająca] siostry z Ameryki i tam pisało o dwóch dolarach”. Oprócz tego członkowie brygady, a zwłaszcza jej żeńska część, dopuścili się kradzieży 5,5 m sukna (w celu uszycia spodni), butów damskich, butów męskich, kilku szalików, swetra, spódnicy, spodni, marynarki, jak również wartościowych przedmiotów – obrączki, wiecznego pióra i zegara ściennego. Ponieważ rewizja ciągnęła się przez kilka godzin, aż do wieczora, członkowie brygady w pewnym momencie oświadczyli, że są głodni. Majcherek odpowiedział im, że zaraz się tym zajmie i zaprowadził Zająca na strych, gdzie kazał mu wziąć na ręce około 50 kg słoniny i zejść z nią po schodach, a gdy chłop zataczał się pod jej ciężarem, Majcherek kilka razy go kopnął, mówiąc: „Prędzej skurwysynu kułaku”. Zniesiona przez chłopa słonina została w znacznym stopniu zjedzona przez młodych aktywistów, którzy popili ją mlekiem. Ponieważ w gospodarstwie brygada lekkiej kawalerii znalazła 27 q zboża, ukrytego w różnych miejscach (m.in. w szopie i na strychu), jak również 46 dolarów, rolnika przekazano wezwanej na miejsce milicji. Osadzonemu w areszcie Zającowi wytoczono w trybie doraźnym sprawę „o obcą walutę i ukrywanie zboża”. Sprawę prowadził oficer śledczy PUBP w Gryficach por. Włodarczyk, przy współpracy Grosingera, a nadzorował ją prokurator powiatowy Jerzy Skoczylas. Zakładano, że zakończy się ona pokazowym procesem, który wpłynie na postawę chłopów indywidualnych. Rodzina aresztowanego gospodarza, nie widząc w zaistniałej sytuacji lepszego wyjścia, zdecydowała się na wstąpienie do rolniczej spółdzielni produkcyjnej. Rewizja wiązała się niewątpliwie z wielkim stresem i traumą, gdyż jeszcze po trzydziestu latach Franciszka Zając wspominała: „Panie, ja osiwiałam w jednym tygodniu. Co ja łez wylałam. Poniszczyli, jego [męża] zamknęli i ja zostałam sama z dzieckiem i matką, co miała osiemdziesiąt roków. Matka mówiła wtedy, że wolałaby umrzeć, jak wiedzieć, co tu się robi” .

„W dniu 24 lutego na skutek otrzymanej informacji od osoby zaufanej, że kułak Zając Andrzej zamieszkały w Trzebuszu gm. Mrzeżyno pochował zboże uchylając się tym samym od planowego skupu zboża [wykonano rewizję w jego gospodarstwie – P.B.]. Dodaję, że […] wymieniony nie odsprzedał państwu tego, co nałożone miał przez G[romadzką] R[adę] N[arodową]. Powyższą informację przekazano trójce gromadzkiej, która w czasie kontroli ujawniła, że Zając Andrzej, typowy kułak, zboże pochował w kilku punktach, nawet wynosił poza obręb swego zabudowania [i] zakopał do ziemi. Zboże odnaleziono w stanie mokrym. Następnie znaleziono […] 46 dolarów nielegalnie przechowywanych. ”

Dochodzenie w sprawie Zająca zakończyło się 3 marca 1951 r. skierowaniem aktu oskarżenia do sądu w związku z naruszeniem przez rolnika art. 14 ustawy z 2 czerwca 1947 r. o zwalczaniu drożyzny i nadmiernych zysków handlowych, a także art. 3 ustawy z 28 października 1950 r. o zmianie systemu pieniężnego. W pierwszym z wymienionych przepisów zapisano: „Kto […] dopuszcza się nieuczciwych czynności lub zaniechań mogących wywołać zwyżkę cen wszelkiego rodzaju towarów, a w szczególności kto bierze udział w handlu łańcuszkowym albo kto dla osiągnięcia nadmiernego zysku skupuje, gromadzi lub ukrywa towary – podlega karze więzienia do lat pięciu i grzywnie do pięciu milionów złotych lub jednej z tych kar”. Drugi artykuł dotyczył kwestii dolarów znalezionych podczas przeszukania w gospodarstwie. Jeszcze tego samego dnia, tj. 3 marca, akta sprawy zostały przekazane Prokuraturze Wojewódzkiej w Szczecinie, zaś postępowanie prowadziła Prokuratura Powiatowa w Gryficach. Wyrok zapadł 5 marca, gdy Sąd Wojewódzki w Szczecinie na posiedzeniu specjalnym w Trzebiatowie (przewód odbył się w przygotowanej sali kinowej, aby można było pomieścić dużą widownię) skazał Zająca na pięć i pół roku więzienia i dwa lata pozbawienia praw publicznych.

Sam proces, jak już wspomniano, był relacjonowany przez prasę, a ponadto musieli go obserwować chłopi z całego powiatu w liczbie około pięciuset, których w nocy zwożono do Trzebiatowa.

Brygada lekkiej kawalerii ZMP działała na terenie powiatu gryfickiego od 19 lutego do 2 marca 1951 r. W okresie tym dokonała m.in. siedmiu rewizji w domach wspomnianych wyżej chłopów. Przeszukania ciągnęły się przez wiele godzin – od wczesnego popołudnia nieraz aż do nocy. Dochodziło wówczas do demolowania gospodarstw, zastraszania, poniżania i bicia chłopów, jak również do licznych kradzieży przedmiotów codziennego użytku.

Przemysław Benken, Wypadki gryfickie 1951 r., Szczecin2014,
Czupryna01 - 29-01-2022 - 02:51
Temat postu:
Czyli władczy i upokarzający stosunek władzy do chłopów przenosił się z pokolenia na pokolenie i z systemu na system. Chyba jednak jesteśmy świadkami jego końca. Kto tym razem zasłużył na pomnik w Częstochowie?
Pozdrowienia, Romuald
Stanisławtoja - 29-01-2022 - 03:10
Temat postu:
Chłopi ? Coś takiego nie istnieje od dawna. Rolnicy.
Szacunek.
Pozdrawiam.
henryk22 - 29-01-2022 - 09:40
Temat postu:
Stanisławtoja napisał:
Chłopi ? Coś takiego nie istnieje od dawna. Rolnicy.
Szacunek.
Pozdrawiam.


To nie to samo. Szlachta też zajmowała się rolnictwem. Dawniej w oficjalnych dokumentach słowa "chłop" nie używano, bo było to słowo obraźliwe. Używano: kmieć, pracowity (łac. laboriosus), potem upowszechniło się: włościanin. Jednak poźniej (chyba już pod koniec XIX) stronnictwa ludowe przyjęły określenie "chłop". Tak więc to sami chłopi zaczęli nazywać się chłopami i słowo to przestało być obraźliwe.

Henryk
le_mar - 29-05-2022 - 16:47
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Bibi napisał:
B. Baranowski. Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku.

Basia


Czy ktoś ma egzemplarz tej książki? Potrzebuję wiedzieć, czy książka miała "erratę" na końcu.

Moderacja
Zgodnie z regulaminem i przyjętym zwyczajem prosimy o podpisywanie swoich postów przynajmniej imieniem.
Jeżeli każdorazowe podpisywanie postów jest kłopotliwe, wtedy można ustawić automatyczny podpis. https://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopi ... rt-0.phtml

Wojtek, moderator
Bibi - 30-05-2022 - 18:16
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
I wydanie z 1969 nie ma erraty.

Basia
le_mar - 30-05-2022 - 21:58
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam,
Marek
julia_jarmola - 01-06-2022 - 19:37
Temat postu:
Cytat:

To nie to samo. Szlachta też zajmowała się rolnictwem. Dawniej w oficjalnych dokumentach słowa "chłop" nie używano, bo było to słowo obraźliwe.


Tak, dawniej była to obelga. Pierwotniechłop, chołop oznaczał w językach słowiańskich niewolnika. Mówiono tak o brańcach, ludności służebnej, ale nie o wszystkich, pracujących na roli.
W średniowiecznych dokumentach występują kmiecie, czasami wieśniacy
Co ciekawe obelga chłop utrwaliła się na dobre w języku szlachty w XVII wieku.
Do dziś w języku rosyjskim chołop, to zniewolony rolnik, a w języku czeskimchlap, to rosły mężczyzna, a nie mieszkaniec wsi.
W Polsce próbowano wyeliminować to określenie, ale jeszcze w XX wieku ( a niekiedy i teraz) na rolników często mówiło się chłopi

Pozdrawiam,
Julia.
henryk22 - 01-06-2022 - 22:41
Temat postu:
W XX wieku sami chłopi zaczęli nazywać się chłopami. A PRL-u to już była reguła, był sojusz robotniczo-chłopski. a życiorysy zaczynały się: "Urodziłem się dnia ... w rodzinie chłopskiej".

Pozdrawiam
Henryk
Zofia_Brzeska - 20-08-2022 - 23:57
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Irena_Kaczmarek napisał:
Taka ciekawostka ,dotycząca lat minionych, którą znalazłam w aktach Parafii Wójcin z r. 1805, woj.kujawsko-pomorskie, pow. mogileński. Dotyczy wykupienia się z poddaństwa Kazimierza Brzozowskiego w r.1723 - https://naforum.zapodaj.net/fe9110f87666.jpg.html

Pozdrawiam
Irena

A tu przytaczam inną ciekawostkę: osoba wolna uczciwy Wincenty Krzyżanowski dobrowolnie zgadza się być poddanym urodzonego Andrzeja Sulerzyskiego:
Płockie księgi grodzkie 1792
http://agadd2.home.net.pl/metrykalia/24 ... 2_1140.htm

Z. B.
Bagins - 30-01-2024 - 19:39
Temat postu: Re: Jak żyli nasi przodkowie
Dyskusja gorąca ale brakuje w niej pewnej perspektywy.
Człowiek XXI-wieczny nie powinien oceniać panujących, kilka wieków wcześniej, na świecie (no może ograniczmy to do Europy) stosunków społecznych. Bo nawet różnica tylko jednego pokolenia robi ogromną różnicę w ocenie sytuacji. Polska nie była jakimś wyjątkiem na tle innych państw. Nie możemy oceniać pańszczyzny jako takiej bez kontekstu historycznego. Tak wyglądał i funkcjonował ówczesny świat. Wszystko zawsze zależało tylko i wyłącznie od tego z jakim człowiekiem mamy do czynienia. Dlatego możemy jedynie oceniać te miejsca i osoby, które tego prawa nadużywały, ale nie tych, którzy zgodnie wg tego ówczesnego prawa żyli.

Może podam przykład podobnych relacji ale trochę z innego kraju. W Japonii samuraje mieli prawo zabić każdego wieśniaka bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Czy to znaczy, że samuraje szaleli po wioskach i zabijali każdego napotkanego po drodze wieśniaka? Wydaje mi się, że nie. Ale z drugiej strony, mógł trafić się jakiś samuraj agresywny lub pijany i zabił wieśniaka. On i jego czyn, tak teraz jaki i wtedy, otrzymałby negatywną ocenę moralną. Ale czy panujące wtedy prawo i ten przykład pozwala nam wysnuć wniosek, że tak robili wszyscy (retorycznie bez pytajnika na końcu).

Pozdrawiam
Artur
Sroczyński_Włodzimierz - 30-01-2024 - 20:01
Temat postu:
Trochę się jednak różniła: i wewnątrz była zróżnicowana i różniła się od innych państw. Czy bardziej się wyróżniała "na tle" niż losowe państwo od jego tła? A jeśli tak - to kiedy?

Samo postawienie problemu "oczynszowanie to panaceum i synonim wolności vs rozliczanie należności pracą to niewolnictwo" jest błędne. Pozostałe manipulacje - przy powyższym to pikuś.
Sprowadzanie opisu do wybranych, najczarniejszych epok upadku całej gospodarki; brak porównania realnych obciążeń z innymi regionami i czasami; pomijanie kwestii podaży pieniądza (a był to pieniądz realny:) i zagrożeń w ew. oparciu się o dług obcy, kredyt. Niedostatki podaży pracy (wojny nie o ziemię, a o brańców! wolnizny, zasiedlenia) na większości terytorium, inne fundamenty praw w Królewszczyznach, ziemiach biskupich, w Królestwie i WXL (w latyfundiach szczególnie).

Temat - rzeka, dekady, wieki przeinaczeń, propagandy. Kalki z innych miejsc. Ot, taki obraz nie inny. Powszechnie nie do odkręcenia w jednym pokoleniu, a nawet kilku.
Tak sądzę.
Patrymonium - 30-01-2024 - 20:16
Temat postu:
Fakty są takie,że chłop:
1. był wyzyskiwany przez szlachtę
2. utrzymywany w ciemnocie
3. rozpijany poprzez propinację.
I tego żadne jaskółki pojedyńcze wśród szlachetnie urodzonych nie zmienią.
Sroczyński_Włodzimierz - 30-01-2024 - 20:21
Temat postu:
Panie, co tam chłop..baba to miała przechlapane.

Serio? Na poziomie "fakty są takie .." wymiana myśli ma przebiegać?:(
utrzymywany w ciemnocie..hm...
Patrymonium - 30-01-2024 - 20:24
Temat postu:
Nie tylko chłopa szlachta wyzyskiwała. Magnateria wyzyskiwała także biedniejszą szlachtę poprzez dzierżawę wsi. Niestety Panie są takie realia historyczne.
EWAFRA - 31-01-2024 - 18:09
Temat postu:
Nie tylko chłop było w przeszłości określeniem obraźliwym, ale także, a być może w jeszcze większym stopniu kobieta. Jeszcze w XVI stuleciu tylko niegodziwcy niewiasty czy białogłowy nieprzystojnie kobietami zwali. Wiele jest takich przykładów jak rewolucyjnie ewoluuje język.
Lakiluk - 31-01-2024 - 19:00
Temat postu:
EWAFRA napisał:
Wiele jest takich przykładów jak rewolucyjnie ewoluuje język.

Nom, kiedyś tirówka obrażało kobiety, ale dzisiaj przez feminatywną rewolucję feministek jest to kobieta kierująca TIRem.
Wszystkie czasy w strefie GMT - 12 Godzin
Powered by PNphpBB2 © 2003-2006 The PNphpBB Group
Credits