sobota, 26 lipca 2008

codzienność

Minął urlop,powrót na Litwe.Do bauera.Po drodze-jadąc przez Iławę,Olsztyn,Królewiećc do Kłajpedy-obserwował niemieckie pociągi wojskowe-te ze wschodu zapełnione rannymi.Widział rozpacz i złość na twarzach tych młodych chłopców,widział ,że wracają w bandarzach,często bez nóg,rąk...współczuł im,ale jednocześnie ich widok napawał jakąś nadzieją-że Niemcy wojne przegrają.Wieści z frontow były skąpe,ale to co widziało sie-przemawiało.Wsrod bauerów też obserwowano nerwowość.Wiedzieli-że jak wejdą sowieci-oni z Litwy,potem Polski ...będą musieli wiać.Dorobek ich i ich przodkow-niestety potracą.Nigdy juz tu nie wrócą.A jaki los podczas ucieczki,kto przeżyje i co w tej Rzeszy będą robić?Zaczynali sie bać.Cóż-sami poparli w swoim czasie nazistow i entuzjastycznie przyjmowali ich początkowe zwyciestwa...ale i zapowiedzi podbicia swiata.To mają co chcieli.Opowieści-o oporze,o antynazistach...to opowieści dla uspokojenia sumień.W Niemczech nie było zadnej siły-po 38-39 roku-ktora przeciwstawiałaby sie choc troche Adolfowi.Tam wszyscy byli za ...za wojną z Polską,za tłuczeniem Żydow,za napaścią na Francje...Rosje...Oni poczatkowo -długo wierzyli-ze swiat bedzie ich.To im wspólczuć????Opłakiwać rannych???A kto płakał,jak nasi walczyli-bo bronili sie,kto zabijał naszych w obozach i na ulicach???Zblizał sie czas sądu i rozliczeń.I -szczególnie ci starsi Niemcy-już to wiedzieli...
Ale praca i zycie pozornie przebiegało spokojnie.Czasem tylko gdzieś listonosz donosił złe depesze-już nie tylko Polakom,Anglikom i innym niewolnikom...tez coraz częsciej Niemcom-ze syn zginął "za Fuhrera".W oczach matek bylo coraz czesciej widać żal...i dobrze-niech wiedzą co przezywały Polskie matki ...
Aloś organizował chleb i inne artykuły do paczek dla ojca i sióstr.Raz w miesiacu mozna było legalnie wysłac paczke.Coraz częsciej też Polacy zbierali sie w dni wolne i wymieniali wieści,marzyli o nadchodzacym koncu wojny,o powrocie do kraju,do rodzin.

niedziela, 25 maja 2008

urlop....

Gdzieś w połowie 1942 roku-pod koniec sierpnia-Aloś otrzymał os bauera urlop i pismo -że może na 14 dni pojechać do rodziny -do Przesławic.A że już jakoś-wykożystując znajomosci -wydostano z obozu w Potulicach dzieci Zosi-siostry,a Zosia i Boleś otrzymali pracę poza obozem,kuzyni i wujowie-którzy podpisali volkslisty-mieszkali "na swoim"-skozystał z urlpu.Jakaż była radość w rodzinie-że jest cały i zdrowy.Tu też wysłuchał relacji o Zosi,spotkał sie z Józefem i Janiną Mulewskimi-dziecmi Zosi.Wysłuchał od tych dzieci relacji o pobycie w obozie,o życiu tam i losie wszystkich tam osadzonych...o śmierci matki-babci Zofii...o dziadku-Bernardzie-który jeszcze sie tam trzymał...Aloś miał ochote pojechać pod obóz-ale mu to wyperswadowano-brak dokumentów,słaba znajomość realiów i jezyka-wpadka pewna...
Tu też spotkał kolegów i znajomych z przed wojny...tu sptkał kolegów ktorzy przebywali na urlopach z wojska-niemieckiego.Na Pomorzu-w tym wojsku były setki młodych ...paranoja,paradoks...czasem i germanski szantaż-jak w przypadku rodziny Wojtaszewskich-którzy po wojnie mieli sie stać rodziną.Ponieważ mieli sześć synów-w wieku poborowym-aresztowano i wywieziono Teofila do pracy w Szczecinie-i oswiadczono-jak synowie odmówią słuzby w wojsku-Teofila-ich ojca-posadzą w zamknietym obozie-z przymusowego robotnika stanie się więźniem.Poszli do wojska.Ale to już opowieść na inny post.Czas na urlopie szybko minął-bo i codzienne meldowanie sie na policji-sporo go zabierało.Najbardziej źle wspomina fakt-że tu na Pomorzu trzeba było mówic publicznie-tylko po niemiecku-opowiadał-że gorzej było jak tam na Litwie.Ale taka była polityka ówczesnych władz-Pomorze włączono do Rzeszy i zamierzano polskość wytepić-wszelkimi metodami.Aloś był przerażony jakimś smutkiem wszystkich krewnych i znajomych.Polacy tu czuli się jak obcy,jak ludzie drugiej kategorii.Równiez ci-co podpisali volkslisty.To nie byli partnerzy reichsdeutsch'ów.Ale wszyscy nasłuchiwali wieści z frontów.I zołnierze przywozili wieści.To nie były wieści wesołe,zapowiadały -wcześniejsze czy późniejsze zmiany.I kleskę Niemców.A TO NIOSŁO JAKĄŚ NADZIEJĘ!!!!

niedziela, 4 maja 2008

Smutek okupacyjny



Nadal wojna.Niemcy najechały ZSRR-czy Rosje jak mówiono.Oczekiwano tej wojny-licząc,że wreszcie III Rzesza padnie.Długo odczuwano rozczarowanie-Niemcy parli szybko na wschód.Bauerzy już planowali powiększanie swych majątków,czy tworzenie nowych-gdzies daleko...Polacy,Anglicy,Francuzi patrzyli w przyszłość z przerażeniem...Choć juz w grudniu 1941 jakos miny miejscowych się psuły...Wyczuwało sie niepokój,na stacjach obserwowano pociągi z rannymi,słuchano ich wsciekłych opowieści...Latem 1942 do Alosia dociera wieść o śmierci jego matki Zofii.Lakoniczna kartka z obozu informuje ,że zmarła ze starosci...Bernard już wie,ze totakie obozowe nazewnictwo.Wsród Polaków bowiem krążą wieści o losie ludzi pozamykanych w obozach.Rozpacz ale i potrzeba dalszego trwania.I pocieszające-że Boleś,Zosia -rodzenstwo przeniesiono do prac na folwarkach jako robotników.To wprawdzie nie sielanka-ale los lepszy i bez ciagłego nadzoru policji czy ss.No i wiecej jedzenia...i ciut lepsze.Wie,że ojciec jego -Bernard jeszcze się trzyma jakoś.Wzmaga "organizowanie"przesyłek dla niego-ma nadzieję,ze może chć on przetrwa...Płonne nadzieje,ale wtedy kazda nadzieja podtrzymywała na duchu i mobilizowała do działań.

czwartek, 24 kwietnia 2008

PIERWSZY LIST Z "WOLNOŚCI"

Gdzieś latem 1940 roku Aloś trafia do roboty w majatku.Właściwie władze tam sprawuje prusaczka-doskonale mówiąca po polsku(Polka?).Tak przypadkiem podrzuca więżniom papierosy,poleca dostarczać dodatkowe ilości chleba wbrew pilnującym wachmanom...i to ona na prośby więźniów-jakoś nawiązuje kontakty z niektórymi rodzinami.Kiedyś wzywa Alosia do swego biura,poleca siadać i długo milczy.Aloś jakoś wyczuwa,że ma złe wieści.Wreszcie Frau oznajmia-że rodzinę wywieziono do Potulic,ze Bernard nie podpisał volkslisy.Informuje Alosia,że ze znanych jej informacji wynika,iż ludzie młodzi pewnie będą gdzieś pracować u bauerów,ale lis starych i dzieci nie bedzie tam słodki.Dziwi sie uporowi jego ojca,Alosiowi też wróży nie najlepszą przyszłość-jeśli pokojarzą go z Bernardem...No i pomaga w przesłaniu pierwszych listów.I tak zaczęła sie korespondencja Alosia z rodzicami a z czasem i resztą rodzeństwa.A w obozie trwa intensywne przekwalifikowywanie jeńców w robotników.Taki los czeka też Alosia.Otrzymuje status robotnika rolnego i wraz z innymi-przewożą go na Litwę-do Kłajpedy.Tam zostaje przekazany bauerowi do pracy.Podlega-jako jeniec-robotnik nadzorowi policyjnemu a bauer wszystkich swoich robotników -na polecenie policji na noc w izbie-urządzonej w oborze dla krów-zamyka pod klucz.Widzą,ze robi to niechetnie i z jakimś ociaganiem się.To kluczenie-trwa jakieś dwa-trzy miesiące.Potem są "wolni".Status robotnika umozliwia kontakty.Polacy spotykają sie w dni wolne,wymieniają uwagi,doswiadczenia...organizują pomoc,paczki dla rodzin osadzonych w róznych obozach.Aloś-jako że wozi zboże do młyna-organizuje mąkę.Ktoś piecze mu chleb,suchary...które wysyła do Potulic.Te paczki-mozna wysyłac było raz w miesiącu-przedłuzają życie Bernardowi i Zofii.Siostra Zofia i brat Boleś-tez tam osadzeni-zostają skierowani do pracy w jakimś majątku-i w zasadzie głodu nie cierpią.Ale o nich i ich losie - byc może potem.A Aloś pracuje jako parobek .W zasadzie wykonuje wszelkie roboty wiejskie,ale najczęściej pracuje przy i z końmi.Orze , sieje zboża,przewozi płody rolne do punktów odstawiania,przywozi gości gospodarzy ze stacji kolejowej,wykonuje codzienne prace przy koniach.A jak wspominał ojciec-były tam konie pod zaprzeg,do pługa i pod siodło.To był dość bogaty Niemiec.Mimo wszystko-ojciec go dobrze wspominał.Twierdził,że to był ludzki człowiek,żaden faszysta.I wieczorami też słuchał zakazanych stacji radiowych-z Londynu,czy Kopenchagi,czasem Moskwy.Niekiedy ustawiał radio na Londyn po polsku i pozwalał ojcu posłuchać-potłumaczyć.Przyrównywał,czy mowią to samo-Niemcom i Polakom.To było jakieś ryzyko,ale i stawiało go w dobrym świetle.I nigdy swoich robotników nie pozwolił skrzywdzić przez kontrolującą policje czy inne służby.Tak biegł czas.I jak na razie-Polaków,Francuzów,Belgów ogarniała tęsknota za domem i jakaś apatia.Obserwowano gromadzenie wojsk.Domyslano się,że Niemcy pewnie napadną zaraz na Rosję.Może tu szlag ich trafi?Kto to wie,nie zanosiło sie,przyszłość rysowała sie pesymistycznie....

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Zachowania nowych ....zwycięsców

Jak wspominałem,w południe w pierwszym dniu wojny Przesławice zostały zajęte przez wojsko wroga.Obyło się bez ekscesów.Dopiero po przejsciu wojsk doszła policja i inne formacje...wewnetrzne z SS na czele.Ale najbardziej niebezpieczni okazali sie młodzi Niemcy-żyjący tu ,w Polsce.To oni podpowiadali przybyszom kim kto,kogo aresztować,kogo do lasu...Nowe władze rozpoczeły od aresztu meżczyzn,ktorych podejrzewali lub którzy w/g nich mogli jeszcze walczyć.Aresztowano też Alosia.Wywiezono pod Osztyn-do obozudla jenców wojennych.Ojciec opowiadał,ze w tym obozie los ludzi zależny był od wypadków frontowych.Wrzesień,poździernik-gdy pogoda dopisywała a noce były ciepłe jakoś sie trwało.Ale jak postępowała jesień życie stawało się nieznośne.Marzło się na ciagłych apelach,marzło na róznego rodzaju pracach...ale o nich potem.Upadek Polski i rozbicie ostatnich oddziałow szczegolnie boleśnie tam przeżywano.I zwożono setki,tysiace zgarnietych do niewoli żołnierzy.A w barakach bezustannie trwala debata-kto winien klęsce i to tak upokarzajacej.Szła zima.Dla Alfonsa problemem bylo ubranie-zwineli go przecież pierwszego wrzesnia ,w koszulce...Za papierosy kupił wojskowe buty,bluze,jakis swetr.Zwalniany z obozu Niemiec dał mu płaszcz.To już było coś.Z nastaniem zimy i zasypywaniem dróg śniegiem zaczęto jeńcami odśnieżanie szos.Te wymarsze -zwykle wczesne i powroty późne-to poczatek pierwszych zmasowanych chorob i śmierci .Zdażać sie zaczęły rozstrzelania przy tych robotach...i zaczynał sie głód.Z wiosną zaczeto w lagrze swoistą selekcje.Namawiano jenców z Pomorza i Poznanskiego do podpisywania volkslisty,do wstępowania do ich wojska.Z tego co ojciec wspominał-to nieliczni te listy podpisali-zwykle rodowici Niemcy.W obozie mówiło się,że pewnie szykuje sie nowa wojna,bo rozbudowywano obiekty,namawiano naszych na status robotnika zamiast jenca-aby zwalniać miejsce.Z wiosną zaczeto zatrudniać żołnierzy w okolicznych majątkach ziemskich...ale i wiosna niosła jakieś nadzieje.Alosiowi nie udało sie nawiazać kontaktu z rodziną.Listy wracały.To go przerazało.A pogłoski krążyły o wysiedleniach,o mordowaniu...Jeńcy obserwowali wywózke żołnierzy - Żydów.Po nich do obozu przyjechali czarni i niejako na oczach setek jenców wpędzili na swoje samochody.Nikt nie miał watpliwosci jaki ich los.A Niemcy juz znowu tryumfują...Łamią granice neutralnej Belgii i Holandii iprzwie bezkarnie zajmują Francję...Czy da sie ich zatrzymać?

wtorek, 25 marca 2008

KONIEC WRZEŚNIA....

Po wrześniowej katastrofie pozornie życie wraca do normy.Ale wszyscy wiedzą że czeka ich zły los.Zdjęcie obok przedstawia rodzinę i najbliższych krewnych pod koniec września 1939 roku.Widać sedziwego-bielusienkiego dziadka Bernarda-obok babulenkę Zosię,przed nimi syn Boleś i kolejno córka Zosia z Łasina,za nią Truda i niejako na drugim planie rodzina Maczkowskich i Brodtzkich-krewni Zosi-babci...Dzieci to Józef i Janina i inne-trudne dla mnie do zidentyfikowania...Na zdjeciu brak Alosia-w lagrze,zieciów Bernarda i Zofii -Gizinskiego-i Kiersteina...okaże się ze los pierwszego zakonczyl sie w Oświecimiu a drugiego-chyba straszniej-bo za kilka miesiecy bedzie swiadkiem mordowania przez gestapo dorastajacych synów...ale to już inna historia...Inspiratorem zdjęć-jak sie po latach dowiedziałem-była babcia Zosia-twierdziła bowiem,że przyszłe wnuczeta powinny choc ze zdjęć poznawać -jak proroczo mawiała-odchodzącą rodzinę.Ona wierzyła-że dzieci Bolesia,Alosia doczekają innego lepszego losu i kiedyś i ją i dziadka wspomną...NO I TAK NIEZDARNIE PRÓBUJĘ PRZYWOŁAĆ ICH CZAS I PAMIEĆ O NICH...Ta fotka-to ostatnie znane mi zdjęcie dziadków...do dziś widzę zadumę i ...łzy w oczach ojca jak patrzył na to zdjęcie...on już od września NIGDY RODZICÓW NIE ZOBACZYŁ...mozna sobie wyobrazić żal i tesknotę i rozpacz osiemnastolatka,trochę rozpieszczonego,wyrwanego przez obcych we wrogie ,obce i nie przyjazne środowisko...gdzie walczyło sie jakoś o przeżycie...

Pierwszy dzień wojny...

Bardzo wcześnie pierwszego września zbudził wszystkich huk armat.Zosia zbudziła sie pierwsza-twierdząć ze zdziwieniem że burza-a nic jej nie zapowiadało.Bernard-po chwili zbudzony szarpaniem żony-to nie burza-to grają armaty-TO WOJNA!!!Rodzina szybko ubrała sie i -jak inni wylegli przed obejścia...Z przerazeniem i zaciekawieniem obserwowali wybuchy na skraju lasu-tam gdzie stacjonowało wojsko polskie...od wybuchów do zabudowań było 150-300 metrów.Bernard zarządził blyskawiczną ewakuacje do centrum wsi-bo tu będzie niebezpiecznie.Z chwilą,gdy niemcom odpowie artyleria-pociski moga spaść na zabudowania.Podobny odwrót rozpoczęli najbliżsi sąsiedzi.Na wóz zapakowano-wzasadzie spakowane wcześniej najcenniejsze rzeczy i żywność.Na wóz i do "majatku" jak nazywano połac .W piwnicach tej masywnej budowli schronili sie przwie wszyscy mieszkańcy wsi.Gdzies w parku czekały konie,wozy...Ludzie czekali ,sadzili,ze nastapi odrzucenie obcych.Cóż-gdzieś koło południa usłyszano warkot samochodów i śpiew kolumny wojska...tego obcego,niemieckiego.Wieś dostała się już pierwszego dnia Niemcom.Wojsko postało troche pod pałacem i poszli dalej.Walki trwały...niedaleko pod Grutą i Mełnem toczyły sie cięzkie boje-ale o tym mieszkańcy wsi dowiedzieli sie potem..Choć ustawiane niemieckie działa kilka dni biły gdziś-nasi tez nie byli dłuzni.Ludność cywilna drżała.Nadzieje jednak na pobicie napastników....malały.I co ciekawe,jak wspominał młody wtedy Aloś-najagresywniejsi do Polaków okazywali się miejscowi,młodzi niemieccy sasiedzi.Wspominał,jak żołnierz niemiecki odpedził bandę miejscowych łobuzów niemieckich tłukących jednego starszego rolnika ktorego konie spłoszyły sie od huku.Te incydenty z pierwszych godzin okupacji zwiastowały nadchodzące zło.Zmagania wojsk we wsi trwały trzy dni.Potem front-jak mawiali byli żołnierze-przesunął sie.Za wojskiem wchodziła administracja,policja...Zaczęto segregować ludzi.Młodych-takich jak Aloś-17-18 to latów uznano za przebranych w cywilow zołnierzy i aresztowano.Nie pomogło tłumaczenie o niepełnoletnosci.Zapakowano wraz z przejmowanymi rozbrajanymi polskimi żolnierzami i wywożono do obozów jenieckich.Alos trafił na teren Prus...Reszta rodziny jakoś - na razie została.Pozwolono wrócić do swoich gospodarstw i zająć sie codziennymi sprawami....według niemieckiego porzadku.Nastąpiła względna stabilizacja.Ludność jakby uspiono.Działały urzedy-głównie rolne.Docierały do Przesławic wieści o działaniu zarządzeń gaulajtera Gdańska - Forstera-bo tam pdłaczono powiat.Słyszano o egzekucjach,rozprawach z Polakami bez sądu.Tu -na razie był spokój.Ale konczyły sie jesienne zbiory,zblizała sie zima.Wszyscy wyczuwali wiszące w powietrzu zło.Wiedziano o GG,o aresztowaniach po miastach Pomorza i Wielkopolski.Słyszano o wysyłkach i wypedzaniach Żydow z Grudziadza i Łasina.Nawet starzy Niemcy cichutko opowiadali o obozach koncentracyjnych w Rzeszy.Mowiło sie tu o Stuthofie...O Alosiu i innych jego rówieśnikach słuch - zaginął.Wyczekiwano wieści o jego losie.BOŻE-JAKAŻ STRASZNA TA NIEPEWNOŚĆ ...I WYCZEKIWANIE NA NIEZNANY LOS.