|
|
|
Nie z tej ziemi. |
Dodano: sobota, 27 sierpnia 2016 - 14:01 Autor: JerzyGrzegorz |
Powyższy tytuł może sugerować, że artykuł ten będzie o czymś niesamowitym. O sprawach i o wydarzeniach, jakie nie śniły się najstarszym genealogom. Nic z tych rzeczy. W powyższym tytule nie użyłem taniego chwytu, by wzbudzić większe zainteresowanie moim artykułem. Wybierając taki a nie inny tytuł, chciałem podkreślić, że chociaż urodziłem się i mieszkam w Kielcach, stronami moich przodków, są inne regiony Polski. Zmieniają się one wraz z moimi postępami w genealogicznych zmaganiach. Skaczę po szachownicy mazowieckich pól, ruchem konika szachowego. Odkrywam co rusz to inne „parafie” i poznaję ich historię. Choć są od siebie odległe i różnią się między sobą pod każdym względem, łączy je jedno – pomroka dziejów- zapomnienie. Ziemia rodzinna, ziemia przodków, ojcowizna… Położenie jej to kwestia umowna. Tak jest w moim przypadku. Nie leży tam, gdzie przyjmowałem ją za kolebkę rodu. Rewidowałem jej położenie, wraz z dopisywaniem kolejnych pra przed moimi pradziadkami i często zmieniałem swoje zdanie. A jeszcze kilka lat temu byłem święcie przekonany, że moje korzenie pochodzą z Warszawy. Wraz ze znajdowaniem coraz starszych aktów, Warszawa stawała się odległym punktem na mapie. Leżała co prawda zawsze o rzut beretem, ale nie była już ziemią moich prapradziadów. Nawet dzisiaj, zgodnie z prawdą, muszę przyznać, że dziewiętnastowieczna Wola na której mieszkali moi przodkowie, nie leżała w granicach ówczesnej Stolicy. Była podmiejską wsią. Okres przemian i awans zawdzięczała carskiemu paluchowi, który wskazał ją na mapie jako cel urbanizacji.
Po znalezieniu nieco starszych aktów, na mapie Polski zrobiłem kolejny ruch. Znowu skojarzenie z szachami. Tym razem było to proste posunięcie piona. Przeskoczyłem o jedno pole, w dół szachownicy, na południe od Stolicy. Odtąd miejscem, które zacząłem utożsamiać jako kolebkę moich korzeni, stała się parafia Raszyn. Z lektury „Dzieje Raszyna i Falent” autorstwa Honoraty Kaszuby, dowiedziałem się, że w Falentach i Jaworowej odkryto ślady człowieka żyjącego tu 4500 lat przed naszą erą, oraz znacznie późniejsze jego ślady z epoki brązu. Liczne dymarki z I wieku n.e. znajdowane przez rolników na tutejszych polach mogą świadczyć, że egzystencja człowieka na tych terenach trwa nieustannie przez ponad 6000 lat. Czyżbym w końcu znalazł ziemię moich przodków?
Ucieszyłem się i zabrałem się do pracy. Po przejrzeniu wszystkich dostępnych raszyńskich ksiąg, zaczęła mi się powiększać rodzina. To tu przez szereg lat przychodzili na świat moi przodkowie po mieczu. Nie Warszawa a podwarszawskie: Falenty Małe, Falenty Duże, Jaworowa, Puchały stały się miejscem budzącym poczucie więzi i bliskości z moimi protoplastami. Dryjanowicz, Kurek, Kuleszka, Leśniewski, Obłuski, Wichrowski, te stare nazwiska trwale związane z raszyńską parafią, były łączone węzłami małżeńskimi z moimi krewnymi. Moja genealogiczna zabawa w tej parafii, trwała do momentu ukazywania się coraz częstszej i naprzykrzającej uwagi - „….. wiele ksiąg wspomnianego kościoła zaginęło przez spalenie budynków Proboszczowskich w czasie batalii z Austryakami przez Wojska Polskie w 1809 roku stoczonej.” Stanąłem przed murem. Stałem w miejscu do momentu powiększenia zasobów geneteki, oraz innego spojrzenia na etymologię mojego nazwiska.
Z chwilą rozpropagowania przez dr Łukasza Maurycego Stanaszka podwarszawskiego mikroregionu Urzecze, pojawił się inny promyk słońca. W pierwszym numerze rocznika „Zwierciadło Etnologiczne”, dr Stanaszek zamieścił artykuł pt. „Łużyce – zapomniany mikroregion etnograficzny nad Wisłą”. Po jego przeczytaniu moje serce wyznaczało już inny rytm. Zaintrygował mnie opis męskiego ubioru mieszkańców Urzecza a zwłaszcza jego nazwa - „modry urzyczak”. To był zwrot w grze. Poznałem prawdopodobną etymologię nazwiska, zbliżyłem się do ewentualnej ziemi przodków, oszacowałem możliwy czas migracji, brakowało mi jedynie potwierdzenia samego faktu. Przejrzałem kilka parafii na Urzeczu i… całkowita porażka. Nigdzie nie spotkałem się z moim nazwiskiem. Napisałem do dr Ł.M. Stanaszka. Zarówno on jak i regionalista Paweł Komosa, twierdzili, że z całą pewnością nazwisko moje zostało nadane komuś, kto przybył w inne regiony Mazowsza z Urzecza, ubierał się i obnosił jak mieszkaniec Urzecza. Po ponownym przeanalizowaniu zgromadzonego dotąd materiału, moja uwaga skupiła się na najstarszym antenacie, a konkretnie na akcie jego zgonu. W akcie zgonu mojego 6x pradziada Jędrzeja, osobami zgłaszającymi jego zejście był syn i zięć zmarłego. Był zięć musiała być i córka. Sięgnąłem do kilkakrotnie przeglądanej już przeze mnie księgi małżeństw. Tym razem pod kątem zawarcia związku małżeńskiego Jacka Kuleszki z nieznaną mi z imienia (i jak się później okazało także z nazwiska) córką Jędrzeja. Znalazłem akt w których panem młodym był Jacek Kuleszka, jednak panna młoda nie nosiła nazwiska mojego praszczura. Zawiódł refleks szachisty?
Odwróciłem kota ogonem. Zrobiłem roszadę i nieco bliżej przyjrzałem się stawiającej na ślubnym kobiercu pannie młodej – Katarzynie Kołodziejczak. W końcu mogło się zdarzyć, że dziewczyna mogła być pasierbicą Jędrzeja, lub (pomimo że w akcie małżeństwa widniało „panna”) mogła być wdową i ponownie wyszła za mąż. To posunięcie okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Na powrót przykułem się do raszyńskich ksiąg parafialnych. Po przejrzeniu i przeanalizowaniu kilku roczników, aż przysiadłem z wrażenia. Nazwisko Kołodziejczak pojawiło się w parafii Raszyn pod koniec XVIII wieku. Przez szereg lat nosił go mój pradziad Jędrzej i jego dzieci. Nowe nazwisko przyjęli na początku XIX wieku. Proces ten ciągnął się kilka lat. Nie był odnotowany w aktach żadną wzmianką księdza – „zwanym” lub „vel”. Teraz należałoby już tylko znaleźć brakujące ogniwo – zapis skąd przybył Jędrzej i wszystko będzie jasne. Pokłonię się nisko dr Stanaszkowi i wtórującemu mu Pawłowi Komosie i wykrzyczę, że mieli rację. Znalazłem dowód na to, że moje nazwisko wywodzi się od Urzecza, od miejsca z którego przybyli moi przodkowie, a nazwisko zostało nadane jako przydomek po osiedleniu się w Falentach! Jak to sprawdzić. Nawiązując do gry w szachy – grając tylko pionkiem, ruchy są ograniczone. Lecz ja zachowałem królową i dodatkowo liczę na promocję piona. Wtedy wymienię go na hetmana. W kolejnym posunięciu pomógł traf, że w sieci ukazały się alegaty z parafii Raszyn.
W tych to dziewiętnastowiecznych raszyńskich alegatach, w kilku aktach znania, jako świadek figuruje mój pradziad Jędrzej. Początkowo jako Jędrzej Kołodziejczak później Jędrzej Urzyczak (jeden raz Urzycki). Nie ma żadnego błędu. We wszystkich aktach jest to ta sama osoba. Nie znam powodu jego migracji. Podejrzewam, że przeniósł się do Falent Małych za spódnicą. Skąd? Aczkolwiek Urzecze jest wąskim pasem ziem leżących po obu stronach Wisły i w poprzek można go pokonać w jeden dzień, to już jego długość w tym samym czasie można było pokonać tylko łodzią po Wiśle. Po drodze po obu stronach leżało kilkadziesiąt wsi i kilka parafii. Trzymam się zapisu poczynionego przez wójta który znalazłem w kilku raszyńskich alegatach. Wynika z nich, że mój przodek Jędrzej był sołtysem w Falentach Małych. Rodem był ze Skolimowa. W tamtym czasie Skolimów należał do Dóbr Oborskich i jak najbardziej leżał na Urzeczu. Na Urzeczu jeszcze nie byłem. Zamierzałem, ale nie wyszło.
Jerzy Wnukbauma.
|
|
Autor |
Komentarze
|
Komentarze
Sympatyk
____________
Od: Lip 02, 2006
Posty: 4360
|
Napisano:Sie 27, 2016 - 14:01
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz
Członek PTG
____________
Od: Paź 09, 2008
Posty: 31605
skąd:Warszawa
|
Napisano:Sie 27, 2016 - 14:21
|
|
Nie carskiemu paluchowi Wola zawdzięcza, bardziej "wziatkom" (jeśli w te rejony) i ew. wcześniejszym nie-do-końca-uczciwym "przekształceniom własnościowym":) a kiedy się przeniósłbył Jędrzej? Nawiązując do ww o "przekształceniach" polecam pogrzebać w okołoraszyńskich zmianach własnościowych, fascynujące historie związane z Historią (jak rozumiem przednapoleońskie czasy) No i Urzecze to dość gęsto przebadane Y DNA...może warto jeśli to męska linia wprost. Na tyle aktywne (m.in. dzięki Maurycemu Stanaszkowi), że jest jakaś szansa no pokrycie tylko części kosztów badania i brałbym pod uwagę większy obszar, poszerzony o drogi wodne, również w górnym biegu (np Pilica), a może węzły komunikacyjne, skoro Kołodziej..czak;)
|
_________________ Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module=MailUsers&op=main&touname=Sroczy%F1ski_W%B3odzimierz
|
|
|
|
JerzyGrzegorz
Sympatyk
____________
Od: Kwi 09, 2008
Posty: 95
|
Napisano:Sie 29, 2016 - 11:32
|
|
Włodku. Sugerujesz, że urzędnicy carscy robili co im się żywnie podoba? Masz rację! Ten system tak dział. Nie dam się jednak wciągnąć w pogaduchy o uczciwości urzędników. Powiem tylko, że w czasach o których mowa był jeden uczciwy, bogobojny, wysokiej rangi urzędnik, odpowiedzialny za budowę kolei w całym imperium. Przezornie spytał on władcę czy rozstaw szyn ma być według norm europejskich czy szerszy. Na chuj? – wydał się być zdziwiony monarcha. Odtąd długość jego przyrodzenia mierzona zaraz po wyjściu z gabinetu władcy zadecydowała o szerokości kolei żelaznej w całej Rosji. A Warszawa? Nie miała szczęścia do Namiestników i Prezydentów. Po trosze to wina samych ludzi. Niejednokrotnie wcześniej mogli zadać nurtujące pytanie – Na ch..? Mówię oczywiście o starych czasach. Nie godzi się zadać takiego pytania ówczesnemu Prezydentowi?
Mój pradziad Jędrzej urodził się ok. 1745r. w Skolimowie. Data jest niedokładna, z granicą błędu, bo jest liczona z aktu jego zgonu. Jeden z jego synów Maciej („niewiadomo skąd rodem”) prawdopodobnie urodził się na Urzeczu w 1776 roku. Jego drugi syn Wojciech według metryki znania urodził się w Falentach w 1782 roku. O dacie osiedlenia się Jędrzeja Kołodziejczaka w parafii Raszyn bez posiadania dokumentów nie spekuluję. Mogło się zdarzyć, że żona Jędrzeja, moja 6xprababka Marianna z domu Kamińska mieszkając w Falentach urodziła starszego syna na Urzeczu. Co do przyczyny przeniesienia do Falent, nie odrzucam, żadnej możliwości. Nawet tej, że przodkowie Jędrzeja budowali wozy konne o zmniejszonym (o wyżej wspomniany męski wyznacznik) rozstawie kół. Zdziwionym, którym ciśnie się pytanie – „Na ch…” odpowiadam za dr Stanaszkiem – furki na Urzycu poruszały się po wąskich obwałowaniach. Osobiście jednak wolę mówić, że mój przodek poszedł za babą, bo według rodzinnych przekazów, pewien szczegół anatomii kobiet działał na moich męskich przodków jak różdżka na ciek wodny. O badaniach DNA https://www.familytreedna.com/groups/otwock/about/results przemilczę bo będziesz się śmiał. Niemniej jednak polecam go wszystkim zainteresowanym. Pozdrawiam Jurek.
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz
Członek PTG
____________
Od: Paź 09, 2008
Posty: 31605
skąd:Warszawa
|
Napisano:Sie 29, 2016 - 11:49
|
|
okolice raszyńskie to przedcarskie czasy, najłatwiej byłoby Ci znaleźć więcej zaczynając od Piotra Fergussona Teppera czy szerzej: rodziny, środowiska
@ jak w lekkim temacie
"takie czy szersze Wasza Miłość?" "na ch..a szersze?" ale to nie te czasy jeszcze, nawet Wola wcześniejsza
a różdżka na ciek to raczej niewielki wpływ:))) odwrotnie to jeszcze, jeszcze:)
@ DNA, nie będę:) to jeden z poważniejszych projektów i z niego (i niewielu innych) naprawdę coś wynika
cóż pozostaje..wcześniejsze sąsiednie księgi przejrzeć, nie jest ich niestety wiele, może coś...i j,w. nie wykluczałbym oprócz narzucającego się "w górę rzeki, z północy na Urzecze" - południowych rejonów z całego dorzecza, także dopływów
pozdrawiam!
|
_________________ Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module=MailUsers&op=main&touname=Sroczy%F1ski_W%B3odzimierz
|
|
|
|
|
|
|