Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
wtorek, 19 marca 2024

longpixel
longpixel

Nasi tu byli

arrow wertycz
4:59:52 - 19.03.2024
arrow Ewa_Szczodruch
4:58:29 - 19.03.2024
arrow puszek
4:56:49 - 19.03.2024
arrow JoannaSz123
4:31:40 - 19.03.2024
arrow polaco54
4:26:21 - 19.03.2024
arrow Ania61
4:22:52 - 19.03.2024
arrow mbeelas
4:13:03 - 19.03.2024
arrow Irekzrebiec
4:06:11 - 19.03.2024
arrow swigut
3:41:04 - 19.03.2024
arrow jbobalik
3:40:19 - 19.03.2024
arrow Magdziol
3:27:21 - 19.03.2024
arrow mklosowski
3:26:40 - 19.03.2024
arrow odyspl
3:19:56 - 19.03.2024
arrow hniew
3:11:45 - 19.03.2024
arrow RenataMik
2:59:28 - 19.03.2024
arrow Lakiluk
2:43:16 - 19.03.2024
arrow Aquila
2:39:51 - 19.03.2024
arrow Puma71
2:38:54 - 19.03.2024
arrow lokman
2:13:40 - 19.03.2024
arrow Wladzislaw
2:09:40 - 19.03.2024
arrow Elkana
2:08:37 - 19.03.2024
arrow jrklapp
1:53:51 - 19.03.2024
arrow Sroczyński_Włodzimierz
1:53:50 - 19.03.2024
arrow Joanna_Lewicka
1:32:55 - 19.03.2024
arrow mibzink
1:29:07 - 19.03.2024
arrow tomkrzywanski
1:23:33 - 19.03.2024
arrow jimmy88
1:22:33 - 19.03.2024
arrow Talos
1:14:56 - 19.03.2024
arrow Zofia_Brzeska
1:07:22 - 19.03.2024
arrow Czajka-Anna
1:01:02 - 19.03.2024
Członkowie i sympatycy

Uciekająca Panna Młoda.
Dodano: czwartek, 25 września 2014 - 15:41 Autor: JerzyGrzegorz
InneWyszedłem z pracy o godzinie 23. Była ciepła, letnia sobota. Czas jest pojęciem względnym. Dla mnie już była noc - królestwo Morfeusza. Dla kilku kolegów z pracy, kraniec niekończącego się dnia i królestwo Bachusa. Wracałem do domu autobusem komunikacji miejskiej. O tej porze dnia w autobusach nie ma tłoku. Tak było i tym razem. Jechało ze mną zaledwie kilka osób; obejmująca się parka siedząca z tyłu autobusu, pośrodku ja, obok mnie starsza kobieta, przed nami zapłakana młoda, około osiemnastoletnia dziewczyna, oraz dwie, trzy osoby siedzące za kierowcą z przodu autobusu. Gdyby nie uporczywe pochlipywanie dziewczyny, atmosfera byłaby senna. Cichy spazm młodej kobiety na dłuższą metę był nie do zniesienia dla mojego samarytańskiego serduszka. Niemniej jednak siedziałem cicho. Nie pytałem o przyczynę płaczu. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie chciałem też być postrzegany w oczach współpasażerów jako stary lowelas szukający nadarzającej się okazji na noc. W domu czekała na mnie żona. Wierna towarzyszka mojego życia.
Przeglądając rano skany ksiąg z parafii Raszyn, natrafiłem na mogłoby się wydawać zwykły akt zaślubionych. Akt nr 1 z 1812 roku. Zwyczajny akt jak setki innych. Od pozostałych aktów różnił się tym, że na ślubnym kobiercu stanęli starozakonni. Sam fakt zaślubin starozakonnych nie zrobił na mnie wrażenia. Takich aktów w księgach cywilnych parafii katolickich natrafiałem więcej. Także w Raszynie. Czytałem go więc bez emocji. Po przeczytaniu pierwszej strony, wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Akt nie odbiegał od utartego szablonu według którego ksiądz spisywał wszystkie inne akty; data, miejsce, przed proboszczem stawili się młodzi i ich świadkowie. Ze strony prawnej wszystko było dograne; rodzice młodych dali swe pozwolenie na ślub. W kancelarii przed księdzem złożone zostały wszystkie wymagane dokumenty; akty znania, akty uszanowania. Ślub poprzedziły zapowiedzi wygłoszone w trzy kolejne niedziele. Tamowanie małżeństwa nie zaszło ani przed, ani w czasie ślubu, bo nikt z uczestników ceremonii nie podał przyczyny unieważnienia tego związku, lub zamilkł na zawsze. Na pytanie o chęć pobrania się ze sobą, młodzi każde z osobna odpowiedziało sakramentalne – Tak! Bo taka była ich wola. Po czym pod aktem podpisują się rodzice i świadkowie. Wydawało by się, że to już koniec. Można iść weselić się. Oczami wyobraźni widziałem dwa taneczne kręgi. Osobny mężczyzn i oddzielny kobiet, jak to jest w zwyczaju starozakonnych. Odwróciłem kartkę i na ziemię sprowadził mnie dopisek księdza .

„Ponieważ po wciągnieniu tego powyższego Aktu Małżeństwa w tę Xsięgę Cywilną pod tenże Akt Małżeństwa strony stawiające, to jest starozakonny Mordko Migdałowicz młodzian i starozakonna Gitla Judaszkowa panna, zrżucili się wspólnie z obowiązku przyrzeczenia wzaiemnego podpisów swych uczynić nie chcieli i nieuczynili ani tesz ślubu niewzięli. Co wszystko się działo w przytomności tychże samych świadków, którzy są wyżej w Akcie wzmiankowani. A zatem w dowód większej Wiary, Mocy i Ważności cisz sami świadkowie wraz z Nami własnoręcznemi podpisami stwierdzenia dali. Raszyn Dnia Dwudziestego Miesiąca Lutego Roku Pańskiego Tysiąc Osmset Dwunastego.
Xi Szczepan Bogdanowicz Proboszcz Raszyński Sprawujący Obowiązki Urzędu Stanu Cywilnego.”
Dla Proboszcza schody zaczęły się przed ceremonią której nie odprawił. Jak sam Proboszcz określił - był to wypadek. Gdyby się nie pośpieszył i nie napisał aktu wcześniej, przed ślubem, podejrzewam, że w raszyńskiej księdze zaślubionych w ogóle nie byłoby żadnej wzmianki o tym ślubie.

Pierwszy raz spotkałem się z uciekającą sprzed ołtarza Panną Młodą. Po przeczytaniu dopisku zastanawiałem się; czy panna zwiała, czy została bidulka na lodzie. Wracając do domu musiała płakać. Powiązałem ją z jej rówieśnicą jadącej wczoraj ze mną autobusem? Czym różniła się XIX wieczna Panna Młoda od jej XXI wiecznej młódki? Mądrością? Sam fakt, że w 1812 roku kobieta umiała czytać i pisać dobrze o niej świadczy. Odwagą? Czy była odważna? Może tylko wyrachowana ? Kto to dzisiaj wie? Jak nie wiadomo o co chodzi to może chodziło o pieniądze? Była więc materialistką? Wątpię. Dla mnie to nie ona uciekła sprzed ołtarza. Myślę, że ona do końca wypełniała wolę swoich Tate i Mame. Z pewnością jej matka przed ślubem (do którego nie doszło), zmówiła swatkę. Swatka wybrała „odpowiedniego” kandydata na męża. Ojciec przeliczył pieniądze na wiano i postanowił o zamążpójściu córki. Najprawdopodobniej mogło dojść do zerwania umowy ślubnej, bo rodzic Młodej chciał utargować coś z posagu córki, lub niedoszłemu zięciowi oferowane wiano wydawało się za małe. Panna brzydka chyba nie była, bo wkrótce znalazła innego kandydata na męża. Świadczy o tym kolejny w tej samej księdze akt dotyczący tej samej kobiety oraz jednego ze świadków poprzedniego, niedoszłego ślubu. Wyszła za niego i żyli długo i szczęśliwie. Pochlipująca w autobusie dziewczyna, była ładna i okazała się waleczną młodą kobietą. Przekonał się o tym cały autobus, gdy siedząca obok niej starsza kobieta, zlitowała się nad nią i spytała dziewczynę o przyczynę łez. W odpowiedzi usłyszała, że chłopak dziewczyny przychodzi na spotkania pijany. Kobieta mogąca być jej babcią pocieszyła ją; – „To dobrze. Sama widzisz jak cię traktuje. Rzuć go. Lepiej teraz ...” Nie wiem czy ta dziewczyna umiała czytać i pisać. Kląć jak szewc z całą pewnością tak, bo biorąc w obronę oblubieńca, naubliżała bogu ducha winnej antyswatce. Ciekawość. Pierwszy stopień. Ja siedziałem cicho, więc mnie się upiekło. Nikt mnie nie opieprzył i nie czeka mnie piekło.
Jerzy Wnukbauma



Autor Komentarze
Komentarze
SympatykSympatyk



____________
Od: Lip 02, 2006 Posty: 4353
Napisano:Wrz 25, 2014 - 15:41
Skomentuj ten artykuł w tym wątku
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
karol444
SympatykSympatyk



____________
Od: Mar 14, 2014 Posty: 235
Napisano:Wrz 26, 2014 - 14:20
Piękny artykuł. Samo życie.
Pozdrowienia, karol444
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 1.464786 sekund(y)