|
|
|
Autor |
Wiadomość |
|
Temat postu:
Wysłany: 29-05-2017 - 21:00
|
|
Dołączył: 20-07-2006
Posty: 175
|
|
Moj pradziadek majatku w karty nie przegral, ale za to spadek przehulal.
Z Krakowa do Zaglebia wynajal sobie „salonke“ z obsluga, szampanem i towarzystwem pan lekkiego obyczaju. I bylo po spadku. Z niewiadomych przyczyn przeprowadzil siez rodzina na kilka lat do Krakowa, to mam udokumentowane. Ale kiedy, gdzie i po kim ten spadek – tego nie wiem. Mam tylko przypuszczenia. Legendy w rodzinie krazyly, ale zadnych konretnych faktow.
Moze kiedys cos znajde. |
|
|
|
|
|
Michał_Paweł |
|
Temat postu:
Wysłany: 22-07-2017 - 22:45
|
|
Dołączył: 11-02-2014
Posty: 77
Skąd: śląskie
Status: Offline
|
|
U mnie też była taka sytuacja. Mieszkający w Przystajni pradziadek przegrał majątek w karty z proboszczem. Tę historię znam od jego wnuków, a oni - od swoich rodziców i babki.
Podobno przetracił też młyn, który jego żona - moja prababka - otrzymała w posagu. Nie udało mi się tego potwierdzić.
Natomiast faktem jest, że pierwsze dzieci moich pradziadków urodziły się w Dąbrowie, a następne - we wsi Barlocha, wówczas był to zupełny przysiółek. Tam mieszkała matka pradziadka z drugim mężem i rodziną.
Innego potwierdzenia - poza właśnie tym, że pradziadkowie przenieśli się do małej wioski - nie mam. Ale to sprawa stosunkowo świeża, więc nie sądzę, aby tu były przekłamania. |
|
|
|
|
|
KarwalskaJustyna |
|
Temat postu:
Wysłany: 22-07-2017 - 23:41
|
|
Dołączył: 24-02-2015
Posty: 422
Status: Offline
|
|
Myślę, ze takie historie sa w kazdej rodzinie. Niektore mniej, a niektore bardziej prawdziwe. Warto to weryfikować, poniewaz mozemy bardzo sie zdziwic 😀
W mojej rodzinie rowniez byla taka historia. Kiedyś oczywiście w to wierzylam, a po rozpoczęciu przygody z genealogia przestalam. Ale historia jest prawdziwa tylko niekiedy slowa mezalians, szlachcic, majatek czy nawet dworek przychodza w takich historiach za szybko. I wtedy dworek szlachecki ze sluzba staje sie duzym gospodarstwem posiadajacy duzo rolniczej ziemi i zwierzat i pracujacych\służących tam ludzi. A przegranie w karty po prostu nierownym rozdzieleniem ziemi .
Pozdrawiam
Justyna |
_________________ Pozdrawiam
Justyna
|
|
|
|
|
Michał_Paweł |
|
Temat postu:
Wysłany: 22-07-2017 - 23:44
|
|
Dołączył: 11-02-2014
Posty: 77
Skąd: śląskie
Status: Offline
|
|
KarwalskaJustyna napisał:
Kiedyś oczywiście w to wierzylam, a po rozpoczęciu przygody z genealogia przestalam. Ale historia jest prawdziwa tylko niekiedy slowa mezalians, szlachcic, majatek czy nawet dworek przychodza w takich historiach za szybko. I wtedy dworek szlachecki ze sluzba staje sie duzym gospodarstwem posiadajacy duzo rolniczej ziemi i zwierzat i pracujacych\służących tam ludzi. A przegranie w karty po prostu nierownym rozdzieleniem ziemi .
Tak samo było w tej mojej historii. Nie mam powodu, żeby nie wierzyć w przegraną w karty - zbyt to jest mocno osadzone w historii. Natomiast kiedy zaczynałem swoją przygodę z genealogią mowa była o przegranym "dworku". Natomiast to była chłopska rodzina, na pewno nie było mowy o żadnym dworze. Pewnie zasobnym gospodarstwie. |
|
|
|
|
|
|
Temat postu:
Wysłany: 23-07-2017 - 10:14
|
|
Dołączył: 10-12-2012
Posty: 1260
|
|
Witam
Naprawdę mocno się dziwię, gdy czytam baśnie o przegranym w karty całym majątku. Prawdopodobnie osoby które w to wierzą nigdy nie miały do czynienia z dawnymi graczami w karty. Nie grało się w pokera w tzw. towarzystwie, ale w brydża, preferansa lub wista
https://pl.wikipedia.org/wiki/Preferans
Znam te sytuacje z doświadczenia rodzinnego ponieważ mój Tata uwielbiał gry w karty i polowania, a w karty grywał z aptekarzem, młynarzem i księdzem. Jako dziecko czasem mu towarzyszyłam, bo matka chciała by wracał wcześniej do domu, a nie np. po 3 dniach.
Zapewniam, że ksiądz nie przegrał plebanii, a raczej ją wybudował, młynarza i aptekarza jako prywatne inicjatywy wykończyły władze PRL przejmując ich majątek jako państwowy, a nie gry w karty.
Zaznaczę jeszcze jedną bardzo zasadniczą różnicę między dawnym mężczyzną, a współczesnym. Dawniej pan domu to była osoba odpowiedzialna za jego dobro, utrzymująca całą rodzinę ( kobiety z "towarzystwa" nigdy nie pracowały), był mężczyzną honorowym i raczej strzelił by sobie w łeb niż naraził wszystkich na biedę i poniewierkę.
Naprawdę zaszły kolosalne zmiany obyczajowe od XIX wieku i nie przykładajmy współczesnej miary do dawnych lat.
Oczywiście byli zawsze ludzie obarczeni wszelkimi nałogami, ale to były nieliczne wyjątki i z całą pewnością nie na taką skalę jak obecnie.
Niepowodzenia w interesach, rolnictwie i innych zawodach były zawsze i są współcześnie i to jest główna przyczyna zubożenia, a ta nieszczęsna gra w karty to zwykle tylko legenda rodzinna.
Dodam jako ciekawostkę, że jako 10 letnia dziewczynka nauczyłam się grać w preferansa, bo Tata grał ze mną i Mamą gdy już nie mógł wybierać się na karty towarzysko. Brydża także mnie nauczył i choć lubiłam grać w karty od dziecka, to majątku także nie przegrałam, a wykończyły mnie finansowo kredyty na mieszkanie i choroby.
Radzę zatem byście mocno weryfikowali takie legendy rodzinne.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
|
Sroczyński_Włodzimierz |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-07-2017 - 13:07
|
|
Dołączył: 09-10-2008
Posty: 31601
Skąd: Warszawa
Status: Offline
|
|
|
|
|
|
Temat postu:
Wysłany: 23-07-2017 - 17:10
|
|
Dołączył: 10-12-2012
Posty: 1260
|
|
Sroczyński_Włodzimierz napisał:
to może inaczej:
https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklop ... ska/Faraon
za Glogerem (tom II Encyklopedii staropolskiej)
Fajna ciekawostka, ale my tu nie o arystokratach lub królach mówimy, a o chudopachołkach, którzy potomkom majątku nie zostawili bo w karty przegrali. Nawet Gloger tu napisał, że szlachta kontuszowa w to nie grała i szla spać wcześnie grając najwyżej w mariasza.
A jak czytam, że bogaty chłop ( co to znaczy bogaty? miał 2000 mórg?)
przegrał majątek w karty to zdziwienie ogarnia mnie ogromne. Z kim i kiedy chłop miał grać tak w karty, że majątek przegrał? Chłop cenił sobie każdy grosz, cenił i kochał swoja ziemię podobnie jak drobny szlachcic i za grzech uważał granie w karty.
Jeśli chodzi o przypadki utracjuszy z powodu hazardu, pijaństwa, pieniactwa (tracili majątki z niekończących się procesach sądowych o byle co) to bywali, są i będą, ale nie na taka skalę by grę w karty uznać jako wadę i przyczynę licznych strat majątków.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
|
jart |
|
Temat postu:
Wysłany: 23-07-2017 - 19:11
|
|
Dołączył: 03-06-2011
Posty: 1068
Status: Offline
|
|
W przypadku "karcianego tematu", radziłbym upewnić się że ów przegrany majątek:
1) kiedykolwiek istniał (legendy rodzinne to nie dowód o który tu chodzi)
2) rzeczywiście był własnością tego który miał go przegrać (bo może po prostu umowa dzierżawy wygasła...)
Niestety, ale ja osobiście nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem by chłop lub szlachcic "przegrał majątek w karty", tzn. zgrał się do zera tak że stawał się biedakiem.
To już prędzej:
1) Rodzina była biedna od zawsze, i od zawsze istniała w niej legenda że kiedyś to było inaczej
2) Któraś gałąź miała coś wspólnego ze szlachtą (choćby drobną). Wydaje mi się że - niestety - obecnie, jak i w czasach nieodległych, w masowym pojęciu termin "szlachcic" jest na ogół kojarzony z: obszarnik, ziemianin, magnat, możnowładca.
A że takie podejście nijak się ma do faktów, to i stąd legendy o utraconym majątku.
3) Aspiracje. Nawet jak nie miała nic wspólnego ze szlachtą, to dalszy ciąg powyższego punktu ma tutaj zastosowanie (pkt 1 także).
4) Nie karty, ale inne wydarzenia, będące przyczyną utraty majątku, np. opór przeciwko zaborcy.
Niestety, ale wg. mnie, statystyka i prawdopodobieństwo weryfikują negatywnie większość (jeśli nie wszystkie) legend o przegranym w karty majątku. Prawda jest taka, że najczęściej nie było za dużo tego co by można było przegrać...
Ale może po prostu mało jeszcze widziałem. |
_________________ pozdrawiam
Artur
Poszukuję rodzin: Jastrzębski, Olbryś, Pskiet – par. Jasienica; Sitko/Sitek lub Młynarczyk, Pych – par. Długosiodło; Łaszcz, Świercz, Szczęsny, Ciach, Kapel – par. Wyszków; te nazwiska także w par. Jelonki
|
|
|
|
|
bezkropki |
|
Temat postu:
Wysłany: 24-07-2017 - 08:42
|
|
Dołączył: 11-12-2014
Posty: 149
Status: Offline
|
|
(Mam nadzieję, że dobrze się podpinam z odpowiedzią).
Otóż to. W muzeum - Zamku w Łańcucie oglądałam m.in. stolik do tryk-traka. Nie wiem, czy Lubomirska w to grała, może po prostu przywiozła sobie jako pamiątkę z podróży. Nie wiem, czy był w tej rodzinie (P-ccy) nałogowy hazardzista (pewno nie, bo w przeciwnym przypadku komunistyczna propaganda by nas raczyła smakowitymi historyjkami). Ale ordynacji ponoć nie szło sprzedać, zastawić itp - no, jakieś tam obostrzenia były w przy obrocie cywilnym wobec dóbr urządzonych jako ordynacje.
Z drugiej strony gdzieś czytałam o tym czy tamtym łańcuckim zabytku zastawionym/przegranym w Monte Carlo już po wojnie. (Niestety nie pamiętam, gdzie to czytałam i proszę mnie zrozumieć - dużo czytam, nie wszystko uważam za warte notatek czy zapamiętania!)
Znowu gdzieś indziej czytałam, że gdzieś księża walczyli z plagą alkoholizmu i hazardu "wśród ludu".
Czyli co? Czyli mnie wychodzi, że najbogatsi se w ten hazard pozwalali. No, uprawiali różne gry hazardowe. Stać ich było. Biedniejsi? Też z pewnością mieli swoje rozrywki, także hazardowe. I pewnie jak dziś w każdej grupie społecznej trafiali się nałogowcy. Albo inne barwne postacie, o których się dobrze plotkowało. A przegrywający przodek? Najpewniej to zwykłe przekłamanie powstałe w sytuacji typu:
- Dziadziu, a czemu nie jesteśmy bogaci?
- A dej mnie spokój! Może pradziadek przebisurmanił wszystko w kary? Się nie pytaj, tylko oraj.
Pozdrawiam
Anna |
_________________ Anna
szukam: Owczarski, Wesołowski, Zaparucha, Bzdyl, Muzyczuk, Jasiecka/Jasicka, Panfil - Rzeszowszczyzna, Kujawy, Roztocze, Małopolska
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|