Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

flag-pol flag-eng home login logout Forum Fotoalbum Geneszukacz Parafie Geneteka Metryki Deklaracja Legiony Straty
piątek, 29 marca 2024

longpixel
longpixel

Nasi tu byli

arrow jmajcher
10:59:04 - 29.03.2024
arrow Tajfun123
10:58:41 - 29.03.2024
arrow TJerzy
10:57:58 - 29.03.2024
arrow JacekJaworski
10:53:08 - 29.03.2024
arrow Marokino
10:51:37 - 29.03.2024
arrow Bialas_Malgorzata
10:50:38 - 29.03.2024
arrow iks_dna
10:49:55 - 29.03.2024
arrow choirek
10:47:30 - 29.03.2024
arrow Majtka_Łukasz
10:42:37 - 29.03.2024
arrow Jędrzejszyn_Iwona
10:40:19 - 29.03.2024
arrow aga_fg
10:39:11 - 29.03.2024
arrow Kamiński_Janusz
10:38:45 - 29.03.2024
arrow Katarzyna_GT
10:36:54 - 29.03.2024
arrow m.piorkowski
10:36:44 - 29.03.2024
arrow MissMonika
10:36:31 - 29.03.2024
arrow fkaczmarek
10:36:12 - 29.03.2024
arrow Gawlik_Andrzej
10:36:03 - 29.03.2024
arrow Tom_mk
10:35:58 - 29.03.2024
arrow MichaelJ
10:34:51 - 29.03.2024
arrow JacekKry
10:33:47 - 29.03.2024
arrow Bozenna
10:33:33 - 29.03.2024
arrow KonradUryga
10:32:33 - 29.03.2024
arrow badur
10:31:32 - 29.03.2024
arrow Dworus5
10:29:33 - 29.03.2024
arrow Stradowski_Jacek
10:28:33 - 29.03.2024
arrow Rejnus
10:28:24 - 29.03.2024
arrow pdanielak
10:27:08 - 29.03.2024
arrow KubaKurowski
10:26:38 - 29.03.2024
arrow Jerzy_Banach
10:25:19 - 29.03.2024
arrow Richard1
10:25:17 - 29.03.2024
Członkowie i sympatycy

Bajki, bajanie i bajdurzenie.
Dodano: piątek, 12 grudnia 2014 - 12:23 Autor: JerzyGrzegorz
InneCo robi dziadek gdy ma opiekę nad wnukiem? Nie wiem jak inni dziadkowie, gdy mnie przypadnie kuratela, oglądam z wnukiem bajki. Mam chwilę świętego spokoju. Zanim jednak osiągnę ten błogi stan ducha, najpierw muszę pogłówkować. Jest nad czym, bo zarówno bajek jak i sprzętu na których można je oglądać jest dziś niemało.
Gdyby mój dziadek dożył lat pięćdziesiątych i chciał oglądać ze mną w domu bajki, miałby do wyboru tylko rzutnik i klisze z bajkami. Taką namiastkę kina domowego zapamiętałem z dzieciństwa.
Zgaszone światło, ekran na ścianie, siedzenie po turecku na podłodze, zadarta do góry głowa. Cisza jak makiem zasiał, głos ojca lub matki czytających napisy. Dziwne. Zapamiętałem szczegóły a także kolor i kształt starego rzutnika, pamiętam zapach nagrzanego ebonitu z którego był on wykonany, lecz za cholerę nie pamiętam jakie wtedy oglądałem bajki. Tym bardziej dziwne, że wybór bajek był niewielki.
W domu było kilka czy kilkanaście zwiniętych w rulonik klisz w małych plastykowych pojemniczkach, niewiększy wybór był w sklepach . Serial z savoir-vivre dla dzieci czyli „Opowiadania Pana Kamyczka” kojarzę z lat późniejszych –z lat siedemdziesiątych. Kinooperator i lektor pozostał niezmiennie ten sam - mój ojciec. Zmienił tylko sprzęt na nowszy, dodał nowe tytuły bajek a widownię odmłodził o wnuków. W latach siedemdziesiątych nastąpił zmierzch diaskopów i przeźroczy. Wypierało je radio i telewizja, dodając nowe bloki programowe dla dzieci oraz uatrakcyjniając te stare. W księgarniach pojawiły się też słuchowiska dla dzieci nagrane na długogrających, winylowych płytach.

Dzisiaj wnukowi włączam; kino domowe, telewizor lub komputer i szukam kreskówek. Lubi „Pingwiny z Madagaskaru”. Wstyd się przyznać, ale gdy je pierwszy raz oglądałem, nie mogłem doliczyć się jednego z tytułowych bohaterów. Coś mi się w tej kreskówce nie zgadzało. Widziałem cztery animowane postacie w elegancko skrojonych frakach. W uszach słyszałem cztery różne głosy aktorów dubingujących kreskówkowych bohaterów, a z dialogu wynikało, że jest ich tylko trzy: Skipper, Rico i szer. Kowalski. Ja poniał, gdy obejrzałem kolejny odcinek. Przeczytałem napisy lecące na początku filmu i odtąd już wiem kto jest kim. Jak się czyta to się wie. Gdybym miał powiedzieć którą z filmowych postaci lubi mój wnuk, bez wahania powiedziałbym - Król Julian! Tak! Ogoniasty jest niepowtarzalny i wyjątkowy. W oglądanym dziś odcinku lemurreksa zaciekawiła literacka twórczość Marlenki. Wyrwał jej zeszyt z poezją, przeczytał i zaopiniował - „Podoba mi się to. Rozkazuję, że my też tak będziemy. Maurice weź kartkę. Czuję, że rozsadzają mnie koncepcje. Aż mnie telepie z tej ekscytacji”.

Kiedyś i mną zatelepało z ekscytacji i postanowiłem przelać swą wiedzę o rodzinie na papier. Marzyło mi się napisanie sagi. Dlaczego napisanie rodzinnej opowieści, a nie czegoś skromniejszego, zgodnego z genealogicznym zainteresowaniem? Byłoby prościej i dzieło żyło by już swoim życiem, a tak męczę się i końca jego nie widać. Dlaczego? Dlatego iż uważam, że najokazalsze wywody przodków i drzewa genealogiczne, bez komentarza są milczącą kroniką rodu. Rozrysowane na papierze diagramy drzew z czytaniem nie mają nic wspólnego. Czegoś im brak. To, że i moje dzieło jest niemym filmem, zauważyłem po moich „widzach”, którym podsuwałem wykonaną przeze mnie genealogiczną spuściznę. Za każdym razem miałem odczucie mniejszego nimi zainteresowania, niż były moje oczekiwania. Nie rzucały na kolana. Czegoś im brak. Wyjaśnianie za każdym razem kto jest kim w drzewie genealogicznym jest kłopotliwe. Przydałaby się narracja – muzyka dla ucha. Zabawiałem się więc w stukającego w klawisze tapera.

Tworzyłem w wolnych chwilach. Pisałem i odkładałem swoje notatki. Rwałem zapiski , dokładałem nowych uwag. Dużo czytałem, uczyłem się, analizowałem, wyciągałem wnioski i zapisywałem wszystkie spostrzeżenia. Czasem wpędzałem się w maliny. Łatwiej było mi pisać o współczesnych członkach rodziny, bowiem spisywałem tylko wspomnienia. Szło jak po maśle. To zrozumiałe. Znałem ich, żyłem wśród nich i wiem co mam o nich pisać. Ponadto mam do nich silne i jednoznaczne uczucie – za życia kochałem ich, kocham ich nadal, pomimo że już odeszli. Swoim życiem zasłużyli na moją miłość i na garść ciepłych słów skierowanych do potomnych. No dobrze, ale co pisać w przypadku zagłębiania się w czasie? Co pisać o pradziadkach po których pozostały tylko zapisy w archiwalnych księgach? Z krótkich akt urodzeń, małżeństw i zgonów wielu rzeczy się nie dowiem. Wielu rzeczy trzeba się domyślać i umiejscawiać w historycznych realiach. Ksiądz nie wpisywał bądź rzadko wpisywał szczegóły. W archiwalnych księgach nie ma gotowej odpowiedzi jak żyli, jakimi byli ludźmi. Ode mnie zależy co napiszę. Czy popuszczę wodzę fantazji, czy będę trzymał się faktów i prawdy historycznej.
Coraz częściej po napisaniu kilku słów o prapradziadach, zapiski zaopatrzone w znaki zapytania odkładałem do szuflady. Całość mojej spuścizny była niejednolita tematycznie i literacko. Ich scenariusz mógłby co najwyżej posłużyć na nakręcenie Polskiej Kroniki Filmowej a nie dobrego, pełnometrażowego filmu. Powoli zacząłem wątpić w siebie a dalszą realizację rodzinnej sagi odkładać na bliżej nieokreślony termin. Pisałem rzadziej i wyłącznie dla własnego użytku, do akt i do szuflady.

Podczas porządkowania dokumentów wyciągnąłem z szuflad kilka ryz zapisków. Rzadko do nich sięgam bo nie mam w zwyczaju katować się swą „tfurczością”. Nazbierało się tego. Czego tam nie było. Sporo miejsca wśród makulaturowego miszmaszu zajmuje genealogia. Już ożywiona moim komentarzem. Są też rymowanki na różne okoliczności; wiersze z okazji narodzin wnuków, epitalamia na cześć młodych par, poezja żałobna. Sporą część zajmują; kalendarium wydarzeń z życia osobistego i politycznego, rodzinne zdjęcia opatrzone uwagami, komentarze, bajki dla dzieci i dorosłych, opowiadania, anegdoty... Wyciągnąłem papierzyska z zamiarem ich segregacji. Położyłem je na regale, zadzwonił telefon i musiałem wyjść do pracy. W czasie mojej nieobecności stosem papierów zainteresowała się moja Muza u której mam wikt i opierunek. Przejrzała je i przeczytała. Po powrocie spytała mnie co zamierzam z tym zrobić, bo wyszła mi niezła sylwa. Sprawdziłem w encyklopedii czy mnie nie obraża. Uspokoiłem się gdy przeczytałem co to jest sylwa. Postanowiłem mój ogród wspomnień pozostawić w spokoju w szufladzie. „Dzieło” zostało docenione i muszę go teraz chronić. Oglądam więc z wnukiem bajki. Nie uczę go malowania i wycinania. Nie wprawiam w sztuce orgiami. Nie pokazuję mu jak robi się papierowe samolociki i okręty. W ten sposób zmniejszam ryzyko, że moje dzieło spłynie do kanału lub ulegnie defenestracji.
Jerzy Wnukbauma


Autor Komentarze
Komentarze
SympatykSympatyk



____________
Od: Lip 02, 2006 Posty: 4360
Napisano:Gru 12, 2014 - 12:24
Skomentuj ten artykuł w tym wątku
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
MonikaNJ
SympatykSympatyk



____________
Od: Lut 03, 2013 Posty: 1571
Napisano:Gru 12, 2014 - 15:47
Witam,
jak zwykle bardzo ładny artykuł , który wywołał u mnie wspomnienia z dzieciństwa. Z rzutnikiem kojarzą mi się Imieniny mojej cioci-babci gdy zbierała się cała rodzina (taki był obowiązek bo gdy się ktoś nie stawił to ciocia następnego dnia ochrzaniała jak Św. Michał diabła) a wszystkie dzieci robiły zaciemnienie w jednym z pokoi i wyświetlały bajki . Czytała zawsze moja najstarsza siostra cioteczna a do moich ulubionych należał "Kwiat paproci". Imieniny w "dawnych" czasach to temat rzeka a te u cioci kończyły się dla nas dzieci zawsze pod stołem wylizywaniem kieliszków po kukułce i ajerkoniaku roboty ciotki; ja zajmowałam się dodatkowo liczeniem zębów wielkiemu owczarkowi niemieckiemu o imieniu Nero i dożywianiu go czymś ze stołu( byłam oprócz wuja jedyną osobą ,która się go nie bała).
Rzutnik -to także czas moich chorób i wtedy czytała mi moja mama , przy okazji faszerując mnie paskudztwami (do tej pory uważam ,że pectosol to była przemoc domowa).
Z ojcem oglądałam filmy przyrodnicze i to był czas "święty" i mogły pod oknem mnie nawoływać koleżanki i nic im to nie dało.
Moje dzieci nie znają rzutnika a w zamian miały kalejdoskopy gwiazdozbiorów; filmami przyrodniczymi też ich zaraziłam. Bajki na DVD każde miało swoje ulubione oglądane do oporu z uporem maniaka; podobnie było z tymi czytanymi na dobranoc (znanymi na pamięć). Jednej bajki nie wolno było czytać mojej córce (była na indeksie niedozwolonych) "Czerwonego Kapturka" i to nie dlatego ,że wilk zżarł babcię i wnuczkę ale dlatego że gajowy go rozpruł. Oswoiła temat dopiero po obejrzeniu "Prawdziwej historii Czerwonego Kapturka". Wszyscy uwielbiają "Pingwiny ..." i Króla Juliana!
Moi dziadkowie nie oglądali niczego ze mną ale opowiadali mi historie rodzinne szczególnie takie zabawne ,które teraz spisuję ,odczytuję i wszyscy się śmiejemy.
serdecznie pozdrawiam i czekam na dalsze artykuły bo wprawiają mnie w dobry nastrój Very Happy
monika
_________________
pozdrawiam monika


>Wanda>Feliksa>Anna>Józefa>Franciszka>Agnieszka>Helena>Agnieszka
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Wojciechowska_Ewka
SympatykSympatyk



____________
Od: Kwi 16, 2013 Posty: 474
Napisano:Gru 12, 2014 - 18:03
Jerzy,
nigdy specjalnie nie interesowała mnie historia mojej rodziny a bardzo długo żyły babcie i ciociobabcie... Nigdy nie pytałam o ich losy, rodziców, rodzeństwo...
Ziarenko zainteresowania wykiełkowało niespodziewanie. Na wyjeździe szkoleniowym moja ulubiona koleżanka źle się czuła, strasznie bolała ją głowa ale i dusza (ktoś ją bardzo zranił). Nie poszłam na szkolenie i zostałam z nią w pokoju. Wyjęła z torby podróżej stary zeszyt w kratkę (taki jak kiedyś nosiliśmy do szkoły w niebiesko-szarej okładce), poprosiła, żeby przeczytać.
Tekst w zeszycie napisany odręcznie, przeplatany był wklejonymi starymi rodzinnymi zdjęciami. Poszczególne zdjęcia były tylko pretekstem do opowieści o historii rodziny, losach poszczególnych osób, ich charakterach, zwyczajach i anegdotach. Gdy skończyłam czytać obie miałyśmy łzy w oczach...
Wtedy już wiedziałam, że mam do wykonania zadanie - bo jak nie ja to kto?
Dla moich wnuków - może kiedyś się wzruszą... Tak jak ja jak czytam im bajki - uwielbiają ich słuchać. Wreszcie mam z kim chodzić do kina - chodzimy systematycznie i ciągle słyszę: Babciu, kiedy pójdziemy do kina? Rodzice nie mają czasu...
Wracając do Twojego eseju, pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!!
Robisz to rewelacyjnie, wzruszasz, zaciekawiasz, intrygujesz.
Kiedyś Twoje wnuki przeczytają z największą ciekawością.
Dziękuję
pozdrawiam
ewa
_EZFORUMCOMMENTS_USERINFO p
Gość


Napisano:Gru 12, 2014 - 18:56
Gdy byłam dzieckiem to mieszkaliśmy w szkole na wsi gdzie mama uczyła. Wieś bez światla do lat sześćdziesiątych. Długie jesienne wieczory przy lampie. Śpiewanie przez mamę przedwojennych piosenek i opowieści o rodzinie i przygodach jej pięciorga rodzeństwa no i czytanie ksiąźek. Lampy naftowej już nie ma ale czytaniem książek zaraziłysmy się wszystkie trzy i choroba trwa do dzisiaj.
To mama sprawiła, że zainteresowałam się historią rodziny. Żałuję, że zbyt późno bo po mamie zostały zapiski ale tylko o rodzinie Marii i Mariana Dąbrowskich.
Nie oglądałyśmy bajek ale za to namiętnie słuchałyśmy audycji radiowych dla dzieci - Przygody Koziołka Rududu i Pięcioro dzieci i coś - to zapamiętałam. Jak słuchałyśmy radia kiedy nie było światła? Otóż na ścianie wisiał tzw. "kołchoźnik: i słuchało się audycji z radiowęzła. Pamiętam taki komunikat - tu radiwęzeł Stężyca nadajemy komunikat dla rolników. Pojawiła się stonka na polach rolników w... Zresztą pilnie się tę stonkę zbierało, a na polach stały tabliczki informujace, że "tu jest ognisko stonki"
Dzięki opowieściom babci ze strony ojca i jego siostry poznałam historie z jego dzieciństwa ale przede wszystkim dowiedziałam się wiele o zwyczajach i o obyczajowości wsi. Jak ważna była tradycja nawet w najprostszych czynnościach i pracach w gospodarstwie.


Kliknij aby przejść do komentarzy na forum

donate.jpg
Serwis Polskiego Towarzystwa Genealogicznego zawiera forum genealogiczne i bazy danych przydatne dla genealogów © 2006-2024 Polskie Towarzystwo Genealogiczne
kontakt:
Strona wygenerowana w czasie 1.545939 sekund(y)