Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
piątek, 29 marca 2024

longpixel
longpixel

Nasi tu byli

arrow Czupryna01
0:49:22 - 29.03.2024
arrow Probo
0:46:41 - 29.03.2024
arrow Kaczmarek_M
0:46:24 - 29.03.2024
arrow mariosoares
0:45:03 - 29.03.2024
arrow Bialas_Malgorzata
0:44:11 - 29.03.2024
arrow StraszMarek
0:42:31 - 29.03.2024
arrow Bańkowski_Leszek
0:41:56 - 29.03.2024
arrow Piotr_Rybicki
0:41:47 - 29.03.2024
arrow Subhagia
0:40:17 - 29.03.2024
arrow pawel_po
0:40:12 - 29.03.2024
arrow Nowocin_Beata
0:38:52 - 29.03.2024
arrow KonradUryga
0:36:38 - 29.03.2024
arrow Robert_Kostecki
0:34:25 - 29.03.2024
arrow rydlewski
0:33:50 - 29.03.2024
arrow Grazyna_Rychlik
0:33:19 - 29.03.2024
arrow lokman
0:31:48 - 29.03.2024
arrow Kazmierczak_Slawomir
0:31:47 - 29.03.2024
arrow tisagorzynski
0:23:21 - 29.03.2024
arrow Dobry_Duszek91
0:23:09 - 29.03.2024
arrow Sylwia_Nowakowski
0:22:24 - 29.03.2024
arrow Biernat_Susan
0:21:50 - 29.03.2024
arrow Wioletta0326
0:20:59 - 29.03.2024
arrow teresat
0:14:24 - 29.03.2024
arrow Stachu_Stanisław
0:13:55 - 29.03.2024
arrow Andrzej75
0:13:26 - 29.03.2024
arrow orzgen
0:12:39 - 29.03.2024
arrow Tomasz_Lenczewski
0:11:41 - 29.03.2024
arrow Paulina_K
0:11:21 - 29.03.2024
arrow PiotrKcz
0:09:36 - 29.03.2024
arrow wojciech_ii
0:05:36 - 29.03.2024
Członkowie i sympatycy

W(y)padki warszawskie.
Dodano: niedziela, 24 lipca 2016 - 21:16 Autor: JerzyGrzegorz
InneZmieniłem zdanie. A co! Wszyscy wokół mnie zmieniają swoje zdanie, to i ja raz na dziesięć lat mogę sobie na to pozwolić. Ewolucja moich poglądów przeszła; niezauważalnie, bezproblemowo, szybko i bezboleśnie. Dotyczyła ona kwestii zamieszczania w sieci; „dodatkowych” pozametrykalnych informacji, jakimi są prasowe wzmianki o wypadkach przydarzających się onegdaj naszym bliskim. Przyszło łatwo, bo w tej kwestii nigdy nie byłem ortodoksyjny. Tylko raz publicznie wyraziłem swój pogląd w tej kwestii i to bardziej na zasadzie advocatus diaboli, niż zagorzałego przeciwnika takich „ciekawostek”. Tylko raz i o jeden raz za dużo.
Czego się bałem? Z perspektywy kilku lat, pobudki były śmieszne. Jak ktoś, kiedyś mi wytknął – zachowałem się nieprofesjonalne. Otóż to. Nigdy nie byłem zawodowcem. Wiedza niektórych Koleżanek i Kolegów przytłaczała mnie. Do dziś jestem pod jej silnym wrażeniem. Mnie na znalezienie czegokolwiek, potrzeba wiele czasu. Nawet dzisiaj, często gęsto znalezienie kogoś lub czegoś, graniczy z cudem. Chciałem, a bałem się. Bałem się, że zanim się w tym połapię, ktoś inny zrobi z tego użytek. Jaki? No właśnie jaki? Od takiego rozumowania, tylko krok do paranoi –AKTA MOICH KREWNYCH KRĄŻĄ W SIECI!

Gdy zaczynałem poszukiwanie swoich korzeni, mogłem pochwalić się tylko pełnymi danymi ojca. Urodził się, mieszkał, chodził do szkoły, ożenił się, pracował, zmarł. Pełna gama danych. Innych swoich przodków nie znałem. Nawet własnego dziadka. Gdy zaczynałem poznawać moich przodków, nic nie wskazywało na to, że ktoś z moich krewnych będzie bohaterem choćby najkrótszej prasowej wzmianki. Co prawda, kilka warszawskich aktów zgonów moich krewnych mogło wskazywać na zejście z powodu wypadku przy pracy, lub wypadku w ogóle. Zgon w szpitalu w młodym wieku, zawód robotnik - to wszystko mogło świadczyć o takiej ewentualności . Mogło nie musi. Znalezione akta nie wskazywały jednoznacznie na taką ewentualność. Rodzinne przekazy milczały już jak grób.

O tym, że nie taki diabeł straszny, przekonałem się, znajdując artykuł poświęcony moim krewnym po mieczu. Artykuł pochodzi z przedwojennej warszawskiej gazety z 1935 roku. Nosi on tytuł „Kazali jej pisać rachunek śmierci”. Podane są w nim pełne imiona i nazwiska. Nie zmieniając jego treści i formy, dzisiaj w dobie ochrony danych osobowych, brzmiałby on tak;
„W domu Nr 3 przy ulicy X w Warszawie zamieszkiwał Stanisław D. z żoną Józefą, która miała dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa; Stefana U i zamężną córkę Marię. D…ccy posiadali majątek nieruchomy; a mianowicie dom w którym zamieszkiwali, oraz willę w Izabelinie. Józefa D. zachorowała i postanowiono umieścić ją w szpitalu.”

Tyle wstępu. Już z pierwszych trzech zdań dowiaduję się kilku istotnych danych o Józefie. (To ona jest w kręgu moich zainteresowań). Dokładny adres zamieszkania, jej nazwisko po ślubie, imiona dzieci z poprzedniego małżeństwa, stan majątkowy i stan zdrowia. Czytajmy jednak dalej;

„Chciwość prowadząca do zbrodni.
Przedtem jednak D…cka miała przepisać cały swój majątek na syna Stefana. Odpowiedni akt rejentalny ostatniej woli miał być sporządzony w dniu 6 sierpnia r. b. D…cka leżała w łóżku i rejent miał przybyć do jej mieszkania w południe.
Tegoż dnia około godz. 8 rano D…cki zwrócił się do pasierba, aby poszukał w komodzie dokumentów, odnoszących się do własności willi w Izabelinie. Dokumenty były potrzebne do sporządzenia testamentu.
Stefan poszedł do komody. W momencie, gdy stał pochylony nad szufladą, podbiegł do niego ojciec i trzymaną siekierą uderzył go w głowę.”

Na tym nie koniec. Artykuł ma jeszcze ciąg dalszy. Można się z niego dowiedzieć, że Stefan cudem uniknął śmierci. Jego rany okazały się niedotkliwe. Ojczyma aresztowano. Stanął przed Sądem Okręgowym oskarżony o usiłowanie zabójstwa swojego pasierba. W innej stołecznej gazecie znalazłem anons o podziale majątku po Józefie. Zmarła wkrótce po „zamachu” na jej syna. Stefan zmarł w Warszawie w 1942 roku.

Myliłem się co do ochrony dobrego imienia na zaś. Moje wyobrażenia wybiegały daleko do przodu i rozmijały się z rzeczywistością - co by było gdyby. Błądzić jest rzeczą ludzką. Trzeba tylko umieć to w porę dostrzec i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ja je wyciągnąłem i zmieniłem swoje zdanie i proszę, o więcej takich ciekawostek! Owszem mają swoje smaczki, ale przez to są ciekawsze i mogą być prawdziwą skarbnicą wiedzy. O dobre imię rodziny zadbam w inny sposób.

Gdyby moją krewną, nie daj Bóg,
ktoś Czarownicą nazwał, jak podły wróg,
to zdzielę gościa solidnym kopniakiem
a jego nazwę Rumburakiem.

Wtedy po latach moi wstępni przeczytają w gazecie anons o mnie – „Sześćdziesięcio + letni krewki kielczanin Jerzy U. dopuścił się czynnej napaści na bliźniego swego, wymierzając mu solidnego kopniaka i wyzywając go od czarowników. Tylko czy z gąszczu prasowych inicjałów prawnukowie będą w stanie wyłapać, że to o mnie chodzi?

Jerzy Wnukbauma.


Autor Komentarze
Komentarze
SympatykSympatyk



____________
Od: Lip 02, 2006 Posty: 4360
Napisano:Lip 24, 2016 - 21:16
Skomentuj ten artykuł w tym wątku
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Warakomski
SympatykSympatyk



____________
Od: Lut 29, 2012 Posty: 928
Napisano:Lip 25, 2016 - 15:21
No cóż, wypada pogratulować powrotu z Krainy Baśni do świata rzeczywistego.
Krzysztof
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Sroczyński_Włodzimierz
Członek PTGCzłonek PTG



____________
Od: Paź 09, 2008 Posty: 31604
skąd:Warszawa
Napisano:Lip 28, 2016 - 19:50
"Wtedy po latach moi wstępni przeczytają w gazecie anons o mnie"
Prasa, gazety...było, jest i będzie jak jest:( Z różnych, niekoniecznie politycznych powodów bardzo krytycznie także do tych wiadomości sprzed lat
Pomimo, że
http://szczurbiurowy.salon24.pl/722448,presja-ma-sens-ak-wygrywa-z-wprost-przed-sadem
nie sądzę by się wiele zmieniło. Nośnik reklam ma być czytliwy.
więc mogą napisać nie "wyzywając od czarowników" a "rzucił klątwę" - licz się z tym:)
_________________
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:


https://genealodzy.pl/index.php?module=MailUsers&op=main&touname=Sroczy%F1ski_W%B3odzimierz
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
JerzyGrzegorz
SympatykSympatyk



____________
Od: Kwi 09, 2008 Posty: 95
Napisano:Lip 29, 2016 - 17:55
Zrobię wyjątek i odpowiem na „zaczepliwe posty”.
Krzysztofie. Stałem i stoję mocno na ziemi. To co zasygnalizowałem pisząc „chciałem a bałem się” dotyczyło innej kwestii. Jedna z moich warszawskich prababek nosiła rodowe nazwisko takie jak rozsławiony przez przedwojenne media „Mazowiecki Kapitan z Kopenick”. Czego się bałem? No właśnie, czego? Dziś mam do tego dystans. Odwzajemniam gratulacje – za to, że tym razem przebrnąłeś przez wstęp i przeczytałeś wszystko do deski do deski.
Włodku. Zgadzam się z Tobą. Podoba mi się Twoja postawa ; wskazujesz - nie komentujesz. Ubawiło mnie określenie – „nośnik reklam”. Tak to niestety działa. Ale nie drążę tematu. Mam już wakacje. Nie dam się wciągnąć w politykę. Przez kilka miesięcy, śledząc doniesienia prasowe o przyszłych emeryturach, polityki mam po dziurki od nosa. Od dziś, żadnej polityki, bo zaczynam się już gubić. Nawet książki i pisma kucharskie w pewien sposób kojarzą mi się z polityką. Pierwszy z brzegu przykład. Dawniej nasze matki, żony i kochanki docierały do naszych serc przez żołądek. Dzisiaj dobre żarcie omija serce i wali prosto do głowy. Wystarczy tylko skromny obiad u Sowy i mówi się to, co się myśli.
Niektórzy w końcowym wierszyku mogą dopatrywać się podtekstu politycznego. Nic mylnego. Jak już pisałem, stronię od polityki. Chciałem przypodobać się tym, którzy nie lubią gości ze „Świętogenu” i publicznie wyrażają tą niechęć. W artykule zamieściłem tylko końcowy fragment większego dzieła. Cały poemat poświęciłem żonie. Ożeniłem się u podnóża Świętego Krzyża. Przeczytałem gdzieś, że Baba-Jaga pochodzi stąd. Teraz czeka mnie niezła robota. Genealogiczna oczywiście. Cały matriarchalny wywód mojej żony. Na razie wnikliwie przyglądam się jej koleżankom. Jak dotąd zauważyłem, że tam gdzie ja mam siurka, one wszystkie mają bruzdę. Relikt po prababkach przemieszczających się na miotle? Przypadek?
Pozdrawiam wakacyjnie i ogórkowo. Jurek
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 1.482625 sekund(y)